Masowy napływ imigrantów do Europy w ciągu ostatnich miesięcy sprawił, że problem ten stał się tematem przewodnim w dyskusjach na forum Unii Europejskiej jak i poszczególnych krajów. W dodatku stał się on problemem, który rośnie z dnia na dzień. Dla tysięcy imigrantów z Afryki i Azji próbujących uciec z rejonów ogarniętych wojnami i głodem do krajów lepiej rozwiniętych, to czasem jedyna szansa na przeżycie. Jednak to, co dla jednych zaczyna się jako wspaniałe marzenie, szybko przeradza się w horror jeszcze zanim dosięgną granic Europy.
Sposób w jaki próbują dotrzeć do tego ich upragnionego raju dla wielu kończy się śmiercią. Mówi się, że od początku tego roku zginęło około 4000 osób. Dokładne dane nie są znane, gdyż ci którzy umierają w drodze, są najzwyczajniej w świecie wyrzucani za burtę. Ci, którym się uda, trafiają do obozów uchodźców przepełnionych do granic możliwości. Od kilku tygodni władze państw wybrzeża Morza Śródziemnego zwiększyły wysiłki związane z operacjami poszukiwawczymi i ratunkowymi, za główny cel stawiając sobie zwalczanie przemytników i handlarzy działających na tym terenie.
Pod koniec maja tego roku Unia Europejska ogłosiła plan, który ma za zadanie w przeciągu 2 lat, rozmieszczenie około 60.000 imigrantów i uchodźców po całej Europie. To znaczy z jednej strony, że chce zająć się dystrybucją w całej Europie 40.000 imigrantów, którzy już dostali się na wybrzeża Włoch i Grecji w ostatnich latach, a z drugiej strony zamierza sprowadzić na Stary Kontynent 20.000 uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Nie jest to jednak żaden nowy plan. Już od kilku tygodni mówiło się o takim rozwiązaniu ze względu na tragiczną sytuację jaka panuje we Włoszech, które już nie są w stanie same zająć się tym problemem. Pierwsza wersja tego planu zakładała, że Hiszpania przyjmie 1500 imigrantów.
Jednak ostatnie rozporządzenie z UE mówi o 6000 uchodźcach, którym rząd hiszpański miałby zapewnić mieszkanie, pracę i wszelką pomoc jakiej by potrzebowali. Oficjalnie rząd niby absolutnie się na to nie zgadza tłumacząc się, że Hiszpania mimo powolnego wychodzenia z kryzysu jeszcze nie jest w stanie przyjąć tak dużej liczby imigrantów, a z drugiej strony cichaczem realizuje ten plan już od wielu miesięcy. Imigranci stanowią w Hiszpanii około 12 % społeczeństwa czyli około 6 mln. mieszkańców i 6000 więcej, teoretycznie nie zrobi większej różnicy. Dziwne wydaje się być w tej sytuacji, że rząd stać na pomoc dla imigrantów, a własnych obywateli wyrzuca na bruk, bo nie mając pracy ani żadnej pomocy socjalnej nie są w stanie opłacić hipoteki czy wynajmu. Nie przeszkadza władzom, że rodowici Hiszpanie szukają żywności w śmietniku. Za to na zasiłki socjalne dla nowych imigrantów pomoc znajduje się od razu. Wystarczy wyjść na ulice dowolnego miasta, aby przekonać się o tym na własne oczy. Co ciekawsze, imigranci do zamieszkania wybierają bogatsze dzielnice większych miast. Rodzi się pytanie: skąd, skoro nie pracują, stać ich na wynajem drogich mieszkań? Takie sprawy rządzące partie załatwiają po cichu przy współudziale wojewodów, burmistrzów i środków masowego przekazu. Ostatnie wybory samorządowe (24 maja) w Hiszpanii przetasowały trochę scenę polityczną.
