Nie wiedzieć czemu, wszyscy jeszcze w miarę samodzielnie myślący ludzie, po desygnowaniu na premiera pani Kopacz, zaczęli się rumienić. Powstały nawet rankingi obciachu, w których znalazły się takie tuzy ignorancji i indolencji, jak Wałęsa, Komorowski, czy Tusk.
Mimo wszystko wydaje się, że nasza nieoceniona „pani doktor” bije wszystkich na głowę. Czy jednak oznacza to raptowny spadek jakości rządów w Polsce?
Nie przesadzajmy. Porównując kompetencje, umiejętności i talent naszej top-listy, głębszych różnic nie sposób dostrzec. Jedyne różnice dotyczą wizerunku poszczególnych – pożal się Boże – polityków. Wałęsa maskował krótką smycz na której chodził bufonadą i impertynencją, Komorowski w ogóle nic nie mówi, poza miałkimi i nic nie znaczącymi banałami, ale stara się miło i nobliwie prezentować w telewizji. Tusk natomiast, sprytem i inteligencją ukierunkowaną na cwaniactwo, mamił wszystkich i czarował, aż klaskali mu z uciechy. Nasza biedna Doktorowa, nie umie nawet tego. Jest tak prosta, że prawdopodobnie nie wie nawet w której ręce trzyma się widelec, a w której nóż.
Naiwnie przekopuje każdy problem metr w głąb, a następnie równie naiwnie twierdzi, że to był metr w górę, albo w bok, tylko nieżyczliwi dziennikarze i złośliwa opozycja wszystko pokręciła.
Otóż wyjaśnienie tytułowego problemu, jest niezwykle proste. Po wielkim eksperymencie, jakim było implementowanie całym społeczeństwom socjalizmu, poddani zostaliśmy kolejnemu eksperymentowi z dziedziny teorii państwa.
Obecnie panująca doktryna, również najwyraźniej opracowana przy kawiarnianym stoliku i na dobrej bani, zakłada że państwem nie tyle się rządzi, co zarządza. Utrącano kolejne prerogatywy konstytuujące niezależność państwową: możliwość zarządzania strategicznymi dziedzinami gospodarki, emisję pieniądza, niezależną politykę międzynarodową.
Zajęły się tymi dziedzinami międzynarodowe korporacje i grupy nacisku, rola rządu zaś została ograniczona do administrowania pozostałymi resztkami i do zarządzania właśnie, zgodnie z wytycznymi formułowanymi całkowicie już poza kontrolą rządu.
Dlatego też, do rządzenia nie potrzeba w takim systemie ludzi wybitnych, utalentowanych, czy mężów stanu. Wystarczy posadzić na jakimkolwiek stołku byle panienkę z okienka, która potrafi obsługiwać fax i zna zasady obiegu dokumentów w tym podrzędnym biurowcu, siłą przyzwyczajenia nazywanym jeszcze Urzędem Rady Ministrów.
Jedyne więc co pozostaje, to czekanie na moment, w którym społeczeństwo kolejny raz odmówi bycia królikiem doświadczalnym poddawanego operacji na otwartym sercu, której celem jest już nie tylko praktyczny, ale również teoretyczny demontaż naszego państwa.
JacBiel
Autor: Student politologii na łódzkiej AHE. Żonaty, trójka dzieci. Prywatny przedsiębiorca.
Za: http://naszeblogi.pl/49558-dlaczego-rzadzic-nami-musza-miernoty
Nadesłał: Henryk