Obchody 20. rocznicy podpisania polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy mogą sprowadzić się do przyznania kolejnych przywilejów mniejszości niemieckiej w Polsce i przyzwolenia władz w Warszawie na niewywiązywanie się rządu niemieckiego z zobowiązań wobec Polonii niemieckiej. Wykorzystując bierność i uległość władz Polski, strona niemiecka odrzuciła nawet prośby o rehabilitację członków polskiej mniejszości w Niemczech zamordowanych przez hitlerowców podczas II wojny światowej. Organizacje polonijne grożą bojkotem przypadających 17 czerwca br. uroczystości. Co wówczas będą świętować władze Polski i Niemiec?
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski szumnie zapowiadał dokonanie przeglądu realizacji polsko-niemieckiego traktatu. Jednak kluczowe dla przygotowań do rocznicowych obchodów rozmowy ze stroną niemiecką, które odbyły się w Warszawie 6 maja, zakończyły się fiaskiem, bo Berlin nie zamierza wywiązać się z zobowiązań traktatowych ani z - wydawałoby się oczywistych - postulatów zgłaszanych przez Polonię niemiecką oraz władze Polski.
Podczas zeszłotygodniowego spotkania miała być podpisana wspólna deklaracja podsumowująca trwające od minionego roku rozmowy polsko-niemieckiego okrągłego stołu poświęcone realizacji Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Traktatu - jak zwracają od lat uwagę przedstawiciele Polonii niemieckiej - nierespektowanego przez władze RFN. Jednak podczas spotkania nie udało się uzgodnić treści dokumentu. - Rozmowy są w trudnej fazie, ale będą kontynuowane - tłumaczy rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Małgorzata Woźniak. To właśnie wiceminister MSWiA Tomasz Siemoniak reprezentował Polskę w rozmowach z Christophem Bergnerem, pełnomocnikiem rządu RFN ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych.
Innego zdania są przedstawiciele Polonii. - Z niepokojem patrzymy w przyszłość, ponieważ to, co z trudem udało się wypracować podczas ostatnich miesięcy prac polsko-niemieckiego okrągłego stołu - jak się wydaje - zostanie zmarnowane, przede wszystkim ze względu na postawę strony niemieckiej - mówi wprost prof. Piotr Małoszewski, przewodniczący Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech. Dodaje, że Polonia z bólem odebrała niedopuszczenie do rozmów jej przedstawicieli.
Rzecznik MSWiA, odnosząc się do tych zarzutów, odpowiada, że spotkanie miało charakter konsultacji międzyrządowych, ale że ostateczna wersja deklaracji będzie uzgodniona z Polonią. - Porozumienie musi być podpisane przez cztery strony, więc musi być też konsultowane przez wszystkie strony - zapewnia.
Berlin głuchy a polskie postulaty
Problem w tym, że z ostatnich informacji wynika, iż strona niemiecka nie chce słyszeć o realizacji żadnych polskich postulatów, nawet tych dotyczących - wydawałoby się oczywistej - rehabilitacji działaczy polskiej mniejszości zamordowanych przez reżim hitlerowski.
- Nasze minimalne warunki były takie, że nastąpi przynajmniej rehabilitacja polskiej mniejszości narodowej w Niemczech. Tymczasem z ostatnich informacji wynika, że Bundestag w przygotowywanej [w związku z rocznicą traktatu - red.] uchwale nie uwzględni tej prośby - mówi Marek Wójcicki, prezes Związku Polaków w Niemczech "Rodło". Według naszych informacji nie wiadomo nawet, czy jakakolwiek deklaracja zostanie przyjęta.
Sytuacja związku jest szczególna, ponieważ jest on bezpośrednim kontynuatorem organizacji, która decyzją hitlerowskich władz została zlikwidowana, majątek skonfiskowany, a ok. 2 tys. działaczy aresztowanych. Około 200 Polaków zostało zamordowanych. Władze RFN do tej pory nie zadośćuczyniły tym krzywdom.
