„Nieprędko będziemy mogli darować Polakom, to żeśmy na nich napadli”.
(Wolfgang Ebert w „Die Zeit z 22 października 1989 r.)
Obchodzone we wrześniu 2009 r. dwie tragiczne rocznice: 7o-lat od napaści Niemiec na Polskę i 7o-lat od sowieckiego ciosu w plecy przypadły na czas wielkiego osłabienia pozycji Polski w Europie i w świecie, czas naszej wzrastającej izolacji na forum międzynarodowym. Nie trzeba nawet długo dowodzić, dlaczego tak potrzebny jest świeżo ukonstytuowany 200-osobowy Komitet Obrony Dobrego Imienia Polski i Polaków. Wystarczy przytoczyć pięć jakże wymownych wypowiedzi prasowych z ostatnich kilku miesięcy. Zacznijmy od tekstu znanego dziennikarza Igora Janke, który ocenił , że stosunki polsko-niemieckie „są najgorsze od 2o lat” (por. „Polsko-niemiecki mur nieporozumienia”,”Rzeczpospolita” z 20 lutego 2009 r). Wtórował mu późniejszy o kilka miesięcy tekst znakomitego socjologa, gruntownego znawcy Niemiec, prof. Zdzisława Krasnodębskiego na łamach „ Rzeczypospolitej” z 22- 23 sierpnia 2009 r. Prof. Krasnodębski napisał: „ Teraz w stosunkach z Niemcami wróciliśmy do pozycji klientelistycznej, a w stosunkach z Rosją ćwiczymy się w pokorze i cierpliwości bez żadnych rezultatów”. W „Gazecie Wyborczej” pod koniec sierpnia br. przyznano z kolei, że stosunki polsko-amerykańskie są dziś najgorsze od 1989 r. Swoistą kropkę nad i postawiono w jednym z tabloidów, stwierdzając w dniu 1 września br. już w tytule artykułu jego na czelnego redaktora: „Polska znów jest sama”. Tak jak wtedy 1 września 1939 r., gdy Polska zaczęła stawiać osamotniony opór zbrodniczemu agresorowi. I wreszcie tekst Pawła Łepkowskiego na łamach „Najwyższego Czasu” z 19 września 2009 r., konstatujący: „Po 20 latach strategiczny sojusz Warszawy z Waszyngtonem jest ruiną”.
„Satelita Niemiec czy Rosji?”
Dodajmy do wymienionych wyżej tekstów jeszcze parę dość smętnych w swej wymowie publikacji z ostatnich tygodni. Jedną z nich jest artykuł świetnej obserwatorki pozycji Polski na arenie międzynarodowej Krystyny Grzybowskiej w „Gazecie Polskiej” z 23 września 2009 r. Red. Grzybowska pisze, że nasi rządcy „wyróżniają się uwiądem godności narodowej i państwowej”, a ich „tchórzliwa polityka” „doprowadziła Polskę do niemal całkowitej izolacji na arenie międzynarodowej i co najgorsza do coraz większego uzależnienia polityki państwa od kaprysów Kremla”. Drugą z tych publikacji jest obszerny artykuł Rafała A. Ziemkiewicza: Polityka realna-czyli jaka? („Rzeczpospolita” z 26-27 września 2009). Autor daje bardzo pesymistyczny ogląd aktualnego stanu polski i naszej pozycji na arenie międzynarodowej. Pisze, że państwo polskie jest „brutalnie mówiąc, państwem dziadowskim z wiecznie dziurawą kasą”(szkoda, że nie zastanawia się, ile w tym winy L. Balcerowicza, którego tylekroć wychwalał). Twierdzi przy tym, że : „Zachowanie suwerenności wyszło z naszego realnego zasiegu” i jedynym wyjściem dla nas pozostaje wybór, czy będziemy „satelitą Niemiec czy Rosji?”Odpowiadając na to postawione przez siebie pytanie, Ziemkiewicz stwierdza: „Wystarczy porównać Wielkopolskę z Białostockiem, żeby uznać odpowiedź za oczywistą. Tym bardziej że współczesne Niemcy nie kwestionują polskiej odrębności i prawa do państwowości – co w wypadku Rosji nie jest oczywiste”. Ziemkiewicz radzi tylko zastanowić się: „Jaka jest cena, którą warto zapłacić za ograniczenie ambicji i wejście w rolę państwa satelickiego Niemiec?” I właśnie te końcowe konkluzje R. A. Ziemkiewicza prowokują moje stanowcze veto. Za nic nie chciałbym, byśmy pogodzili się z akceptacją roli Polski jako „państwa satelickiego Niemiec”, nawet przy dość znacznym stopniu samodzielności, przyznanym nam przez niemieckich wielkorządców! Nie po to z takim poświęceniem walczyli o Polskę przeciw Niemcom nasi przodkowie, byśmy pogodzili się z rezygnacją z zostawionego nam w spadku ich niepodległościowego przesłania. A poza tym, R.A. Ziemkiewicz popełnia parę ciężkich błędów w swej diagnozie. Wbrew jego twierdzeniom Niemcy również stanowią zagrożenie dla polskiej państwowości- głównie przez forsowanie traktatu lizbońskiego, bardzo znacząco ograniczającego suwerenność Polski. Co najgorsza zaś właśnie Niemcy grożą bardzo poważnym skurczeniem naszego bytu państwowego, poprzez zabranie nam Śląska, Pomorza i Mazur.
