Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

            19 października obchodzimy kolejną, już 33 rocznicę męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki nazywanej zbrodnią założycielską III RP. Warto cały czas podkreślać, że jest to data umowna utrwaloną dzięki farsie, jaką był wyreżyserowany spektakl pod tytułem „proces toruński”, trwający od 27 grudnia 1984 r. do 7 lutego 1995 roku. Powiedzmy sobie szczerze, że do dzisiaj nie poznaliśmy daty zbrodni, wszystkich bezpośrednich sprawców mordu, a także ich mocodawców. Z mieszanymi uczuciami oglądam coroczne uroczystości państwowe i kościelne ku czci zamordowanego bohaterskiego kapłana wiedząc, że i w dzisiejszej Polsce istnieją potężne siły blokujące poznanie prawdy. Musimy powiedzieć sobie wprost, bez żadnego znieczulenia, że bez poznania prawdy o tej bestialskiej zbrodni nie mamy prawa mówić o Polsce wolnej i niepodległej budowanej na prawdzie.

            W dniu swojego porwania podczas rozważań różańcowych ks. Jerzy Popiełuszko powiedział: Od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą. Jak powiedział zmarły Prymas kardynał Wyszyński: „Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu, Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy, tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na pólkach. Musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług..”.  A co z prawda o jego śmierci? Boję się bardzo, aby podczas obchodzonej w tych dniach kolejnej rocznicy zamordowania księdza Jerzego nie przyszło komuś z rządzących do głowy, aby tak jak Radosław Sikorski sześć lat temu powiedzieć, że: Ksiądz Jerzy byłby dzisiaj dumny. Autorytatywne twierdzenie, że wie się dzisiaj, jak oceniłby nas współczesnych męczennik za wiarę, ksiądz Jerzy, świadczyć będzie raczej o politycznej bufonadzie i całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. Dopóki nie ujawnimy prawdy o tragedii i dramacie z października 1984 roku nie mamy najmniejszego prawa czuć się dumni z dzisiejszej Polski. Proponuje raczej spuścić głowy w poczuciu winy, bo ewidentnie zawiedliśmy bohaterskiego kapelana „Solidarności”. Zawiedliśmy go wielokrotnie, bo przecież w cieniu obrad okrągłego stołu w 1989 roku komunistyczni oprawcy zamordowali braci w kapłaństwie księdza Jerzego, księży: Sylwestra Zycha, Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca. Należy trzymać się z dala od podejrzanych przedsięwzięć, nawet jeżeli noszą dumnie brzmiącą nazwę – mówił Albert Einstein. Dlatego nawet dzisiaj po 28 latach trzeba do porozumień okrągłego stołu podchodzić krytycznie i podejrzliwie, bo to przy tym meblu zagwarantowano bezkarność zbrodniarzom.    


            Młodzi ludzie, dla których osoba księdza Jerzego Popiełuszki jest już tylko postacią historyczną, zapewne wyobrażają sobie, że w październiku 1984 roku komunistyczny szwadron śmierci Jaruzelskiego i Kiszczaka zamordował umiłowanego przez cały naród i Kościół, bohaterskiego kapłana. Niestety tego powszechnego uwielbienia dla ks. Jerzego nie było i ja to doskonale pamiętam Reżimowe media przedstawiały go jako jątrzącego wichrzyciela, który zamiast łączyć, dzieli Polaków, a jego kazania nazywano „seansami nienawiści”. Z siatki esbeckich donosicieli jaką opleciono kapłana, jednym z najbardziej zasłużonych był wieloletni autorytet „Gazety Wyborczej” i przyjaciel Adama Michnika, ksiądz Michał Czajkowski, (TW „Jankowski”), który przez niemal ćwierć wieku był płatnym komunistycznym szpiclem. Jeśli chodzi zaś o stosunek i działania kościelnej hierarchii wobec księdza Jerzego, to i wówczas nie brakowało „księży patriotów”, których wprost możemy nazwać pomocnikami Goebbelsa stanu wojennego, Jerzego Urbana. SB na przesłuchaniu szanowała mnie bardziej – zwierzał się ks. Jerzy po rozmowie z prymasem Józefem Glempem. Niestety, tak wtedy jak i dzisiaj nie brakowało ludzi podatnych na propagandowe komunistyczne kłamstwa.

