Każda kolejna rocznica, odzyskania bądź utraty niepodległości, którą obchodzimy w podobno wolnym kraju, może skłonić do rozmaitych refleksji: historycznych, politycznych, a nawet historyczno-literackich, bo punktem wyjścia swoich rozważań zamierzam uczynić znany hymn Alojzego Felińskiego "Boże, coś Polskę". Jego refren zmieniał się kilkakrotnie w zależności od sytuacji, ale prawie zawsze w jakiś sposób mówił o "wolnej Ojczyźnie". Czy zatem nasza Ojczyzna jest wolna? Co oznacza słowo "niepodległość"? Czy dziś co innego, niż kiedyś? Jedenastego listopada w mediach słyszy się to słowo odmieniane przez wszystkie przypadki, w otoczeniu takich wyrazów, jak "patriotyzm", "Ojczyzna", a nawet... "Unia Europejska" (!). Czy fakt, że wolno nam (jeszcze?) świętować w tym dniu wystarczy, aby uznać, że jesteśmy niepodlegli? Którą w związku z tym wersję hymnu "Boże, coś Polskę" powinniśmy śpiewać?
Nie bez powodu wspominam właśnie ten hymn - został wszak napisany dla uczczenia rocznicy "wskrzeszenia narodowego bytu Polski". W r. 1916 nadzieja na odrodzenie państwowości oraz ufność w poczynania króla polskiego - cara Aleksandra I były jeszcze niemal powszechne. Dlatego wtedy, w pierwszej wersji, refren brzmiał:
"Przed twe ołtarze zanosim błaganie,
Naszego Króla zachowaj nam Panie!" [1]
Od początku utwór nazwano "nową pieśnią narodową" i wykonywano przy okazji "rządowych uroczystości kościelnych". Oczywiście już wówczas nie wszyscy poeci wierzyli w dobre intencje cara, dlatego pół roku po hymnie Felińskiego w "Pamiętniku Warszawskim" ukazał się wiersz Antoniego Góreckiego pt. "Hymn do Boga o zachowanie wolności" z refrenem:
"Niesiemy modły przed twoje ołtarze,
Zostaw nas Panie przy wolności darze".
Fragmenty obu utworów zostały później scalone, prawdopodobnie przez kogoś z patriotycznej młodzieży studenckiej. W rezultacie powstała składanka dwóch pierwszych strof z hymnu Felińskiego oraz dwóch ostatnich z wiersza Goreckiego. Refren, zaczerpnięty od Felińskiego uzyskał wersję "Naszą Ojczyznę racz nam wrócić, Panie!". Zrezygnowano z wiernopoddaństwa wobec króla - cara Aleksandra I, dość czytelnie polemizując z tą koncepcją pierwotnego autora.
W 1843 r. hymn uzyskał aprobatę kościelną, a w 1848 ukazała się kolejna jego wersja - wydana we Lwowie, na ulotce Ossolineum, pt. "Hymn za Ojczyznę naszą poprawiony przez Wincentego Smagławskiego roku zbawienia 1848". Tu refren występował w trzech odmianach:
"Przed Twoim tronem zanosim błaganie:
Naszą Ojczyznę zachowaj nam Panie!"
"Ojczyznę wspólną zachowaj nam Panie!"
oraz
"Oto przed tron Twój zanosim błaganie:
Naszą Ojczyznę racz nam wskrzesić Panie!".
W czasie powstania styczniowego hymn poddano kolejnym przeróbkom, dodano nowe strofy, zmieniono kolejność już istniejących. Najobszerniejszą wersją jest 11-zwrotkowa "Modlitwa za Ojczyznę" wydana w zbiorze "Śpiewy nabożne polskie" w r. 1861. Tu refren brzmi:
"Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę, wolność racz nam wrócić Panie".
