Należało udzielić najwyżej kilku koncesji firmom zagranicznym na poszukiwanie i eksploatację gazu łupkowego w Polsce. Resztę powinniśmy wydobywać sami, rozwijając własne technologie
Z prof. dr. hab. Mariuszem-Orionem Jędryskiem, kierownikiem Pracowni i Zakładu Geologii Izotopowej i Geoekologii oraz Zakładu Geologii Stosowanej i Geochemii Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, byłym głównym geologiem kraju, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Panie Profesorze, czy mamy w Polsce bogate złoża gazu łupkowego?
- To, jak bogate są jakiekolwiek złoża, nie tylko gazu, zależy od efektywności jego wydobycia, a to z kolei od warunków geologicznych i przyjętych technologii. Podstawą oceny wielkości zasobów są tzw. kryteria bilansowości. Wytłumaczę ten problem na przykładzie węgla brunatnego, gdzie kluczowymi kryteriami bilansowości jest miąższość złoża, czyli mówiąc prościej - grubość warstwy tej kopaliny, np. rzędu od centymetrów do ponad 20 metrów, i miąższość nadkładu. Przyjmując takie kryteria bilansowości, możemy przedstawiać różne scenariusze. Jeśli mamy na przykład warstwę trzymetrowej miąższości, to opłaca się kopać przy nadkładzie np. 50 metrów tzw. skały płonej, tzn. piasku, żwiru itd. Jeśli takiej miąższości warstwa węgla będzie na głębokości 200 metrów, to nie uznajemy tego za zasoby, czyli na pytanie, ile mamy węgla brunatnego, odpowiadamy, że go nie mamy. Jeżeli będziemy mieć jednak ośmiometrowy pokład węgla, to może się opłacać go kopać nawet na głębokość 200 metrów, i wtedy mówimy, że mamy zasoby węgla. Idźmy dalej i załóżmy, że ośmiometrowy pokład mamy na głębokości 100 metrów, to przy przyjętych kryteriach bilansowości zasoby wynoszą łącznie 2 miliardy ton. Gdy węgiel drożeje, opłaca się kopać na tej samej głębokości, gdy złoże ma już tylko miąższość 4 metrów. Przeliczamy i widzimy, że wtedy mamy nie 2, ale może 6 miliardów ton. Tak też może być z gazem łupkowym.
Kiedy możemy stwierdzić, czy opłaca się nam kopać?
- Decydują: cena rynkowa gazu, warunki geologiczne i technologie. Na to nakłada się konieczność zapewnienia ciągłości dostaw i elementy polityczne - trudno je w tym przypadku wyeliminować. Jeżeli jednak zastosujemy jakąś metodę do wydobycia gazu, to musimy wiedzieć, na jaką głębokość będziemy wiercić, ile tego gazu jesteśmy w stanie wydobyć i w jaki sposób. Mając np. złoże gazu łupkowego, w którym jest 30 mld m sześc. metanu, nie jesteśmy w stanie wydobyć wszystkiego przy zastosowaniu jakiejkolwiek technologii - przy zastosowaniu technologii klasycznych możemy wydobyć ułamek procenta, czyli w praktyce nic. Jednak przy specjalnych technologiach rozluźnienia skał jesteśmy w stanie wydobyć np. 20 mld m sześciennych. Ta reszta po prostu nie "odklei" się od skały.
Niektórzy eksperci szacują zasoby gazu łupkowego w Polsce na co najmniej 1,4 bln m sześc., a nawet do 3 bln m sześciennych. Skąd takie rozbieżności?
- Niestety, nie mam dostępu do nowych danych. Nie sądzę, żeby miał je ktokolwiek oprócz firm, które takie wiercenia prowadzą. Mogą one okresowo składać jakieś raporty do Ministerstwa Środowiska, ale bardzo trudno to zweryfikować.
Resort środowiska wydał już ok. 60 koncesji na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. Niepokoi Pana fakt, że tak wiele z nich trafiło w ręce zagranicznych inwestorów?
- O ile pamiętam, sam podpisałem pierwszą koncesję dla amerykańskiego potentata gazowego, ale przede wszystkim po to, żeby zobaczyć, czy ten gaz rzeczywiście tam jest, jakie technologie są stosowane itd. Wydając jedną koncesję na jeden obszar koncesyjny, niewiele tracimy, a wiele się uczymy. Sam zapraszałem do nas m.in. inwestorów brytyjskich, organizując konferencję w Londynie. Jednakże bardzo źle jest, kiedy rozdaje się łatwo aż tyle koncesji, nie pozostawiając ich w polskich rękach.
Koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce zgarnęły głównie firmy amerykańskie. Oprócz Exxon Mobil na "pola gazowe" ruszyli tacy giganci, jak: Chevron, ConocoPhillips, Maraton Oil Corp...
- Jeżeli wpuszczamy Amerykanów tylko po to, żeby wydobyli i sprzedali nasz gaz, to nie tędy droga. Należało dać jedną, dwie czy cztery koncesje na różnych warunkach, ale nie aż tyle. Trzeba było im obiecać, że będą mogli ten gaz eksploatować, a resztę wydobywać samemu, podpatrując, w jaki sposób oni to robią, albo przynajmniej współpracować z nimi. Teraz nie jesteśmy w stanie cofnąć już tych koncesji. To, co zrobiono, to bardzo poważny błąd. Polska powinna oczywiście szukać złóż gazu łupkowego, ale rozwijając przede wszystkim polskie technologie i wykorzystując polskie możliwości.
Jakie widzi Pan wyjście z tej sytuacji?
- Przede wszystkim absolutnie nie można już wydawać żadnych koncesji. Może nawet Sejm powinien powołać komisję, która zajęłaby się wyjaśnieniem tej sprawy. To, że prawo zezwala na wydawanie koncesji, nie oznacza, że należy ich bezkrytycznie udzielać. Dlatego powinna zostać powołana w Polsce m.in. służba geologiczna, która zajmowałaby się tymi sprawami. Dziś główny geolog kraju nie ma narzędzi do oceny zasadności wydawania koncesji, kontroli realizacji zobowiązań itd. Polska jest jedynym krajem w UE, który nie posiada służby geologicznej - nie mamy gospodarza zasobów przyrody nieożywionej. Pisałem o tym i mówiłem wielokrotnie. Wystarczy zajrzeć choćby na moją stronę www.morion.ing.uni.wroc.pl. Przygotowany w 2007 roku projekt ustawy o powołaniu polskiej służby geologicznej obecny rząd wycofał z dalszego procedowania. Przygotowany równolegle projekt nowego Prawa geologicznego i górniczego został jednak przyjęty, ale fatalnie zmodyfikowany. Obie ustawy miały być kompatybilne. Rezygnując z powołania służby geologicznej, należało zrezygnować z nowego Prawa geologicznego i górniczego, co najwyżej pilnie znowelizować obecnie obowiązującą ustawę. Nowe Prawo geologiczne i górnicze miało być także narzędziem dla służby działającej w interesie Narodu i państwa polskiego. Bo przecież Polska jest tylko jedna.
Przyjęta przez komisję nadzwyczajną rządowa nowelizacja Prawa geologicznego i górniczego zakłada, że firmy poszukujące gazu łupkowego będą mogły eksploatować jego złoża bez konieczności występowania o przyznanie koncesji wydobywczej. Cenę za eksploatację gazu wyznaczą nam zatem koncerny posiadające technologię i większość koncesji. Czy tak powinno być?
- Uważam, że jest to szaleństwo, nie wolno tego robić. Koncesje nigdy nie powinny być wydane na taką skalę. Przecież Amerykanie będą tutaj monopolistami i będziemy tak samo zależni od nich jak od Gazpromu. Jeżeli się dogadają z Rosjanami (a na pewno tak się stanie), to leżymy, bo w tym wypadku Amerykanom chodzi przede wszystkim o biznes, a nie o politykę.
Poszukiwania złóż gazu łupkowego prowadzone są również w innych krajach Europy. Duże jego pokłady znajdują się podobno na Ukrainie?
- Metan jest bardzo powszechnym gazem i jest go dużo w skorupie ziemskiej, choć nie tak dużo jak dwutlenku węgla. Zapewne dlatego wszędzie się go szuka i znajduje. Może on stanowić skład wielu struktur geologicznych, wystarczy, by zawierały one chociaż drobne ilości materii organicznej, która fermentowałaby czy podlegała "obróbce" termicznej - wtedy niemal zawsze powstanie metan.
A jak dużo złóż gazu łupkowego eksploatuje się w Stanach Zjednoczonych?
- O ile wiem, wydobycie gazu łupkowego jest tam bardzo duże. Przyszłością mogą być jednak tzw. hydraty gazowe znajdujące się na stokach kontynentalnych i w dnach oceanów. Mieszanina wody i metanu tworzy tam białawą skałę zawartą w osadach, z których przy zastosowaniu odpowiednich technologii można wydobywać metan. Jest go tam wielokrotnie więcej niż we wszystkich odkrytych złożach na Ziemi. Sądzę, że warto też pracować nad technologiami mikrobiologicznej fermentacji węgla brunatnego - to jest potencjalnie bardzo poważne źródło wodoru, metanu i nawozów szczególnie poprawiających jakość słabych gleb.
