Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Od lat szukamy odpowiedzi, dlaczego doszło do potwornych zbrodni ukraińskich podczas ostatniej wojny. Czy rzeczywiście państwo polskie było w okresie dwudziestolecia międzywojennego, aż tak złym suwerenem i gospodarzem, że jego obywateli spotkała taka odpłata? – pyta dr Lucyna Kulińska, prezes Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego.

Małopolska Wschodnia, Ziemia Chełmska, Wołyń, Ukraina sowiecka po Kaukaz i Kazachstan, Bukowina, Besarabia i Zakarpacie. Ziemie te w wyniku zawartych po I wojnie światowej traktatów należały do czterech państw: Polski, Czechosłowacji, ZSRR i Rumunii. Dlaczego więc ostrze ukraińskich nacjonalistów skierowane było niemal wyłącznie przeciw Rzeczpospolitej?

Głównym celem UWO i OUN było utworzenie państwa ukraińskiego. W jego obręb miały wejść wszystkie wymienione przez Pana ziemie. Jakkolwiek skrajni nacjonaliści ukraińscy planowali zawładnięcie wszystkimi tymi terytoriami, w praktyce aktywność ich kierowała się niemal wyłącznie przeciw Rzeczypospolitej. Dopiero po ujawnieniu rozmiarów prześladowań Ukraińców w Rosji sowieckiej, ostrze ataków, zresztą głównie propagandowych, zwrócono też przeciw niej, choć polem rozgrywki niezmiennie pozostała Polska.

Wystarczy poczytać dokumenty programowe OUN jak np. „Biuletynie KE OUN” nr 5 z 1931 r., gdzie  znajdziemy stwierdzenie, że OUN w pierwszej kolejności walczyć będzie z Polską, a dopiero potem z Moskwą. Taktyka wystąpień antypolskich omówiona została w „Junaku” z 1931 r.: „dopiero po nauczeniu się historii stanie się dla nas jasnym, że niemczyzna okazuje się dla nas sojuszniczką, kiedy walczymy przeciw Polsce, natomiast mało jest zainteresowana w stworzeniu silnego ukraińskiego państwa, że w walce z moskiewszczyzną była zainteresowana Anglia, której przede wszystkim zależy na zniszczeniu ZSRR, że Polska i Moskwa od XVII wieku, aż do dziś wspólnymi siłami dążą do zniszczenia ukraińskiego narodu, że misję awangardy kulturalno- europejskiego świata przed azjatyckim wschodem może reprezentować albo Ukraina, albo Polska, i dlatego osłabienie czy zniszczenie Polski dla nas oznacza wzrost znaczenia ukraińskiego problemu w europejskiej polityce itp. Fakty te wskazują kierunek dla rewolucji nacjonalistycznej. Na wypadek nowych powikłań sprawa ukraińska musi być podmiotem a nie przedmiotem”. Straszne to i złowróżbne credo!

W sprawach Ukrainy sowieckiej kierownicy OUN zajmowali stanowisko głównie obserwacyjne, ograniczające się do krytyki panujących stosunków. Nawet antysowieckie akcje przeprowadzali na polskim terytorium. Bali się Rosji - bo tam wszystkie ich próby budowy organizacji nacjonalistycznych kończyły się szybko i krwawo w procesach pokazowych, a setki tysięcy niepokornych Ukraińców w latach trzydziestych z rozkazu Stalina zagłodzono na śmierć. W liberalnej Polsce mogli sobie pozwolić na zbyt wiele, dlatego sobie pozwalali- taka jest smutna prawda.

Za to dochodziło do „taktycznej” współpracy nacjonalistów z Moskwą. Posiadamy wiele dowodów na tajne kontakty OUN z komunistami. Nasz wywiad ustalił np. że w roku 1932, że „na terenie Czechosłowacji w oparciu o legalnie działające struktury KPZU wykorzystując kontakty w z organizacjami nacjonalistycznymi zamierzają wywołać przewrót w wschodnich województwach Rzeczpospolitej z zamiarem przyłączenia tych terenów do komunistycznej Ukrainy”.

Jeśli chodzi o Rumunię i Czechosłowację, brak agresywności tłumaczyć należy względami taktycznymi. Szczególnie jasno wynikało to z dokumentów Senyka, a zwłaszcza z protokołu konferencji odbytej w Pradze w lipcu 1932 roku, gdzie przywódcy UWO i OUN odnieśli się do tego problemu.