            W IPN ślimaczy się do dzisiaj jakieś śledztwo w sprawie śmierci Jerzego Popiełuszki, ale pamiętając losy tych prokuratorów i śledczych, którzy rzeczywiście starali się zbliżyć do prawdy nie jestem dzisiaj optymistą. Odrobinę nadziei daje zapowiedź złożenia wniosku o powołanie sejmowej komisji śledczej do wyjaśnienia kulisów tego mordu. Z taką inicjatywą wyszedł poseł Tomasz Rzymowski z Kukiz ’15. Póki co po raz kolejny powtarzam. Wszyscy gromkim narodowym chórem musimy domagać się prawdy o męczeńskiej śmierci księdza Jerzego, sprawcach mordu i ich mocodawcach. Bez tej prawdy nigdy nie będziemy wolni. I jeszcze raz apeluję, aby podczas uroczystości rocznicowych spuścić pokornie głowy dół, a polityków przestrzegam przed głoszeniem banałów o tym jak to ksiądz Jerzy byłby z nas dumny gdyby żył. Przypuszczam, że gdyby żył spotkałby go los jego przyjaciela księdza Stanisława Małkowskiego, numeru 1 na esbeckiej liście kapłanów przeznaczonych do likwidacji, którego III RP zamiast uczcić latami poniewierała.

            Polacy ciągle potrzebują prawdziwej wolności i prawdy, o których na dwa lata przed śmiercią, 30 października 1982 roku tak mówił ks. Jerzy Popiełuszko: Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu, na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności. Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu. Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz. A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później, jako konsekwencja tej wolności ducha i wierności prawdzie. Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: "Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą.”

Autor: Mirosław Kokoszkiewicz

Nadesłał: USOPAŁ



Zobacz jeszcze:

Aleksander Ścios: ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP

 

Nad działalnością „służb specjalnych PRL” ciąży zbrodnia, której konsekwencje historyczne i polityczne odczuwamy do dnia dzisiejszego. Nazwana przeze mnie zbrodnią założycielską III RP, jest wydarzeniem, wokół którego ogniskowały się procesy zachodzące w Polsce w latach 80. ubiegłego wieku.

Teza, iż porwanie i zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki było zdarzeniem wyznaczającym początek drogi do „okrągłego stołu”, może wydać się nazbyt karkołomna, dlatego warto naświetlić ówczesne realia historyczne, a twierdzeniu o zbrodni założycielskiej dodać solidne uzasadnienie.

Ponieważ to właśnie ludzie peerelowskiej bezpieki byli inspiratorami, wykonawcami, a następnie beneficjentami tej zbrodni - wydarzenie to ma kolosalne znaczenie dla zrozumienia specyfiki działań formacji bezpieczniackich.

Na przykładzie tej zbrodni można dostrzec i wyodrębnić kilka charakterystycznych cech organów bezpieczeństwa PRL: całkowitą podległość interesom sowieckim i długofalowej strategii dezinformacyjnej Kremla, podporządkowanie celom partii komunistycznej, ścisłe współdziałanie cywilnych i wojskowych organów, prowadzenie wielowątkowych kombinacji operacyjnych w powiązaniu z celami bloku komunistycznego, zdolność do strukturalnej adaptacji i mentalnej mimikry, umiejętność wykorzystania agentury i tajnych współpracowników w kształtowaniu reakcji społecznych oraz w celu zapewnienia gwarancji bezkarności.

            Zasadniczym pytaniem, które pojawia się w związku z przemianami zachodzącymi w Polsce na przełomie lat 80-90 ubiegłego wieku, jest wskazanie wydarzenia wyznaczającego początek drogi do „okrągłego stołu”. W jakim momencie historii począł się ów nieformalny, pokątny związek części środowisk opozycyjnych z władzą komunistyczną? Czy doszło do niego na skutek kumulacji sprzyjających zdarzeń, w efekcie spontanicznych przemian i naturalnego „biegu rzeczy”, czy też mieliśmy do czynienia z realizacją zamierzonego planu, gry strategicznej opartej na ścisłych regułach, przeprowadzonej z żelazną logiką i konsekwencją?

