Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Podobną socjotechnikę walki informacyjnej jaką stosował „Otpor” w Serbii można dostrzec w wydarzeniach jakie miały miejsce w Gruzji w 2003 r., które powszechnie znane są pod nazwą „rewolucja róż”. W Serbii awangardą i taranem miażdżącym w wojnie informacyjnej dotychczasowy rząd był „Otpor”, a w Gruzji praktycznie na analogicznych zasadach działała organizacja o nazwie „Khmara” („Pora!”). Ruch ten ukształtował się na fali manifestacji w październiku i listopadzie 2001 r. w których czynną rolę odgrywali studenci z Tbilisi. 

Po serii demonstracji ulicznych zdecydowano się założyć „Gruziński ruch studencki”, którego paleta działań była różnorodna: od kolejnych demonstracji przeciwko rządowi po pomoc charytatywną. Ruch założony przez studentów gruzińskich opozycyjnie ustosunkowanych do rządu przechodził ewolucję organizacyjną i stopniowo radykalizował się, w konsekwencji czego, w kwietniu 2003 r. na bazie „Gruzińskiego ruchu studenckiego” powstała „Khmara”, która oficjalnie wystąpiła z postulatem ustąpienia Eduarda Szewardnadzego. O ile „Gruziński ruch studentów” ograniczał się do działalności na terenie Tbilisi, to „Khmara” zasięgiem swojego działania objęła całą Gruzję.

Podobnie jak „Otpor” w organizowaniu się „Khmara” przyjęła strategię sieciocentryczną i aby nie ułatwiać władzom walki z organizacją oraz prób dezintegracji ruch nigdy nie został oficjalnie zarejestrowany. Ten model funkcjonowania organizacji ułatwiało im prawo obowiązujące w Gruzji, bowiem stowarzyszenie istniejące de facto, nawet jeśli nie zostało zarejestrowane oficjalnie, automatycznie nabywa osobowość prawną. Takie rozwiązanie ułatwiało „Khmarze” działalność na dwóch płaszczyznach: stwarzało możliwość otwarcia się ruchu na młodych ludzi gotowych zaangażować się w działalność, ale nie chcących być formalnie członkami ruchu. Drugim pozytywem był fakt, że władze nie mogły zdelegalizować ruchu, bo nie był on zarejestrowany, ani tym bardziej nie miał lidera ani przywódcy, czy to pochodzącego z nominacji, czy też wybranego w głosowaniu. Kolegialne kierownictwo stanowili Teja Tutberidze, Georgi Kandelaki i Szota Chidzaniszwili[1]. Taka konstrukcja organizacji była bardzo niewygodna dla służb specjalnych chcących kontrolować „Khmarę”, bowiem nie prowadziła ewidencji ludzi zaangażowanych w jej działalność.

Działaczy „Khmary” szkolili „Otporowcy” z „Centrum oporu bez przemocy”. Gruziński ruch miał praktycznie takie samo godło jak „Otpor”, czyli czarną zaciśniętą pięść na niebieskim tle. Tak więc symbol „Khmary” różnił się od symbolu „Otporu” tylko kolorystycznie.

„(…) Georgi Kandelaki, były aktywista >Kmary!<, obecnie pracownik administracji prezydenckiej w Gruzji, wspomina: >Na początku było nas tylko dwadzieścia osób, a w ciągu jednej nocy musieliśmy sprawiać wrażenie, że jest nas tysiące i jesteśmy wszędzie<. W tym celu kilkunastu aktywistów po zmierzchu rozjechało się do sześciu największych gruzińskich miast, aby wypełnić pierwszy punkt rewolucyjnego planu, brzmiący >Niech nas zobaczą<. Nieważne, w jakim świetle. Ważne było, żeby ludzie w ogóle usłyszeli o organizacji. Nieznane zawsze budzi niepewność, co z kolei prowadzi do niepokoju i lęku. O wiele łatwiej natomiast przekonać ludzi do czegoś, co jest już obecne w ich świadomości. Mając to na uwadze i dysponując czasem do świtu, uzbrojeni w spreje i tekturowe wzory aktywiści malowali zaciśniętą pięść – logo >Kmary!<- na gruzińskich ulicach. Rankiem kontrolowane przez władze media wpadły w panikę, co poskutkowało pojawieniem się tematu tajemniczych symboli w telewizji wraz ze spekulacjami na temat ich złowrogiej proweniencji. Niezależnie od negatywnego charakteru spekulacji, główny cel został osiągnięty – wrogie media zostały wykorzystane do >rozreklamowania< organizacji”[2].