W tajnym referacie organizacyjnym z roku 1934, sformułowano pogląd, że w razie konfliktu Polski z ZSRR Ukraińcy powstaną przeciwko obu tym państwom. Ponadto powinni wystąpić również przeciw Czechosłowacji i Rumunii i to nawet w sytuacji, gdyby państwa te zachowały neutralność.

Tacy byli amoralni. Jeśli chodzi o Czechosłowacje byłby to bowiem objaw skrajnej niewdzięczności, bo terytorium Czechosłowacji prawie w  całym okresie międzywojnia było wykorzystywane przez

nacjonalistów ukraińskich, jako „baza” i to antypolska baza. Tam właśnie schroniła się i znalazła opiekę największa grupa ukraińskich wojskowych, tam też udali się w roku 1922 studenci ukraińscy emigrujący z Polski. Tam zakładano najważniejsze nacjonalistyczne organizacje ukraińskie, tam prowadziły ich szlaki przerzutowe, odbywały się zjazdy nacjonalistów. Tam też drukowano i przemycano do Polski ich prasę i periodyki, broń. Władze czeskie dawały na to ciche przyzwolenie. Do czasu wybuchu problemu Zakarpacia, postępowanie OUN było więc teoretycznie bez zarzutu. Ukraińcy z Zakarpacka zamieszkujący tereny Czechosłowacji w tym czasie  maskowali swoje antypolskie nastroje, a w praktyce  pokładali nadzieje  w zbrojnym zatargu Polski z Czechosłowacją zakładając, że bolszewicy wkroczą do Polski i zaprowadzą rządy komunistyczne, względnie utworzą Ukrainę.

W Rumunii OUN prowadził wprawdzie działalność (np. kolportaż „Surmy”), ale ostrożnie ,gdyż Rumuni prowadzili restrykcyjną i represyjną politykę wobec swoich mniejszości. Mało o tym wiedza Polacy - ale tak było.

Czy możliwe było uniknięcie tragicznych wydarzeń m.in. na Wołyniu przez prowadzenie skuteczniejszej polityki wobec mniejszości narodowych przez władze II RP? A może należy się zgodzić z twierdzeniem, że działania Ukraińców miały wymiar wojny wypowiedzianej naszemu krajowi a zatem żadne działania i tak nie miały szans na powodzenie?


W dwudziestoleciu międzywojennym nastąpiło zderzenie dwóch wizji - polskiej - nawiązującej po okresie niewoli do terytorialnego kształtu swego państwa  i ukraińskiej koncepcji budowy samodzielnej „wielkiej Ukrainy” na „wszystkich etnicznych ziemiach ukraińskich”, które obejmować miały teren na zachodzie sięgający niemal pod Kraków ,a na wschodzie po Kubań. Dziś z perspektywy tylu latu lat wydaje się, że znalezienie sprawiedliwego, satysfakcjonującego obie strony kompromisu było utopią. Rozwiązanie zbrojne, jedyne na jakie w latach 1918- 19 stać było obie strony przyniosło zwycięstwo, które oznaczało powrót do Polski, Galicji i części Wołynia. Było to jednak zwycięstwo pyrrusowe. Cena odzyskania kresowych województw była wielka i z latami coraz bardziej bezwzględna dla żyjących tam Polaków, aż do ich nieludzkiej eksterminacji w czasie okupacji i wypędzenia ocalałych w trakcie i po wojnie.

Od lat szukamy odpowiedzi, dlaczego doszło do potwornych zbrodni ukraińskich podczas ostatniej wojny. Czy rzeczywiście państwo polskie było w okresie dwudziestolecia międzywojennego, aż tak złym suwerenem i gospodarzem, że jego obywateli spotkała taka odpłata?


Druga Rzeczpospolita posiadła i zarządzała dzielnicami kresowymi – w tym  Małopolską Wschodnią i Wołyniem – legalnie i za zgodą gremiów międzynarodowych. Jej granice, zarówno na wschodzie jak i na zachodzie zostały okupione krwią żołnierzy i powstańców. Była wprawdzie państwem o mieszanym składzie narodowościowym, ale wszystkie mniejszości, w tym ukraińska, cieszyły się pełnią praw obywatelskich na równi z Polakami.

