Na początku 2004 roku, na krótko przed wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej, ówczesny szef Narodowego Banku Polskiego Leszek Balcerowicz chętnie wypowiadał się na temat inflacji. Informował na konferencjach prasowych, że po wejściu do UE "ceny większości artykułów nie zmienią się lub spadną"! Organizował akcję "Pilnuj cen!" i namawiał Polaków do telefonicznego zgłaszania "nieuzasadnionych podwyżek". Dopiero po kilku miesiącach przyznał, że jego prognozy były błędne, a cen upilnować się nie udało... Po latach, w jego ślady ruszył nowy szef NBP Marek Belka. - Wpływ podwyżki VAT na inflację będzie bardzo ograniczony.
Można się spodziewać, że żywność, która w koszyku dóbr ma 40 proc. udziału, nie powinna zdrożeć, a są nawet czynniki sprzyjające jej potanieniu. Owszem, czeka nas jednorazowy wzrost cen na początku przyszłego roku. Moim zdaniem, ludzie nie odczują podwyżek w portfelach - stwierdził Belka. Na razie nowy szef NBP nie namawia rodaków do posługiwania się "donosami obywatelskimi". Nie podał też zestawu haseł, którymi zamierza się posługiwać w wojnie z inflacją. Poza Balcerowiczowskim "Pilnuj cen!" warto byłoby odkurzyć nieco starsze transparenty. "Kułaku, oddaj zboże!", "Stop spekulantom!", "Wojna o handel - zwyciężymy!".
Nawet jeśli inflacja nie przestraszy się propagandowej ofensywy, nikt nie będzie mógł powiedzieć, że w wojnie z rosnącymi cenami rządzący poddali się bez walki. A wtedy w mediach pojawią się następni polityczni ekonomiści. Będą nam tłumaczyli, że także kolejne podwyżki VAT nie powinny mieć wpływu na inflację...
Piotr Tomczyk
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=dd&dat=20100807&id=main