 Decyzja gruzińskich rewolucjonistów o obraniu na swoje godło identycznego symbolu jak „Otpor” nie była przypadkowa. Miała ona głębsze, psychologiczne podłoże. Otóż zdecydowano się budować „Khmarę” na bazie mitu, że gruziński ruch jest przedłużeniem procesów zapoczątkowanych w Serbii. W socjotechnice przekazu informacyjnego wpajano opinii publicznej, że nie jest to tylko lokalny konflikt o władzę, ale kontynuacja procesów demokratyzacyjnych mająca zasięg międzynarodowy. Dlatego świadomie i z premedytacją gruzińscy studenci z „Khmary” podkreślali swoje związki z „Otporem”, aby wśród Gruzinów zaszczepić przekonanie, że posiedli oni wiedzę i mają patent na obalanie władzy. „Khmara” już na starcie wykorzystała pewien psychologiczny kapitał jakim był mit „Otporu”.

Sprawdzone w Serbii metody wypracowane przez „Otpor” wykorzystano w Gruzji. Przeprowadzono takie same kampanie informacyjne, jak np.: „Skończyło się!” i zastosowano  w nich tę samą socjotechnikę przekazu informacyjnego jak w Serbii.

W walce informacyjnej z Eduardem Szewardnadze wykorzystywano też elementy humorystyczne, które znakomicie sprawdziły się w Serbii. Jedną z tego typu akcji mających na celu poderwanie autorytetu prezydenta w oczach społeczeństwa były happeningi, w którym ludzie z „Khmary” umieścili na ulicach miast „serwis fotograficzny”. Tenże „serwis fotograficzny” w swej ofercie miał oryginalną propozycję dla przechodniów. Otóż na dużej tablicy namalowano wnętrze toalety z twarzą prezydenta Szewardnadzego wystającą z sedesu. Postać spłukująca wodę miała otwór w miejscu twarzy – w ten sposób każdy mógł zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie jako część instalacji nazwanej bloc toilet (co ma dwojakie znaczenie, bowiem może oznaczać zarówno przenośną toaletę, jak i toaletę bloku [sowieckiego]). W tym „serwisie fotograficznym” przechodnie robili sobie zdjęcia jak pociągają za spłuczkę, co sprawiało wrażenie, że spuszczają do klozetu prezydenta wraz z wodą.

Innym happeningiem był marsz zorganizowany przez działaczy „Khmary”, którego uczestnicy nieśli komunistyczne symbole oraz flagi radzieckiej Gruzji, a wśród tych symboli z poprzedniej epoki specjalnie niesiono portrety Szewardnadzego. Tego typu akcja miała na celu wpojenie Gruzinom skojarzenia, że prezydent, to cichy sympatyk komunizmu.

Gruzińscy aksamitni rewolucjoniści w swojej działalności stosowali także fortele i podstęp. Zdarzały się przypadki, że balansowali na pograniczu szantażu wobec urzędników państwowych. „(…) Biorąc pod uwagę fakt, że tylko 2 procent Gruzinów czyta gazety, jasne jest, że to właśnie telewizja ma monopol na informację. Jednak społeczeństwo nie wierzy mediom bezgranicznie, co aksamitni rewolucjoniści skrupulatnie wykorzystali do stworzenia własnego pozytywnego wizerunku. Kiedy medialne emocje związane z obmalowywaniem ulic opadły, przystępowano do realizacji kolejnego zadania: wytworzenia poczucia wspólnoty. Na początku był to problem, ponieważ zanim liczba aktywistów wzrosła, trzeba było działać, mając do dyspozycji niewielką liczbę osób. Grupa była jednak bardzo zdyscyplinowana i zdeterminowana do działania-  jej głównym hasłem było: >Demokracja w planowaniu, dyktatura w działaniu<. Miała też w zanadrzu kilka chwytów socjotechnicznych. W początkowej fazie wrażenie masowości ruchu stwarzano oszukując oko. Małe grupy protestujących w różnych miejscach po skończeniu swoich przemarszów zmieniały ubrania i transparenty, po czym wracały na ulice. Czasem działano incognito, a nawet uciekano się do delikatnych podstępów. Georgi Meladze, były aktywista >Kmary!<, obecnie pracownik Liberty Institute, wspomina: >Kiedy miał się odbyć mecz piłkarski Rosja- Gruzja, zorganizowaliśmy, na przykład, wiec pod hasłem ‘Dość przegranych z Rosją’ [po gruzińsku ‘dość’ znaczy ‘kmara’], co przyciągało również licznych fanów piłki nożnej, często nieświadomych politycznego charakteru zgromadzenia<. Aby zachęcić przechodniów do uczestnictwa, noszono również transparenty z wyrazami poparcia różnych instytucji i organizacji, których członkowie wcale nie uczestniczyli w protestach. Transparenty z początku nieśli wyselekcjonowani aktywiści, ale z czasem spontaniczne dołączali do nich członkowie organizacji, których nazwy widniały na płachtach. Schemat myślowy, w ramy którego wepchnęła ich socjotechnika był następujący: >jeśli inni już protestują, to czemu my nie możemy? Nie jesteśmy przecież sami<. A więc poczucie rozmycia własnej osoby w tłumie było ważnym czynnikiem niwelującym strach. Meladze wspomina też chwyt, przy pomocy którego postawiono w szachu rektora skorumpowanego uniwersytetu. Puszczono mianowicie między studentów plotkę, że siedzący przy stoliku na dziedzińcu przed budynkiem ludzie mają do rozdania darmowe bilety wstępu na różne wydarzenia kulturalne: koncerty, wystawy, przedstawienia etc. Gdy wokół stolika zgromadził się tłum, negocjujący w tym czasie ze skorumpowanym rektorem studenci pokazali mu przez okno całe zajście, przekonując, że tłum ten protestuje przeciw niemu. Przestraszony, musiał pójść na ustępstwa. Być może zagranie to nie było wzorowe, jeśli rozpatrywać je w kategoriach fair play, ale wzięto pod uwagę fakt, że sam rektor jakoś nie przejmował się tymi kategoriami w swych relacjach ze studentami…”[3].