Hymn "Boże, coś Polskę" towarzyszył nam we wszystkich ważnych momentach historycznych. Śpiewano go w 1905, choć groziły za to surowe kary, w dwudziestoleciu międzywojennym, z odpowiednimi zmianami dla podkreślenia statusu wskrzeszonej Ojczyzny, oraz w czasie okupacji. Po wojnie głównie w kościołach. Jak pisze Bogdan Zakrzewski: "Ów modlitewny hymn błagalny, w zasadzie akceptujący posłusznie wyroki Boskie, posiada nieustanną żywotność, którą mu zapewnia szczególny dramatyzm i charakter naszych wydarzeń historycznych. To one, w różnych czasach i sytuacjach, decydują o wybuchach żywotności pieśni"[2]. Zmiany w refrenie natomiast pokazują, jak te "różne czasy i sytuacje" wpływają na samą treść utworu. Tęsknota za wolnością w czasach niewoli przeplata się z nadzieją na jej odzyskanie oraz wiarą w utrzymanie. "Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie" to wersja, która jest śpiewana dzisiaj. Czy słusznie? Takiego pytania nie stawiali sobie Polacy pod zaborami, bo nasi przodkowie nie musieli się zastanawiać, czy ich wariant jest adekwatny do sytuacji. Pierwsze wątpliwości pojawiły się dopiero po wojnie, kiedy państwo istniało, ale było zależne od innego mocarstwa, a zatem niesuwerenne. Nawet wówczas jednak świadomość tej zależności była powszechna. Dlatego np. niektórzy patrioci mieli żal do Prymasa Wyszyńskiego, który nakazał śpiewać w kościołach "Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie" zamiast "racz nam wrócić", uważał bowiem, że państwo jest wartością samą w sobie.[3] Państwo istniało i to było najważniejsze.
Dzisiaj też nasze państwo istnieje. Jeszcze mamy granice, rząd, parlament i prezydenta. Ale czy jesteśmy niepodlegli?
Wg "Słownika języka polskiego" "niepodległość" to "niezależność jednego państwa (narodu) od innych państw w sprawach wewnętrznych i stosunkach zewnętrznych; niezawisłość, suwerenność, wolność"[4].
"Według konstytucjonalistów suwerenność wyraża się w wykonywaniu przez suwerena kompetencji niezbędnych dla funkcjonowania państwa jako odrębnej jednostki. A więc jest to możność podejmowania samodzielnych decyzji w kwestiach odnoszących się do stosunków zewnętrznych i wewnętrznych"[5]. Innymi słowy - nikt z zewnątrz do naszych spraw wtrącać się nie może. Czy tak jest?
Przykład pierwszy:
"Komisja Europejska postawiła na swoim. Majątek polskich stoczni będzie podzielony i publicznie zlicytowany. Inwestorzy będą produkować w zakładach, co chcą. Na taki plan zgodził się nasz rząd, by stocznie nie musiały oddawać wielomiliardowej pomocy, którą ponoć bezprawnie otrzymały od państwa"[6]. Taką informację odnajdujemy na stronie www.gazeta.pl. Co prawda "Wolne Media" za "Najwyższym Czasem" podają, że likwidacja stoczni to przekręt, bo Komisja Europejska żądała jedynie zwrotu pomocy państwowej, jaką otrzymała Stocznia Gdynia i Stocznia Szczecińska Nowa [7], pozostaje jednak faktem, iż Unia uznała tę pomoc za nielegalną. Co z tego wynika? Otóż Państwo Polskie nie może podjąć suwerennej decyzji, iż pieniędzmi z własnego budżetu chce wesprzeć którąś z gałęzi swojego przemysłu. Cóż z tego, że to niezgodne z jakimiś zasadami "wolnego rynku"? Czy to Bruksela dała pieniądze, że zażądała ich zwrotu?
Przykład drugi:
"Polscy rybacy nie będą mogli od poniedziałku do końca roku łowić dorszy - postanowiła Komisja Europejska, karząc Polskę za przeławianie limitów połowowych"[8]. Taką informację z dnia 6 lipca 2007 r. znajdujemy na stronie www.portalmorski.pl.
To nie nowina, że Unia narzuca nam limity - nie tylko połowowe. Pytanie, jak możemy się przed nimi bronić?
