Już niedługo kazania, które mają zostać wygłoszone podczas Mszy św. z udziałem prezydenta RP, będą musiały zostać najpierw zweryfikowane, a może nawet napisane, przez służby prasowe Bronisława Komorowskiego. Prezydentowi nie spodobała się homilia, którą 11 listopada, w Święto Niepodległości, w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie wygłosił administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ksiądz prałat pułkownik Sławomir Żarski. Komorowski dał temu wyraz, besztając publicznie po Mszy św. ks. Żarskiego. Osoby będące świadkami zdarzenia są zszokowane zachowaniem prezydenta.
Jak daleko głowa państwa może posunąć się w ingerencji w nauczanie głoszone przez duchownego z ambony? Na stanowisku prezydenta trzeba było dopiero Bronisława Komorowskiego, aby stwierdzić, iż bardzo daleko. Jego ambicją jest najwyraźniej, w myśl polityki józefinizmu, rozwijanej w XVIII wieku przez Józefa II Habsburga, przeprowadzenie procesu podporządkowywania Kościoła katolickiego państwu i regulowania życia religijnego swoich poddanych.
10 listopada br. w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej prezydent Komorowski pouczał Kościół, "gdzie tkwi największe zagrożenie" dla stosunków Kościół - państwo.
To wcale nie w głoszących antykościelne hasła - lewicy czy środowisku Janusza Palikota - widzi to zagrożenie. - Poważne zagrożenie dostrzegam gdzie indziej. W pierwszym rzędzie obserwując katastrofalne skutki działania prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów - mówił prezydent. - Jestem przekonany, że dla Kościoła olbrzymie zagrożenie płynie ze strony radykalizmów i fundamentalizmu różnej maści. Kościół katolicki jest Kościołem powszechnym - musi być otwarty na innych ludzi, na różne poglądy czy kultury. A każda forma wewnętrznego bądź zewnętrznego fundamentalizmu Kościołowi szkodzi. Bardzo szkodzi jego wizerunkowi, szczególnie dla młodego pokolenia. Spycha też Kościół na niewygodne pozycje (...) - pouczał Komorowski.
11 listopada prezydent wykonał następny krok. Po Mszy św. w Święto Niepodległości prezydent zbeształ publicznie kapłana za treść kazania, które ten wygłosił. Eucharystia w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie była jednym z elementów obchodów rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Do zdarzenia z udziałem prezydenta Komorowskiego i administratora Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ks. płk. Sławomira Żarskiego doszło w przejściu między prezbiterium a zakrystią w kościele Świętego Krzyża, w stosunkowo szerokim kręgu osób. Świadkami zdarzenia byli znajdujący się tam: minister obrony narodowej Bogdan Klich, księża i wojskowi, liczni wierni. Jedna z osób, która widziała całe zdarzenie, powiedziała "Naszemu Dziennikowi", że prezydent Komorowski, zwracając się do ks. Żarskiego, stwierdził, że jest zawiedziony i zaskoczony fragmentem kazania dotyczącym antywartości. - Jest ksiądz pułkownikiem, wojskowym, jak tak można - że Polska jest budowana na antywartościach - relacjonował część wypowiedzi prezydenta świadek zdarzenia. Duchowny z prezydentem w polemikę nie wchodził. Stwierdzić miał natomiast, iż prezydent chyba nie zrozumiał kazania i odesłał głowę państwa do treści homilii. Świadkowie incydentu byli zszokowani słowami Bronisława Komorowskiego, który tak wprost pozwolił sobie skrytykować treść kazania.
To, że prezydent Komorowski interweniował w sprawie kazania, potwierdził minister w Kancelarii Prezydenta Sławomir Nowak. - Prezydent akurat w tej kwestii bardzo jasno się wypowiedział również zaraz po tej homilii, odbył rozmowę z tym księdzem, księdzem pułkownikiem, i wyraził swój - powiem delikatnie - sceptycyzm wobec tego rodzaju słów. Uważam, że tego rodzaju wypowiedzi, jak powiedziałem, zbudowane na nieprawdzie, polskiego oficera po prostu nie przystoją - powiedział wczoraj Nowak w Radiu Zet. Dodał, że "jest kłopot z narracją i pewnymi zachowaniami księdza pułkownika".