Jeśli nas połkną, nie dajmy się strawić
W dalszej części mego tekstu staram się udowodnić w oparciu o liczne, udokumentowane fakty jak bardzo Polska jest dziś osamotniona i wręcz zagrożona w podstawach swego istnienia. Obawiam się, że stoimy przed groźbą kolejnej wielkiej katastrofy dziejowej, grożbą załamania, a nawet zaniku państwa narodowego. Sprzyjają temu nie tylko nasilające presje zewnętrzne i działania zagranicznych agentur („stronnictwo pruskie”, „stronnictwo moskiewskie”, etc.) ale również bardzo duża, niebezpieczna wręcz skala osłabienia świadomości narodowej i patriotyzmu, zwłaszcza wśród młodych pokoleń. Zaryzykuję stwierdzenie, że jesteśmy dziś słabsi niż w 1939 r., bo mamy bardzo słabą armię, przeżywamy upadek przemysłu zbrojeniowego i w ogóle przemysłu ciężkiego (bardzo zapracowały na to nasze „elity”). Co najgorsza, jakże daleko nam do wspaniałego patriotyzmu obywateli Drugiej Rzeczypospolitej, który procentował tak wielkim poświęceniem dla sprawy polskiej w dobie wojny. Nie mówiąc o tak wielkim poczuciu godności narodowej, jakie cechowało elity II RP. Już dziś mogę sobie aż nadto dobrze wyobrazić jak zachowałby się w 1939 roku Donald Tusk, gdyby znalazł się na miejscu Józefa Becka! Mimo to jestem przeciwny załamywaniu się i lamentowaniu, że już nic nie poradzimy na zły los. Prezentowana tu praca ma dramatycznie alarmujący wydźwięk, ale jest pisana przez autora, który podobnie jak jego najbliższe otoczenie jest rzecznikiem słynnego hasła z 1793 r. –„Nil Desperandum”. Hasła wzywającego do nie tracenia nadziei nawet w tak katastrofalnym dla Polski okresie dominacji Targowicy. Z tego też czasu pochodzi aktualne i dziś zalecenie dla Polaków: „Jeśli nawet nas połkną, nie dajmy się strawić”. Dziś jest nas prawie 40 milionów w Kraju i około 18 milionów za granicami Polski. Tak wielką rzeszę trudno będzie na trwałe połknąć i gruntownie odpolonizować. Tym bardziej, że w odróżnieniu od końca XVIII wieku mamy w Kraju i wśród Polonii dużo więcej osób o silnym, autentycznym patriotyzmie. Dowodnie przekonałem się o tym w zeszłym roku w czasie 64 spotkań kampanii antygrossowej od 9 lutego do 3o czerwca 2008 r. Na spotkania przychodziło zawsze minimum 300 osób, kilkanaście razy po 1000 osób, a w kulminacyjnym spotkaniu 15 czerwca w Krakowie aż 3000 zdeterminowanych osób stało trzy godziny w deszczu podczas otwartego spotkania przed kościołem. Dochodzą do tego liczne, bardzo silne enklawy patriotyczne wśród Polonii, zwłaszcza w Kanadzie i w Stanach Zjednoczonych. Te siły trzeba zespolić i poszerzać, ciągle poszerzać, dodając im ducha w upartej bitwie o Informację i Świadomość Polaków. Jakże słuszny w tym kontekście wydaje się apel znanego historyka, profesora Wojciecha Roszkowskiego: „Nie stój na boku, bo ci Polskę wykończą” („Gazeta Polska” 19 maja 2004). Organizujmy się, szukajmy jak najskuteczniejszych metod w działaniach dla ratowania Polski. Wierzę, że Polacy, poznawszy całą gorzką prawdę o rozmiarach zagrożeń dla Polski, potrafią się wreszcie zmobilizować do obrony Polski. Jak wiadomo okazujemy się szczególnie dobrzy w sytuacjach krańcowych wyzwań, wtedy dopiero umiemy się zmobilizować. Oby tak się stało i teraz w czasie tak niebezpiecznej próby dla Polski. [...]
Za zgodą Autora, całą książkę można darmowo załadować ze strony BIBUŁY [link tutaj] (Format Adobe Acrobat – PDF ~800kB)
Jerzy Robert Nowak
Alarm dla Polski
Wydawnictwo MaRoN, Warszawa 2009
Strona internetowa Wydawnictwa i księgarni MaRoN: www.jerzyrobertnowak.com/maron