"Minister Rafał Wiechecki cały czas intensywnie negocjuje z komisarzem Borgiem telefonicznie..."[9] Oczywiście sam wcześniej podpisał się pod deklaracją o przestrzeganiu wspólnej polityki rybackiej. Ciekawe jednak, co by było, gdyby tego nie zrobił? I czy Polska w swoich sprawach może już tylko z Unią "negocjować"? Co by było, gdybyśmy np. powiedzieli: "Nie, nas żadne limity nie obchodzą, na własnych wodach terytorialnych nasi rybacy będą łowić tyle, ile potrzebujemy"? Nie da się? To gdzie jest ta nasza suwerenność?
Gdyby zadać to pytanie Polakom, zapewne padłoby kilka podstawowych odpowiedzi:
- "Jak to gdzie? Przecież jesteśmy suwerenni" - odpowiedzieliby jedni.
- "Suwerenność w dzisiejszych czasach nie jest nam potrzebna, oddaliśmy ją Unii" - stwierdziliby fanatycy eurointegracji.
- "Nic mnie to nie obchodzi. Ważne, żeby była kura w garnku" - powiedzieliby obojętni konsumenci.
I tylko eurosceptycy by zauważyli, że "Naszą suwerenność oddaliśmy za garść euro i kilka obiecanek-cacanek".
To Unia decyduje, czy wolno udzielać pomocy publicznej czy nie. Niemcy wspierają swoje stocznie. Inni wspierają swoje banki. To jest zgodne z zasadami wolnego rynku? A limity połowowe i produkcyjne są zgodne?
Uniokratów nie obchodzi, że 80 % dochodów polskich rybaków pochodzi z połowu dorszy. Nie obchodzi ich też, że z obawy przed karami rybacy wyłowione przypadkowo dorsze wyrzucają do morza, marnując rocznie 20 tys. ton. A wyrzucone ryby są martwe i zanieczyszczają morze! [10] Poza tym "Mówi się o braku ryb w Bałtyku, a dorszy jest tyle, że nikt go już nawet nie chce skupować - mówi Grzegorz Hałubek, szef Związku Rybaków Polskich"[11]. Zasoby stada wschodniego, gdzie łowią polscy rybacy, są szacowane na ok. 100 tys. ton, a w 2013 mają wzrosnąć do 500 tysięcy ton. Czemu zatem tak naprawdę mają służyć te limity i ograniczenia? Wolnemu rynkowi czy ekologii?
Podobnych przykładów, może mniej głośnych, na pewno dałoby się wymienić więcej. Zamiast tego spróbujmy odpowiedzieć na kilka pytań:
- Czy zawarliśmy w naszej konstytucji zapis o wyższości prawa państwowego nad unijnym?
- Czy Polska mogłaby bez konsultacji z nikim znieść całkowicie podatek VAT?
- Czy moglibyśmy dojść do wniosku, że chcemy jednak zachować suwerenność walutową i zrezygnować z euro?
- Czy udałoby się nam tak po prostu wystąpić z Unii?
- Czy we własnej stolicy możemy postawić pomnik rodakom bestialsko pomordowanym na Kresach Południowo - Wschodnich przez banderowców w OUN-UPA?
Nie? Dlaczego? Przecież podejmowanie takich decyzji to normalność w suwerennym państwie.
Nie bez powodu ostatnie pytanie dotyczy zupełnie innego zagadnienia. Przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik uważa, iż "Ukraińcy nam nie pozwolą postawić pomnika"! Wypadałoby zapytać za pułkownikiem Janem Niewińskim: Gdzie my żyjemy? W suwerennej Polsce czy pod butem ukraińskim?
