Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Gwałtowny kryzys gospodarczy w Grecji sprowokował w Niemczech dyskusję na temat korzyści i strat wynikających z faktu posiadania wspólnej waluty. Zarówno rząd, jak i ekonomiści twierdzą, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem tego problemu jest rozszerzenie strefy wspólnej waluty. Innego zdania są zwykli obywatele, którzy opowiadają się za narodowym środkiem płatniczym.

Zdaniem amerykańskiego ekonomisty Adama Posena, fakt, iż kryzys wybuchł w Grecji, która znajduje się w strefie euro, nie powinien zmienić niemieckiego dążenia do jak najszybszego rozszerzenia tej strefy na inne kraje europejskie. "Dla Niemiec rozszerzenie strefy wspólnej waluty będzie z ekonomicznego punktu widzenia wielką wartością" - powiedział Posen w wywiadzie dla "Die Welt". "Niemcy, przez ostatnie dziesięć lat istnienia euro, najwięcej zyskały na wprowadzeniu wspólnej waluty" - dodał. Jak zaznaczył ekonomista, kryzys w Grecji tylko potwierdza słuszność tezy o korzyściach wynikających z wprowadzenia euro w takich krajach jak Niemcy, które rocznie zyskują dzięki wspólnej walucie 0,2 proc. PKB.
Kanclerz Angela Merkel wprawdzie przyznaje, że obecny grecki kryzys spowodował, iż wspólna waluta znalazła się w tarapatach, ale broni euro i deklaruje, że rząd zrobi wszystko, aby zachować jego stabilność. Pytana o rozszerzenie strefy euro odpowiada, że należy to robić bardzo ostrożnie. - W przyszłości należy się jeszcze bardziej przyglądać, który kraj jest w stanie przyjąć euro - stwierdziła, dodając, iż Unia potrzebuje więcej przejrzystości i konsekwencji, aby zabezpieczyć się przed obniżaniem wyznaczonych kryteriów.

Medialna wojna grecko-niemiecka
Niemcy ostro krytykują zarówno rząd grecki, jak i samych Greków za to, że zlekceważyli problem i doprowadzili do tak poważnego kryzysu. Media nie zostawiają suchej nitki na greckiej gospodarce, panującej w tym kraju korupcji, notorycznym unikaniu płacenia podatków i ogólnym lekceważeniu europejskich zasad rynkowych. Doszło do tego, że na okładce magazynu "Focus" umieszczono zdjęcie posągu greckiej bogini Afrodyty z Melos pokazującej środkowy palec i nagłówek "Oszuści w strefie euro". W odpowiedzi grecki Dziennik "Eleftheros Typos" umieścił zdjęcie niemieckiej statuetki bogini Viktorii (słynna statua wolności w Berlinie), która w ręku trzyma swastykę. Greccy politycy wyrażają natomiast oburzenie, że kryzys finansów publicznych w ich kraju jest opisywany w niemieckich mediach w taki sposób. Wicepremier Teodoros Pangalos stwierdził, iż Niemcy nie powinni krytykować Grecji za kryzys finansów publicznych, bo podczas drugiej wojny zniszczyli jej gospodarkę. - Zabrali greckie złoto, które znajdowało się w banku Grecji, zabrali greckie pieniądze i nigdy ich nie oddali. Tej kwestii trzeba będzie w przyszłości stawić czoło - stwierdził grecki wicepremier. W odpowiedzi niemieckie MSZ zdecydowanie odrzuciło te zarzuty, przypominając, że Niemcy oprócz odszkodowań w ciągu ostatnich 50 lat zapłaciły 33 miliardy marek na pomoc dla Grecji.
Grecja - jak twierdzą niemieckie gazety ekonomiczne - to tylko początek poważnego kryzysu w strefie euro. Następne będą Hiszpania, Portugalia i Irlandia, a nawet Włochy. Wbrew opinii większości polityków część ekonomistów jest przekonana, że jedną z przyczyn zaistniałej trudnej sytuacji jest właśnie wadliwy projekt wspólnej europejskiej waluty.

Czekają na powrót marki

Tak jak rząd Merkel uparcie wierzy w euro, tak Niemcy nie kryją swoich tęsknot za marką. Pomimo upływu prawie 10 lat od wprowadzenia euro w dalszym ciągu ponad połowa obywateli chciałaby jej powrotu. Z przeprowadzonych sondaży wynika, że 53 proc. Niemców chętniej płaciłoby w markach, a 42 proc. przy zakupie czegokolwiek wszystkie ceny towarów automatycznie przelicza na marki. Ankietowanym marka kojarzy się z dobrobytem, rozkwitem gospodarczym i stabilizacją, natomiast wspólne euro z drożyną, słabym rozwojem gospodarczym, niepewnością i strachem przed przyszłością. Euro nie cieszy się sympatią, ponieważ jest kojarzone z falą dużych podwyżek cen większości podstawowych artykułów.
Jak informuje Deutsche Bundesbank, w dalszym ciągu w posiadaniu obywateli znajduje się minimum 14 miliardów niemieckich marek. Trzymają je w domach, bo być może jeszcze się przydadzą?

Waldemar Maszewski, Hamburg

Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100227&typ=sw&id=sw11.txt