Takie pytania wydają się szczególnie ważne, jeśli podziela się zdanie wyrażone ongiś przez Alaina Besancona, że „komunizm dopuszcza możliwość sprzeciwu, natomiast nie znosi, aby go rozumiano”. Próba uświadomienia sobie - czym był proces dochodzenia do „historycznego kompromisu”, jakie mechanizmy nim sterowały jest nieodzowna, jeśli mamy zrozumieć strategię komunistyczną i właściwie diagnozować dzisiejszą sytuację. [...]

W tle rozważań o przyczynach takich procesów, zawsze pojawia się zarzut uprawiania tzw. spiskowej teorii dziejów. Nie jest on tylko wyrazem naiwność, ale stanowi ważny oręż polityczny, którym łatwo tłumić głosy tych, co - pamiętając o zasadzie Tukidydesa, iż ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej, próbują jakiś spisek lub zmowę odsłonić. W polskich warunkach, ten fałszywy zarzut wywołał jeszcze większą szkodę. Sparaliżował mianowicie w zarodku samą dociekliwość myślenia, obezwładnił polską myśl historyczną i polityczną i sprawił, że nad najnowszymi dziejami rozciąga się potężny cień fałszu i zakłamania.

Oceniając zdarzenia lat 80. ubiegłego wieku, łatwo się zapomina, że wszelkie działania „polskiej” partii komunistycznej były (z zasady) pozbawione głębszej autonomii i poddane dyktatowi sowieckiego okupanta. Decyzje, które swoim zasięgiem obejmowały całe społeczeństwo, a ich skutki mogły rozstrzygnąć o przyszłości Polski, musiały uwzględniać interes ZSRR i wpisywać się w globalną strategię sowiecką. Bez dostrzeżenia tej prawidłowości, nie sposób dokonać oceny zdarzeń z lat 80. […]

Decyzja o porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego była z pewnością krokiem niezwykle trafnym – z punktu widzenia sowieckiej strategii. Gdy spojrzeć na sytuację istniejącą w roku 1984, nie sposób wskazać żadnego wydarzenia, które w podobny sposób mogło wywrzeć wpływ na sprawy polskie.

Kościół i „Solidarność” - to dwa największe zagrożenia, z którymi partia komunistyczna musiała sobie poradzić, jeśli chciała przetrwać lub podporządkować je sobie, jeśli zamierzała przeprowadzić operację „trzeciej fazy”. W osobie księdza Jerzego znajdujemy te dwa elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej rzeczywistości. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom „Solidarności” – czynią z księdza Jerzego postać symboliczną, a przez to najgroźniejszą dla komunistów.

Uderzenie właśnie w Niego, to cios w Kościół i w „Solidarność” – znienawidzone, lecz potrzebne, by nadal sprawować władzę i przeprowadzić proces „odnowy”. 

Prowokacja polityczna to użycie najświętszych symboli narodowych i najgłębszych jego uczuć przeciwko narodowi ” – napisał kiedyś Józef Mackiewicz. Ta prawda znalazła potwierdzenie w planie zabójstwa księdza Jerzego.   [...]

W Biuletynie IPN nr 10 /2004, w artykule "Na tropach prowokacji", Tomasz Chinciński zaprezentował dokument zatytułowany - „Plan czynności śledczych w sprawie zaginięcia ks. Jerzego Popiełuszki” z dnia 22 października 1984 r., sporządzony przez naczelnika Wydziału Śledczego WUSW w Toruniu ppłk. Eugeniusza Gawrońskiego, w którym sformułowano kilka wersji na temat porwania księdza.

Jako pierwszą wersję przyjęto, że „uprowadzenie ks. J. Popiełuszki jest prowokacją polityczną ekstremy byłej »Solidarności« i osób powiązanych z klerem, niezadowolonych ze stabilizacji sytuacji w kraju i w celu odwrócenia uwagi od zabójstwa zakonnika w Warszawie – odbyło się za wiedzą ks. J. Popiełuszki”.

