Gdy zostałem poproszony, aby przemawiać na dzisiejszym spotkaniu Banku Światowego i MFW ponad trzy miesiące temu, rzeczy miały się dobrze w Azji, w szczególności Azji wschodniej- części, którą naiwni uważali za logicznie łatwą do złączenia w ekonomiczny blok, East Asia Economic Caucus. Kraje wschodniej Azji żyły w mirze, wewnętrznie i między sobą. Nawet zadyma w Kambodży nie doszła do skutku. Panowało przekonanie, iż narody pólnocnowschodniej i południowowschodniej Azji będą rosły gospodarczo i stopniowo staną się gospodarczymi motorami reszty świata. Wiele mówiono wtedy o azjatyckich 'smokach' i 'tygrysach', i oczywiście o wschodnioazjatyckich 'cudach' [gospodarczych]. Byliśmy mile połechtani. Myśleliśmy iż doceniają naszą siłę i umiejętności.
Niepomni byliśmy doświadczeń Japonii i Korei. Gdy te kraje wydawało się dościgały rozwinięty świat, zaczęły dziać się pewne zdarzenia. Yen został wywindowany w celu zredukowania konkurencyjności japońskich towarów, podczas gdy Korea została oznaczona jako NIC, a Newly Industrialising Country (kraj nowo-uprzemysławiający się), co musi zostać zastopowane w blokach.
Zapomnieliśmy nawet o lekcji z Meksyku, którego ekonomia została nagle uszkodzona, gdy zagraniczne fundusze raptem wycofały się. Meksyk został zmuszony do pożyczenia 20 miliardów dolarów, w celu przetrwania. Ktoś zarobił na tej pożyczce masę pieniędzy. Oczywiście my w Malezji wyśmiewaliśmy sugestie, iż nasz kraj mógłby podzielić los Meksyku. Jakże mołoby się to stać, gdy nasza gospodarka jest tak zdrowa? Nie mieliśmy praktycznie żadnych długów zagranicznych. Nasz wzrost był wysoki, nasza inflacja niska. Byliśmy politycznie stabilni i w społecznej harmonii. Mieliśmy wypróbowane strategie planu ciągłego 30-letniego wzrostu.
Odrzucaliśmy pogłoskę, iż Malezja podąży ścieżką Meksyku. W rzeczy samej, nie podążyła. Nie zdawaliśmy sobie sprawy jak blisko jesteśmy wywołanego manipulacjami kryzysu gospodarczego. Beztrosko wiosłowaliśmy naprzód. I byliśmy przekonani, że Meksyk, Korea, czy Japonia i ich losy były bez znaczenia w naszy przypadku. Czuliśmy się całkowicie odseparowani od wydarzeń w innych krajach.
Teraz jesteśmy mądrzejsi. Już wiemy dlaczego sugerowano, ze Malezja może podążyć drogą Meksyku. Już teraz wiemy iż, tak jak zmanipulowany został krach gospodarczy Meksyku, tak samo gospodarki innych rozwijających się krajów mogą zostać zmanipulowane i nagięte do pokłonu wielkim zarządzającym funduszy finansowych, którzy stali się decydentami tego kto może się rozwijać, a kto nie.Nie wiedziałem tego wszystkiego, gdy zaakceptowałem propozycję przemawiania. Przemawiania o naszych nadziejach i aspiracjach, o dzieleniu się naszym dobrobytem z innymi. Chciałem mówić o programie 'ubogać sąsiada'(1), o strategach wygrywam-wygrywasz-wygrywamy, o wielości szans dla każdego w Azji.
Ubogać sąsiada
Jeśli zastanawiacie się cóż kryje się pod pojęciem 'ubogać sąsiada', chciałbym wyjaśnić iż oznacza to po prostu, iż jeśli pomożecie swemu sąsiadowi osiągnąć dobrobyt, wasz dobrobyt również się umocni. Kiedy kraje dobrze prosperują, stają się stabilniejsze i ich obywatele nie emigrują do twojego kraju. Zamiast tego, ich dobrobyt zapewnia waszym towarom rynek zbytu, a także szanse by zainwestować i ubogacić się oraz stworzyć dla nich miejsca pracy i bogactwo.
Biedny sąsiad jest źródłem problemów dla każdego, dla siebie samego i dla was. Ich problemy przedostają się przez wasze granice i podminowują wasz mir i dobrobyt.
Gdy Japonia zainwestowała w Malezję, stworzyła miejsca pracy i bogactwo dla nas, umożliwiając nam tym samym szybkie uprzemysłowienie. Japonia, oczywiście, zyskała bezpośrednio dzięki inwestycjom, ponadto my staliśmy się jednym z ich ulubionych rynków.
