Przyzwyczailiśmy się już do kąśliwych i nienawistnych artykułów w Gazecie Wyborczej będących reakcją na każdorazowe wystąpienia narodowców.
Tym czasem w papierowym wydaniu z 12 listopada nikt z towarzyszy redaktorów nawet nie zająknął się (a może to złe wyrażenie zważywszy na upośledzenie ich mentora?), na temat „rodzącego się faszyzmu, rasizmu, nazizmu, antysemityzmu, szowinizmu itd. Itp." (wyborcze pismaki niczym akuszerki, co rusz wyciągają z pomiędzy lędźwi „polskiego ciemnogrodu" kolejne „-izmy").
Przecież dzień wcześniej w Polsce przypada Dzień Niepodległości, Święto Narodu Polskiego, które uroczyście obchodzone przyprawia o spazmy nienawiści wszelkich ocaleńców z pod topora „faceta z wąsikiem".
Swoją nienawiść, tłumaczą w dość pokrętny dla siebie sposób a mianowicie uzasadniają, że obchodzenie tego typu świąt stwarza atmosferę, w której topór znów może zostać podniesiony.
To nasuwa pytanie: a kto ten topór podniesie?
Ano właśnie świętujący tego typu uroczystości, odpowiadają kolektywnie pogrobowcy całopalenia, którzy każdemu celebrującemu TO święto domalowują pod nosem charakterystyczny wąsik w „kostkę".
A kto da gardła pod ten topór?
Jak to, kto?
Eskimosi :)
Najbardziej o gardło boi się widać Blumsztajn, który przy każdej okazji wznosi rejwach, gdy widzi Polaka niewstydzącego się swojej polskości (a przecież tylu towarzyszy tłumaczyło Polakom na łamach Gazety Wyborczej, że teraz są obywatelami świata a nie jakiegoś zaścianka. eh).
Blumsztajn, ostatni z ostatnich komandosów (Kuronia piekło pochłonęło), jako jedyny pokusił się o skomentowanie Święta Niepodległości i ... nie spodziewałem się, że aż tak boi się o swoją przeponę.
Były pionier czerwonego harcerstwa przesadził na całej linii.
Pieszczotliwie nazywany Blumem w pełni obnażył swoje semickie oblicze wylewając kubły żółci na każdy przejaw Polskości w tym szczególnym dla każdego Polaka dniu.
No to zaczynamy iście Orwellowski seans nienawiści:
„Moi narodowi bohaterowie"
Listopadowe święto, celebra jak co roku: prezydent przemawia i składa wieńce, przebierańcy maszerują w różnych mundurach, biskupi odprawiają msze za ojczyznę.
Już pierwszy cytat ilustruje lekceważący a wręcz prześmiewczy stosunek autora do polskich świąt, tak mu obcych i odległych. Irytuje go uroczysta oprawa Święta Niepodległości, które Blumsztajn woli nazywać „listopadowym świętem". Ciekaw jestem czy w podobnym tonie będzie komentował „majowe święto", unowocześnioną wersję „czerwonego" 1 maja, czyli wejście Polski do w struktury Unii Europejskiej.
Jest też nowa tradycja. Na ulicach Warszawy, po raz kolejny, odbywa się praktyczna dyskusja o kształcie polskiego patriotyzmu. Pod pomnik Romana Dmowskiego maszeruje ONR - młodzi ludzie bez żenady odwołujący się do tradycji polskiego faszyzmu. Przeciwko nim protestuje lewicowa młodzież, też przywołująca hasła z lat 30., ale zupełnie inne: "Faszyzm nie przejdzie" czy "No pasaran".