Warunki rozwoju stworzone Ukraińcom w Polsce na tle państw ościennych należy uznać za zupełnie przyzwoite lub co najmniej dobre. Jest na to dość dowodów, jak chociażby spektakularny rozwój ukraińskiej spółdzielczości, placówek kulturalnych, reprezentacji parlamentarnej, szkolnictwa itp. Ponieważ polityka władz wobec mniejszości ukraińskiej była stosunkowo liberalna, aby doprowadzić eskalacji konfliktu między obu narodami, przywódcy szowinistycznych organizacji ukraińskich musieli dokonać sporego wysiłku propagandowego popartego agresywną, faszystowską ideologią. Z braku wystarczająco silnych atutów natury politycznej postanowili odwołać się do argumentów ekonomicznych, akcentując upośledzoną pozycję społeczną i socjalną Ukraińców w Polsce. Obwiniając nowo powstałe państwo o ten stan, nie przyjmowali do wiadomości, że musiało się ono w owych 20. latach zmagać ze spuścizną zaborów, zniszczeniami I wojny światowej i wielkim światowym kryzysem ekonomicznym, a wszystkie te problemy dotykały przecież nie tylko Ukraińców, ale i Polaków.

Trudno też robić Polakom zarzuty, że po I wojnie światowej nie chcieli bliżej niedookreślonemu i zanarchizowanemu efemerycznemu ukraińskiemu bytowi politycznemu dobrowolnie oddać terenu, zamieszkałego w dużym procencie przez siebie, ze zdecydowanie polską infrastrukturą, nieruchomościami  i własnością ziemską. Z takich ziem i jego polskich mieszkańców nie można było po prostu zrezygnować, tym bardziej że istniało realne zagrożenie szybkiego włączenia ich do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad.

Jest faktem, że Polacy nie zdążyli, a może nie potrafili w tym okresie międzywojennym wypracować skutecznej polityki mniejszościowej. Przyczyn było wiele m.in. taka, że w polskiej opinii publicznej panował jak i dziś, zupełny chaos jeśli chodzi o znajomość kwestii mniejszościowych, a ukraińskich w szczególności. Wśród polityków polskich zwalczali się zwolennicy wykluczających się koncepcji: asymilacji państwowej (dążącej do zmiany negatywnej postawy ukraińskiej społeczności względem naszej państwowości i uznania tejże za swoją własną, drogą różnego rodzaju koncesji i zachęt), i asymilacji narodowej (opanowania żywiołu ukraińskiego przez polski), a wreszcie idei prometejskiej, według której realizacja wcześniej wymienionych celów była niemożliwa bez zbudowania przez Polskę państwa ukraińskiego (oczywiście za Dnieprem) i uczynienia zeń dogodnego sojusznika w walce z Rosją. Trzeba jednak podkreślić z całą siłą, że żaden z tych projektów nie zakładał rezygnacji przez Polskę z terenów Wołynia i Małopolski Wschodniej to były ziemie polskie!

Polska w zderzeniu ze zjawiskiem ukraińskiego nacjonalizmu zmuszona była do obrony. Jednak władze musiały się ograniczyć do ram prawnych zakreślonych przepisami kodeksu karnego, ustawami wewnętrznymi i ograniczeniami narzuconymi przez Ligę Narodów. Były wyjątki od tej reguły, ale w sytuacjach wymuszonych, kiedy płonęły setki domostw i stodół ze zbiorami i zaistniała realna możliwość niekontrolowanych odwetów i samosądów ze strony pokrzywdzonych Polaków.

To była – jak twierdzi prof. Czesław Partacz – wojna wypowiedziana Polsce i Polakom przez rodzący się ukraiński integralny nacjonalizm. Polacy – ludzie cywilizacji zachodniej, łacińskiej, do tego liberałowie, nie mieli szans jej wygrać, ani nawet powstrzymać. Polska nie miała na to środków ani ducha. Uciekać się zaś do metod przeciwnika nie chciała.

Jakie koncepcje ideologiczne kształtowały świadomość zwolenników UWO-OUN?