Co prawda, Partia Ludowa (PP) i Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) nadal są głównymi siłami, ale po piętach depczą im marksistowskie Podemos i nowa siła Ciudadanos (Partia Obywatelska), ugrupowanie o profilu socjal-liberalnym i unionistycznym. Nie należy liczyć na ich sprzeciw przeciwko przyjmowaniu imigrantów, gdyż do tej pory już wiele razy potwierdzili swoją bezwarunkową miłość do Unii Europejskiej. Haniebne jest milczenie władz, które przymykają oko na problem imigrantów już przebywających na terytorium Hiszpanii. Większość przybyłych z krajów afrykańskich żyje bez pracy i bez zasiłku z pomocy społecznej. Jeśli ma szczęście, zajmuje się sprzedażą podróbek markowych wyrobów albo handlem narkotykami. Jakby nie patrzeć, żadna z tych „fuch” do legalnych nie należy. Policja od czasu do czasu zrobi medialną łapankę i na tym się kończy. Po paru dniach delikwent na ogół jest wypuszczany na wolność. Nie dziwi cisza w tej sprawie ugrupowań, które na co dzień mówią o „suwerenności ludu”, separatystów, którzy chcą głosować za podziałem Hiszpanii czy liberałów głoszących hasła „wolności” szeroko rozumianej. Tylko kręgi skupiające hiszpańskich narodowców domagają się referendum w sprawie przyjęcia takiej ilości imigrantów. Postulują, żeby każde miasto bądź wioska zdecydowały czy chcą przyjąć na swoje ulice wyznawców islamu. Bo dziś 6000, jutro kolejne 6000 i tak bez końca? Są przeciwni ulicom pełnym imigrantów z Afryki i Azji. Najgorzej jest w przypadku uchodźców z Syrii, którzy uciekają przez wojnę rozpętaną przez elity Stanów Zjednoczonych, Izraela, Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników. Skoro te „elity” zmusiły tych ludzi do ucieczki, to teraz nich przyjmą ich na swoje terytorium. Hiszpania co jakiś czas dostaje reprymendę z Brukseli, że za słabo chroni swoje granice w autonomicznych miastach Ceucie i Melilli leżących na terytorium Maroka. Wszelkiej maści komisarze z Brukseli mający wygodne posadki i mieszkający w willach otoczonych wysokimi murami z prywatną ochroną, spokojnie mogą wydawać takie zarządzenia, bo przecież ich bezpośrednio ten problem nie dotyczy. Według danych oficjalnych w ubiegłym roku na teren Hiszpanii udało się przedostać 12.549 nielegalnym imigrantom, z tego 5.819 przez Melillę i 1.666 przez granicę w Ceucie.
Chociaż uwaga mediów skierowana jest na ten obszar, to i tak większość uciekających Syryjczyków przedostaje się na teren Hiszpanii dzięki fałszywym dokumentom. I to właśnie Syryjczycy są najliczniejszą narodowością, która w ubiegłym roku dostała się do Hiszpanii: 3305 zarejestrowanych osób, z czego 3094 przez Melillę i 196 przez Ceutę. Po raz pierwszy to nie imigranci z Afryki Subsaharyjskiej są najliczniejszą grupą. Kiedy oczy całej Europy skierowane są na włoskie wybrzeże, bo tam przybywają największe grupy imigrantów, na teren Hiszpanii, w małych grupach, które automatycznie są mniej widoczne i nie tak medialne, dzień po dniu docierają oni na tratwach czy małych łodziach. W większości przypadków straży wybrzeża uda się przechwycić te jednostki. Imigranci są kierowani do obozów uchodźców, które jak w przypadku włoskich są już przepełnione do granic możliwości, a następnie odsyła się ich do Madrytu, albo innego większego miasta.
Odpowiednie władze zabierają się za procesy identyfikacji, które czasami mogą potrwać kilka miesięcy, a koszt utrzymania imigranta ponoszą oczywiście podatnicy. Jednak głównym problemem, jest niechęć władz krajów, z którego pochodzą imigranci do przyjęcia z powrotem swojego obywatela. Unia Europejska argumentuje swoje dyrektywy w tej sprawie tragiczną sytuacją w jakiej znajdują się obywatele wielu państw z Azji i Afryki. Szacunkowe dane zakładają, że na teren Europy chce przedostać się aktualnie około 500 tyś. imigrantów. UE wychodzi z założenia, że lepiej jest legalnie przenieść ich do Europy, niż mają ginąć na wodach Morza Śródziemnego. Wydaje się nie widzieć problemu jaki się z tym wiąże: o kryzysie w jakim znajduje się większość państw europejskich, o braku pracy, o zarobkach, które godzą w godność człowieka. Brak myślenia perspektywicznego, a być może jest to celowe działanie skierowane na legalne „dostarczenie” jak największej liczby wyznawców islamu (chrześcijan jest między nielegalnymi imigrantami dość mało) na teren Starego Kontynentu, a według praw jakie obowiązują, osoby te będą mogły sprowadzić później swoje dosyć liczne rodziny. Wszechobecna tolerancja i równość dadzą im prawo do stawiania meczetów, rozpowszechniania swoich idei. Czy tego chcemy dla przyszłych generacji? Wmawiają nam, że nie można „ zamknąć drzwi przed głodem”, ale nie robi się nic, aby zlokalizowane jednostki zawrócić z powrotem do krajów skąd wypłynęły. Dopóki żył Kadafi, Libia miała ogromne znaczenie, jako „pomost" między Europą i Afryką. Wzywał do większej kontroli imigracji pomiędzy kontynentami. Trzymał w ryzach terrorystów. Ideałem na pewno nie był. Ale odkąd Stany Zjednoczone we współpracy z Izraelem rozpętały „wiosnę arabską” obalając legalne rządy, Europa została zmuszona do ponoszenia konsekwencji tych działań. Komisja Europejska otwarcie przyznaje, że nie ma zamiaru deportować ani jednego nielegalnego imigranta.
