Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Komentarz    „Dziennik Polski” (Kraków)    1 lipca 2011

Ministerstwo Prawdy już tam na gwałt obmyśla najnowszą wersję kłamstwa smoleńskiego, które za pośrednictwem Salonu będzie podawane do ludności wierzenia, a być może nawet egzekwowane przez Ministerstwo Miłości.

Ach, w jakim potężnym dysonansie poznawczym znalazł się Salon w związku z publikacją raportu parlamentarnego zespołu, pod kierownictwem posła Macierewicza badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej! Niby Salon wszystko wie lepiej, niby wszystko, co nie zgadza się z zatwierdzonymi (przez kogo?) opiniami, to „oszołomstwo” i „teorie spiskowe”, niby powinniśmy być „dumni ze swego państwa”, które „zdało egzamin” - o czym 3 maja 2010 roku zapewnił wszystkich nie byle kto, tylko sam marszałek Bronisław Komorowski, który przejął obowiązki prezydenta na podstawie komunikatu spikerki TVN - ale okazało się, że jednak wystąpiły „karygodne zaniedbania” między innymi w postaci nieprzygotowania żadnego lotniska zapasowego, na którym mógłby w razie czego nie tylko wylądować samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim i towarzyszącymi mu osobami, ale gdzie oczekiwałyby również autokary, mogące przewieźć delegację do Katynia.

Potwierdził to nie tylko poseł Antoni Macierewicz, któremu Salon „nie wierzy” od 4 czerwca 1992 roku, kiedy to do Sejmu trafiła lista konfidentów SB, ozdobiona nazwiskiem prezydenta Lecha Wałęsy - ale również generał Gromosław Czempiński - jeden z Ojców Założycieli III Rzeczypospolitej. Jemu tak ostentacyjnie „nie wierzyć” nie byłoby zbyt bezpiecznie, kto wie, czy nawet nie dla samego redaktora Michnika, bo zirytowany generał mógłby przecież w jednej chwili zniweczyć wiarygodność i prestiż swoich krytyków, przypominając im rozmaite wstydliwe zakątki w życiorysach. Dlaczego generał Czempiński to robi - to oczywiście osobna sprawa, bo na pewno towarzyszy temu ukryty cel polityczny, którego możemy domyślać się choćby ze wzmianki, że minister Bogdan Klich powinien oddać się do dyspozycji premiera natychmiast po katastrofie 10 kwietnia 2010 r.

Co tu dużo mówić - dobrze to nie wygląda. A tu jeszcze, na domiar złego, premier Tusk czyta i czyta nieszczęsny raport Jerzego Millera, trzymając w niepewności nie tylko całe stado autorytetów moralnych, ale również - „maleńkich uczonych” z „Gazety Wyborczej”, tych wszystkich przemądrzałych Pawłów Wrońskich i Dominiki Wielowieyskie ze świętych rodzin. Oczywiście do czasu, bo nie ulega wątpliwości, że Ministerstwo Prawdy już tam na gwałt obmyśla najnowszą wersję kłamstwa smoleńskiego, które za pośrednictwem Salonu będzie podawane do ludności wierzenia, a być może nawet egzekwowane przez Ministerstwo Miłości.

Stanisław Michalkiewicz

Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).