Niemcy nie chcą też słyszeć ani o przyznaniu Polakom mieszkającym w RFN statusu mniejszości, ani o łożeniu środków na edukację dzieci w języku polskim i rozwijanie polskiej kultury. Władze RFN nie zamierzają również spełniać innych postulatów będących realizacją zapisów traktatowych - nie chcą słyszeć m.in. o zapewnieniu środków na stworzenie przedstawicielstwa Polonii niemieckiej w Berlinie jako reprezentanta w rozmowach z władzami. - Kolejna sprawa to reprezentacja organizacji polskich w Berlinie, gdzie chcemy utworzyć biuro - mówi Wójcicki, dodając, że mimo deklaracji przedstawicieli władz niemieckich wciąż nie ma konkretnych decyzji.
Niemcy chcą nowych przywilejów
Mało tego, władze RFN forsują własne żądania dotyczące i tak niezwykle dużych jak na warunki europejskie przywilejów mniejszości niemieckiej w Polsce. Domagają się oni utworzenia i sfinansowania niemieckojęzycznego radia w Polsce. Uczestniczący w ostatnich negocjacjach polsko-niemieckich w Berlinie wiceminister spraw zagranicznych Tomasz Siemoniak według naszych informacji deklarował nawet, że osobiście przekaże wniosek w tej sprawie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przedstawiciele mniejszości domagają się także założenia instytutu naukowego zajmującego się badaniami nad kulturą niemiecką w Polsce, opracowania naukowych analiz metod, którymi po II wojnie światowej jakoby przymusowo asymilowano ludność niemiecką, a także zobowiązania polskich muzeów, by musiały prezentować dziedzictwo niemieckie w Polsce.
Za wszystko zapłaciliby oczywiście polscy podatnicy. Już dziś płacimy ponadto za niemieckojęzyczne audycje emitowane na antenie lokalnych stacji telewizyjnych. - Tymczasem gdy przedstawiciele polskiej mniejszości zaczęli rozmawiać z władzami Niemiec o sfinansowaniu polskojęzycznych audycji w lokalnych stacjach, po prostu nas zignorowali - wspomina prezes Wójcicki.
Z kolei prof. Małoszewski wskazuje, że tylko z budżetu polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej w ostatnich czterech latach zwiększono o 30 mln zł środki na edukację w języku niemieckim. - Tymczasem na prośby Polonii, by resort dofinansował choć o 1-2 mln zł polskich nauczycieli w RFN [którzy uczą dzieci w ramach zajęć edukacyjnych prowadzonych przez organizacje polonijne - red.], urzędnicy ministerstw odpowiadają, że nie mają pieniędzy - mówi przewodnczący Konwentu. - Pełnomocnik rządu niemieckiego ds. kultury i mediów zamiast wspierać, torpeduje wszelkie projekty z dziedziny kultury polonijnej. W efekcie nie ma pieniędzy ani na edukację dzieci, ani na projekty kulturalne, ani na media polonijne - skarży się prof. Małoszewski. Jak mówi, jedyny wyjątek w tej wrogiej wręcz postawie niemieckich urzędników stanowią władze landu Nadrenia-Północna Westfalia, które finansują nauczanie języka polskiego w szkołach.
Przedstawiciel biura prasowego MSWiA odpowiada, że resort nie zaakceptował jeszcze żądań niemieckiej mniejszości w Polsce, jedynie przyjął je jako temat do rozmów. Zapewnia też, że zarówno o postulatach Polonii w RFN, jak i mniejszości niemieckiej w Polsce będą rozmawiać ze stroną niemiecką. Z kolei biuro prasowe MSZ w przesłanym nam stanowisku deklaruje, że będzie zabiegało w rozmowach z władzami RFN o przyznanie naszym rodakom statusu mniejszości.
Indolencja rządu
Sytuacja ta niestety po raz kolejny pokazuje słabość polskich władz. Gdyby zgodziły się na roszczenia niemieckiej mniejszości bez wyegzekwowania warunków traktatowych, w praktyce podobnych do tych, które przysługują mniejszości, oznaczałoby to pogłębienie nierówności w traktowaniu Polaków mieszkających w Niemczech i Niemców mieszkających w Polsce. - Dziś licząca z górą 100 tys. osób mniejszość niemiecka w Polsce otrzymuje wsparcie rzędu 23 mln euro. Tymczasem, mimo że Polacy w Niemczech stanowią 10-krotnie liczniejszą grupę etniczną, dostają 15 razy mniejsze środki. Największe wydatki na ten cel ponoszą władze Nadrenii-Północnej Westfalii - wskazuje prof. Małoszewski.
