Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Niedawno natknąłem się na - moim zdaniem - niezwykle ciekawy i celny tekst autorstwa dr. Adama Wielomskiego pt. "Roman Dmowski jako realista polityczny"

Temat, rzecz jasna, nie jest nowy, ale mimo to wart przypomnienia i kolejnej analizy. Oczywiście nie na ma sensu powtarzać tez przytoczonych przez autora tego tekstu. Warto jednak po raz kolejny podkreślić istotę dorobku intelektualnego Romana Dmowskiego.
Istotę, którą można określić mianem teorii polityki. Jest to o tyle pożądane, iż myśl twórcy Narodowej Demokracji pozostaje wciąż mało znana, a czasem - również w środowiskach narodowych - rozumiana opacznie.

Korzenie

Do zrozumienia poglądów Dmowskiego, konieczna jest znajomość okoliczności historycznych i światopoglądowych, w jakich wyrastały. Kształtowały się one w drugiej połowie XIX wieku, czyli w okresie pełnego pozytywizmu. Wówczas to triumfował chłodny racjonalizm i empiryzm. Nastąpił wielki rozwój tzw. nauk szczegółowych. Ten ścisły, naukowy duch epoki odcisnął wyraźne piętno w umyśle Romana Dmowskiego. Pokazuje to już pobieżna lektura "Myśli nowoczesnego Polaka".

Mimo że autor zdecydowanie unikał używania terminów naukowych, w ogólnym rozrachunku idea zawarta w książce skonstruowana została na podłożu metody stricte naukowej. Nie miała ona charakteru normatywnego, lecz raczej deskryptywny, opisowy. Dmowski nie tworzył sztucznych idei, schematów. Obserwował jedynie pewne zjawiska zachodzące w świecie polityki, łącząc je w relacji z ówczesną sytuacją Polski na arenie międzynarodowej.
Wspomniane wyżej dziełko mimo skromnej objętości, nie jest lekturą łatwą i wymaga pewnego przygotowania. Treści w niej zawarte przeznaczone są raczej dla tych, którzy już mieli okazję zetknąć się z bezwzględnością życia politycznego, ludzi z wyrobionym swoistym dystansem do rzeczywistości.
Powracając jednak do meritum, trzeba powiedzieć, że Dmowski był pozytywistą, a przynajmniej jego metody analizy rzeczywistości były jak najbardziej pozytywistyczne: twardy racjonalizm, chłodna rachuba, bezwzględna kalkulacja. A wszystko to podporządkowane interesowi narodowemu, czy - jak kto woli - racji stanu. A czymże jest naród w rozumieniu autora "Myśli"
Naród jest bytem historycznym i kulturowym, powiązanym wewnętrznie misterną siecią zależności sięgających w przeszłość i wybiegających w przyszłość. I nie jest on bynajmniej czymś nieruchomym, niezmiennym. Wprost przeciwnie. Dmowski używa w tym przypadku pojęcia żywiołu narodowego, akcentując tym samym dynamizm charakteryzujący ten twór. Naturalnie, dynamizm może być większy lub mniejszy.

Nie da się ukryć, że na myśl Romana Dmowskiego miał wpływ szalejący w drugiej połowie XIX wieku darwinizm. Dmowski, biolog z wykształcenia, darwinowską walkę o przetrwanie przeniósł na grunt polityki i stosunków międzynarodowych. Naród, by żyć, musi się rozwijać, musi dokonywać ekspansji (na wielu polach), pokonywać przeciwności, zdobywać dla siebie przestrzeń nawet kosztem innych nacji.
Naród bierny, ospały, złożony z jednostek leniwych zanika i zazwyczaj bywa zdeptany. W związku z tym toczy się bezustanna rywalizacja, w której poszczególne grupy walczą o swoje interesy.
Czy w tej walce obowiązują jakieś reguły, jakiś kodeks honorowy?
Według Dmowskiego absolutnie nie. Jedyną wartością jest zabezpieczenie bytu narodowego, zapewnienie rozwoju i przetrwania swoim ziomkom. Osiąganie coraz to wyższego szczebla rozwoju cywilizacyjnego.
Podziwiając skuteczność polityki Prus, tak oto pisał:

    "Historia coraz wyraźniej udowadnia, że np. energiczna bezwzględna polityka Prus, posługująca się fałszem wiarołomstwem, nie cofająca się przed najbrutalniejszym gwałtem, że polityka ta dała potęgę istotną Prusom i stała się pomimo wszystko źródłem odrodzenia Niemiec, że w dobie upadku ducha obywatelskiego w Niemczech przed stu laty, w dobie upodlenia, mogącego tylko budzić pogardę dla imienia niemieckiego, jedne Prusy, te właśnie Prusy, na gwałcie, na naszej krzywdzie zbudowane, składały dowody jakiego takiego patriotyzmu, zrozumienia interesów niemieckich, a nawet niejakiego poczucia narodowej godności; że potem te Prusy rozumną i konsekwentną polityką skupiały dookoła siebie rozbite cząsteczki narodu niemieckiego, że one odbudowały w końcu z tych cząsteczek nowe cesarstwo niemieckie, państwo potężne, oparte na dobrych ustawach, w którego ramach naród niemiecki znalazł znakomite warunki szybkiego, gospodarczego i cywilizacyjnego postępu, stopniowo wysuwając się znów, na przodujące w świecie cywilizowanym stanowisko."

Kilka wersów dalej Dmowski wypowiada zdanie, które kategorycznie definiuje relacje międzynarodowe: ?[?] w stosunkach miedzy narodami nie ma słuszności i krzywdy, ale tylko jest siła i słabość [?]?
Wnioski wyciągnięte z przytoczonych cytatów są brzemienne. Streścić je można stawiając prostą tezę: otóż środki i metody realizacji interesów narodowych nie są istotne z moralnego punktu widzenia. Istotny jest jedynie efekt tych zabiegów.