Wyraźnie, Japonia prosperowała pomagając prosperować nam. Właśnie to oznacza 'ubogać sąsiada', w przeciwieństwie do 'ograb sąsiada'.(2) Wszyscy zyskują z polityki 'ubogać sąsiada', podczas gdy tylko jedna strona zyskuje z nastawienia 'ograb sąsiada'.
Malezja jest krajem rozwijającym się, lecz wydajemy dużo pieniędzy pomagając innym. Nie rozwinę co takiego robimy, ale naprawdę robimy, w duchu ubogacenia sąsiada.
Stare nastawienie może być zdefiniowane jako gra o sumie stałej. Ty wygrasz, jeśli inni stracą; ty prosperujesz kosztem biedy innych.
Malezja prosperowała, ponieważ my wierzyliśmy w bycie otwartymi, gdy inni wydawali się być paranoiczni wobec obcokrajowców i ultra-nacjonalistami, chcącymi zachować gospodarkę swego kraju dla siebie. Lecz w Azji południowo-wschodniej ultra-nacjonalizm szybko ustąpił pragmatycznym, otwartym gospodarkom.
ASEAN, i tak naprawdę cała Azja wschodnia, zdaję się podzielać filozofię ubogacania sąsiada. Dziś, południowa Azja zdaje się dołączać,tak jak i kraje Afryki. Wyobraźcie sobie jak wspaniały byłby świat, gdybyśmy wszyscy pomagali sobie wzajem prosperować, co naprawdę jest całkowicie możliwe.
Wojny finansowe oligarchów
Lecz zdaje się iż stary instynkt 'ograb sąsiada' wciąż istnieje, jest ciągle zasadą przewodnią grupy ludzi ultra-bogatych. Dla nich bogactwo musi pochodzić z pauperyzacji innych, z odbierania tego co mają inni w celu wzbogacenia. Ich orężem jest ich bogactwo, przeciwko biedzie innych.
Przez niemal pół wieku, kraje Azji Wschodniej trudziły się dniami i nocami, aby polepszyć los swych obywateli. Gdy Malezja stała się niepodległa w 1957 roku, dochód na głowę jej pięciu milionów mieszkańców wynosił 350 dolarów. Do czerwca 1997 roku, po 40 długich, ciężkich latach trudu i potu, dochód na głowę 20 milionów mieszkańców wynosił średnio niemal 5000 dolarów. Po czerwcu, sami wiecie co się stało.
Cały ten czas staraliśmy się spełniać życzenia bogatych i potężnych. Otworzyliśmy nasze rynki, w tym rynki akcyjne i kapitałowe. Tymczasem większość zagranicznych firm działających w naszym kraju nie pozwala na udział lokalny. Oni nie są otwarci, lecz nie narzekaliśmy. Ich zyski zwiększają się dla akcjonariuszy w ich własny kraju. Płacą praktycznie zero podatku.
Powiedziano nam, iż musimy pozwolić na handel naszą walutą poza granicami naszego kraju. Powiedziano nam, byśmy pozwolili na short selling,(3) a nawet by zalegalizować handel pożyczonymi akcjami. Musimy pozwolić spekulować. Robiliśmy wszystko, co nam powiedziano. Lecz powiedziano nam, że to za mało. Powiedziano nam, by spowolnić nasz wzrost. Powiedziano nam, że nie może on być utrzymany, że byłby dla nas zły, że gospodarka się przegrzeje. W szczególności, mieliśmy nie śmieć podejmować wielkich projektów, tak zwanych mega-projektów, nawet jeśli miałyby zapewnić niezbędną infrastrukturę, której, mówili, nam brakowało. I oczywiście mówiono, że jeśli nie będziemy mieli infrastruktury, nie będziemy mogli się rozwijać. Naprawdę, trochę dezorientujące...
Lecz Malezja i jej południowo-wschodnio azjatyccy sąsiedzi nadal rośli, prosperowali. Nieposłuszni, krnąbrni, czasem zuchwali ci dorobkiewicze, w szczególności Malezja, mieli czelność celować wyżej niż kraje rozwinięte, potężni władcy pociągający za sznurki świata.
Nie wiem jak zwylki ludzie z ulicy, lecz całkiem sporo ludzi będących w mediach czy kontrolujących wielkie pieniądze zdaje się chcieć by kraje południowo-wschodniej Azji, w szczególności Malezja, przestały starać się ścigać z lepszymi i znały swoje miejsce w szeregu. A jeśli nie, zostaną do tego zmuszone, i ci ludzie mają środki i narzędzia by narzucić swą wolę tym dorobkiewiczom.