Należy stwierdzić, że w okresie międzywojennym w Polsce miało miejsce zjawisko terroryzmu politycznego. Akcje dywersyjne i terror, jako sposób walki z państwem, były stosowane przez UWO i OUN, a także przez agenturę sowiecką – komunistów, zarówno mieszkających w Rzeczypospolitej, jak i przerzucanych ze Związku Sowieckiego. Nacjonalistów ukraińskich łączył bowiem z komunistami wspólny cel: osłabienie, a w sprzyjających okolicznościach unicestwienie Polski jako państwa.

Niewątpliwie silną inspiracją dla radykałów z UWO-OUN były postulaty ruchów lewicowych, z socjalizmem i komunizmem na czele. Propagując wizję „samostijnej i sobornej” Ukrainy kierowali do ubogich chłopów, bezrobotnych, robotników i inteligencji obietnice wielkich zysków wynikających z zajęcia polskich majątków i nieruchomości. Ziemia i wszelka własność miała być Polakom odebrana bez prawa do jakiegokolwiek wykupu czy odszkodowania. W ten sposób przełamywano u Ukraińców opory moralne i religijne co do zaboru cudzego mienia i zabijania.

Ideologię ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, musimy określić jako specyficzną odmianę faszyzmu. Nie brakowało w niej wątków stricte rasistowskich. Do tego dochodził fanatyzm, definiowany jako nieustępliwa, bezkrytyczna wiara w słuszność własnej sprawy, idei, doktryny, połączona z nietolerancją i ostrym zwalczaniem odmiennych poglądów. Najbezwzględniejsi przywódcy nacjonalizmu ukraińskiego: Stefan Bandera i Roman Szuchewycz, wychowali się na pracach ich czołowego teoretyka Dmytro  Donicowa. Jeszcze przed I Kongresem Ukraińskich Nacjonalistów został opracowany „Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty”, autorstwa Stepana Łenkawśkiego, do którego Doncow napisał następujące motto: „Zdobędziesz państwo ukraińskie, albo zginiesz w walce o nie”. „Dekalogu” tego uczyła się na wyrywki ukraińska młodzież nacjonalistyczna. Trzy punkty tego „Dekalogu” głosiły: „Nie zawahasz się wykonać największego przestępstwa, jeśli tego wymagać będzie dobro sprawy”; „Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga twojej nacji” czy „Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni państwa ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia obcoplemieńców  . Tezy te nie pozostały w sferze teorii. Punkty dotyczące postępowania z „obcoplemieńcami” wprowadzono w czyn, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja! W swoim darwinizmie narodowościowym, działacze UWO i OUN najwyższego szczebla już w okresie przedwojennym rozważali w sposób najbardziej poważny, problem zniszczenia ludności polskiej na ziemiach uznawanych przez nich za ukraińskie. Idea brutalnej czystki etnicznej na tych ziemiach stanowiła wręcz istotę nacjonalizmu ukraińskiego. Działacze nacjonalistyczni brali pod uwagę realizację wszelkich wariantów: usunięcie (wypędzenie)  polskiej ludności kresowej (i innych zamieszkujących Kresy nieukraińskich  nacji); ludobójczą eksterminację; przymusową asymilację pozostałych.

Planowano dokonać tego dzieła samodzielnie lub w ścisłej współpracy z wrogami Polski. Nacjonaliści nie chcieli być jednak jedynie narzędziem. Odwrotnie, dążyli do wykorzystania dla swoich celów ich aparatu państwowo-represyjnego.

 

Rozmawiał Łukasz Karpiel

 Za: http://www.pch24.pl/preludium-do-tragedii-wolynskiej,15993,i.html#ixzz2Z8A6dl7b

Drugą część wywiadu





Mieszkańcy miasteczka Poryck (Pawliwka), pow. Włodzimierz Wołyński, lata 30. XX w., zbiory Piotra Filipowicza; fot. zbrodniawolynska.pl

Niewątpliwie ta sama ideologia, która pojawiła się u kolebki ukraińskiego nacjonalizmu nabrała w sprzyjających okolicznościach II wojny światowej ludobójczego wymiaru. Hasło „Ukrainy czystej jak szklanka wody” wprowadzono w życie... – twierdzi dr Lucyna Kulińska, prezes Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego.

Przeciwko komu skierowane były terrorystyczne działania podejmowane przez nacjonalistów ukraińskich? Czy wspierały je kraje ościenne? Jak zareagowały na to rosnące zagrożenie polskie władze?

