Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Piotr Sutowicz
W 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej
Żyjemy tu i teraz, często nie zastanawiamy się nad naszymi korzeniami, dzieci miewają problemy z przypomnieniem sobie imion swych dziadków, rodzice zaś nie są skłonni do budowania swoistej rodzinnej tradycji. Upraszczając opis można powiedzieć, że braki zaczynają się w momencie wizyty rodziny u krewnych na wsi, kiedy ciekawskiemu kilkulatkowi nie ma kto wytłumaczyć, iż grusza, pod którą usiadł, pamięta jego ojca w tym samym wieku, a posadził ją wuj na okoliczność jakiegoś ważnego rodzinnego wydarzenia.

Jeżeli taka sytuacja przedstawia się w najmniejszych kręgach rodzinnych, które, jak się wydaje, najbardziej nadają się do roli wychowawcy młodego pokolenia, to inne instytucje stojące przed zadaniem kreowania pamięci historycznej, mają niezwykle utrudnioną rolę. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, czy sposób, w jaki to robią, jest najwłaściwszy. Często młody człowiek nieprzygotowany przez rodzinę do odbioru historii jest zmuszony do uczestniczenia w słynnych „akademiach ku czci”, które traktuje jak kolejny element opresji szkolnej. Zadania wychowania historycznego zdają się również nie wypełniać masowe media ze swą tendencją do podważania i dekonstrukcji wszystkiego, co buduje jaką taką świadomość narodową, opartą o świadomą recepcję własnej historii. W tym miejscu rodzi się pytanie, czy już zaczynamy być narodem bez historii, a więc takim, który nie będzie miał również przyszłości? Z perspektywy jednego życia nie można tego powiedzieć, z pewnością tendencje jednak już na pierwszy rzut oka wydają się niepokojące.

Casus Psiego Pola

Z punktu widzenia mieszkańca Dolnego Śląska obserwuję na przykład pewną dyskusję wokół jednego z wydarzeń, które może stanowić ciekawy i silny element świadomości historycznej mieszkańców naszego regionu. Oto w roku bieżącym obchodzimy 900 rocznicę bitwy na Psim Polu, faktu, który budował polską świadomość historyczną co najmniej od czasów Wincentego Kadłubka. Tu i ówdzie słyszymy o wysiłkach grupy mieszkańców Wrocławia, o próbach upamiętnienia tego faktu. Jednocześnie zaś w publicystyce historycznej pojawiają się całkiem liczne głosy, iż właściwie nie ma czego upamiętniać, a znaczenie bitwy w kampanii Krzywoustego w roku 1109 jest właściwie nieokreślone tak samo jak jej rzeczywisty rozmiar. Deprecjonuje się przy tym Kadłubka, który poświęcił bitwie na Psim Polu sporo kronikarskiej uwagi. Współczesna nauka historyczna zwykła przedstawiać go jako autora bardziej zajmującego się mitami spisywanymi dla celów propagandowych niż rzeczywistymi faktami dziejowymi. Takie spojrzenie na naszego dziejopisarza jest właściwie nawet słuszne. Trudno z Kroniki biskupa krakowskiego i jędrzejowskiego cystersa wnosić o wydarzeniach, szczególnie tych, które nie były jemu współczesne. Ale też chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie zamierza wmawiać czytelnikowi tego dzieła, iż winien wierzyć w to, że Lublin założyła siostra Juliusza Cezara. W tym pisarstwie chodziło o coś innego. Kadłubek w sposób świadomy podjął wysiłek wpisania narodu polskiego w dzieje Cesarstwa Rzymskiego, a tym samym świata klasycznego. Widział swą ojczyznę jako element cywilizacji łacińskiej. Jako pierwszy dziejopis podmiotem swej kroniki uczynił naród, tak jak go rozumiał, opisy wydarzeń stanowiły podstawę pod budowę świadomości narodowej, nie dynastycznej, która przez kilkaset lat pozwalała kształtować państwo. Oczywiście nie należy przy tym deprecjonować wcześniejszego o sto lat Galla Anonima, który mimo oszczędności formy również przyczynił się do ukształtowania się kilku mitów wojny z cesarzem w 1109 roku. Nie chodzi tu więc o to, jak naprawdę wyglądały tamte fakty. Obawiam się nawet, że bez jakiegoś fundamentalnego nieznanego źródła, tego na tym świecie się nie dowiemy. W całej tej dyskusji chodzi bardziej o to, jak ich opis wpłynął na świadomość historyczną wielu pokoleń Polaków, którzy na nich budowali swe najważniejsze narodowe idee. Oczywiście jakiś uparty poszukiwacz sprzeczności powie, że nie można rzeczywistości budować na kłamstwie.

