 Prezydent elekt Bronisław Komorowski nie wziął udziału w  uroczystościach poświęconych 65. rocznicy obławy augustowskiej, zwanej  "małym Katyniem". Patronat nad imprezą roztoczył jeszcze Lech Kaczyński
Prezydent elekt Bronisław Komorowski nie wziął udziału w  uroczystościach poświęconych 65. rocznicy obławy augustowskiej, zwanej  "małym Katyniem". Patronat nad imprezą roztoczył jeszcze Lech Kaczyński
Tysiące osób wzięły udział w sobotnio-niedzielnych uroczystościach  65. rocznicy obławy augustowskiej przeprowadzonej w lipcu 1945 roku  przez Armię Czerwoną, NKWD i UB. Na skutek sowieckiej akcji zginęło  około 600 osób związanych z Armią Krajową. Śledztwo prowadzone przez  białostocki oddział IPN utknęło w miejscu. Powód? Rosyjska prokuratura  odmawia przekazania dokumentów.
Tegoroczne uroczystości  rozpoczęły się w sobotę promocją wydawnictw okolicznościowych IPN w  Augustowie. Było to również spotkanie z ich autorami. Natomiast od  godziny 21.00 tego dnia trwało nocne czuwanie harcerzy przy symbolicznym  grobie ofiar obławy w Gibach. Druhowie i druhny z terenu całego  województwa podlaskiego rozświetlili wzgórze pamięci kilkuset zniczami,  trwały modlitwy, później harcerskie śpiewy. Z młodymi czuwał biskup  ełcki Jerzy Mazur. Główne uroczystości odbywały się wczoraj w Gibach.  Ich kulminacją była Eucharystia odprawiona pod przewodnictwem ks.  Jerzego Mazura. Homilię wygłosił biskup pomocniczy diecezji ełckiej  Romuald Kamiński. Opowiadał m.in. o pojmaniu podczas sowieckiej akcji  swojego wujka. Ksiądz biskup zna to wydarzenie z autopsji, miał wówczas  kilkanaście lat, mieszkał w Sztabinie, który obława objęła swoim  zasięgiem. Ksiądz biskup apelował do Rosji, aby nie zamykała swoich  archiwów przed IPN, który prowadzi śledztwo w sprawie obławy. Udział w  uroczystościach zapowiadał organizatorom prezydent elekt Bronisław  Komorowski. Nie przyjechał. 
Akta sprawy obławy augustowskiej,  składające się głównie z dokumentów zebranych przez członków  Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych  w Lipcu 1945 roku, trafiły do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni  przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku 16 października 2001 roku.  Wcześniej, na wniosek wspomnianego Komitetu, prowadziła je Prokuratura  Wojewódzka w Suwałkach. Pomimo podjętych przez IPN działań nadal nie  ustalono losów ofiar ani sprawców ich domniemanej śmierci, ani miejsca  ich pochówku. Możliwości działań prokuratora na terenie kraju zostały  już niemal wyczerpane. - Z naszej strony zrobiliśmy już prawie wszystko,  co dało się zrobić. Na pewno jest to zbrodnia wojenna i zbrodnia  przeciwko ludzkości. Do tej pory ustaliliśmy m.in., jakie jednostki  rosyjskie i polskie przeprowadzały obławę. Przesłuchaliśmy około 600  świadków. Jednak bez zgody państwa rosyjskiego na otwarcie swoich  archiwów na pewno nie uda nam się wyjaśnić, gdzie znajdują się szczątki  osób aresztowanych, a później najpewniej zamordowanych podczas obławy -  powiedział nam prokurator Zbigniew Kulikowski, naczelnik pionu śledczego  IPN w Białymstoku. 