W wyniku prowadzonego przez nacjonalistyczne organizacje ukraińskie terroru indywidualnego i zbiorowego w latach 1922 – 1939 straciło życie lub zostało okaleczonych zostało co najmniej kilkaset osób. Dalsze badania (na razie prowadzone nie są) przyczynią się niewątpliwie do jej wzrostu.  Byli to Polacy, Ukraińcy, Żydzi, a nawet i Rosjanie. Ofiarami zamachów padali zarówno przedstawiciele władz politycznych i administracyjnych: poseł Tadeusz Hołówko, minister Bronisław Pieracki, kurator szkolny Stanisław Sobiński, jak i wpływowi Ukraińcy: Sydor Twerdochlib, Sofron Matwijas czy Iwan Babij. O krok od śmierci w zamachach znaleźli się: marszałek Józef Piłsudski oraz prezydent Stanisław Wojciechowski. Przygotowywane były zamachy na ministra Augusta Zaleskiego, ministra Sławoja Składkowskiego, wojewodów: Henryka Józewskiego i Bronisława Nakoniecznikow- Klukowskiego,  komendanta policji Czesława Grabowskiego i wielu innych.

Obiektem ataków i zabójstw  zostawali policjanci, żołnierze (szczególnie żołnierze KOP), nauczyciele, wójtowie i sołtysi, leśnicy, członkowie „Strzelca”, listonosze, koloniści i zwykli chłopi. Bardzo dużą grupę ofiar stanowili Ukraińcy lojalni wobec państwa. Pogróżki, „wyroki śmierci”, niszczenie mienia, podpalenia, a nawet mordy miały zniechęcić Ukraińców do jakiejkolwiek współpracy z państwem. Terroryści wydali wyroki śmierci na posłów  Petra Pewnego i Michała Baczyńskiego, dokonali nieudanego zamachu na dyrektora gimnazjum ukraińskiego Michała Hrycaka, zastraszali niechętnych ich ideologii księży greckokatolickich czy nauczycieli ukraińskich. Atakowani byli też Żydzi osiadli na roli lub zajmujący się handlem. Celem, poza rabunkiem, było wyeliminowanie ich jako konkurencji, aby ułatwić prowadzenie interesów ukraińskim kooperatywom. Zamachy dotykały nawet siostry zakonne- jak nieprzebadany jeszcze należycie fakt otrucia sióstr zakonnych  z Jałowca, w wyniku wypicia wody z zatrutej studni zmarły 3 siostry, a ponad 50 ciężko chorowało i straciło zdrowie.   Do morderczych porachunków dochodziło też w łonie samych organizacji terrorystycznych. Nawet cień podejrzenia o współpracę z władzami prowadził do egzekucji. Tak było w wypadku Jakuba Baczyńskiego czy Michała Huka.  

W Krakowie przy Rynku Dębnickim mieściło się laboratorium gdzie konstruowano bomby dla zamachowców. Jego kierownikiem był Jarosław Karpyniec, ukraiński student chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Mamy zatem do czynienia z arsenałem prawdziwie terrorystycznym.

W całym okresie międzywojennym zamachowcy z UWO i OUN atakowali obiekty cywilne i wojskowe, urządzenia kolejowe, posterunki policji, koszary, strażnice. Niszczono mienie prywatne i państwowe, słupy telegraficzne i graniczne, polskie godła, palono lasy. W roku 1931 UWO planowała prowokację na skalę międzynarodową. Chodziło o wysadzenie pociągów w korytarzu pomorskim, co w  zamyśle miało sprowokować atak armii niemieckiej na Polskę. Członkowie UWO i OUN dopuszczali się także pospolitych rozbojów dla pozyskania pieniędzy. Były to napady na ambulanse i urzędy pocztowe, kasy urzędów państwowych, a nawet zwykłych listonoszy. Ten hańbiący proceder pociągał za sobą kolejne ofiary.
 

Szczególnie spektakularny był zamach na Targi Wschodnie we Lwowie z września 1929 r., gdzie wysadzono główny pawilon wystawy, próbowano spalić Dworzec Główny i dokonać zamachu na ówczesnego ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego oraz na wojewodę lwowskiego hr. Wojciecha Gołuchowskiego. Na szczęście bez powodzenia.

