Z prof. Maciejem Sadowskim, npełnomocnikiem dyrektora ds. współpracy międzynarodowej w Instytucie Ochrony Środowiska, m.in. na temat kształtu polityki klimatyczno-energetycznej po wygaśnięciu protokołu z Kioto, rozmawia Małgorzata Masłowska-Bandosz
[...]
Czy UE nie dyskryminuje krajów, takich jak Polska, których gospodarka prawie wyłącznie jest oparta o węgiel?
Trudno na razie powiedzieć, czy dyskryminuje. Komisja oparła swoje wskaźniki na 10% najlepszych instalacjach, głównie gazowych. Jeśli tak, to może się okazać, że niektóre instalacje przemysłowe będą musiały dokupić sporo pozwoleń na emisję CO2. Analiza tego systemu była przeprowadzona tylko na poziomie całej Unii i nie uwzględniała specyfiki poszczególnych krajów członkowskich. Zanim nie zostanie ona przeprowadzona, nie można jednoznacznie stwierdzić, do jakiego stopnia jest to niekorzystne dla Polski.
KE przyjęła też dokument pn. "Mapa drogowa 2050", w którym określono ścieżkę dojścia do niskoemisyjnej gospodarki w 2050 r. Do tego czasu Unia Europejska ma zredukować emisję gazów cieplarnianych o 80-95% w porównaniu z 1990 r. Jak Pan ocenia tę propozycję?
. Nie bardzo widzę sens takich inicjatyw. To, czy ograniczymy emisję gazów cieplarnianych o 50, 80 czy 100 % do 2050 r. nie ma żadnego znaczenia dla klimatu. Tym bardziej że wykonalność takich planów jest wątpliwa.
W jaki sposób można ograniczyć emisję z transportu drogowego, skoro wg prognoz w 2030 r. zwiększymy ją z 35 do prawie 60%? A inne sektory? To są gigantyczne koszty i chyba nie stać na nas na to. Zamiast wyznaczania celów opartych na redukcji emisji, może bardziej realne byłoby zdefiniowanie ich w kategoriach wdrożonych niskoemisyjnych technologii, takich jak redukcja efektywności energetycznej budownictwa o x %?
Większość światowej emisji dwutlenku węgla pochodzi z Chin. Stanów Zjednoczonych oraz Indii, które nie są zainteresowane osiąganiem tak wysokich redukcji emisji CO2, jakie zakłada Unia Europejska. Czy w tej sytuacji walka ze zmianami klimatycznymi nie jest walką z wiatrakami?
Dążenie przez Unię Europejską do redukcji emisji w obecnej sytuacji nie ma najmniejszego sensu. Unia odpowiada za ok. 15% globalnej emisji gazów cieplarnianych i nawet całkowita eliminacja tej emisji (co praktycznie jest niemożliwe) nie będzie mieć większego wpływu na koncentrację tych gazów w atmosferze.
Uważam. że UE używa tego argumentu jako pretekstu do wymuszenia na krajach członkowskich uruchomienia rynku handlu jednostkami emisji. System ten jednak oparty jest na czysto administracyjnych zasadach (wymuszone limity, poziom odniesienia) i nie ma nic wspólnego z wolnorynkowym handlem. Chodzi o wzmocnienie silnych przedsiębiorstw przemysłowych oraz energetycznych i wyeliminowanie z rynku przedsiębiorstw ze słabszych krajów członkowskich. W ten sposób technologii niskoemisyjnych wprowadzić się nie da, bo jedynym kryterium konieczności wymiany technologii jest jej opłacalność ekonomiczna i okres amortyzacji.
Prof. dr hab. Maciej Sadowski jest klimatologiem. Od 1988 r. uczestniczył w przygotowywaniu procesu negocjacyjnego Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu i protokołu z Kioto. Był negocjatorem i wieloletnim członkiem Biura Konferencji Stron Konwencji. kierownikiem Ośrodka Ochrony Klimatu oraz szefem polskiego zespołu merytorycznego w trakcie konferencji klimatycznej w Poznaniu.
Wywiad przeprowadzono drogą elektroniczną 19 maja br.
Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=3652&Itemid=138438434223