Jeszcze 16 marca br. szef polskiego MSZ w sejmowym exposé zapowiadał natomiast podejmowanie stanowczych działań. - W przeddzień dwudziestej rocznicy Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy zintensyfikowaliśmy rozmowy o prawach mniejszości - przekonywał Radosław Sikorski.
Sęk w tym, że w protokole ze spotkania przygotowawczego do posiedzenia grupy roboczej "Zagadnienia prawno-historyczne/kultura pamięci" 18 stycznia br. sporządzonego dla Krzysztofa Miszczaka, dyrektora Biura Pełnomocnika Prezesa Ministrów ds. Dialogu Międzynarodowego, napisano wprost, że "uczestnicy zgodzili się zrezygnować ze stosowania określenia "mniejszość polska" i używać terminologii występującej w traktacie". Zaś cytowany przez media szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Andrzej Halicki tłumaczył, że władze Polski nie prowadziły i nie prowadzą negocjacji na ten temat, bo nie chce ich sama Polonia.
- Andrzej Halicki opowiada bzdury - kwituje krótko Marek Wójcicki, przypominając, że przyznanie statusu mniejszości pozostaje od lat jednym z postulatów Polonii. Dodaje, że w ostatnich rozmowach koncentrowano się na innych sprawach, co nie oznacza, że zrezygnowano z ubiegania się o status mniejszości.
Szef ZPN zapowiada, że jeśli Niemcy nie zgodzą się na rehabilitację prześladowanych i mordowanych podczas II wojny światowej działaczy "Rodła", wówczas przedstawiciele związku, będącego kontynuatorem przedwojennej, najstarszej polskiej organizacji w Niemczech, mogą zbojkotować tegoroczne obchody.
- Władze Polski właściwie wciąż dyskutują o tym, czy Niemcy mają wypełniać traktat z 1991 r., czy nie. A tu przecież nie ma o czym dyskutować. Rząd Polski powinien po prostu zdecydowanie wystąpić do strony niemieckiej i domagać się wywiązania z zobowiązań w nim zawartych. Niemcy nie odważą się pogwałcić podstawowej zasady prawa międzynarodowego "pacta sunt servanda" - mówi Krzysztof Rak, ekspert w dziedzinie relacji polsko-niemieckich, były urzędnik Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wskazuje też, że pozycję strony polskiej osłabia niekompetencja niektórych urzędników i bałagan kompetencyjny.
- Takiego bałaganu, jaki dziś mamy w sprawach prawnomiędzynarodowych i stosunków polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich, nie było w ciągu ostatnich 20 lat - zauważa, wskazując, że swoim stanowiskiem BPRMDM oraz m.in. Andrzej Halicki podważyli obowiązującą strategię MSZ i kompetencje samego resortu. - Ponadto polskie elity polityczne, delikatnie mówiąc, mają bardzo poważne kłopoty z rozpoznawaniem polskich interesów narodowych - podsumowuje Rak.
I właśnie taką postawę wykorzystują od lat Niemcy, forsując rozszerzenie i tak już ogromnych przywilejów niemieckiej mniejszości w Polsce. A przecież władze Polski mogłyby wykorzystać m.in. ostatni raport Komitetu Doradczego Rady Europy z końca ubiegłego roku. Autorzy dokumentu oceniającego realizowanie przez państwo niemieckie praw różnych mniejszości wskazali, że władze RFN nie stosują w odniesieniu do Polaków konwencji o ochronie mniejszości, a powinny to robić. Wdrożenie jej oznaczałoby w praktyce przyznanie naszym rodakom praw przysługujących mniejszościom narodowym.
Mariusz Bober
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110514&typ=my&id=my11.txt