Blumku koszerny, kształt polskiego patriotyzmu jest bezdyskusyjny i opiera się jak zresztą każdy inny patriotyzm czy to Francuski czy Szwedzki na uczczeniu narodowych bohaterów w tym wypadku Romana Dmowskiego (Twój patriotyzm zapewne każe czcić Świerczewskiego czy Stalina - nie ta epoka, nie ci ludzie). Lepiej odwoływać się do polskiego faszyzmu niż sowieckiego komunizmu, który reprezentowała „lewicowa młodzież", która wygrzebała stare, ale jare hasełko hiszpańskich komunistów z czasów wojny domowej z lat 30 „No pasaran" przy wtórze, którego owi sowieccy agenci (w tym Twój ulubieniec „Walter" Świerczewski) rznęli zakonnice i mordowali księży.
ONR poszedł w końcu wczoraj inną trasą niż zaplanowana. Antyfaszystów, z których część usiłowała zablokować wraży pochód, policja rozgoniła i spisała.
Eh ten język. „Wraży" pochód brzmi prawie tak samo jak „zaplute karły reakcji". Stalinowskich przyzwyczajeń nigdy się nie pozbędziesz.
Patrzyłem na kilka dziewczynek (chłopaki uciekają, na końcu zawsze zostają dziewczyny) wtulonych w ogromny transparent "Faszyzm nie przejdzie", otoczonych przez rosłych policjantów. Zastanawiałem się, za co je skażą, za manifestowanie pod takim transparentem?
Czyli ty też zostałeś „bohaterze". Ci rośli jak ich nazwałeś, policjanci (swoją drogą chyba każdy jest „rosły" przy „dziewczynkach") mieli za zadanie ochraniać te biedne niewiasty, które podobni Tobie wykorzystują niczym żywe tarcze (nastoletnie „dziewczynki" łatwiej, zindoktrynowac i urobić, że są „bojowniczkami w walce z faszyzmem" - Twoja gazeta najlepiej stosuje tego typu metody).
Grupka młodzieży ścigająca się z policją, żeby zablokować faszystowski pochód, to byli najważniejsi bohaterowie naszego narodowego święta. Wielu z nich uważa się za anarchistów i nie wierzy w jakiekolwiek państwo, wielu zrażonych nieustanną bogoojczyźnianą celebrą nie uważa się za patriotów. Chcą być obywatelami świata. To oni jednak uratowali polski honor w dniu narodowego święta. Jedyni, którzy odważyli się splunąć w najgorszą z polskich twarzy.
Sewerynie drogi, wreszcie okazuje się, kim są twoi narodowi bohaterzy. Są nimi nastoletni, zdeprawowani bandyci.
Ofiary Twojej indoktrynacji.
Rozwydrzona młodzież, często wywodząca się z domów lewicowych prominentów.
Utwierdzona w przekonaniu, że jest bezkarna w obliczu prawa, nad którymi rozłożyłeś ochronny parasol „autorytetów" moralnych swojego pokroju.
Tacy jak oni w Święto Niepodległości od tyłu zaskoczyli i ciężko pobili młodego człowieka z okrzykiem na ustach „to za Polskę frajerze". Tak wyglądają Twoi bohaterowie.
W tym krótkim, ale jak bardzo polakożerczym komentarzu ujawniłeś Sewerynie Blumsztajn najgorszą z polskich twarzy.
Swoją twarz, w którą nie warto nawet splunąć.
Dlaczego w wydaniu papierowym, dzień po Marszu ONR, Gazeta Wyborcza nie zamieściła nic poza komentarzem Blumsztajna?
Ze strachu.
W obliczu strachu każdy milczy.
Przez kilka tygodni poprzedzających marsz narodowców, urabialiście opinię publiczną, żeby zablokowała marsz.
Nawoływaliście do czynnej, fizycznej rozprawy z „faszystami".
Obwołaliście nawet swój sukces.
I co?
Głowa w piasek.
Marsz narodowców odnotował największy sukces w powojennej historii Polski.
600 młodych narodowców, mimo strug deszczu, przeszło tryumfalnie przez centrum Warszawy.
Na wasz paniczny apel stawiło się około 120 osób, głównie współplemieńców i zindoktrynowanych „dziewczynek".
Marsz można podsumować przywołując jedno z haseł manifestacji: NADCIĄGA, NADCIĄGA NACJONALIZM!
Piasecki