Znak buntu przeciw władzy Szewardnadzego, czyli kwiat róży w socjotechnice przekazu informacyjnego symbolizował wyrzeczenie się przemocy ze strony rewolucjonistów i był namacalnym znakiem pokojowego charakteru rewolucji róż w Gruzji.

Kulminacją rewolucji róż były wybory do gruzińskiego parlamentu w listopadzie 2003 roku. Wówczas doszło do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy władzą a aksamitnymi rewolucjonistami, którzy wspierali opozycję polityczną wobec władzy Szewardnadzego.

Eduarda Szewardnadzego popierały dwa ugrupowania: „O Nową Gruzję” – partia, która sprawowała władzę oraz Unia Odnowy Demokratycznej mająca charakter koalicji mniejszych ugrupowań. Na czele tej formacji politycznej stał Asłan Abaszidze pochodzący z Adżarii. Z kolei trzon opozycji stanowiły trzy partie: „Saakaszwili – Ruch Narodowy”, Partia Pracy oraz „Burdżanadze -Demokraci”.

Opozycja dopatrzyła się nieprawidłowości podczas wyborów i zarzuciła Szewardnadzemu oraz środowiskom politycznym wspierającym go, oszustwo wyborcze. Głos zabrali przedstawiciele organizacji zagranicznych, którzy byli obserwatorami wyborów w Gruzji. Przedstawiciel OBWE, Bruce George, powiedział, że „wybory nie spełniły standardów międzynarodowych: pomyłki na listach wyborczych dały przewagę prorządowej partii ‘O Nową Gruzję’”[4]. Z kolei Konstantin Markełow, przedstawiciel grupy obserwatorów Zgromadzenia Parlamentarnego Wspólnoty Niepodległych Państw potwierdził, że w przebiegu wyborów parlamentarnych pogwałcono gruzińskie prawo[5].

Rewolucja róż nabrała tempa, bowiem dwa dni przed otwarciem sesji parlamentarnej 22 listopada 2003 r. Micheil Saakaszwili w telewizyjnej odezwie ogłosił początek aksamitnej rewolucji. Na drugi dzień ulice Tbilisi zostały opanowane przez dziesiątki tysięcy manifestantów, którzy przyjechali do stolicy z całego kraju. Przywódcy rewolucji róż skopiowali zastosowany w Serbii element działań informacyjnych mających na celu psychologiczne obezwładnienie struktur siłowych. Mianowicie Saakaszwili zaapelował do sił porządkowych, armii i służb specjalnych, aby nie uciekały się do stosowania siły wobec pokojowo nastawionych rodaków. Podkreślił, że rewolucja róż ma charakter pokojowy i nie dąży do konfrontacji siłowej. Tym samym już na początku wytrącono władzy broń psychologiczno – informacyjną, bowiem w tego typu sytuacjach rewolucyjnych praktycznie każda władza broniąca się przed rewolucją stosuje element wojny informacyjnej jakim jest zarzucanie rewolucjonistom „ekstremizmu”, czy działań o charakterze siłowym niezgodnych z konstytucją. Aksamitnym rewolucjonistom nie sposób zarzucić działań o charakterze siłowym czy ekstremistycznym, a jeśli władza rzuca takie oskarżenia w przestrzeń informacyjną, to tego typu działanie przynosi wręcz odwrotny skutek, bowiem w oczach społeczeństwa obserwującego rozwój wydarzeń kompromituje ośrodki informacyjne wspierające rząd.