Druga hipoteza wymyślona przez SB zakładała, że „uprowadzenie ks. Popiełuszki jest prowokacją o zabarwieniu politycznym ekstremy byłej »Solidarności« niezadowolonej ze stabilizacji życia w kraju oraz w celu skompromitowania organów spraw wewnętrznych i odbyło się bez wiedzy osób zatrzymanych, tj. ks. J. Popiełuszki i W. Chrostowskiego”.

W trzeciej wersji sugerowano, że „uprowadzenie ks. Popiełuszki zostało dokonane przez członków nielegalnie działającej grupy przestępczej, np. organizacji „Antysolidarność”, jako zemsta na księdzu, który czynnie popierał „Solidarność”.

Brano także pod uwagę taką możliwość, że „organizatorem porwania ks. Popiełuszki jest wywiad jednego z państw zachodnich, zainteresowany dalszą destabilizacją życia kraju”. Ostatnia wersja zakładała, że „uprowadzenia dokonała grupa przestępcza, wywodząca się z elementu kryminalnego, w celach rabunkowych, uzyskania okupu lub na zlecenie działaczy byłej »Solidarności« w zamian za korzyści materialne”.

W następnych latach władzom PRL szczególnie zależało, aby sprawę śmierci ks. Jerzego prezentować wyłącznie w wersji przygotowanej przez kierownictwo PZPR i MSW. Sławomir Cenckiewicz wskazuje, jak podczas jednej z rozmów ze stroną watykańską w 1985 r. powiedział o tym wprost minister Adam Łopatka, szantażując jednocześnie polski Kościół: "Władze państwowe są za tym, aby strona kościelna przyjęła w tej sprawie inną metodę postępowania w myśl hasła: "ciszej nad tą trumną". Jeśli obecna koncepcja i akcja wykorzystania tego tragicznego wydarzenia przeciw władzom i spokojowi społecznemu miałaby być kontynuowana, to władze mogą opublikować dane ‘kim naprawdę był ks. J. Popiełuszko’, bowiem zgromadzone informacje o nim i jego działalności bardzo mocno odbiegają od obrazu, który chce mu się nadać w koncepcji kościelnej. Zależy nam na tym, aby do tego nie doszło”.

Warto podkreślić charakterystyczną zmianę, jaka nastąpiła wówczas we wzajemnych kontaktach hierarchów z władzą komunistyczną. Jeszcze 28 lutego 1985 roku podczas spotkania sekretarza Episkopatu abp. Bronisława Dąbrowskiego z gen. Czesławem Kiszczakiem, w sprawie procesu toruńskiego, postawa Kiszczaka wskazywała na eskalację wrogości wobec Kościoła. Generał uchylał się od odsłonięcia szczegółów dotyczących zabójstwa i sugerował, że atak adwokatów rodziny księdza Jerzego „burzy dobre stosunki między rządem a Kościołem”. Odrzucał również propozycję biskupa dotyczącą nawiązania dialogu władzy z opozycją, oskarżał Wałęsę o „antypolskość”, a przedstawicielom Kościoła wytknął „brak zdecydowanej reakcji wobec sankcji prezydenta USA Ronalda Reagana, w efekcie których ubożeje społeczeństwo polskie, a Polska traci 15 mld dolarów rocznie”.

Sytuacja uległa zmianie, gdy rządy na Kremlu objął Gorbaczow, a okoliczności śmierci Kapelana „Solidarności” zafałszowano w procesie toruńskim. Odtąd logika działań namiestników sowieckich opierała się na prowadzeniu oficjalnych, coraz bardziej „pokojowych” rozmów z przedstawicielami Episkopatu, przy jednoczesnym niezaniedbywaniu tzw. „specjalnych operacji wspierających”, w których nieodzowny udział mieli „nieznani sprawcy”. […]

Sławomir Cenckiewicz, autor artykułu „Wywiad PRL na tropie księdza Jerzego” zwracał uwagę na zgodny kontekst wypowiedzi przedstawicieli Episkopatu, „środowiska watykańskiego Sekretariatu Stanu” i władz PRL. Opisując treść raportów przedstawianych najważniejszym osobom w państwie przez szefa Departamentu I SB MSW gen. Zdzisława Sarewicza, historyk pisał:

Szef wywiadu z zadowoleniem informował, że coraz szersze kręgi watykańskie uznają porwanie i zamordowanie ks. Jerzego za "prowokację polityczną" wymierzoną w ekipę Jaruzelskiego. Zdaniem Sarewicza, środowisko watykańskiego Sekretariatu Stanu miało z dużym uznaniem wypowiadać się o "konsekwencji, z jaką władze [PRL] podeszły do sprawców przestępstwa". Szef wywiadu uspokajał też elitę PRL, zapewniając, że ani w Watykanie, ani w polskim episkopacie nikt nie myśli o beatyfikacji ks. Jerzego. Na potwierdzenie przywoływał w tym miejscu słowa abp. Dąbrowskiego, który miał w Rzymie oświadczyć, że "episkopat nie dopuści, aby doszło w tym przypadku do pomieszania wiary z polityką".

Wiemy również, że wszystkie zabiegi polskiej agentury w Watykanie okazywały się daremne wobec postawy Jana Pawła II. Przed przyjazdem do Polski w roku 1987, próbowano papieżowi wyperswadować odwiedziny grobu księdza Jerzego. Bezskutecznie.

Jan Paweł II postawił na swoim i modlił się przy grobie księdza Jerzego, zwracając się bezpośrednio do niego. Tego faktu nawet prymas Glemp nie mógł zlekceważyć, ponieważ taka forma modlitwy oznaczała, że polski papież już uważa ks. Jerzego za świętego. […]

Gdy kilka lat później Kiszczak, udzielając wywiadu Witoldowi Beresiowi i Jerzemu Skoczylasowi, wyjawił: „Stan wojenny i Okrągły Stół, to były dwa końce tej samej polityki.” – nie wypadało nie wierzyć słowom szefa bezpieki. Nikt też nie kwestionuje faktu, że Polska była tym krajem, w którym udział policji politycznej w doprowadzeniu do „historycznego kompromisu” był największy.

Służby Kiszczaka nie tylko dokonały mordu na księdzu Jerzym, ale od początku planowały sprowadzenie śledztwa na fałszywe tory i przygotowywały liczne scenariusze dezinformacyjne. Który z nich zostanie ostatecznie zatwierdzony, zależało od rozwoju zdarzeń, reakcji społecznych i postawy hierarchów Kościoła.

27 listopada 1984 roku podczas rozmowy z kardynałem Glempem, Jan Paweł II zobowiązał polski Kościół do wyjaśnienia całej prawdy o śmierci księdza Jerzego. Ze strony papieża padły wówczas mocne słowa: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza pozostali nieznani".

Niestety – polscy hierarchowie nie wypełnili tego testamentu, a swoimi wypowiedziami i postawą wprost umocnili kłamstwo na temat śmierci kapłana.

Fundamenty tego kłamstwa znajdziemy w ustaleniach procesu toruńskiego – sądowej farsie, w całości kontrolowanej i zaplanowanej przez władze komunistyczne. W oparciu o ustalenia tego procesu wmawiano opinii publicznej, że wszyscy winni ponieśli już karę. Ówczesna władza stworzyła powtarzaną do dziś legendę o wyłącznej winie czterech funkcjonariuszy SB, działających samotnie i wbrew woli kierownictwa resortu. Legendę tę uwiarygodnili sami esbecy, do końca odgrywając swoje role – w tym przypisane im role zabójców.

Kłamstwo to w niezmienionej formie zostało przyjęte i zaakceptowane w III RP. Wszystkie uczestniczące w nim środowiska, stały się odtąd zakładnikami morderców księdza Jerzego i przyjęły na siebie ciężar odpowiedzialności za zbrodnię. To dzięki akceptacji kłamstwa toruńskiego otworzyła się droga do „historycznego kompromisu” i powstał obszar, w którym mogło nastąpić spotkanie katów i ofiar. Ten obszar, „płaszczyznę porozumienia” nazwano później III Rzeczpospolitą.