Ksiądz płk Sławomir Żarski, administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, był wymieniany jako główny kandydat na stanowisko ordynariusza polowego Wojska Polskiego, które od śmierci w katastrofie smoleńskiej ks. bp. Tadeusza Płoskiego pozostaje nieobsadzone. Sam ks. Żarski nie chce komentować swojej rozmowy z prezydentem Komorowskim.
Co zabolało prezydenta?
Jakie to - jak twierdzi minister Nowak "zbudowane na nieprawdzie", a może po prostu niewygodne dla prezydenta Komorowskiego - treści zawarł w swoim kazaniu ks. Żarski? Fragmenty kazania z 11 listopada były przytaczane w wielu mediach, w "Naszym Dzienniku" jego pełną treść opublikowaliśmy 12 listopada.
Ksiądz Żarski z ubolewaniem stwierdzał m.in., że patriotyzm przestał być dziś w Polsce uważany za konieczny do egzystencji. We fragmencie, w którym pada słowo "antywartości", mówił: "(...) Ostatnimi laty patriotyzm jako wartość życia indywidualnego i wspólnotowego przestał być uważany za konieczny do egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego, stała się wartością. U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów 'nowej' Polski, który powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść'. Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona 'antywartością'. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie - chciwością i pazernością; miłość - nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że 'prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela'. Każda społeczność, która swe prawa opiera na 'antywartościach', napełnia się bólem i krzywdą. Czy w czasie zeszłorocznych obchodów Święta Niepodległości ktokolwiek z nas przypuszczał, że prawo do własnej niepodległej Ojczyzny oraz obowiązek ochrony i obrony jej niepodległości zostaną nam przypomniane krwią prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób? Kolejny raz potwierdziła się prawda, że 'drogę do wolności i niepodległości krzyżami się mierzy' (...)".
W innym fragmencie homilii stwierdzał natomiast: "Polityka to zadanie dla ludzi wielkich duchem, wielkich intelektem, wielkich kulturą osobistą i wielkich charakterem. Zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni 'klauni' z antykościelnymi kompleksami. Przypomnę, że wszelkie nawoływanie do rasizmu i nienawiści wobec kogokolwiek nie jest politykowaniem, ale działalnością przestępczą. Takie zachowania zawsze poprzedzały krwawe akty przemocy człowieka wobec człowieka".
Co takiego w tych słowach mogło wzbudzić tak stanowczą reakcję prezydenta Komorowskiego? Można tylko spekulować. Być może prezydent nie zgadza się ze stwierdzeniem, że "zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni 'klauni' z antykościelnymi kompleksami". Zwłaszcza jeśli prezydent mógł pomyśleć, iż może chodzić np. o któregoś z jego przyjaciół.
A może nie zgodził się ze zdaniem, że: "U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów nowej Polski, który powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść'"? Zwłaszcza jeśli były premier, a obecnie bliski współpracownik premiera Donalda Tuska, "podejrzewany" o to, że był bohaterem tych słów, dzień wcześniej został odznaczony przez prezydenta Komorowskiego Orderem Orła Białego. Albo może wreszcie prezydent uznał za niestosowne kolejne przypomnienie osoby Lecha Kaczyńskiego.