Może nie być spisku samego w sobie, lecz jest oczywiste, że przynajmniej kilkoro zarządzających, tak mediami, jak funduszami finansowymi, ma własną agendę, którą są zdecydowani przeforsować.
Cinkciarze bez skrupułów
Nie zniechęcaliśmy inwestorów, w tym spekulantów. Mogą przyjść i kupić akcje i wyjść, jeśli chcą, z jakiegokolwiek powodu. Lecz kiedy wielkie fundusze używają swej wielkiej masy, aby ruszyć kurs akcji w górę lub w dół jak tylko chcą, i zrobić wielkie zyski dzięki swym manipulacjom, wtedy już nie można oczekiwać, że będziemy dla nich otwarci, w szczególności, gdy ich zysk skutkuje prytłaczającymi stratami dla nas- w klasycznej teori gry o sumie stałej.
Międzynarodowy handel wymusza wymianę walut. W innym wypadku musielibyśmy uciec się do barteru. Kupno i sprzedaż waluty celem finansowania handlu towarami jest normalne. To jednak przeistoczyło się w czysty handel walutą jako towarem.
Z tego co wiemy handel walutą jest w rzeczywistości 20 razy większy niż handel rzeczywistymi towarami i usługami. Poza zyskami i stratami dla handlujących [walutą], nie ma z tego olbrzymiego handlu żadnych namacalnych korzyści dla świata. Nie tworzy się znaczących miejsc pracy, żadne produkty czy usługi nie trafiają do zwykłych ludzi. Cały handel (trading) jest tajemniczy i trochę niejasny, z wielkimi sumami podobno ruszającymi od banku do banku. Żaden rzeczywisty pieniądz nie jest użyty, tylko cyferki. Miliard malezyjskich ringgitów potrzebowałoby olbrzymiego tira, by przenieść się z miejsca na miejsce. Oczywiście jest to fizycznie niemożliwe, chyba że powtórzonoby 100 razy Wielki Napad na pociąg.
Handlowcy zarabiają miliardy na każdej transakcji. Lecz gdy fundusze, którymi dysponują, są olbrzymie, są oni w stanie wpływać na wartość walut swymi inwestycjami i wycofaniami, wtedy rynki walutowe stają się dla nich dojnymi krowami. Nie może im się nie udać zarobić, bez względu na kierunek w którym zmierza index.
Niestety, zyski pochodzą z pauperyzacji innych, w tym bardzo biednych krajów i ludzi.
Południowowschodnioazjatyckie kraje stały się teraz ich celem, tylko dlatego że my mamy pieniądze, lecz nie wystarczająco dużo, by się obronić.
W przypadku Malezji, ringgit jest zdewaluowany o 20 procent. To oznacza iż my, każdy z nas, w tym rząd, straciliśmy 20% siły nabywczej tego pieniądza który posiadamy. Biedni stali się biedniejsi i jest znów więcej biednych ludzi w Malezji. Bogaci oczywiście również stali się się biedniejsi, lecz nie im współczujmy.
Za to handlujący walutą (traderzy) stali się bogaci, bardzo, bardzo bogaci przez uczynienie innych ubogimi. Z tego co wiemy średni zysk to 35 % rocznie.
Mówi się nam, że nie jesteśmy światowi, jeśli nie doceniamy działań międzynarodowego rynku finansowego. Wielkie kraje mówią nam, że musimy pogodzić się ze zubożeniem, gdyż tak właśnie działają międzynarodowe finanse. Najwyraźniej nie jesteśmy dość zaawansowani, by zaakceptować stratę pieniędzy, aby manipulatorzy się wzbogacili.
'Przestrzega się nas też, że to są potężni ludzie. Jeśli zrobimy hałas, lub w jakikolwiek sposób ich zirytujemy, będą zdenerwowani. A kiedy są zdenerwowani, mogą nas zniszczyć do szczętu, mogą z nas zrobić wraki. Musimy zaakceptować to, że istnieją, zawsze będą istnieć, i nie ma nic, co możemy na to poradzić. Oni ustalą, czy będziemy prosperować, czy nie.
Dawno, dawno temu, Stany Zjednoczone pozwalały na monopole. Wtedy Rockefeller przygwoździł sektor paliwowy w Ameryce, zniszczył małych graczy i przydusił konsumentów. Rząd USA zadecydował, że to było niedobre i zdelegalizował monopole poprzez przepisy anty-monopolowe (Anti-Trust Laws).
Kilka dekad temu pewni przedsiębiorczy ludzie wpadli na pomysł zakupu pakietu kontrolnego w przedsiębiorstwach, a następnie wyprzedaży ich aktywów. Resztka, którą zostawiali, nie była w stanie zapewnić żadnych zysków małym akcjonariuszom. Tysiące ludzi straciły pieniądze.
