Z wiosną ruszają protesty pracownicze. Powraca do swoich socjalistycznych ról lewica; jej politycy przewodzą rozmaitym protestom o zachowanie miejsc pracy. W swoim działaniu „Sierpień '80”, czy Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego przypominają dawną „Solidarność”, której prominenci zasilają dziś liberalny obóz rządzącej Platformy Obywatelskiej.
Wśród huku petard, okrzyków i wycia syren trzystu związkowców szturmem brało siedzibę zarządu KGHM w Lubinie. By dostać się na teren zakładu – wyłamali bramę. Żądali 5 tys. zł premii dla każdego z zatrudnionych. Chodź postulaty miały posmak egalitarny, był to atak, jak na Pałac Zimowy w listopadzie 1917 roku. Wtedy szturm symbolizował rozpoczynająca się Rewolucję Październikową i choć pałacu w Sankt Petersburgu broniła jedynie kompania kobieca, trudno oprzeć się analogiom, że nowy proletariat znów szturmuje „kryształowy pałac” bogactwa odgrodzonego od ludu stalowymi bramami.
Mniejsze pałace zostały zajęte w minionych dniach przez związkowców „Sierpnia '80”. W wielu miastach okupowano salony poselskie Platformy Obywatelskiej. Jak zawsze w obronie panujących interweniowała policja i wywlokła okupujących z salonów na bruk.
„Nie będziemy płacić za wasz kryzys” – pod takim hasłem protestowali też na ulicach Warszawy przedstawiciele górników, hutników oraz pracowników ratownictwa medycznego. Od Ministerstwa Zdrowia związkowcy przeszli przed siedzibę Ministerstwa Gospodarki. Tam odpalili petardy i podpalili opony. Wznosili okrzyki: „złodzieje!”, „nie będziemy płacić za wasz kryzys!”.
– Protestujemy przeciwko polityce rządu, który nie walczy z kryzysem, ale walczy z pracownikami, protestujemy przeciwko obniżaniu wynagrodzeń, pogarszaniu warunków pracy i zwolnieniom – mówił szef „Sierpnia '80”. Na co niezawodny w takich sytuacjach Stefan Niesiołowski z PO tak powiada: – Cała akcja to zwykłe chuligaństwo polityczne, marginalnego, nic nie znaczącego związku. To desperacka próba, skrajnej, niepoważnej, populistycznej organizacji, która nie ma żadnego programu. Działanie związkowców Sierpnia '80 to „przestępstwo”.
Stefan Niesiołowski lubi wspominać lata komunizmu, bo tam odnajduje źródła swojej tożsamości. Jego słowa są współczesną kliszą obozowego konfidenta, Józefa Cyrankiewicza. On to, będąc wysoko u władzy przemówił do robotników Poznania w 1956 roku: – Kto podniesie rękę na władzę ludową, temu ta ręka zostanie odcięta!
Rosną protesty przeciw polityce liberalnego rządu i rosną wskaźniki poparcia dla Platformy Obywatelskiej. Takie sprzeczności możliwe są, póki co, tylko w Polsce. Smuci fakt, że związkowcy z „Solidarności” odbierają dziś prowiant w obozie wroga. W marcu 1981 roku, Jan Rulewski przewodził delegacji „Solidarności” na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy, w ramach akcji solidarnościowej wobec odmowy rejestracji NSZZ RI „Solidarność”. Chłopi zajęli wtedy lokalną siedzibę ZSL, za co milicja ciężko pobiła Rulewskiego i delegację bydgoskiej „Solidarności”. Teraz Jan Rulewski jest senatorem PO i mam nadzieję, że boli go szczęka kiedy patrzy na wywlekanych przez policję związkowców.
– Panie Janku, to walka z arogancją władzy wyniosła was kiedyś na szczyty. Niech pan powie Niesiołowskiemu i całej kompanii, co z socjałów wyszli na liberałów, że łamią zasady i plują w twarz tym, po plecach których na ten szczyt wchodzili. Skończą, jak Cyrankiewicz i Gomułka.
Mirosław Orzechowski
Za: http://miroslaw-orzechowski.blog.onet.pl/