Panie doktorze, książka Grzegorza Krzywca o Romanie Dmowskim, którą krytycznie ocenił Pan swego czasu na łamach “Myśli Polskiej” otrzymała prestiżową Nagrodę Klio w kategorii autorskiej. Jak Pan ocenia ten fakt?
- Przyznaję, że decyzja Jury była dla mnie przykrym zaskoczeniem. Książka dr. Krzywca została bardzo surowo oceniona przez profesorów Bogumiła Grotta i Krzysztofa Kawalca. W tej sytuacji, w trosce o zachowanie standardów, należało się wstrzymać z nagradzaniem kontrowersyjnej pracy, do czasu wyjaśnienia wątpliwości, które zostały sformułowane otwarcie w publikowanych tekstach. Nie uczyniono tego, co świadczy o lekceważącym stosunku profesorów zasiadających w Jury do kolegów-historyków, nie mówiąc już o lekceważeniu wymogu zachowania rzetelności badawczej. To bardzo smutne, że tak się stało, zważywszy, że prestiż nauki polskiej już i tak wystarczająco cierpi na skutek licznych oskarżeń o plagiaty. Chciałbym podkreślić, że w mojej ocenie dotychczasowe decyzje Jury nie budziły jakichś zasadniczych wątpliwości, choć na przykład praca habilitacyjna prof. Krzysztofa Komorowskiego pt. „Polityka i walka: konspiracja zbrojna ruchu narodowego 1939-1945” spotkała się z krytycznymi recenzjami.
Czy zgodzi się Pan z tezą, że nagrody dla autorów książek historycznych w Polsce stały się skrajnie zideologizowane i spolityzowane?
- To zbyt daleko idąca teza, ale na pewno mamy do czynienia z przypadkami promowania książek nie tyle ze względu na ich wartość naukową, co z powodu lansowania przez autorów tez, zgodnych z poglądami osób przyznających niektóre nagrody. Dla przykładu: książka Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie również została nagrodzona, choć została poddana surowej ocenie z punktu widzenia solidności badawczej. Początkowo sądziłem, iż Zyzak zostanie zaszczuty, choć napisał bardzo dobrą pracę magisterską, ale tak się nie stało. Znalazł wpływowych obrońców. Niestety, nie przybliżyło nas to do prawdy o Lechu Wałęsie, wręcz przeciwnie, utrudniło prowadzenie badań „sine ira et studio” nad historią najnowszą Polski. Podobnie książka dr. Krzywca wprowadzi zamęt i niepotrzebne emocje. Zbyt wielu ludzi w Polsce wciąż we wszystkim widzi politykę i ideologię, to smutne dziedzictwo czasów komunizmu. Tymczasem historyk profesjonalista powinien starać się być ponad emocjonalnymi sporami dnia dzisiejszego.
Co zatem możemy zrobić? Protestować, a może po prostu pisać swoje
książki i organizować swoje nagrody?
- Niestety, niewiele można zrobić, jeśli samo środowisko naukowe nie jest zainteresowane utrzymywaniem wysokich standardów i nie szanuje samo siebie ani swego dorobku. Na pewno trzeba pisać dobre książki historyczne, czyli po prostu robić swoje. Ale ta praca przyniesie owoce dopiero po wielu latach. Nie znaczy to, że nie należy reagować na rażące przypadki naruszania standardów. Myślę, że zdecydowana reakcja środowisk historycznych spoza Warszawy na przypadki „ideologizacji” w imię „poprawności politycznej” przyniosłaby pozytywne efekty. Ważne jest aby odróżniać sympatie czy antypatie polityczne – każdy ma prawo do swoich poglądów – od obowiązku rzetelnego analizowania materiałów źródłowych. Dla przykładu: prof. Władysław Konopczyński nie kryjąc swej zdecydowanej sympatii dla konfederacji barskiej, nigdy nie posunął się do przemilczenia czy zniekształcenia faktów historycznych i przedstawiał większość działaczy barskich jako ludzi małych, a nawet szkodliwych. Nikt nie ma pretensji do dr. Krzywca, że nie lubi Romana Dmowskiego, natomiast – jeśli historia ma być nauką – niedopuszczalne jest nierzetelne analizowanie materiału źródłowego. Niedopuszczalne jest również nagradzanie takich zabiegów jako autorskiego wkładu w popularyzację historii.
Wywiad dla mp.info
Za: http://mercurius.myslpolska.pl/2010/11/nagroda-dla-krzywca-napawa-mnie-smutkiem-%E2%80%93-rozmowa-z-dr-wojciechem-turkiem/
Za: http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/7203/