Walka z takim bezwzględnym przeciwnikiem była trudna, bo terroryści działając w ścisłej konspiracji zacierali ślady, posługiwali się szyframi, stosowali dezinformację, posiadali konfidentów, którzy śledzili ruchy policji, a ponadto zawsze mogli liczyć na pomoc wywiadów państw obcych.

Zarówno w latach dwudziestych jak i trzydziestych skrajni nacjonaliści ukraińscy przyczynili się do wybuchu masowych akcji antypolskich na Kresach. Były to tzw. pierwsze i drugie wystąpienie UWO. Ich zbrodniczość polegała na tym, że wykonawcy, w imię walki o  niepodległość, dopuszczali się podpalania i niszczenia prywatnego mienia ubogiej rolniczej ludności polskiej. Były liczne ofiary, w pożarach ginęli dorośli i dzieci. W stajniach płonęły zwierzęta. Podpalano też należące do Polaków cegielnie, młyny i wiatraki. Spalono dziesiątki dworków z ich nieocenionymi pamiątkami historycznymi. Nie należy zapominać, że akcja podpaleń dotykała nie tylko osadników, ale w głównej mierze rdzennej i osiadłej tam od wieków ludności polskiej. Drogą niszczenia dobytku chłopów, w większości nieposiadających ubezpieczeń, UWO i OUN dążyły do wypędzenia ich z terytorium, do którego rościli sobie pretensje Ukraińcy. Było to niedopuszczalne na ziemiach narodowościowo mieszanych od setek lat. W dzisiejszym rozumieniu akcje te były próbą realizowania czystek etnicznych.

Na szczególne potępienie zasługuje inspirowana przez OUN tzw. akcja przeciwszkolna, w którą angażowano, bezpośrednio lub z pomocą rodziców, ukraińskie dzieci. Celem było zastraszanie i wypędzanie polskich nauczycieli i usuwanie lekcji języka polskiego ze szkół państwowych na Kresach. Przy okazji niszczono obiekty szkolne, książki, mapy, polskie symbole, napadano na nauczycieli, dewastowano ich mieszkania i dobytek, a wreszcie dopuszczano się bicia i poniżania polskich dzieci.   

W świetle opracowań służb II RP nie ulega też wątpliwości, że organizacje UWO i OUN pełniły w Polsce rolę V kolumny. Dostarczały dokumenty wojskowe i państwowe nie tylko Niemcom, ale także Sowietom i Litwinom Sprzedawano wykradzione papiery każdemu, kto był w stanie na nie zapłacić – czasem kilku naraz. Ten handel stanowił podstawowy sposób utrzymania rezydujących w Berlinie władz UWO. Wertując wykazy osób zaangażowanych w antypolską działalność na Kresach łatwo zgadnąć, jakie mogły być sposoby pozyskiwania tych dokumentów. Ukraińcy służyli w wojsku na wszelkich szczeblach, pracowali w policji, sądownictwie, a nade wszystko stanowili liczną grupę pracowników kolei – którzy kradli, niezbyt przezornie wysyłane tą drogą dokumenty i rozkazy. W latach trzydziestych do tradycyjnych form wywiadu i dywersji doszła współpraca z Oddziałem I berlińskiej centrali Abwehry. Niemcy potrzebowali nacjonalistów ukraińskich do akcji przeciwko Polsce i ZSRR. W tym celu przystąpili do kształcenia agentów analogicznie do dzisiejszego przygotowania komandosów służb specjalnych. Tą drogą podążać będą Niemcy także w czasie II wojny światowej, szkoląc grupy Ukraińców na bezwzględnych morderców (siekierników, dusicieli).

W przededniu wojny OUN podjęła przygotowania do zorganizowania antypolskiego powstania skoordynowanego z napadem sąsiednich krajów na Polskę. W co najmniej dziesięciu z osiemnastu okręgów OUN istniały szkoleniowe obozy paramilitarne gdzie uczono obchodzenia się z bronią i prowadzenia walki partyzanckiej. Gdyby nie odwołanie ukraińskiego ataku przez Niemców, a potem powstrzymanie przez Rosjan mordowania Polaków, to do ludobójstwa polskiej ludności cywilnej Kresów doszłoby już jesienią roku 1939, kiedy armia krwawiła w nierównej walce na dwa fronty i nie mogła przyjść cywilom z pomocą.

Jak na te działania reagowało duchowieństwo greckokatolickie?

