Jedna z wersji katastrofy, opis sytuacji w Polsce
CZARNOBYL W STRONĘ POLSKI
W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku czterysta pięćdziesiąt kilometrów od granicy Polski doszło do największej w dziejach katastrofy elektrowni nuklearnej. Do atmosfery została wyemitowana duża ilość substancji promieniotwórczych: cezu-137 i jodu-131.
Chmury radioaktywne zaczęły rozprzestrzeniać się po całej Europie. Polska z powodu niedużej odległości od miejsca awarii była szczególnie narażona na skażenie. Poniżej znajduje się krótka relacja z tamtych dni. Autorzy czerpali dane nie tylko z publikacji i opowiadań innych ludzi, ale sami byli świadkami tamtych wydarzeń, które dobrze utrwaliły im się w pamięci.
Na terenie Polski w latach 80-tych było około 140 placówek pomiarowych, które mierzyć miały stężenie substancji promieniotwórczych w powietrzu - Służba Pomiaru Skażeń Promieniotwórczych (SPSP). Działania tych placówek były koordynowane przez Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR). System ten został zbudowany i zaprojektowany do mierzenia skażeń w czasie wojny atomowej, ale w 1986 roku posłużył do obserwacji skażeń powstałych w wyniku awarii w Czarnobylu.
Około północy z 27 na 28 kwietnia pierwsza chmura skażonego powietrza dotarła nad Polskę. O godzinie 7:00 28 kwietnia stacja SPSP znajdująca się w Mikołajkach zanotowała kilkakrotny wzrost promieniowania gamma i siedmiuset krotny beta w powietrzu. O godzinie 9:00 wiadomość o tym dodarła do CLOR. Inne stacje na obszarze Polski zaczęły również przekazywać dane o wzroście promieniotwórczości. O godzinie 10:00 w trybie alarmowym zaczęły prowadzić pomiary 24 jednostki SPSP.
W południe było już wiadomo jak dokładnie przesuwa się radioaktywna chmura (okazało się że nasuwa się ona zza wschodniej granicy i kieruje na północno-wschodnią część Polski). W tym samym czasie stężenie promieniotwórczego cezu-137 w stolicy Polski Warszawie osiągnęło 3300 mBq/m2 czyli było 80000 większe razy niż normalne, a stężenie jodu-131 wyniosło 100000 mBq/m2, gdy wcześniej było tak nieduże, że niewykrywalne. Zestawiono dane o rejestrowanym stężeniu i proporcjach pyłu radioaktywnego. Okazało się że winowajcą musi być jakaś elektrownia jądrowa (nie wiedziano jeszcze wtedy nic o awarii w Czarnobylu, którą władze radzieckie utrzymywały jeszcze w tajemnicy).
Popołudniu powołano w CLOR specjalną grupę antykryzysową, która miała skoordynować i opracować plan działania. Po naradzie specjaliści doszli do tego, iż najgroźniejszym czynnikiem rejestrowanym przez SPSP jest aktywny jod-131, który był w takim stężeniu, że wchłaniany do organizmu mógłby odłożyć się w tarczycy dzieci w ilościach, które zwiększyłby znacznie ryzyko zachorowania na raka tego gruczołu. Liczono się również z możliwością zwiększenia się w najbliższych godzinach stężenia jodu w powietrzu.
O godzinie 18:00 dowiedziano się w końcu skąd pochodzi skażenie - informacje o awarii elektrowni w Czarnobylu zdobyto słuchając radia BBC. Około godziny 18:30 poproszono Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych o wykonywanie przez następne dni lotów nad granicą polsko-radziecką i zbieranie próbek powietrza z różnych wysokości. To działanie da wiele danych o rozprzestrzenianiu się radioaktywnej chmury, które zostaną wykorzystane przez Polskę i przez inne kraje do prognozowania zagrożenia.
Nawiązano współpracę z Anglią, Francją, Finlandią i Szwecją. Powstały pierwsze projekty ochrony ludności przed rakotwórczym działaniem radioaktywnego jodu. Przez całą noc z 28 na 29 kwietnia trwały narady specjalistów z komunistycznym rządem Polski. Podjęto decyzję o rozpoczęciu podawania dzieciom nieradjoaktywnego jodu, który zabezpieczy je przed wchłonięciem niebezpiecznego jodu-131. Podjęto decyzję o wstrzymaniu wypasu bydła na łąkach (które mogły zostać skażone) i karmieniu ich jedynie suchą paszą. Ograniczono spożycie mleka otrzymanego po katastrofie, dzieci i młodzież miały pić jedynie mleko w proszku bądź skondensowane. Nakazano ludności dokładne mycie jarzyn i zakazano picia deszczówki.
