Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Od dwóch dni dreszczyk emocji komentatorów w Polsce wywołują uliczne protesty w większych miastach Rosji z dość śmiałymi hasłami na transparentach (Putin musi odejść, Putin strzel sobie w łeb).
Zainteresowanie polityką rosyjską – szczególnie w Polsce – wydaje się zbyt jednostronne. Nawet jeśli pominąć uporczywe nasze żądania, by Rosjanie wciąż i wciąż kajali się za swoje zbrodnie ostatniej wojny oraz za to, że w ogóle odważyli się być pionierami „komunizmu w budowie”. Nas bowiem w sprawach rosyjskich interesuje niemal wyłącznie swoisty, wymykający się nauce „zamordyzm” połączony z równie pozaracjonalnym naukowo „przywiązaniem do siermięgi”.

Zacznijmy jednak od tych dwóch polskich kompleksów. Tak, kompleksów. Nie ma chyba nikt wątpliwości, że Katyń i podobne punkty kaźni są symbolem wyrachowanej, cynicznie potem „używanej” propagandowo zbrodni. Popełnionej przez totalitarny aparat stalinowski. W odwecie za bezczelny opór albo bezmyślnie i tępo. Nas to boli szczególnie: Rusek nam wymordował kwiat polskiej kadry wojskowej (powiada się na wyrost: inteligencji) i niemal od pierwszej chwili kuglował, że zrobili to Niemcy. W oburzeniu zapominamy, że Stalin z równie wyrachowanym, można rzec systemowym okrucieństwem traktował każdego (również „swoich”), jeśli tylko wyczuł, że nie mają dość poszanowania, pokory i uniżenia wobec niego. Umówmy się, że polska kadra wojskowa raczej ułańską fantazję wobec „bolszewików” prezentowała, niż jenieckie podporządkowanie się. 19 lat wcześniej obie armie toczyły regularną wojnę, w której prestiżowo wygrali Polacy, takie rzeczy się pamięta bez sentymentów. I, na koniec, polska buńczuczność i chętka do zwady jest znana powszechnie, nie tylko w Rosji.

Jelcyn pocałował w przeprosinach księdza Peszkowskiego. Oto fragment tekstu Jana Nowaka Jeziorańskiego w Przeglądzie Polskim „Dwa oblicza Rosji” (3 marca 2000 r). „Uwieńczeniem heroicznych zabiegów naszych rosyjskich przyjaciół w walce z katyńskim fałszem są pierwsze dwa tomy wspólnego monumentalnego dzieła, wydanego w r. 1995 i 1998 „Katyń. Dokumenty zbrodni”. Zbiór ten wydany został po polsku przez archiwa polskie i po rosyjsku przez archiwa rosyjskie. Redakcja i opracowanie były wspólne, ale dokumenty zamieszczone na tysiącu stron wyszukane były i zdobyte przez Rosjan. Bez ich udziału i pokonania przez nich oporów i przeszkód, a także bez zgody, choćby niechętnej, najwyższych władz rosyjskich w osobach Gorbaczowa i Jelcyna, biała katyńska plama nie zostałaby nigdy usunięta. W sierpniu 1993 r. Jelcyn złożył pod Krzyżem Katyńskim na Powązkach wieniec. Przed kamerami telewizyjnymi pocałował w rękę ocalonego jeńca z Kozielska, ks. Zdzisława Peszkowskiego i głośnym szeptem powiedział: "przepraszam". Spójrzmy na to z rosyjskiej strony: oto najważniejsza postać w państwie, popularny choć kontrowersyjny w zachowaniach prezydent, całuje „obcego” (i to polskiego, w dodatku katolickiego!) księdza niczym naszego, swojego „batiuszkę” archi-popa. Takie gesty Rosja ogląda rzadko w wykonaniu carów i zawsze mają one olbrzymie znaczenie moralne i polityczne. Dla wszystkich, tylko nam, Polakom to nie wystarcza, niemal nie zauważyliśmy.

O drugim kompleksie krócej. Polska i Polacy jeździmy po idei i praktyce komunizmu jak po burej suce z równym zapałem, z jakim pragnęliśmy niegdyś korzystać z jego dobrodziejstw. Nikt z krytyków tego ustroju nie zamierza oddać zdobytych wtedy dyplomów, tantiem za twórczość, przywilejów materialnych i niematerialnych. Wydawać by się mogło, że przez kilkadziesiąt lat żyliśmy w ciemności, nie tworząc, nie pracując, nie zakładając rodzin, nie planując szarej czy kolorowej przyszłości. Nie korzystając z oczywistej emancypacji, która – kto zaprzeczy – jest podglebiem demokracji. Nasz „komunizm” panował tu w wersji socjalizmu domniemanego, czyli, przyznajmy, dość łagodnej i przekrzywionej (byliśmy – powiadało się – najweselszym barakiem obozu socjalistycznego). Przyznajmy – mimo kazamatów, zbrodniczych „legalnych” wyroków i procedur, cenzury, zwyrodniałych praktyk ubeckich i na koniec stanu wojennego – że „komuna” obeszła się z nami nad wyraz łagodnie, w żadnym innym kraju naszego regionu nie było aż tak „miło”. Na argument, że pod rządami „zachodu” rozwijalibyśmy się lepiej – odpowiadam dwoma: II Rzeczpospolita i Transformacja. Obie pełne – jak widzimy – równości, sprawiedliwości, dobrobytu, wszechstronnego rozwoju. I tylko nie wiedzieć skąd tyle nędzy i zacofania (w tym kulturowego, edukacyjnego) oraz patologii (urzędniczych, przestępczych, obyczajowych, w obszarach zwanych budżetowymi). To nie tęsknota za „komuną” tu przemawia przeze mnie, tylko realny ogląd stanu społeczeństwa i ekonomii, widziany i poprzez statystyki, i poprzez analizy społeczne.

I kiedy zawalił się System z oczywistych powodów – objawiły się owe setki tysięcy dysydentów, którzy zawsze byli przeciw, od kołyski. Nie analizują konieczności typu ekonomicznego (System musiał się zawalić, bo źle ważył proporcje), tylko wmawiają sami sobie, że powodem upadku Systemu była jego komunistyczna zbrodniczość. Dyrdymały!


Jan Herman

Za: http://wiernipolsce.streemo.pl/Community/ForumTopic.aspx?ForumTopicId=9360