Bardzo trudnym i złożonym problemem jest wsparcie udzielane nacjonalistom ukraińskim przez kler greckokatolicki i przedstawicieli ukraińskich organizacji politycznych, kulturalnych, społecznych i gospodarczych. Wiele publikacji i relacji świadków dowodzi, że duża część księży greckokatolickich utrzymywała kontakty i sympatyzowała ze skrajnymi nacjonalistami spod znaku UWO-OUN. To tłumaczy liczny udział kapłanów tego wyznania w przygotowaniu i realizacji antypolskich akcji terrorystyczno-sabotażowych lat 1922–1923,  1930 i później.  Dzięki poparciu i z inspiracji ks. Andrzeja Szeptyckiego liczni oficerowie Ukraińskiej Hałyćkiej Armii objęli parafie greckokatolickie. Nie cofali się oni przed używaniem ambony do prowadzenia nacjonalistycznej agitacji i organizowaniem mszy żałobnych w intencji straconych terrorystów – często zabójców niewinnych ludzi – i propagowaniem ich kultu. W ten sposób dokonała się swoista sakralizacja nacjonalizmu ukraińskiego, co miało brzemienne konsekwencje dla przyszłych wydarzeń.

Także ukraińskie organizacje gospodarcze stanowiły w międzywojniu poważne zaplecze finansowe i ludzkie dla ukraińskiej działalności nacjonalistycznej. Z upływem czasu kierownicze funkcje obejmowali w nich ludzie o coraz bardziej radykalnych poglądach, którzy stopniowo wciągali te organizacje w krąg działalności nielegalnej. Państwo tolerowało sytuację, w której ogromny wzrost ukraińskiej spółdzielczości był finansowany z nieznanych władzom źródeł. Dopuszczano też do organizowania wielkich ukraińskich central gospodarczych, pozostających w bezpośrednich stosunkach z Berlinem, bez żadnej kontroli. Podobny proces radykalizacji jak w placówkach gospodarczych  zachodził w ukraińskich organizacjach kulturalno-oświatowych z „Proświtą” i „Ridną Szkołą” na czele. Stały się one z czasem kuźnią skrajnego nacjonalizmu ukraińskiego.

Na tym tle szczególne miejsce zajmuje legalna ukraińska młodzieżowa organizacja „Łuh” – owoc niefortunnego eksperymentu władz. Wprawdzie wywiad alarmował, że jest ona w praktyce zakonspirowaną ukraińską organizacją wojskową, zapleczem terrorystycznej UWO,  jednak organizacja „Łuh” – ochraniana przez tajne służby państwa – okazała się niezniszczalna i dotrwała do roku 1939. W „Łuhach” przeszkolono ok. 50 tys. ludzi. Władze liczyły na to, że owa siła „odwojuje” dla siebie sowiecką Ukrainę. Stało się inaczej – większość tych młodych ludzi w czasie wojny zasiliła szeregi  UPA i splamiła się masowymi mordami.

Brutalna ideologia UWO- OUN początkowo opanowała niewielką część społeczeństwa ukraińskiego. Na tle innych ukraińskich ugrupowań działających w Polsce była to głośna, ale liczebnie niezbyt znacząca grupa. Nie stanowiłaby dla Polski większego zagrożenia gdyby nie wsparcie pozostałych ugrupowań ukraińskich z UNDO na czele i oczywiście wszechstronna pomoc logistyczna, szkoleniowa i finansowa rządów i sfer wojskowych: Niemiec, Litwy, Czechosłowacji, a nawet Rosji sowieckiej.
 

Podsumowując: Władzom bardzo trudno było uporać się z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów (wcześniej UWO) pozostających na żołdzie państw sąsiednich i parających się w całym okresie międzywojennym szeroko rozumianą działalnością wywrotową i szpiegostwem. Teren całej Rzeczypospolitej pokryty był siecią wywiadu wojskowego, a jego szlaki prowadziły przez Kraków, Warszawę, Poznań, Gdańsk lub Królewiec do Berlina. W opracowaniach polskiego wywiadu przyznawano, że: „Nasze zagadnienie obronności kraju, nasz potencjał militarny, wojskowy przemysł wojenny, nawet życie polityczne i gospodarka w ogóle były przedmiotem penetracji czynników obcych przy pomocy wojskowych elementów ukraińskich. Procesy sądowe o szpiegostwo i nasz wywiad wojskowy dostarczały coraz to nowych wiadomości o rozmiarach prowadzonej na Ziemiach Polskich akcji. Olga Besarabowa, Włodzimiera Pipczyńska, pułkownik Andrzej Melnyk, kapitan Osyp Dumin, kpt. Ryszard Jary i wielu innych, wśród których nie brakło i przedstawicieli UNR (petlurowców), jak pułkownik Mikołaj Czebotariw, działało z ramienia lub w ścisłym związku z owymi referatami i  komórkami wojskowymi, wymienionych wyżej organizacji”.  Podkreślano też absolutną ciągłość personalną w strukturach OUN po wybuchu II wojny światowej.