Celem działań aksamitnych rewolucjonistów było sparaliżowanie pracy nowowybranego parlamentu. 22 listopada 40 tys. osób opanowało centrum Tbilisi. Kilkanaście minut po tym jak Szewardnadze otworzył sesję parlamentu z udziałem tych deputowanych, którzy akceptowali oficjalne wyniki wyborów z 2 listopada, tłum zwolenników opozycji przedostał się na teren parlamentu. Saakaszwili jako przywódca opozycji z symbolem aksamitnej rewolucji w Gruzji znalazł się na mównicy i z różą w ręku ogłosił usunięcie Szewardnadzego ze stanowiska. Szewardnadze pod osłoną ochrony wydostał się z siedziby parlamentu wyjściem ewakuacyjnym.

Policja nie zareagowała na zajścia w parlamencie i zachowała neutralność. Część służb specjalnych mających za zadanie spacyfikowanie opozycji przyłączyła się do rewolucji, jednakże duża część armii dochowała wierności dotychczasowemu prezydentowi i tym ukształtowała się dwuwładza przez co kraj stanął na progu wojny domowej. Opozycję poparł Ilia II, duchowy przywódca gruzińskiego Kościoła prawosławnego, a Nino Burdżanadze jako były przewodniczący parlamentu ogłosił się pełniącym obowiązki prezydenta.

Po mediacjach ze strony zagranicznych dyplomatów Szewardnadze ustąpił ze stanowiska, a opozycja ogłosiła kolejny termin wyborów na styczeń 2004 r., w których to odniosła zdecydowane zwycięstwo.

Jednakże rola działaczy „Khmary” w przeciwieństwie do ich serbskich odpowiedników nie zakończyła się po przejęciu władzy przez opozycję. Organizacja gruzińskich aksamitnych rewolucjonistów przetrwała rewolucję i ciężar swojej działalności przeniosła do Adżarii będącej autonomiczną republiką w ramach Gruzji. Lokalne władze Adżarii ciążyły ku Rosji, co stało w sprzeczności z geopolitycznym kierunkiem nowego przywódcy Gruzji Micheila Saakaszwiliego. Poza tym Saakaszwili w swoim programie wyborczym obiecywał Gruzinom odzyskanie „zbuntowanych prowincji”.

Filia „Khmary” w Batumi organizowała demonstracje wymierzone przeciwko lokalnemu przywódcy Adżarii Asłanowi Abaszidze. W tych akcjach informacyjno – psychologicznych aksamitni rewolucjoniści nagminnie wykorzystywali jeden z instrumentów socjotechniki propagandy jakim jest stereotyp. Otóż zarzucali Abaszidze „komunizm” i prorosyjskie sympatie kreując w swoim przekazie informacyjnym adżarskiego przywódcę na człowieka, który politycznie i mentalnie zatrzymał się w poprzedniej epoce. W odpowiedzi na te działania władze Adżarii aresztowały kilku aktywistów „Khmary”, a policja podała do publicznej wiadomości, że aresztowani posiadali w domach narkotyki i broń.

W marcu i kwietniu 2004 r. demonstracje jeszcze bardziej nabrały na sile. W końcu adżarski przywódca ustąpił i uciekł do Moskwy, a Saakaszwili w ciągu następnych tygodni pozbawił Adżarię autonomii.

Prezydent Saakaszwili nie zapomniał o tych, którzy pomogli mu dojść do władzy. Jak pisze V. Avioutskii: „(…) Inicjatorzy i aktorzy rewolucji zostali nagrodzeni. Dyrektor gruzińskiego oddziału Fundacji Sorosa został mianowany ministrem, dyrektor generalny opozycyjnej stacji telewizyjnej Rustawi-2 otrzymał stanowisko szefa Izby Handlowo- Przemysłowej. Przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej mianowany został burmistrzem Tbilisi”[6].