Przed siedmioma laty, Wojciech Sumliński, autor książki „Kto naprawdę Go zabił”, tak opisywał dziennikarskie śledztwo prowadzone wspólnie z Mirosławem Majeranem i Łukaszem Kurtzem:

W sprawie zamordowania księdza Popiełuszki zgadzają się tylko dwa fakty: czas i miejsce uprowadzenia księdza Jerzego - 19 października 1984 r. w Górsku. Wszystko, czego dotychczas opinia publiczna dowiedziała się o śmierci księdza Popiełuszki, to kłamstwa bądź wielopiętrowe manipulacje. I nic dziwnego. Nasze ustalenia dowodzą, że ta zbrodnia nie była wybrykiem kilku osób, lecz od początku była zaplanowana przez struktury i urzędników, w tym najwyższych, komunistycznego państwa, przez nich przeprowadzona i zatuszowana. Przestudiowaliśmy tysiące stron dokumentów, które zgromadzono podczas śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma świadkami, przeanalizowaliśmy setki godzin zapisów z podsłuchów rodzin sprawców i ich mocodawców. Poddaliśmy krytycznej ocenie ekspertyzy przeprowadzone w tej sprawie. Teraz staje się jasne, dlaczego ta sprawa została tak zakłamana, dlaczego do dziś panuje wokół niej zmowa milczenia, obejmująca nie tylko ludzi PRL, ale także osobistości III RP, w tym niektórych hierarchów Kościoła.” […]

 

Nie ma takich służb, które hasło „zabić księdza” wpisują do planów rocznych" – te słowa gen. Ciastonia z procesu z roku 2002 dowodzą, że znalezienie dziś jednoznacznych dowodów winy oraz precyzyjne ustalenie przebiegu zdarzeń, może okazać się niemożliwe.

Z całą pewnością jest niemożliwe w III RP, bo państwo powstałe na „historycznym kompromisie” zawartym nad trumną księdza Jerzego, nie chce i nigdy nie będzie chciało wyjaśnić tajemnicy zbrodni założycielskiej.

Matactwa wokół tej sprawy nie skończyły się wraz z upadkiem PRL-u. Przez ostatnie dwie dekady, wykonawcy i zakładnicy zbrodni nadal strzegą swoich tajemnic, mając do dyspozycji ogromny arsenał środków; poczynając od fizycznej eliminacji i zastraszania niewygodnych świadków, poprzez polityczne naciski, tworzenie fałszywych tropów i medialne manipulacje.

Wojciech Sumliński w artykule „Kto stoi za śmiercią księdza?” (Dziennik Wschodni z 3 listopada 2006r.) napisał: „W zaciemnianiu tej prawdy bierze udział wiele osób: ci, którzy brali udział w zamordowaniu księdza Jerzego bądź w wydarzeniach z nią związanych; ci, którzy później zacierali ślady tej jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL; ci, którzy obawiają się, że w toku wyjaśniania tej zbrodni wyjdzie na światło dzienne prawda o ich ponurej przeszłości. Niestety – również ludzie dobrej woli, którzy – często z jak najbardziej uczciwych, ale mylnych pobudek – obawiają się, że odkrywanie prawdy o morderstwie na księdzu Jerzym może opóźnić Jego beatyfikację. Również te środowiska, które sądzą, że postawa niektórych osób na przełomie lat 80. i 90. może zmazać ich wcześniejsze winy, czyli przyzwolenie na zbrodnie dokonywane prze komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Wreszcie – nieudolni oficerowie śledczy i prokuratorzy, z winy których w ostatnich latach śledztwo w sprawie morderstwa na ks. Jerzym ugrzęzło w martwym punkcie”.

III RP, która zaczęła się nad grobem księdza Jerzego, nadal strzeże swojej tajemnicy i nawet beatyfikacja Kapelana „Solidarności” nie przybliżyła nas do prawdy o okolicznościach zbrodni. Tym, którzy uczestniczą w jej ukrywaniu, na zawsze powinny brzmieć w uszach słowa księdza Jerzego wypowiedziane do oprawców – Panowie, dlaczego mnie tak traktujecie...

 

 

Powyższy tekst składa się z fragmentów rozdziału zatytułowanego „Zbrodnia-metoda operacyjna. Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki” i pochodzi z mojej nowej książki - „Bezpieka. O mitologii służb specjalnych PRL”.

W najbliższym czasie zostanie ona wydana przez wydawnictwo Bollinari Publishing House.

Autor: Aleksander Ścios

Za: https://bezdekretu.blogspot.com/2013/10/zbrodnia-zaozycielska-iii-rp.html