Czy zachodzi związek pomiędzy tymi wydarzeniami z okresu międzywojennego, a ludobójstwem dokonanym na polskiej ludności Kresów w czasie II wojny światowej?

Pomiędzy wydarzeniami, do których dochodziło w okresie międzywojennym, a ludobójstwem dokonanym na polskiej ludności Kresów w czasie II wojny światowej zachodził bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy. Niewątpliwie ta sama ideologia, która pojawiła się u kolebki ukraińskiego nacjonalizmu nabrała w sprzyjających okolicznościach II wojny światowej ludobójczego wymiaru. Hasło „Ukrainy czystej jak szklanka wody” wprowadzono w życie...

W pismach OUN czytamy, że „OUN nie dopuści by na ziemiach ukraińskich znajdujących się pod okupacją- (to znaczy w Polsce- przyp. aut.) zapanował spokój”. Świadomość swej skrajnie destrukcyjnej roli mieli sami ojcowie ukraińskiego nacjonalizmu. W aktach Senyka znalazł się list w którym Iwan Gabrusewicz (Habrusewycz) pisał do J. Konowalca: „UWO jest rozsadnikiem destrukcji, kolosalnym rozpętaniem instynktów, aby tanim kosztem stać się bohaterem. Z większości jego członków wyrastają bandyci”. Potraktować więc powinniśmy przypadek Polski w dwudziestoleciu międzywojennym, nie jako wyjątek, ale jeden z wielu dramatów, którego przebieg wskazuje na nieuchronność krwawej rozprawy ze strony wywodzących się z mniejszości etnicznych przeciwników państwa (szczególnie gdy znajdzie się ono w trudnej sytuacji międzynarodowej lub ekonomicznej), jeśli mniejszość jest wystarczająco liczna, a na dodatek znajdą się w niej ugrupowania kierujące się skrajnie szowinistyczną ideologią odrzucającą metody określane przez kulturę Zachodu jako „cywilizowane”.

Dlatego bilans historycznych stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku wygląda tak dramatycznie. Prawie żadna z zawieranych przez Ukraińców z Polską umów nie została przez nich dotrzymana.  W sposób okrutny mordowali ludność polską w Galicji i na Wołyniu u schyłku I wojny światowej, terroryzowali  i destabilizowali życie w województwach kresowych  w okresie międzywojennym i współpracowali z wrogami Rzeczpospolitej, w chwili  wybuchu wojny udzielili wszechstronnej pomocy okupantom w dziele eksterminacji Polaków i wreszcie dokonali  ludobójstwa  naszych Rodaków u schyłku  II wojny światowej. To straszne grzechy. Niestety z powodu polskich ustępstw i przemilczania rozmiarów zbrodni przez nasze władze nie doszło do  ukarania i napiętnowania inspiratorów i  sprawców. Dlatego dzisiaj rozpierają się oni na pomnikach  jako bohaterowie Ukrainy, a młodzież wychowywana jest w ich kulcie. Żadnego potępienia, nazwania ich win, żadnej ekspiacji. To z punktu widzenia „poprawnych stosunków polsko- ukraińskich” i wielkich słów o „pojednaniu” sprawa absolutnie anormalna.

Wszystkie omawiane w artykule  kwestie opisałam szczegółowo w swojej książce pod tytułem : „Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w latach w Polsce 1922-1939” , wydanej w Krakowie w roku 2009.
 
Rozmawiał Łukasz Karpiel
Za: http://www.pch24.pl/zanim-nad-wolyniem-polozyl-sie-cien,16034,i.html#ixzz2Z8ABtUVZ

Nadesłał: Jacek