W znakomitej książce Antoniego de Saint-Exupery „Mały Książę” jest opis odwiedzin Małego Księcia na planecie, którą zamieszkiwał Król. Król przedstawił się Małemu Księciu jako władca absolutny i nie znoszący sprzeciwu, chociaż chwilowo nie miał poddanych, poza starym szczurem, który podobno gdzieś się na tej planecie ukrywał. Mały Książe poprosił zatem absolutnego monarchę, by zarządził zachód słońca. Król zajrzał do kalendarza, sprawdził porę zachodu słońca, po czym oznajmił Księciu: zarządzam zachód słońca na godzinę 19.15 – i zobaczysz, jaki mam posłuch.
Czyż ta scena nie jest prefiguracją projektu zmiany konstytucji, jaki prezydent naszego nieszczęśliwego kraju, Bronisław Komorowski skierował do marszałka Grzegorza Schetyny 12 listopada? Celem tego projektu jest dostosowanie dotychczasowych przepisów konstytucyjnych do przyjęcia wspólnej waluty – do czego Polska zobowiązała się w traktacie akcesyjnym – ale gwoli łatwiejszego strawienia przez opinię publiczną, ta trująca pigułka została pokryta polewą frazesów, mających stworzyć wrażenie, że nie tylko nie tracimy kolejnego bastionu samodzielności, ale przeciwnie – jako naród odzyskujemy polityczną suwerenność. Służą takiemu wrażeniu postanowienia o możliwości przeprowadzenia referendum w sprawach związanych z przekazaniem kompetencji władzom UE, zmianą unijnych traktatów i realizacją tzw. „prawa wychoda”, czyli wystąpienia z UE. Jest to oczywiście tylko teoretyczna możliwość, bo referendum zarządza Sejm, albo prezydent za zgodą Senatu. Jeśli ani Sejm, ani prezydent nie zarządzi, to wszystkie te sprawy po staremu załatwi Sejm odpowiednią ustawą. Zatem z góry można się domyślić, jaka rewolucyjna praktyka konstytucyjna ukształtuje się na gruncie tej rewolucyjnej konstytucyjnej teorii. Jeśli sondaże będą wskazywały, iż naród entuzjastycznie przyjmie żądania władców Eurokołchozu, to – kto wie? – może nasi Umiłowani Przywódcy pozwolą nam się wyfikać w referendum? Ale jeśli sondaże nie będą pewne, to oczywiście o żadnym referendum nie będzie mowy i wszystko załatwi Sejm odpowiednią ustawą.
O ile jeszcze tym postanowieniom projektu firmowanego nazwiskiem prezydenta Bronisława Komorowskiego można przyznać wprawdzie perfidną i cyniczną, niemniej jednak – jakąś racjonalność, o tyle artykuł 227a, otwierający dodany przez prezydenta do konstytucji rozdział Xa jest wielce osobliwy. Opowiada on, jaka to mianowicie jest Unia Europejska: „Rzeczpospolita Polska jest członkiem Unii Europejskiej, która szanuje suwerenność i tożsamość narodową państw członkowskich, respektuje zasadę pomocniczości, demokracji, państwa prawnego, poszanowania przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, wolności i równości oraz zapewnia ochronę wolności i praw człowieka porównywalną z ochroną tych wolności i praw w Konstytucji”. Osobliwość tego zapisu polega nie tylko na regulowaniu przy pomocy polskiej konstytucji tego, jaka jest, czy ma być Unia Europejska. Równie dobrze Sejm mógłby ustawowo regulować prawo powszechnego ciążenia. Przypomina to zarządzanie zachodu słońca przez Króla z „Małego Księcia” – co wywołuje oczywiście mimowolny efekt komiczny. Przede wszystkim jednak artykuł ten jest współczesnym odpowiednikiem zapisów nowelizujących konstytucję PRL z 10 lutego 1976 roku. Jak pamiętamy wprowadzono wtedy zasadę, iż PZPR jest przewodnią siłą społeczeństwa w budowie socjalizmu oraz zasadę, że PRL umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Radzieckim. Jak widzimy, historia zatoczyła koło i znowu wpisujemy do konstytucji sojusz ze Związkiem Ra... – to znaczy pardon – oczywiście członkostwo w Unii Europejskiej. Ta różnica oznacza jedynie tyle, że Związek Radziecki zmienił położenie i teraz jest po naszej zachodniej stronie – ale te same Siły Wyższe, które zakazały premieru Tusku kandydowania w tegorocznych wyborach prezydenckich i umożliwiły objęcie prezydenckiego urzędu Bronisławowi Komorowskiemu, nieomylnym tropizmem położenie Związku Radzieckiego wyczuwają nawet po omacku i postanowiły przypieczętować tę zdradę tak samo, jak w roku 1976 pieczętowały zdradę tamtą. A ponieważ prawdziwe intencje zawsze wyjrzą nawet spod grubej warstwy czekoladopodobnej polewy, toteż art. 227 g projektu informuje nas, o co naprawdę chodzi: „Rzeczpospolita Polska podejmuje działania niezbędne dla skuteczności prawa Unii Europejskiej w krajowym porządku prawnym”. Znaczy – znowu Biuro Polityczne będzie pilnowało, żeby i u nas było tak samo, jak w Związku Ra... – to znaczy pardon – oczywiście tak samo, jak w Unii Europejskiej.
Felieton • „Nasz Dziennik” • 20 listopada 2010
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1836