Kuracją przeczyszczająca w PiS przypomina czystki, jakie w swoim czasie ordynował w swojej partii przewodniczący Mao Zedong – tyle, że w znacznie mniejszej skali, bo też w porównaniu z Chinami Polska to mały pikuś, tzn. pardon – oczywiście pan Pikuś. Pretekstem, a kto wie – może nawet powodem kuracji jest rozbieżność zdań w sprawie strategii, jaką PiS powinien przyjąć na najbliższy okres. Jarosław Kaczyński najwyraźniej skłania się ku strategii martyrologicznej i to w formie ostrej – o czym świadczy zarówno jego rezygnacja z uczestnictwa w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Komorowskim, jak i absencja na państwowych uroczystościach z okazji 11 listopada na Placu Piłsudskiego. Nie tylko sam nie pojawił się na trybunie, ale reprezentanta PiS nie było również wśród przewodniczących klubów parlamentarnych, którzy na Grobie Nieznanego Żołnierza składali wieniec w imieniu Sejmu. Wygląda na to, że ostra forma strategii martyrologicznej oznacza również bojkot państwa. Bardziej wyostrzyć jej chyba już nie można, bo oznaczałoby to konieczność założenia przez pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego własnego państwa. Być może coś jest na rzeczy, bo w przemówieniu prezydenta Bronisława Komorowskiego z okazji 11 listopada znalazło się mnóstwo akcentów, a nawet swego rodzaju zaklęcia o potrzebie współpracy, zwanej z cudzoziemska kolaboracją. W konfrontacji z ostrą formą strategii martyrologicznej pozostaje strategia bratania się ze wszystkimi, jaką Prawo i Sprawiedliwość, a ściślej – komitet wyborczy Jarosława Kaczyńskiego zaprezentował w kampanii prezydenckiej. Jak pamiętamy, ta amikoszoneria doprowadziła aż do pochwał pod adresem Edwarda Gierka i lewicy, które część zwolenników Jarosława Kaczyńskiego wprawiło w potężną konsternację. Z punktu widzenia PiS strategia martyrologiczna jest oczywiście bardziej racjonalna od amikoszonerii, bo ani czciciele Edwarda Gierka, ani dawni partyjniacy, nie mówiąc już o ubekach, ani wreszcie, tresowani przez michnikowski Salon „młodzi, wykształceni” z wielkich miast i ichnie celebrytki na PiS nigdy głosować nie będą, zatem wszelkie umizgi w tę stronę wydają się bezowocne. Natomiast rozpamiętywanie smoleńskiej katastrofy, celebrowanie pamięci „poległych” i demonstrowanie krzywd doznanych od wrogów, budzi w części opinii publicznej żywy rezonans, wytwarzający polityczną siłę nośną, która jest w stanie wepchnąć PiS do Sejmu w przyszłorocznych wyborach. W jakich rozmiarach? Ano, one zależą od tego, czy razwiedka zdecyduje się na wykreowanie w najbliższych miesiącach politycznej alternatywy. Na to jednak nic nie wskazuje, więc i Jarosławowi Kaczyńskiemu nie pozostaje nic innego, jak maksymalne wyostrzanie strategii martyrologicznej, która – jak to można było zauważyć 11 listopada – ociera się o bojkot państwa.
Paradoksalnie, przy oficjalnym, pełnym obłudy ubolewaniu nad tym ze strony przeciwników politycznych PiS, zarówno rząd, jak i prezydent Komorowski, bardzo Jarosławowi Kaczyńskiemu w tym wyostrzaniu pomagają. Oto niemal w przeddzień 11 listopada z inicjatywy szefa Kancelarii Prezydenta, pana Michałowskiego, wczesnym rankiem, po cichutku, krzyż sprzed Pałacu Namiestnikowskiego, aresztowany wcześniej w pałacowej kaplicy, został przeniesiony do kościoła św. Anny – oczywiście już bez improwizowanej oprawy liturgicznej, jaką na poczekaniu próbował wcześniej na użytek usuwania krzyża zastosować JEm. Kazimierz Nycz. Dzięki temu pojawił się pretekst dla kolejnych manifestacji, od których 11 listopada Warszawa aż huczy, bo w odpowiedzi na Marsz Niepodległości zorganizowany przez ONR, środowiska żydowskie i sponsorowane przez „filantropa” grupy postępaków, na rozkaz Seweryna Blumsztajna próbują zablokować „faszystów”, że to niby – „no pasaran!” W ten oto sposób środowiska żydowskie w Polsce wspomagają niedawną konferencję w Princeton, dzięki której świat miał utwierdzić się w przekonaniu, że Polaków nie można pozostawić samopas, że trzeba ustanowić nad nimi kuratelę, najlepiej spośród starszych i mądrzejszych, bo w przeciwnym razie ZNOWU zrobią coś okropnego. „Zasrancen” sponsorowani przez „filantropa” za pośrednictwem najbardziej wpływowego w Polsce cadyka, pana Smolara kierującego Fundacją Batorego, z tej znakomitej koordynacji nie zdają sobie oczywiście sprawy, potwierdzając w ten sposób spostrzeżenie Jana Kochanowskiego, że „Polak przed szkodą i po szkodzie głupi”.
Komentarz • tygodnik „Goniec” (Toronto) • 14 listopada 2010Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1829
Nadesłał: "Polska Prawda"