Z pewnością byłaby to prawda, musielibyśmy jednak zagłębić się tu w problem odróżnienia mitu od świadomej nieprawdy, najczęściej tworzonej znacznie ex post. Jako przykład takiej działalności można przytoczyć pewne fałszerstwo historyczne, jakiego dopuścili się Czesi w XIX wieku preparując kodeks rzekomo średniowieczny, co miało na celu wspomożenie kształtowania czeskiej świadomości narodowej. Wówczas, jeden z największych czeskich patriotów, Tomasz Masaryk, walcząc z takimi działaniami, narażając się swoim rodakom powiedział „honor narodu wymaga obrony prawdy, tylko tego, stokroć odważniej i moralniej jest uznać pomyłkę niż jej bronić, choćby mylił się cały naród”. Jednocześnie mniej więcej w tym samym czasie polski noblista, Henryk Sienkiewicz, pisał „Krzyżaków” i „Trylogię”. Z pewnością dzieła te miały założoną tezę i swoisty polonocentryzm, ktoś może im więc zarzucić brak obiektywizmu, jednak każdy czytelnik odróżni kłamstwo od postawy kształtowania mitu, służącego świadomości narodowej, ratującej Polaków przed wynarodowieniem w trudnym wieku XIX. Skoro mowa o Sienkiewiczu, to co bardziej świadomy czytelnik z pewnością łatwo przeliczy, iż w roku przyszłym obchodzić będziemy 600 rocznicę Bitwy pod Grunwaldem, jednego z najważniejszych dla nas zwycięstw kształtujących oblicze Europy Środkowo-Wschodniej na kilkaset najbliższych lat. Sto lat temu rocznica ta była okazją dla narodu do głębokich patriotycznych przeżyć i obchodów, mimo niesprzyjającego czasu. Również i dzisiaj byłoby bardzo cenne, gdyby rocznica stała się okazją do refleksji nad własnymi dziejami. Bez wątpienia bowiem jest tak, że historię trzeba wciąż na nowo reinterpretować w kontekście czasów bieżących. Być może w tym kontekście należy tę rocznicę powiązać z inną, którą przeżywamy właśnie teraz 70. rocznicę rozpoczęcia agresją na Polskę II wojny światowej przez Niemcy. Być może tragedia ta nie wydarzyłaby się nigdy, gdyby w ciągu kilku lub kilkunastu pokoleń po zwycięstwie grunwaldzkim polityka polska kolejno nie zaprzepaszczała politycznie owoców pogrążenia zakonu krzyżackiego pozwalając na wytworzenie się nowej mentalności, tzw. ducha pruskiego, który zdominował niemiecką świadomość narodową, nadając jej w pewnych okresach antypolskie oblicze. Najprawdopodobniej jest nam potrzebne takie szerokie spojrzenie na własne dzieje, które dzięki temu mogą uczyć nas prowadzenia polityki dalekosiężnej skierowanej na przyszłe pokolenia.

Świadomość w 70 lat po rozpoczęciu wojny

70. rocznica Września jest też okazją do innych ciekawych spostrzeżeń, również wcale nie optymistycznych, jak słabo w budowaniu polskiej świadomości historycznej wykorzystywane są elementy tamtych wydarzeń. Można by zadać pytanie, które będzie oczywiście retoryczne, ilu młodych Polaków słyszało o bohaterstwie żołnierzy kapitana Raginisa pod Wizną zanim szwedzki zespół hard-rockowy „Sabaton” nie nagrał ku jego czci słynnego dziś utworu „40:1”. Dzięki długowłosym Szwedom o polskim bohaterze dowiedzieli się również młodzi wielbiciele ich twórczości z całej Europy. Nie zmienia to jednak rzeczywistości, w której dziesiątki, setki czy tysiące takich postaw nie zostało upamiętnionych, pozostając w świadomości grup ludzi głęboko zainteresowanych historią. Taka jest sytuacja choćby w odniesieniu do obrońców Gdyni, Helu, ostatniej bitwy kampanii odbywającej się pod Kockiem czy setek innych miejsc. W tym kontekście jakże inaczej wygląda wiedza Niemców oraz zachodnich Europejczyków o losach tzw. wypędzonych, czyli tych, którzy z takich czy innych powodów musieli opuścić swe siedziby po zakończeniu wojny. Pytanie kolejne brzmi, czy wiedzą oni kto i w jakich okolicznościach wojnę wywołał. Wydaje się bowiem, że w mediach europejskich coraz częściej mamy do czynienia z fałszowaniem tej wiedzy, przeinterpretowywaniem faktów, w takim świetle bohaterowie często stają się ofiarami, obozy koncentracyjne są „polskimi”, okupanci nie mają narodowości, określa ich jedynie przynależność do partii nazistowskiej. Z czasem okazuje się też, że Polacy w coraz większym stopniu odpowiedzialni są za holocaust. Naszym narodowym obowiązkiem jest w tej sytuacji dbać o historię, chyba że już nie chcemy być narodem.

Słowa uznania

Wracając więc do punktu wyjścia, trzeba wyrazić głębokie uznanie dla tych, którzy swą obywatelską aktywność skierowali na działania upamiętniające wydarzenia z roku 1109, starają się utrzymać pamięć o tradycji zmagań polsko-niemieckich, których symbolem jest wrocławskie Psie Pole. Dobrze by było, gdyby ich wysiłki uwieńczone zostały trwałym śladem pomnika czy ewentualnie obelisku. Działania te z całą pewnością zasługują na poparcie władz, dla których powinno być ważne, by w mieście upamiętnić fakt obrony tej ziemi przed Niemcami, skoro z wielką pompą niedawno przekazano do zwiedzania symbol niemieckiego panowania we Wrocławiu, czyli Pałac Cesarski.

Za: http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/092009/03.html