Rosjanie o "antyradziecko nastawionej AK"
W  informacji dotyczącej obecnego stanu śledztwa prowadzonego przez IPN  czytamy, iż wobec braku dalszych materiałów źródłowych w Polsce jedynie  pozyskanie danych z archiwów rosyjskich może bezspornie wyjaśnić  okoliczności śmierci osób zaginionych podczas obławy, a także wskazać  rozkazodawców i wykonawców ich zabójstw. "Jednakże aby tak się stało,  niezbędne jest podjęcie w tej kwestii decyzji politycznych na  najwyższych szczeblach władzy Polski i Rosji" - pisze prokurator  prowadzący śledztwo. W sprawie obławy już czterokrotnie zwracano się o  pomoc prawną do Rosji. Po raz pierwszy prawie 16 lat temu - 6 grudnia  1995 roku. Później 24 lipca 2003 roku, 10 marca 2006 roku i ostatnio w  lipcu 2009 roku. W odpowiedzi na pierwsze pismo, przesłanej przez Główną  Prokuraturę Wojskową Federacji Rosyjskiej do Ambasady Rzeczypospolitej  Polskiej w Moskwie, potwierdzono aresztowanie podczas obławy przez  organy "Smiersz" 3. Frontu Białoruskiego grupy 592 osób, które - jak  czytamy - wspierały "antyradziecko nastawioną Armię Krajową". W piśmie  napisano, że stronie rosyjskiej dalszy los aresztowanych jest nieznany. W  kolejnych odpowiedziach rosyjska prokuratura usztywniła swoje  stanowisko, twierdząc, iż nie dysponuje żadnymi materiałami związanymi z  losami osób zaginionych podczas obławy i do tej pory nie udostępniła  żadnych żądanych w odezwach prawnych dokumentów. 
Co kryją  grodzieńskie forty
W czerwcu prokuratura z białostockiego IPN  wysłała, podobny jak do Rosji, wniosek do Republiki Białorusi.  Prokuratura IPN ma bowiem poważne podstawy, aby uznać, iż szczątki ofiar  obławy spoczywają na terytorium tego państwa. - W ustalonej przez nas  bardzo prawdopodobnej wersji śledczej możliwe jest, że prawie 600 osób  zatrzymanych podczas obławy wywieziono w okolice Grodna i tam, na  terenie fortów grodzieńskich, zabito i pochowano. Wiemy to z przesłuchań  żołnierzy, którzy prowadzili te prawie 600 osób do Grodna - mówi  prokurator Zbigniew Kulikowski. We wniosku tym jednak, jak udało się nam  ustalić, nie prosi się władz Białorusi o zezwolenie na przeprowadzenie  prac poszukiwawczych na terenie grodzieńskich fortów, a o przekazanie  szczegółowych informacji na temat każdego z zaginionych w obławie.  Prokurator prowadząca śledztwo ustaliła bowiem ostatnio, iż ofiar obławy  było najpewniej więcej niż podawana przez Rosjan liczba 592. 
Czy  nie należałoby jednak zwrócić się z wnioskiem do Białorusi o to, aby  pozwoliła sprawdzić zeznania świadków, które wskazują, iż ofiary obławy  zostały pochowane na terenie grodzieńskich fortów? Udało się nam dotrzeć  do dwóch osób, oprócz tych przesłuchanych przez IPN, które wskazują, że  to miejsce spoczynku ofiar. Jedna z nich mieszkała wówczas w  Sopoćkiniach, blisko fortów. W rozmowie z nami mówiła, że w lipcu 1945  roku po nocach na teren fortów wjeżdżano ciężarówkami. Było to  prowadzone w ścisłej tajemnicy. Nikt z miejscowej ludności nie został do  tej akcji dopuszczony. Być może grodzieńskie forty to coś więcej niż  jedna z hipotez?