Suwerenność nie jest przeżytkiem. Ś. p. ojciec prof. Krąpiec pisał:
"Tak jak ludzka osoba nie może się stać tylko rzeczą i traktowaną być tylko jako rzecz i przedmiot decyzji silniejszego, bo zawsze jest żywym podmiotem, suwerenem, tak też państwo organizując obywateli w suwerenne społeczeństwo nie może stać się tylko przedmiotem decyzji silniejszego, bo jest podmiotem i suwerenem w stosunku do własnych decyzji i praw."[12] Poza tym dbanie o interesy własne, a nie, wbrew swoim, wszystkich sąsiadów dookoła, jest zjawiskiem zupełnie normalnym, tak samo jak nieuleganie obcym, szkodliwym wpływom. W końcu "Jesteśmy u siebie, we własnej Ojczyźnie. Mamy więc prawo w swojej Ojczyźnie czuć się swobodnie. Mamy prawo czuć się jak u siebie w domu. Tutaj, na ziemi polskiej, my jesteśmy gospodarzami. Do nas należy decydować o takim czy innym kierunku naszego życia i bytowania. Od tego bowiem zależy suwerenność narodu." [13]
Co by dziś pomyśleli nasi przodkowie, którzy o "dar wolności" błagali Boga, a za "wskrzeszenie Ojczyzny" przelewali krew?
To prawda, że kiedyś metody odbierania suwerenności były inne - zaborca wkraczał zbrojnie, zabijał, więził, rabował, a na opanowanym terenie ustanawiał swoje porządki. Wtedy nawet ci najbardziej naiwni nie mogli twierdzić, że ich Ojczyzna jest wolna. Dzisiaj mamią nas pięknymi słówkami, wmawiają, że tradycyjnie pojmowany patriotyzm jest źródłem konfliktów (!), a suwerenność to przeżytek, bo obcy lepiej zadbają o nasze interesy niż my sami. Jak ogromna praca nad świadomością Polaków została wykonana, skoro tak wielu z nich stawia dobrobyt, "otwarcie na świat", "nowoczesność" wyżej niż wywalczony przez przodków "dar wolności"!
Czy teraz wiemy już, którą wersję hymnu "Boże, coś Polskę" powinniśmy śpiewać?
Marzena Zawodzińska
Przypisy:
1. Wszystkie cytaty z hymnu oraz informacje na podstawie: Zakrzewski B.: Boże, coś Polskę Alojzego Felińskiego. Wyd. 2. Wrocław 1987
2. Zakrzewski B.: Boże, coś Polskę Alojzego Felińskiego. Wyd. 2. Wrocław 1987, s. 33
3. Na podstawie: Engelgard J.: Krótki kurs historii PRL i opozycji [online]. Myśl Polska [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
4. Słownik języka polskiego PWN. Red. Mieczysław Szymczak. Wyd. 1. T.2. Warszawa 1995, s. 330
5. Stępień K.: Konstytucja a suwerenność. W: By ocalić suwerenność. Red. A. Grzebalski, S.M. Szańca. Toruń 1997, s. 33-34
6. Komisja Europejska: będzie likwidacja stoczni [online]. Gazeta.pl [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
7. Największy przekręt gospodarczy 2008 roku! [online]. Wolne Media [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
8. Sandecki M.: Połów dorsza zakazany [online]. PortalMorski.pl [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
9. Ibidem
10. Bierndgarski H.: Unia chce ograniczyć połowy dorszy na Bałtyku [online]. PortalMorski.pl [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
11. Informacje na podstawie:
Maszewski W.: Ryby to nie śmieci [online]. Nasz Dziennik [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
Tunia P.: Wielkie marnotrawstwo dorsza [online]. Nasz Dziennik [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
12. Rachowski J.: Ks. prof. Mieczysław A. Krąpiec o suwerenności narodów i państw [online]. Suwerenność Narodu [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
13. Rachowski J.: Prof. Anna Raźny w Warszawie [online]. Suwerenność Narodu [dostęp 01.02.2009]. Dostępny w World Wide Web: Link
Bibliografia:
By ocalić suwerenność, red. A. Grzebalski, S.M. Szańca, Toruń 1997
Słownik języka polskiego PWN, red. Mieczysław Szymczak, Warszawa 1995
Zakrzewski B., Boże, coś Polskę Alojzego Felińskiego, Wrocław 1987
Strony www:
www.gazeta.pl
www.naszdziennik.pl
www.portalmorski.pl
www.sfora.pl
www.suwerennosc.blogspot.com
Za: http://www.jednodniowka.pl/readarticle.php?article_id=70