„Lub czasopisma” u finansistów?
Bankierstwo rozpędź - i spraw Panie, by pieniądz w pieniądz nie porastał” - molestował Pana Julian Tuwim - ten sam, który również opisał bank i to mową wiązaną: „Jak czarne włochate kulki / po banku toczą się srulki. / Skaczą, skaczą nad biurkiem / targuje się srulek ze srulkiem. / Skrulek srulkowi uległ / i biegnie do kasy srulek. / Liczy drżącymi palcami / i zmyka przed srulkami. / W klubzeslach, z dala od kasy / siedzą srule grubasy. / Srulki z uśmiechem lubym / kłaniają się srulom grubym. / A w głębi, w ciszy, wielki jak król / duma sam główny Srul.” Przytaczam ten opis w całości, bo właśnie ubiegałem się nieszczęśliwie o niewielki kredyt w Lukas Banku, obsługującym pewien magazyn meblowy. Nawiasem mówiąc, z banku tego dostałem w ubiegłym roku - i w całości spłaciłem - kredyt w wysokości 4 tys. zł. Ponieważ nigdzie nie jestem zatrudniony na tzw. „etacie”, nie mogłem przedstawić wymaganego zaświadczenia o zarobkach. Oferowałem jednak inne informacje - na przykład - ubiegłoroczne zeznanie podatkowe, albo z ostatnich trzech miesięcy wyciąg z konta bankowego, na które regularnie wpływają honoraria z redakcji, z którymi współpracuję.
Pracownik magazynu kontaktował się telefonicznie z coraz to ważniejszymi srulami z Lukas Banku, ale ci nieodmiennie żądali zaświadczenia „z pracy”. Podobnie jak pracownik magazynu, nie mogłem pojąć, do czego im takie zaświadczenie może się przydać, skoro pracodawca, który dzisiaj mi je wystawi, jutro może mnie z tej „pracy” zwolnić. Ale skoro nie - to nie. Z Lukas Bankiem nie chcę odtąd mieć już nic wspólnego - ale zastanowiła mnie przyczyna owego biurokratycznego przywiązania do zaświadczeń, w którym dopatrzyłem się intencji zniechęcenia potencjalnego kredytobiorcy. Skoro banki starają się zniechęcać potencjalnych kredytobiorców, to na czym robią interes, na czym u diabła zarabiają?Bo zarabiają. Na przykład bank Millenium w roku 2009 zarobił zaledwie 1,5 miliona, podczas gdy w roku 2910 - już 283 mln. Bank PKO BP w 2009 roku zarobił 900 milionów, a w roku ubiegłym - już 3,2 miliarda. Jednocześnie analityk rynku bankowego informuje, że „wzrostu akcji kredytowej dla przedsiębiorstw nie było widać w wynikach za 2009 rok, nie sądzę więc, by pojawił się w roku 2010”. Inny analityk informuje podobnie - że „portfel kredytów korporacyjnych zmniejszył się o prawie 5 procent”. No to na czym właściwie banki zarabiają te krocie?
Najprościej byłoby odpowiedzieć, że na kryzysie finansowym. Banki, jak wiadomo, wypłukują sobie złoto z powietrza, tzn. nie tyle z powietrza, co z kieszeni nieszczęśników zmuszonych na podstawie przepisów o prawnym środku płatniczym do posługiwania się Scheissem wyemitowanym albo przez banki rządowe, albo - jak System Rezerwy Federalnej - korzystające z rządowego przywileju emisji pieniądza. Jak pamiętamy, w roku 2008 rząd amerykański wpompował w sektor bankowy najpierw 700 miliardów dolarów, a potem jeszcze 800 - i te 700 miliardów nie zostało nawet nigdzie zaksięgowane! Ale taka gratka, jak kryzys, nie trafia się przecież codziennie, więc na czym polega bankowa consommation courante? Pewnej wskazówki dostarcza nam kryzys. Banki mogą rabować nieszczęśników albo za pośrednictwem rządów - jak podczas kryzysu - albo działając z nimi w przestępczej zmowie. Na przykład w następstwie takiej zmowy zaledwie 22 obywateli naszego nieszczęśliwego kraju nie ma konta bankowego. Posiadanie konta bankowego za komuny bywało przedmiotem marzeń - np. Agnieszka Osiecka w piosence o szaro-burych kotach pisała: „szaro-bure koty dwa, obydwa, będą mieć pazury jak u lwa, że hoho, hoho! Będą konto w banku mieć...”.
Ale - jak powiadał Platon - „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” Bo posiadanie konta bankowego wiąże się oczywiście z koniecznością uiszczania różnych opłat. Z analizy Expandera wynika, że najniższa opłata za prowadzenie najtańszego konta tradycyjnego wynosi 36 zł, podczas gdy najwyższa - nawet 800. W Lukas Bank - 324 zł rocznie. Zakładając, że przeciętnie posiadacz konta płaci 300 zł rocznie, tylko z tego tytułu banki dostają 2,5 miliarda bez żadnego wysiłku. A dlaczego 78 proc. obywateli posiada konta bankowe? W znacznej, a może nawet przeważającej części, posiadanie tych kont jest następstwem przymusu narzucanego nam przez naszych panów gangsterów, zasiadających w rozmaitych sejmach i innych łotrowskich spelunkach. Na przykład obywatele prowadzący działalność gospodarczą - a więc najbardziej - obok kierowców - uciskana przez naszych Umiłowanych Przywódców grupa społeczna niby nie ma obowiązku posiadania konta bankowego, jeśli jednorazowe transakcje nie przekraczają 15 tys euro, ale co z tego, skoro na podstawie art. 22 ustawy o swobodzie (he, he!) działalności gospodarczej z lipca 2004 roku musi przekazywać pieniądze za pośrednictwem banku, gdy stroną transakcji jest inny przedsiębiorca?
To zresztą nie jest przymus jedyny. Kolejny wynika z art. 61 ordynacji podatkowej, zmuszający prowadzących działalność do przekazywania podatków w formie przelewu, no i z art. 47 ustawy o ubezpieczeniach społecznych, nakazującym płacenie w formie przelewu haraczu zwanego „składką”. Od razu widać, że te wszystkie przymusy musiały być załatwiane na tej samej zasadzie, jak zapis „lub czasopisma” znany z afery Rywina i Michnika. Ale to jeszcze nic w porównaniu ze zmową w jaką tubylczy rząd wszedł ze Związkiem Banków Polskich, przewidującą zmuszenie emerytów do zakładania kont bankowych. Umiłowani Przywódcy przewidują, że do 2013 roku 75 procent emerytów będzie takie konta miało. W tej sytuacji wypadałoby chyba ogłosić ludowy konkurs czytelniczy z nagrodami na najbardziej prawdopodobną łapówkę. Czy z tej sytuacji warto zawracać sobie głowę jakimiś gównianymi kredytami dla hołoty? Jasne, że nie, skoro przywilej uzyskany od naszych Umiłowanych Przywódców zapewnia zysk bez trudu i ryzyka!
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 6 maja 2011
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2030 „Lub czasopisma” u finansistów?