Zabiegając o poparcie dla swych planów odwołuje się do unijnej zasady solidarności. Każdy kto potrzebuje ochrony powinien ją w Unii Europejskiej znaleźć. Tylko że, za te decyzje, będzie płacić klasa średnia. W Hiszpanii już się mówi, że nieuniknione jest podniesienie podatków, aby utrzymać rzesze imigrantów pozostających bez pracy. Jeśli faktycznie UE postawi na swoim, europejska klasa robotnicza zostanie zmuszona do rywalizacji o pracę i pomoc socjalną z nową falą cudzoziemców. Wydaje się, że zdradzieckie „elity” zachodnie na czele z wszechpotężnymi USA już podjęły decyzję o zastąpieniu rdzennej ludności europejskiej mieszkańcami Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Unia Europejska wydaje się być na każde skinienie swoich panów ze Stanów Zjednoczonych i Izraela promujących globalizację i masową imigrację, dążących do zlikwidowania naturalnych granic chroniących obywateli każdego z państw. W Hiszpanii powoli, nawet wśród dotychczasowych zwolenników masońskiego tworu zwanego Unią Europejską, pojawiają się głosy, że może jednak należałoby wziąć przykład z Wielkiej Brytanii, Danii i Irlandii, które zagwarantowały sobie wyjątki w unijnym traktacie. Hiszpania przeżyła szok kilka lat temu, kiedy zalała ją fala imigrantów z Rumunii. Teraz płaci za to srogą karę mając na utrzymaniu kilkaset tysięcy bezrobotnych mieszkańców tego kraju, że o cyganach rumuńskiego pochodzenia nie wspomnę.
W tej sytuacji hiszpańscy nacjonaliści domagają się jak najszybszego wyjścia z Unii Europejskiej i ochrony granic jak to robi obecnie Maroko, które jest w trakcie budowy 110 km ogrodzenia wzdłuż granicy z Algierią. Jak na razie brak jakichkolwiek protestów ze strony Marokańczyków przeciwko takiemu wzmocnieniu ich wschodniej granicy. Ale jak Hiszpania wzmacniała mur dzielący Ceutę i Melillę od Maroka, gdzie w trakcie prób przedostania się ginęło wielu imigrantów, protest UE był ogromny. To było takie niehumanitarne. Z jednej strony panowie z Brukseli karzą pilnować i nie przepuszczać, a z drugiej strony karcą za próby chronienia własnej granicy. Jeśli faktycznie Hiszpania zostanie zmuszona do przyjęcia w najbliższym czasie prawie 6000 imigrantów z Azji i Afryki, nastroje w hiszpańskim społeczeństwie na pewno się nie poprawią. Ludzie mają już dość wszelkiej maści imigrantów z krajów Trzeciego Świata. Niestety, dobra pogoda tylko ułatwia przedostanie się przez wody Morza Śródziemnego coraz większej ilości uchodźców.
Oprócz tych co bezpośrednio przybywają do hiszpańskiego wybrzeża, należałoby dodać tych kilka tysięcy, których legalnie chce dostarczyć UE. Wyniki wskazują, że w zeszłym roku Hiszpania dokonała repatriacji 20.993 imigrantów, 12% mniej niż w roku 2013. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych tłumaczy ten spadek w porównaniu z rokiem 2013 , wzrostem przyjazdów obywateli Syrii, których kraj jest w stanie wojny od czterech lat. To z jednej strony należy ich wydalać, a z drugiej przyjmować? Jakie kryteria zamierza stosować Komisja Europejska w tej sprawie? Ci z Syrii to „dobrzy” i należy ich przyjąć, a ci na przykład z Senegalu to „źli” i jak najszybciej trzeba ich odesłać z powrotem? Hiszpanii w dniu 1 stycznia 1986 roku (moment wejścia do Wspólnoty Europejskiej, dziś zwanej Unią Europejską) została odebrana suwerenność i dziś ponosi tego srogie konsekwencje.
Musi robić to, co każą szefowie z Brukseli. Problem jest jednak z tym, że ci, co aktualnie są u władzy należą do gorących zwolenników takiego stanu rzeczy i sądząc po wynikach ostatnich wyborów, przez najbliższe lata raczej nic się nie zmieni. Tylko społeczeństwo hiszpańskie będzie po cichu w domach protestować, bo głośno nie może, żeby nie zostać posądzonym o rasizm.
Dla Magazynu Polonijnego OWP
Bernadetta Bigoraj
Hiszpania