Podobnie jak w przypadku działalności aksamitnych rewolucjonistów w Serbii także i gruzińscy rewolucjoniści korzystali ze środków finansowych płynących z Zachodu. Cytowany wcześniej Avioutskii napisał: „(…) Finansowanie działalności >Khmary<, jak i całej >rewolucji róż<, pozostaje tematem niesłychanie delikatnym. Nie szukając nawet oficjalnych dowodów, rosyjscy dziennikarze cytowali jednego z przywódców ruchu Georgija Kandelakiego, który podał do wiadomości, że ruch studencki finansowany był przez Fundację Sorosa. Prasa rosyjska twierdziła również, że ponad dwa tysiące aktywistów >Khmary< oraz tysiąc pięciuset członków partii Ruch Narodowy Micheila Saakaszwiliego szkolonych było przez >Otpor< w zakresie metod oporu bez przemocy. Niektórzy spośród przywódców opozycji gruzińskiej, w tym Saakaszwili i Żwanija, udawali się do Serbii. Z kolei prasie gruzińskiej udało się ustalić, że koszty tych podróży ponosiła amerykańska organizacja pozarządowa National Democratic Institute, a dokładniej jej filia w Tbilisi kierowana przez niejakiego Marca Malena. W wywiadzie udzielonym rosyjskiemu tygodnikowi >Itogi< Micheil Saakaszwili potwierdził, że ruch >Khmara< otrzymywał pieniądze od Fundacji George’a Sorosa, a jednocześnie zaprzeczył, jakoby fundacja ta finansowała także gruzińską opozycję polityczną”[7].

Jak wcześniej wspomniano działalność „Khmary” nie zakończyła się po zwycięstwie rewolucji róż. Filie tej organizacji obecne są w 30 największych miastach Gruzji, a jej członkowie zaangażowali się w walkę z korupcją, która szczególnie na gruzińskiej prowincji jest prawdziwą plagą. Oprócz tego typu działań aktywiści „Khmary” prowadzą także działalność charytatywną.

Nie oznacza to jednak, że wraz ze zwycięstwem rewolucji róż „Khmara” zaprzestała działalności na niwie rewolucyjnej. Wręcz przeciwnie – nadal zaangażowani są w eksport aksamitnych rewolucji na obszarze byłych republik ZSRR. Członków „Khmary” można było zauważyć podczas pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Aktywiści gruzińskiej organizacji swoje doświadczenia przekazywali także aksamitnym rewolucjonistom z Kazachstanu, Mołdawii i Białorusi. Również opozycja z Kirgistanu nawiązała kontakt z „Khmarą” i m.in. gruzińscy aktywiści przygotowywali rewolucjonistów z Kirgistanu do wydarzeń, które przeszły do historii jako rewolucja tulipanów.

Gruzja to geograficzny klucz do Kaukazu i dopiero po uważnej analizie znaczenia tego kraju w geopolityce basenu Morza Kaspijskiego oraz jego geostrategicznej i geokonomicznej roli w tym regionie można zauważyć, że rewolucja róż, to polityczne odbicie globalnych zmagań dużych mocarstw na światowej szachownicy polityki międzynarodowej. Dlatego pomimo faktu, że zmagania pomiędzy opcją proatlantycką a Wschodnią w trakcie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie miały znacznie większy ciężar gatunkowy, to jednak rewolucja róż ma niebagatelne znaczenie psychologiczne, bowiem przełamała pewną mentalną barierę w krajach postradzieckich. W tym kontekście wydaje się, że rację ma gruziński działacz Georgi Kandelaki, który napisał, że „(…) gruzińska rewolucja okazała się kluczowa, dowodząc światu, że w krajach byłego Związku Radzieckiego naprawdę można, przy użyciu metod demokratycznych i bezprzemocowych, obalić skorumpowane rządy. Wcześniej bowiem wszyscy byli przekonani, że społeczeństwa tych krajów nie są zdolne do całkowitego przyjęcia demokracji”[8].

Tomasz Formicki

 

Autor jest doradcą i analitykiem w Międzynarodowym Centrum Szkolenia Służb Mundurowych i Cywilnych GRYF

 Przypisy



[1] Viatcheslav Avioutskii – „Aksamitne rewolucje”, str.50.

[2] G. Lewicki- „Zagadnienie strachu jako klucz…”.

[3] G. Lewicki- „Zagadnienie strachu jako klucz…”.

[4] V. Avioutskii- „Aksamitne rewolucje”, str.53.

[5] tamże, str. 53.

[6] tamże, str. 54.

[7] tamże, str. 50.