Wszystkie stacje SPSP miały pracować w trybie alarmowym.
29 kwietnia o godzinie 11:00 rząd oficjalnie zalecił rozpoczęcie akcji podawania jodu. Niepromieniotwórczy jod miał być podawany w postaci wodnego roztworu jodku potasu i pierwiastkowego jodu - płyn Lugola. Wieczorem rozpoczęto akcję. Prowadzono ją bez przerwy przez całą noc. Zaczęto od północno-wschodnich obszarów kraju. Dzieciom podawano jod w szpitalach, przychodniach, przedszkolach, szkołach, aptekach i innych miejscach. Setki ochotników rozwiozło płyn Lugola do małych wiosek.
W czasie przeprowadzanej akcji byłem wraz z rodzicami na wczasach nad morzem (Bałtyk) w północnej części kraju w niedużej miejscowości. Wcześnie rano 30 kwietnia w jednej z sal miejscowej szkoły podstawowej, zamienionej pośpiesznie na gabinet lekarski rozpoczęła się akcja podawania płynu Lugola. Nie rozumiałem wtedy w ogóle dlaczego musiałem wypić ten niesmaczny roztwór, ani dlaczego przez następne dni rodzice zakazali mi wychodzenia na dwór, mimo że była wspaniała pogoda. I dlaczego dla dorosłych tak ważne stały się wieczorne wiadomości, w których podawano dane o sytuacji.
30 kwietnia akcja jodowa rozpoczęła się na pozostałych terenach Polski. Potrwała do 5 maja kiedy to znaczna większość dzieci zażyło płyn Lugola.
Po kilku dniach zaczęto sprowadzać z zagranicy mleko w proszku, gdyż krajowe jego zasoby były na wykończeniu.
Dzięki tym postępowaniom zmniejszono wielokrotnie prawdopodobieństwo zachorowania setek dzieci na raka tarczycy. Akcja jodowa zmniejszyła średnio o połowę dawki promieniotwórczego jodu, który zgromadziłby się w tarczycach dzieci. Niekiedy zmniejszenie pochłanianych dawek mogło być nawet pięciokrotne.
Szacuje się, że dzięki podaniu jodu niepromieniotwórczego nie zachorowało bądź nie zachoruje na raka tarczycy około 5000 młodych osób. W sumie płyn Lugola przyjęło w Polsce 18,5 mln ludzi. Była to pierwsza w historii zakrojona na tak szeroką skalę akcja profilaktyczna chroniąca przed efektami promieniowania. W żadnym innym kraju europejskim narażonym na skażenie nie podjęto tak szerokich i szybkich działań.
Badania polskiego Instytutu Onkologii pokazały, że nie zwiększyła się po roku 1986 liczba zachorowań na nowotwory tarczycy i białaczki w Polsce.
Również akcja informowania ludności cywilnej stała na znacznie wyższym poziomie niż w innych krajach. Mimo że na początku zdecydowano się nie informować ludzi o niebezpieczeństwie, a następnie podawano niepełne i często sprzeczne dane, jednak już na początku maja (4 dni po katastrofie) zaczęto podawać pełne informacje. Amerykański Sekretarz Stanu George Schultz powiedział: "Polska potraktowała ten wypadek w sposób zdecydowanie odmienny od ZSRR. Polska informowała ludność, przekazując wszystkie informacje jakimi dysponowała."
Zebrane przez polskie służby ochrony radiologicznej dane, posłużyły państwom zachodniej Europy do oszacowania i najdokładniejszego ocenienia skutków awarii w Czarnobylu, zanim ZSRR poinformowało o tych skutkach cały świat.
Działania jakie podjęto w Polsce były pierwszymi tego typu działaniami w historii. Były zakrojone na szeroką skalę i prowadzone zdecydowanie. Prowadzono politykę informacyjną, która stała na wysokim poziomie. Udało się nie doprowadzić do paniki i zabezpieczyć przed zachorowaniem tysiące osób. Akcja jodowania przebiegała bardzo sprawnie, jeżeli uzmysłowi się że przed wykryciem radioaktywnej chmury, nie istniały żadne szczegółowe plany takiej akcji. Dlatego działania podjęte w Polsce zostały bardzo wysoko ocenione przez specjalistów z innych krajów.
Za: http://library.thinkquest.org/19662/high/pol/czernobyl-poland.html
Wicej o katastrofie w Czarnobylu
Lub na stronie