Nadziei na to, iż Rosja w końcu zdecyduje się pomóc w  ukazaniu prawdy na temat losów osób zamordowanych podczas obławy, nie  traci wciąż ks. Stanisław Wysocki, prezes Związku Pamięci Ofiar Obławy  Augustowskiej 1945 Roku. Sprawa ujawnienia miejsca, w którym spoczywają  kości ofiar "małego Katynia" - jak przyjęło się określać obławę, jest  dla niego szczególnie ważna. - Mam nadzieję, że teraz dowiemy się od  Rosji, gdzie są ciała ofiar tej zbrodniczej sowieckiej akcji, wskutek  której zginął m.in. mój ojciec i dwie siostry - powiedział nam kapłan,  który od wielu dziesiątek lat czeka na dzień, w którym będzie mógł z  należną czcią pochować szczątki swoich najbliższych. - Wysłaliśmy pismo  do najwyższych władz Rosji, aby przestały milczeć i pomogły nam w  odlezieniu grobów naszych bliskich - mówi kapłan.
Sowieci szli  ławą
Największą akcją przeciwko żołnierzom podziemia  niepodległościowego i tym, którzy ich wspierali, w rejonie  północno-wschodniej Polski była przeprowadzona w lipcu 1945 roku obława  zwana lipcową - od miesiąca, lub augustowską - od miejsca (rejon Puszczy  Augustowskiej). Akcja ta zrealizowana została głównie przy użyciu sił  sowieckich - oddziałów NKWD oraz Smiersz - 3. Frontu Białoruskiego.  Funkcjonariusze UB, MO oraz miejscowi konfidenci odegrali w niej  niechlubną rolę, wskazując osoby do aresztowania i pełniąc rolę  przewodników, tłumaczy oraz asystentów podczas brutalnych przesłuchań.  Byli wśród nich znani oprawcy z augustowskiego UB, tacy jak (nieżyjący  już) Jan Szostak i Mirosław Milewski, późniejszy minister spraw  wewnętrznych PRL i członek Biura Politycznego PZPR. Siły komunistyczne  biorące udział w obławie liczyły w sumie kilkanaście tysięcy osób.  Metody i okoliczności aresztowań dokonywanych podczas tej dużej operacji  były różne. Żołnierzy AK oraz osoby im sprzyjające w miastach  zatrzymywano przeważnie wieczorem lub w nocy. Mieszkańców wsi wywlekano z  domów, zabierano z drogi czy z pola. - Szli ławą, jeden od drugiego 5  metrów. Przez łąki, pola. Zabrano mnie prosto z pola. Mnie i wielu  innych zatrzymanych zamknęli w stodole. Potem długo sprawdzano, kto z  zatrzymanych jest na listach sporządzonych przez konfidentów, a kto nie.  Niektórych trzymali i tydzień. Mnie na liście nie było, więc puścili do  domu, ale mego wujka, który był gajowym, zabrali i przepadł - opowiada  nam Jan Miszkiel.
Wielu żołnierzy AK wzięto do niewoli podczas  potyczek i bitew, do których doszło podczas obławy. Podczas bitew  zginęło wielu akowców - to też ofiary obławy, których się nie liczy.  Udokumentowane jest, że około 100 żołnierzom podziemia udało się uniknąć  obławy. Zatrzymani zostali uwięzieni w różnych miejscowościach i  poddani okrutnemu śledztwu. Spośród 1900-2000 aresztowanych wybrano, z  wcześniej sporządzonej przy pomocy konfidentów listy, około 600 osób.  Były wśród nich kobiety w ciąży i 15-16-letni chłopcy. Osoby te, według  informacji świadków, zostały umieszczone na samochodach ciężarowych i  wywiezione w stronę wschodniej granicy. Od tego momentu wszelki ślad po  nich zaginął. Dziś jest już pewne, że zostały one zamordowane na mocy  dyrektyw władz sowieckich. W każdą rocznicę zbrodni na wzgórzu w Gibach,  gdzie stoi pomnik ofiar obławy, organizowane są oficjalne uroczystości.  Biorą w nich udział setki osób - które nie chcą zapomnieć.
Adam  Białous, Augustów - Giby
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100719&typ=po&id=po71.txt
 
											