A jeśli idzie o rację?

Rację zazwyczaj mają zwycięzcy! No tak, już słyszę ten wrzask i oburzenie wrażliwych na krzywdę intelektualistów zarzucających mi imperializm, faszyzm i Bóg wie co jeszcze. Ale cofnijmy się sześćdziesiąt lat wstecz do zrujnowanej wojną Norymbergii.
Trwa proces hitlerowskich bonzów. Na sali rozpraw wyświetlany jest film przedstawiający makabryczne sceny z obozów koncentracyjnych. Przewalanie stosów wychudzonych zwłok, ludzie przypominający szkielety, et cetera.
Oczywiście pośród prokuratorów znajduje się również oskarżyciel radziecki. Oskarża, piętnuje, jest zdruzgotany bezmiarem zbrodni, żąda wysokich kar. Tymczasem na syberyjskich pustkowiach ZSRR mają miejsce dokładnie takie same obrazki, co na przedstawionym filmie, z tą wszakże różnicą, że na o wiele większą skalę. Nie trzeba dodawać, że żadnych trybunałów dla radzieckich zbrodniarzy nigdy nie było. Bo niby kto miał je organizować?
Zimny, bezlitosny pragmatyzm jest charakterystyczny w myśli politycznej i działania Dmowskiego. Nie ma tu, jaki w ogóle w polityce, miejsca na sentymenty. Uniesienia i emocjonalne zrywy ustąpić muszą przed chłodną, racjonalną kalkulacją. Bezmyślna gonitwa z cepami na armaty wroga ulec musi przed rozumnym planowaniem.

Jak zatem w świetle politycznej filozofii Romana Dmowskiego przedstawia się kondycja narodu polskiego? Zdaniem jego samego bardzo kiepsko. Jako realista starał się opisywać rzeczywistość taką jaka ona jest w istocie, bez mitologizacji i zbędnych upiększeń. Siłą rzeczy obraz ów musiał być bolesny. I był bolesny.
Ocena społeczeństwa polskiego przełomu wieków w wydaniu Dmowskiego nie wypada pomyślnie. Piętnuje, szereg wad z których najpoważniejsze to bierność, lenistwo i? oszukiwanie samego siebie.
Tak, oszukiwanie! Roman Dmowski dokonał całkowitego przewartościowania polskiej mentalności. To co do tej pory Polacy uznawali za swe cnoty on określił jako niezmiernie szkodliwe wady.

Bo czyż nie czynimy cnoty z tego, że wiecznie jesteśmy narodem skrzywdzonym, poniewieranym? Czyż nie czcimy swoich porażek. Nie kontemplujemy wciąż na nowo przegranych powstań, które z racjonalnego punktu widzenia były samobójstwem? W 1939 roku przegraliśmy kampanię wrześniową. Winę za klęskę zrzuciliśmy nie na karb naszej słabości, lecz na sojuszników. W trakcie wojny żołnierz nasz bił się za cudze interesy, na niemalże wszystkich frontach.
Jak się okazało wcale nie przeszkodziło to naszym sojusznikom potraktować nas jak najnędzniejszego satelitę Niemiec. Na 50 lat oddano cały kraj pod panowanie barbarzyńców i wycelowano weń rakiety uznając za wroga.

Siła przed prawem

Cóż za niegodziwość i zdrada! Ale czy do końca? Kraje zachodu po prostu zrobiły to co było dla nich najlepsze, co zabezpieczało ich interesy. Tylko wariat mógłby sądzić, że w imię jakichś wyimaginowanych racji moralnych będą się o nas bić przez kolejną dekadę. Zresztą dlaczego mieliby się liczyć z nieudacznikami? Ze słabymi nikt się nie liczy, taka jest niezmienna prawda.

Znowu spotkało nas upodlenie. Ponieśliśmy konsekwencje swojej wiary w dobroduszność przyjaciół. Nie wiem, czy jest drugi taki naród, który swoją słabość i nieporadność, swoją niezdolność do podjęcia owocnej rywalizacji wynosił pod niebiosa i czynił wyróżnikiem pośród wszystkich innych nacji. O ironio, ta dziwna przypadłość wyhodowała w naszych głowach przekonanie, że my cierpiący i poniżani, kiedyś ni z tego ni z owego powstaniemy i przy okazji wyzwolimy wszystkich na około. Zaprawdę trudno o większą naiwność!

Rację ma dr Wielomski, który idąc za tokiem rozumowania Dmowskiego twierdzi, że największy rak umysłu polskiego, jakim jest ten obsesyjny romantyzm wciąż ma się wybornie
. Szopki urządzane przez naszych polityków w trakcie pomarańczowej rewolucji, ronda Dudajewa, wiara w abstrakcyjne konstrukcje myślowe, w jakieś bliżej nieokreślone wspólne europejskie dobro, to wszystko powoduję, że nie mamy mężów stanu na miarę Romana Dmowskiego.

Mamy za to tabuny pajaców nie liczących się z interesem narodowym. Co bardziej twórczy nawołują wręcz do tego byśmy zbawili stare kraje Europy. A ja pytam: cóż one nas obchodzą?
Jeśli ich żywotność przyniesie pomyślność nam, to w porządku. Jeśli zaś przeszkodzi w naszym rozwoju? niechaj giną! Bo na tym świecie nie ma sprawiedliwości. Jest na tamtym.


Wojciech Romerowicz


Autor jest Prezesem Okręgu Podkarpackiego MW i studentem filozofii. Publikuje m.in. w "Racji Polskiej" i "Wszechpolaku"
2005-08-02
Za: http://www.prawica.net/node/749