Znowu wkroczył rząd i zarządził, by każdy kto zakupuje powyżej pewnego procenta akcji, musi zaoferować kupno reszty. W ten sposób mali akcjonariusze byli w stanie pozbyć się akcji po oferowanej cenie. Byli zwolnieni z możliwości posiadania udziałów w bezużytecznych spółkach.
Aby zapobiec innym nadużyciom, każdy kupujący ponad 5% udziałów musi to zadeklarować.
Wtedy insiderzy zrobili użytek z poufnych informacji, aby sprzedać lub zakupić własne udziały, co uznano za nieuczciwą przewagę i zdelegalizowano.
Wspominam to wszystko, gdyż społeczeństwo musi być chronione przed cinkciarzami bez skrupułów. Wiem że ryzykuję tą sugestią, lecz twierdzę, iż trading walutowy jest niepotrzebny, bezproduktywny i niemoralny. Powinien zostać zatrzymany. Powinien zostać zdelegalizowany. Nie potrzebujemy handlu walutą. Potrzebujemy kupować pieniądze tylko wtedy, gdzy chcemy finansować rzeczywisty handel. W przeciwnym wypadku nie powinniśmy ani kupować ani sprzedawać walut tak jak towary.
Nie możemy wrócić do Bretton Woods i stałych cen wymiany, lecz powinniśmy szczerze przyznać system stałej wymiany nie zatrzymywał powojennego odrodzenia gospodarczego. Był niewłaściwy tylko dlatego, że naprawdę nie odzwierciedlał osiągnięć posczególnych krajów. Suwerenne narody mogły dewaluować swe waluty, jeśli chciały. Lecz zmienna (float) cena wymiany sprawiła, że narody straciły swe suwerenne prawa. Pojawili się handlarze walutowi, którzy robili fortuny. Lecz oni byli relatywnie małymi graczami. Nie pociągali za sznurki, nie rządzili rynkiem. Byli po prostu zwykłymi spekulantami.
Chyba nikt nie chciałby wrócić do systemu stałych wymian. Lecz jeśli anarchia jest wstrętna dobrym obywatelom na całym świecie, nie ma powodu by nie była wstrętna w światowym systemie finansowym. Pewien stopień niepewności jest do zniesienia, lecz całkowicie niepewny świat finansów jest niedobry dla każdego, za wyjątkiem oczywiście tych, którzy celowo wytwarzają niepewność. Lecz przecież ci ludzie doskonale wiedzą co zrobią i mogą się uchronić lub skorzystać. Dla nich nie ma niepewności. Grają z całkowitą pewnością i nie ma możliwości, by przegrali. Jeśli 'insider trading' jest nie w porządku, to czy gdy 'outsiderzy' wiedzą doskonale co się stanie i kiedy handlować, czy to jest w porządku?
Jeśli handel ma rosnąć, wartość walut musi być uzależniona od wyników gospodarczych krajów. Jest wystarczająco wiele wskaźników, które pomagają ustalić wartość walut i cenę wymiany. Kraj, któremu się nieźle powodzi na pewnej cenie wymiany walutypowinien mieć możliwość utrzymania tej ceny. Jeśli kraj sobie nie radzi, dewaluacja może mu pomóc, obniżając koszty i zwięszając konkurencyjność produktów. Z drugiej strony, jeśli kraj jest zbyt konkurencyjny, można założyć, że jego walut jest niedowartościowana. Ponieważ w grę wchodzi wiele czynników, wiele poziomów wymiany jest możliwych. Handlujący mogą wtedy ryzykować i handlować walutą, jeśli muszą.
W ten sposób, nie będzie stałego poziomu, lecz strefa fluktuacji nie będzie zbyt szeroka. Wystarczy niepewności dla prawdziwych handlujących, lecz nie będzie mocnych wachnięć powodujących w danym kraju kryzys finansowy. Handel wcale by się nie osłabił, a wręcz wzmocnił, powiększając bogactwo dla każdego. To by była sytuacja wygrwasz ty i wygrywam ja.
Część druga wykładu wkrótce.
Tłumaczenie i śródtytuły EP
(1) Eng: prosper-thy-neighbor policies
(2) Eng: beggar-thy-neighbor
(3) Short selling: praktyka wyprzedaży pożyczonych aktywów celem zredukowania ich ceny. Aktywa te są później (przed terminem zwrotu) kupowane już za niższą cenę i oddawane pożyczającemu, dając spekulantowi zysk lecz wprowadzając zamęt na rynku. Niektóre typy 'naked' shorts zostały czasowo zdelegalizowane przez niemieckigo regulatora (Bafin) wiosną tego roku.