Zabójstwo Aleksandra II oraz wiele innych dokonanych w tym okresie zamachów terrorystycznych poderwało zaufanie cara i jego urzędników do metod stosowanych przez Wydział III Sekcji Carskiej, a potem po jego skasowaniu w 1880 r. do metod Departamentu Policji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, który zajmował się polityczną defensywą. Grono carskich dygnitarzy z hrabią Pawłem Szuwałowem, hrabią Ilarionem Woroncowem- Daszkowem, księciem Pawłem Demidowem na czele przekonało cara Aleksandra III o konieczności utworzenia dla ochrony jego osoby organizacji „społecznej”, która by uzupełniała i wspomagała działalność policji państwowej. W ten sposób powstała w 1881 r. tajna organizacja o nazwie Święta Drużyna.
Święta Drużyna zorganizowana była na zasadzie systemu zakonspirowanych piątek wzorowanego na systemie karbonariuszy. Tylko organizator piątki miał kontakt z wyższym ogniwem organizacyjnym. Członkowie Świętej Drużyny na wzór wolnomularski nazywali się braćmi. Na czele Drużyny stała Rada, a organizacją Drużyny kierował Centralny Komitet powołany przez Radę, któremu przewodził hrabia Paweł Szuwałow. Drużyna oprócz zwyczajnej działalności wywiadowczo- policyjnej, prowadziła również akcję propagandową- wydawała własne pisma, oraz terrorystyczną- organizowała zabójstwa wybitnych rewolucjonistów. Niczego jednak nie firmowała, a nawet samo swe istnienie utrzymywała w tajemnicy.
W tym wpisie skoncentruję się na jednym z obszarów zainteresowania i działalności Świętej Drużyny jakim była dywersja przeciw ruchowi rewolucyjnemu, posługująca się prowokacyjną propagandą (dzisiaj nazwalibyśmy to czarnym PijaRem). Na tej płaszczyźnie odcisnęło się największe piętno francuskiej szkoły metod tajnego sterowania policyjnego prefekta Andrieux.
W celach czynnej dywersji antyrewolucyjnej Drużyna założyła trzy gazety: „Wolne Słowo”, „Moskowskij tielegraf” wydawany w Moskwie oraz „Prawda”, która ukazywała się zagranicą. Działanie tych wszystkich pism obliczone było na zdyskredytowanie doktryny Narodnej Woli, wywołanie wśród rewolucjonistów dyskusji w celu zasiania zamętu ideologicznego co do realizmu tej doktryny. Ponadto miały one cele stricte dezintegracyjne: wywołanie waśni i sporów między działaczami partyjnymi oraz doprowadzenie do kolejnych rozłamów w partii. Oprócz tego spodziewano się, że dzięki pismom uda przeniknąć się do sfer kierowniczych ruchu rewolucyjnego, które były niedostępne dla zwykłego wywiadu policyjnego.
Każde z tych pism miało też swoje określone, specyficzne zadania i specjalną sferę oddziaływania. „Wolnoje Słowo” miało charakter liberalno- konstytucyjny. Jego zadaniem było prowadzenie zasadniczych polemik, analiza i krytyka doktryny rosyjskiego ruchu rewolucyjnego w celu odciągnięcia wahających się członków Narodnej Woli. „Prawda” miała propagować doprowadzony do skrajności program „Woli Ludu”, aby go skompromitować. Na zlecenie kierownictwa Drużyny „Prawda” i „Wolnoje Słowo” prowadziły między sobą zaciekłą polemikę. Legalnie w Moskwie wychodził „Moskowskij tielegraf”, który miał oddziaływać na sfery polityczno- liberalne, antagonizując ruch polityczno- liberalny z ruchem ekonomiczno- liberalnym. Było to klasyczne wykorzystanie metod zaczerpniętych z arsenału socjotechniki propagandy do dezintegracji ruchu politycznego.
„Wolnoje Słowo” pozyskało jako współpracownika znanego na emigracji przedstawiciela liberalnej inteligencji, Michała Dragomanowa, który nie domyślał się prowokacyjno- policyjnych funkcji pisma. Pismo zaczęło przenikać do Rosji, zyskiwało sobie coraz więcej zwolenników, a artykuły Dragomanowa przyczyniały się do kształtowania liberalnej opinii. Wielu korespondentów krajowych zgłosiło chęć zakładania w kraju kółek zwolenników ideologii reprezentowanej przez pismo.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że w opisywanym przypadku kanalizowania ruchów opozycyjnych wobec caratu stosowano metodę sztucznego wytwarzania mediów, które pozornie spierały się ze sobą i były w ostrej opozycji wobec siebie. Tymczasem były sterowane przez Świętą Drużynę. Jedne media stworzone przez carskie specsłużby miały na celu podważanie doktryny rewolucyjnej poprzez liberalny charakter, z kolei inne były do tego stopnia skrajne, że z założenia miały kompromitować idee walki z caratem. To tylko jeden z wielu przykładów jak zakłada się media, aby skanalizowały energię i potencjał ludzi o poglądach opozycyjnych wobec władzy. Dlatego jeśli jakieś media albo partie polityczne są antagonistycznie nastawione do siebie wcale nie oznacza, że tak jest faktycznie. Niejednokrotnie ci, którzy nimi sterują pilnują tego, aby werbalnie spierały się i nawet ostro polemizowały, ale gdy przychodzi do kluczowych rozwiązań to żeby „grały do jednej bramki”. Te metody do tej pory są stosowane, także w Polsce np. do skanalizowania elektoratu katolickiego i patriotycznego, aby popierał kompromitującą się na każdym kroku nieudolną opozycję wobec obecnego rządu.
Poza tym przytoczę wcześniej napisany fragment w niniejszym wpisie: „(…) Ponadto miały one cele stricte dezintegracyjne: wywołanie waśni i sporów między działaczami partyjnymi oraz doprowadzenie do kolejnych rozłamów w partii”. W tym kontekście zwróćcie uwagę szanowni internauci na działalność Antoniego Macierewicza we współczesnej Polsce i jego rolę na prawej stronie sceny politycznej (zainteresowanych odsyłam także do wpisu z 22 lipca br. „Antek policmajster- reaktywacja”). Gdziekolwiek on był, w jakiejkolwiek partii: czy to w ZChN, w Ruchu dla Rzeczpospolitej, ROP czy w LPR to rozrabiał i czynił rozłamy. Czy ten KORowiec mieniący się obecnie narodowym katolikiem w myśl doktryny endeckiej zbudował realną siłę polityczną? Nie. Wręcz przeciwnie- siał zamęt i chaos. Praktycznie z każdej partii odchodził silnie skonfliktowany wyprowadzając za sobą część ludzi. Jednym słowem: dezintegrował. Występuje na antenie jednej z katolickich rozgłośni jako ekspert i „autorytet”. W kontekście powyższego wpisu wnioski na temat działalności tego polityka i mediów, które go lansują pozostawiam szanownym internautom.