Eksperci mówią, że złoża gazu łupkowego w Polsce mogą stanowić przełom na rynku energetycznym.
- Jeśli prawdą jest, że są one pokaźne, rzędu chociażby biliona metrów sześciennych, to wtedy nie byłby to przełom, ale rewolucja. Uniezależnilibyśmy się wtedy od jakiegokolwiek importu. Oczywiście, nie zachwiałoby to sytuacją geopolityczną i nie zagroziło Rosjanom, bo gaz łupkowy nie jest surowcem szybko wydobywalnym. Byłaby to raczej dla nas tarcza gazowa niż gazowy oręż.
Nie można zatem regulować wydobycia gazu łupkowego?
- Nie można w sposób dowolny zwiększać jego wydobycia, bo istnieje określona przepustowość drobnych szczelin w złożu. Ponadto trzeba odpowiednio regulować ciśnienie, odgazowywać partie złoża w odpowiedniej kolejności, a to wszystko trwa. Poza tym w pokładach mamy do czynienia z desorpcją, to nie jest gaz, który wypełnia duże szczeliny czy pory skalne, ale jest to dosłownie poziom molekularny - cząsteczki poprzyklejane do bardzo drobniutkich ziaren minerałów budujących łupki. Żeby metan "odkleił się" od nich, uwolnił się, należy stosować odpowiednie technologie, ale cały proces nie przebiega szybko.
Jest tak skomplikowany?
- Ziarenka minerałów, do których przyklejone są cząsteczki gazu, zajmują dużą powierzchnię. Gazu jest więc dużo i nie może on zostać bardzo szybko uwolniony. Jego wydobycie uzależnione jest od specjalnych metod rozszczelniania. Trzeba sprawić, żeby cząsteczki gazu "odkleiły się" od ziarenek skały, od minerałów. Można to osiągnąć albo w sposób chemiczny, albo sejsmiczny - wstrząsami. Nie jest to coś, czego w Polsce nie bylibyśmy w stanie dokonać, opracować. Dlatego mam za złe obecnemu rządowi, że tak łatwo udziela tych koncesji obcym. To nie jest powód do dumy, lecz do poważnej refleksji. To brak odpowiedzialności za przyszłość następnych pokoleń Polaków. Liczba obszarów koncesyjnych jest ograniczona, a my rozdaliśmy ich może połowę lub nawet więcej na terenach najatrakcyjniejszych.
Ile lat bezpieczeństwa energetycznego zapewniłoby nam wydobycie gazu łupkowego?
- To zależy od wielkości złóż i od kryteriów bilansowości, o których mówiłem. Gdybyśmy mieli złoża gazu łupkowego rzędu biliona metrów sześciennych, to wystarczyłyby one na 40 lat, i to nawet gdybyśmy powoli przenosili pozyskiwanie energii z węgla na gaz.
Kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski powiedział, że Polska powinna zrezygnować z wydobycia gazu łupkowego, bo grozi to dewastacją środowiska naturalnego. To kolejna gafa czy wypowiedź z podtekstem politycznym?
- Nie wiem, co miał na myśli pan Komorowski. Nikt nie będzie wykopywał gazu łupkowego, nawet jeśli gaz jest na głębokości np. 1000 metrów. To nie będą wielkie wkopy - ani kopalnie głębinowe, ani odkrywkowe. Gaz czy ropę naftową wydobywa się w Polsce w dziesiątkach złóż, bo to są zwykle drobne złoża i jakoś nikomu nie przeszkadza wieża lub podziemny czy naziemny gazociąg. Dewastacja środowiska mogłaby być spowodowana co najwyżej tym, że do wydobycia gazu wykorzystane będą jakieś związki chemiczne, co jest dziś mało prawdopodobne. Możliwe jest wystąpienie jakichś drgań sejsmicznych, ale nic więcej. To jest elegancka technologia, nie należy zatem mówić, żeby w jakikolwiek sposób niszczyła ona środowisko. Pozostaje konieczność pełnej kontroli i powinna ją prowadzić Polska Służba Geologiczna we współpracy z Wyższym Urzędem Górniczym.
Dziękuję Panu za rozmowę.
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100610&typ=my&id=my14.txt