Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

  Konrad Rękas

Charakterystyczną cechą partii politycznych w Polsce jest ich wewnętrzna dwoistość, przez niektórych nieelegancko zwana hipokryzją, czy zakłamaniem. Otóż chronicznie wyborcy, czy nawet niższy aktyw partyjny mają kompletnie inny obraz własnej (?) organizacji, jej celów, „programu”, nawet charakteru ideowego – niż liderzy.

Wszyscy chcą dobrze

Spójrzmy bowiem, co właściwie może łączyć ludzi płaczących na mszach, szczerze oddanych sprawie „odzyskiwania przez Polskę suwerenności”, chcących pokonania syjonistycznych macek krępujących ojczyznę, opuszczenia zdradzieckiej Unii i co tam się jeszcze słyszy na PiS-owskich wiecach i zebraniach – z szarymi biurokratami, chcącymi tylko centralistycznie rządzić krajem metodą administracyjno-sądowego eliminowania konkurencji i z ich przywódcą, człowiekiem, który swe pierwsze ugrupowanie (identycznie wewnętrznie złożone) założył m.in. po to, by „przeciwdziałać dechrystanizacji Polski przez ZChN” i dlatego, że był zbyt ambitny na zostanie trzeciorzędnym działaczem OKP-y czy ROAD-u? Podobnie rzecz się ma też z PO, powstającą jako taki sympatyczny ruch taniego państwa i rozsądku w gospodarce, a nawet z poprzednimi ugrupowaniami tej mądrzejszej i bardziej europejskiej Polski.

Przecież i wyborcy KLD, UD, czy UW też nie głosowali za degrengoladą gospodarczą, kompradorstwem i zanikiem państwa jako takiego, tylko szczerze wierzyli, że jest to autentyczny projekt modernizacyjny, w dodatku jedynie możliwy w latach 90-tych. Demokracja partyjna na tym bowiem polega, że barany jeszcze w drzwiach rzeźni sądzą, że jadą na wczasy.

Dla każdego coś wiarygodnego

Ruch Kukiza jeszcze nie powstał, a już wykazuje podobną dwoistość. Swoje nadzieje lokują w nim zarówno szczerzy antysystemowcy, względnie antysystemowcy sytuacyjni, wypluci, skrzywdzeni czy porzuceni przez establishment (nieważne, naprawdę czy czysto subiektywnie). Wszelkiej maści Oburzeni, Zmieleni, Niepokonani, wkurzeni i maksymalnie wk...i, oczywiście z pewną dozą autentycznych świrów, szurów, ludzi, których stres, presja bądź wrodzone skłonności przeniosły już na drugą stronę szaleństwa. Temu gronu odpowiada, zwłaszcza emocjami i nastawieniem do III RP i jej elit spora, jak można domniemywać, grupa wyborców Kukiza, a cały ten narwany sznyt przydaje całemu przedsięwzięciu aury autentyczności i szczerości, choć niekoniecznie powagi.

Z drugiej strony mamy jednak ludzi twardo stąpających po ziemi, posługujących się hasłem depolitykizacji, odmłodzenia, czy wymiany kadr z pełną świadomością, że gdyby traktować te postulaty zupełnie serio i konsekwentnie, to sami nie przeszliby weryfikacji. Bezpartyjni samorządowcy, dawne zaplecze prezydenta Dutkiewicza, ex-członkowie PiS, PO, Polski Plus/Polski XXI, Obywateli do Senatu, słowem tworzący sztab wyborczy Kukiza to przecież ani nie wariaci, ani nie amatorzy. Z jednej strony nie po drodze im więc z tymi, którzy bez wątpienia wariatami i amatorami są. Z drugiej, nawet i dla takich bożych szaleńców można znaleźć jakieś zastosowanie, w granicach rozsądku, rzecz jasna, ale przy zrozumieniu, że zbyt gwałtowne oczyszczenie i zamknięcie szeregów – mogą przedwcześnie odebrać całemu przedsięwzięciu specyficznie rozumianą wiarygodność.

Dość oczywisty dowcip polega bowiem na tym, że dla jednych gwarancją, że „Kukiz nie zdradzi”, że to „wreszcie ta prawdziwa zmiana, której potrzeba Polsce” są właśnie uczciwi wariaci, jurodiwi III RP, dla innych zaś rękojmią, że to jednak nie wyścig szurów – są poważne twarze ludzi z doświadczeniem i kasą, którzy zdają się trzymać pakiet kontrolny przedsiębiorstwa politycznego Kukiz. Przy utrzymujących się 20 procentach poparciach sprawa bowiem wygląda zbyt poważnie, aby zostawiać ją samym amatorom. Pojawiają się prawdziwe pieniądze, prawdziwe, a nie wymyślone służby i konkretne interesy. Taka to już bowiem dwoistość polskiej polityki.

Final countdown

Kukiz na razie zachowuje równowagę na tym dwunogu, bo mówi niewiele, a mimo to (dzięki temu) i tak skupia na sobie uwagę mediów i wyborców. Nie firmuje cudzych inicjatyw, chcąc zostawić sobie prawo do powiedzenia i zadekretowania samemu najważniejszych kwestii organizacyjnych i wyborczych. Wszystkich powołujących się na niego w terenie, jak i w centrali – dezawuuje łagodnie i ogólnie, acz konsekwentnie, dopiero niedawno zapowiadając, że ostatecznie wskaże liderów list. Może to być zagranie ryzykowne – uszczęśliwi bowiem 16 osób, a rozczaruje 1600, czy ilu tam już aspiruje do czołowych miejsc na listach, może też zachwiać chwiejną równowagą wyjątkowo amorficznego, a w istocie... nieistniejącego realnie ruchu, np. ujawniając jego wewnętrzną złożoność, czy wręcz „partię wewnętrzną”. Czy nadmiar „pragmatyków”, czy nadwyżka „wariatów” może oznaczać nadmierny przechył i problemy środowiska, które jednak musi przecież w końcu przyjąć jakieś ramy organizacyjne, nawet kosztem części poparcia. Zaplecze Kukiza zdaje się uważać, że tych niebezpieczeństw uda się uniknąć powtarzaną formułą „organizacji bez organizacji”, a zresztą przecież również wcześniejszych deklaracji, np. o powołaniu rzeczników w okręgach, jako jedynych uprawnionych do wypowiadania się w imieniu „ruchu Kukiza” - wciąż nie spełniono, właściwie bez konsekwencji. Na razie więc czas odlicza do 27. czerwca, a lider, jak rasowy showman, buduje napięcie przed swym występem.


Konrad Rękas

Za:  http://www.konserwatyzm.pl/artykul/13025/dwunoga