Głowa państwa w roli cenzora
- Upomnienie skierowane ze strony prezydenta nosi znamiona ograniczania księży w swobodzie ich pasterskiego nauczania - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" jeden z hierarchów. - Uczestniczę właśnie w rekolekcjach dla biskupów polskich na Jasnej Górze, które głosi biskup kielecki ks. Kazimierz Ryczan. Ich celem jest ukierunkowanie biskupów, ich posługi, a przez to wiernych, na Chrystusa, naszego Najwyższego Kapłana, Proroka, Nauczyciela, oraz na zachowanie całej Ewangelii. Rekolekcjonista przywoływał wielkie postacie ojców Narodu Wybranego, proroków i apostołów, wyprowadzał wnioski teologiczne i konsekwencje moralne oraz aktualizował je - wskazywał na odniesienia we współczesności. Ksiądz biskup, mówiąc o ukierunkowaniu, wspomniał o tym, że kaznodzieje powinni tak jak prorok odważnie głosić prawdę i dążyć konsekwentnie w tym kierunku, zejść na inną drogę. Wszyscy, którzy przychodzą na Mszę Świętą, niezależnie od stanowiska, jakie pełnią w życiu publicznym, przychodzą jako osoby wierzące i powinni przede wszystkim wykazywać posłuszeństwo Panu Bogu, Jego Słowu wypowiadanemu przez kapłana, które przemienia nasze życie i porządkuje nasze sumienia. To jest obowiązek duszpasterzy i wierzących - przyjmowanie Słowa Bożego, również jako dobra dla całego Narodu. Odnosząc się do homilii ks. prałata Sławomira Żarskiego, skrytykowanej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, należy podkreślić, że treść tego kazania nie jest tajemnicą, każdy może do niego sięgnąć - dodaje. Przypomina, że na łamach "Naszego Dziennika" był opublikowany tekst homilii. - Nie sposób dopatrzyć się w nim czegoś niezgodnego z nauczaniem Magisterium Kościoła. Przeciwnie, wzywał on do poszanowania wartości w życiu publicznym. Upomnienie skierowane ze strony prezydenta nosi znamiona ograniczania wolności księży, ponieważ może rodzić to precedens - od tej chwili będą próby wpływania na to, żebyśmy nie mogli mówić prawdy przez kapłanów, a każde kazanie może być przedmiotem cenzury - wyjaśnia ksiądz biskup. Jego zdaniem, społeczeństwo może to odebrać jako sygnał, że skoro prezydent tak postępuje, to teraz każdy może publicznie cenzurować treść homilii, które są przecież tłumaczeniem Słowa Bożego. - Ksiądz głosi kazanie do wszystkich wiernych, aby przekazywać prawdę, a nie po to, aby przypodobać się indywidualnym gustom. Bardzo cenię ks. prałata Sławomira Żarskiego jako wielkiego przyjaciela ks. bp. Tadeusza Płoskiego, tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej, jako duszpasterza wojska, człowieka bardzo szlachetnego. Niepokojąca jest ta sytuacja, zwłaszcza że w roli cenzora występuje głowa państwa - konkluduje nasz rozmówca.
"Gazeta Wyborcza" we wczorajszym wydaniu oceniła, iż szanse na to, że ks. Żarski zostanie biskupem polowym Wojska Polskiego, gwałtownie zmalały, podając jedynie, iż decydujące znaczenie w tym przypadku miała właśnie Msza św. w bazylice Świętego Krzyża, gdzie "wobec najważniejszych polityków i generalicji ostro zaatakował on całą III Rzeczpospolitą".
Według "GW", jeszcze 11 listopada doszło do rozmowy prezydenta Komorowskiego z szefem MON Bogdanem Klichem w sprawie kandydatury ks. Żarskiego. Prezydent miał wtedy przypomnieć, że choć o nominacji decyduje Papież, to prezydent przyznaje awans generalski, który nadawany jest ordynariuszowi polowemu. O kompromitującym Komorowskiego zachowaniu wobec ks. płk. Sławomira Żarskiego "Wyborcza" oczywiście milczy.
Artur Kowalski
Współpraca Paulina Jarosińska
Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 25 listopada, Nr 275 (3901)
Nadesłał: Jacek