Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

O pokusie oceniania z Frankfurtu nad Menem mówi Stefan Kosiewski
"Być może kiedyś dzieci będą o tym w encyklopedii czytały" - odpowiedziała sobie Danuta Wałęsowa na retorycznie postawione pytanie, czy Nagroda Nobla przyznana dla małżonka to zaszczyt dla rodziny?

Tłumaczę te słowa na język polski z niemieckiego wydania książki "Ein Weg der Hoffnung" (s. 409) podarowanego mi wspaniałomyślnie przed laty przez jej Wydawcę, przeglądam książkę kolejny raz. Asumpt do wyróżnienia tym razem tych, a nie innych słów dało oczywiście ukazanie się po 30 latach od sierpnia 1980 roku pierwszego tomu "Encyklopedii Solidarności", którym to tomem katowicki wydawca dołączył do grona tanich skandalistów i samozwańczych demitologów olewających z góry kwaśnym moczem światowej sławy brązowy pomnik legendarnego elektryka.
Mocz można oddać i można poddać analizie, żeby wykryć w nim krótko mówiąc np. ślady ubeckiej krwi odziedziczonej po dziadku paszkwilanta. Można oszczercom zagrozić sądem, ale czy może mieć zaufanie do sprawiedliwości okazywanej ludziom w sądach w Polsce, która jest wolna i niepodległa w takim kształcie wolności, jaki Lech Wałęsa wywalczył dla niej po wódce przepitej w Magdalence nieopatrznie z Michnikiem, Kiszczakiem, Mazowieckim, Jaruzelskim, Kaczyńskim, Gieremkiem tak samo jak po śmierci Papieża z Polski w Rzymie przeszło się dla porządku na ty z fałszywym magistrem Kwaśniewskim; abstynenta otrzepuje na samą tylko myśl o tej moczopędnej truciźnie.

Lech Wałęsa miał złych doradców tak samo jak inni, wielcy, pomnikowi ludzie w całej historii ludzkości: Stalin, Sadam, Obama, Bierut, Gomułka, ks. Jankowski. Napoleon podejrzewał pod koniec życia złych doradców o dodawanie trucizny do podawanej mu strawy. A pewien reżyser niemiecki to tak się posunął metaforycznie, że posądził nawet strajkową koleżankę Wałęsy o dolewanie litrami do zupy strajkującym Polakom tej trucizny, którą wiek z okładem wcześniej wykańczał polskie chłopstwo zaborca chciwą ręką arendarza.
Nie dolewa już oliwy do ognia i nie olewa Wałęsy kwaśnym moczem Anna Walentynowicz i prezydent znowu powrócił nam z Rosji zapieczętowany na siedem pieczęci jak Bierut a nikt nie znalazł się godzien, by księgę otworzyć, ani patrzeć na nią.

Czy 88-letni minister Bartoszewski może w tej sytuacji w godności i w spokoju obchodzić w tym roku okrągłą 72 rocznicę zwolnienia go przez niemieckich oprawców z Auschwitz ze względu na zły stan zdrowia, jeżeli jakiś Anglik przyjechał w tych dniach do Polski, żeby zobaczyć na własne oczy, poddać analizie i sprawdzić, ile w tym wszystkim jest prawdy a już go chcą przekazać do prokuratury nawet bez umycia rąk, żeby skazać dla przykładu za to tzw. kłamstwo oświęcimskie. A czy 72 lata to nie są okrągłe jako 6 tuzinów? Jak siedem lamp ognistych, które są siedmu Duchami świętymi Boga, co by nie mówił Talmud babiloński i nie wróżyła żydowska kabała.
Zamartwia się plebs o przyszłość, bo nie zna planów architektów i nie rozumie sensu budowli, dlatego pyta naiwnie: czym wypełnią kolejne tomy "Encyklopedii Solidarności" wciskanej Polakom zamiast prawdy o rzeczywistości w naszych, tych tak bardzo ciekawych a przeklętych czasach te złe duchy, które dla ubiczowania Wałęsy przybrały na siebie polsko brzmiące miano "Pokolenie" a dla uwalenia Anglika tak samo polsko i szlachetnie brzmiącą nazwę "Otwarta Rzeczypospolita"?

Ofiary z ludzi składały dzikie plemiona semickie, zaś antysemicka cywilizacja żydowska dokonała wynalazku obrzezania a dalszy postęp w rozwoju ludzkości wprowadził chrzest. Wiedeński wydawca książki przypisanej Lechowi Wałęsie ochrzcił ją w gorączce kupieckiej mianem "największej chyba książki po "Archipelagu Gułag", która dotarła do nas ze Wschodu". Umiejscowił przy tym źródło tej tak fałszywej ze wszech miar oceny w niedzielnym wydaniu pewnej francuskiej gazety określając konkretnie w ulotkach reklamowych rozdawanych z autobiografią Wałęsy, że chodzi mu o "Neue Zürcher Zeitung". Czego nie robi się, żeby barachło sprzedać?

Nie pić i nie doradzać takim, którzy sami nie pytają o drogę, bo mają złych doradców i dlatego przepłacają życiem - wydaje się być właściwą postawą dla poczciwego człowieka, który ma prawo do zaszczytnej śmierci tym się chełpić, że nie doczytał do końca żadnego SMS-a, bo tak był do czynu prędki, tak zrywny i rączy jak muł i jelonek, jak za dwóch w jednym. A książki pisali przecież za niego inni doradcy i pisali w nich głupstwa o jakiś podpisanych komuś nieopatrznie i niepotrzebnie kilku papierach, o komisariacie na Swierczewskiego (s.96) i o rozmowie młodego człowieka z ulicy z majorem milicji w 1970 roku a zaraz potem z ubowcem w cywilu i o złych doradcach ciągnących się potem za człowiekiem przez całe życie jak drzewiej za diabłem siarka a za naszych czasów ciągnie się za figurantem ponury cień Zła.

Z Frankfurtu nad Menem mówił Stefan Kosiewski

Download this episode (9 min)  


Za: http://sowa.quicksnake.pl/Lech-Walesa

 


Redakcja wsercupolska.org nie zawsze zgadza się z wieloma poglądami i tezami, ale publikujemy teksty, które uważamy za ważne lub ciekawe.