Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Wtem jeden człowiek niespełna rozumu
Na kamień włazi i woła do tłumu:
Ja wam powiadam i kto chce niech wątpi
Że się to morze przed nami rozstąpi!
J. Karczmarski, Przejście Polaków przez Morze Czerwone

Moja klatka jest otwarta
Moje nogi nie są skute
Tylko dusza niewolnika
Jest strażnikiem do drzwi kluczem
Liczę nieszczęść dni ponure
Płaczę sercem oczy suche
Szyję swą otulam sznurem
I chcę krzyczeć uszy głuche
KSU, Moja nienawiść, moja depresja

Nie jesteśmy Chrystusem Narodów. Ani Winkelriedem. Cała romantyczna spuścizna naszych wieszczów narodowych, mesjanizm, wybraństwo i rola przedmurza chrześcijaństwa w rzeczywistości neosowieckiego zniewolenia nie mają żadnego znaczenia. Nie znaczą nic. Choć możemy się pocieszać i napawać faktem, że w bolszewickich planach podboju Europy stanowiliśmy (i stanowimy pewnie nadal) ważne ogniwo. „Po trupie pańskiej Polski dojdziemy do Berlina!” – wykrzykiwał Michał Tuchaczewski podczas czerwonego pochodu na Zachód, powstrzymanego bitwą warszawską. Dlatego jako kraj tranzytowy, swoisty „pas transmisyjny” rewolucji, stanowimy istotny element moskiewsko – pekińskiego bloku. Jaka jednak rola jest nam, jako społeczeństwu, rozpisana w planach sowieckich strategów? Czy będziemy mięsem armatnim w przyszłym konflikcie zbrojnym? Czy może „tylko” bydłem do strzyżenia, żyjącym w najweselszym baraku neosowieckiego obozu koncentracyjnego? Ku czemu prowadzą nas, sprawujący nad nami zarząd, z sowieckiego nadania, „demokratycznie” wybrani ojcowie narodu?

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W przeddzień rocznicy śmierci profesora Plinio Correa de Oliveiry, przypominamy Państwu tekst Jacka Bartyzela, opublikowany kilka lat temu jako wstęp do biografii brazylijskiego myśliciela - książki "Krzyżowiec XX wieku", autorstwa prof. Roberto de Mattei.

Plinio Corrêa de Oliveira nie jest – dzięki Bogu – postacią zupeł­nie nieznaną w naszej ojczyźnie. Przed kilku laty krakowskie „Arcana” wydały jego opus magnum – Rewolucję i Kontrrewolucję, a w miesięczniku pod tym samym tytułem opublikowano jego Autobio­grafię filozoficzną. Mamy także pięknie wydaną – przez Stowarzysze­nie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi – Drogę Krzyżową. Również w innych czasopismach („Pro Fide Rege et Legę”, „Punkt Widzenia”) i opracowaniach (Encyklopedia „Białych Plam”) czytel­nik polski znaleźć może fragmenty różnych prac „Doktora Plinio”, zwłaszcza niedocenionej subtelności wykłady z cyklu Środowiska -Zwyczaje – Cywilizacje, tudzież przyczynki mu poświęcone. Jedna­kowoż ukazanie się pracy profesora Roberta de Mattei wytwarza zupełnie nową jakość w polskiej recepcji dzieła brazylijskiego bojow­nika sprawy Chrystusowej. Przede wszystkim dlatego, że jest to bez wątpienia najlepsza i najpełniejsza, jak dotąd, monografia, jaką o Pli­nio Corrêi de Oliveira napisano – lecz nie tylko dlatego. Mamy tu bo­wiem do czynienia z czymś znacznie większym, niż tylko spełniającą wszelkie standardy warsztatowe rozprawą naukową, albo – z inne­go punktu widzenia – zajmującą vie romancée. Książka profesora de Mattei istotnie angażuje czytelnika, ale nie zaspokajaniem próżnej ciekawości tyczącej „sławnego człowieka”, lub choćby podniet inte­lektualnych. Przenika ona – chciałoby się rzec: „prześwietla” deli­katnym i czułym, a jednocześnie niezwykle precyzyjnym aparatem poznawczym i empatycznym – niezmierzone bogactwo myśli, czynu i duchowości człowieka, który żył na tym świecie, ale był nie z tego świata; który żył tak, jak by już mieszkał „w domu Ojca swego”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
“Liberalizmie, to dla Ciebie oddaję życie” – mówi dzisiejszy Kościół na swoim łożu śmierci. Kościół może użyć słów skierowanych przez Jezusa do tych, którzy przyszli go zaaresztować: “To jest wasza godzina i panowanie ciemności”. Kościół znajduje się w Gethsemani, ale on nie może umrzeć. Kościół ma wygląd społeczeństwa okupowanego przez wroga, ale opór przeciwko liberalnym sektom organizuje się i wzmacnia. 

Sekta ta, jak widzieliśmy, powstała w XVI wieku z protestanckiego buntu, a następnie przerodziła się w sprawcę Rewolucji. Przez półtora wieku walki bez chwili rozejmu, papieże potępiali omawiane zasady i zastosowania liberalizmu. A jednak sekta szła swoją drogą. Byliśmy obecni podczas tego przenikania do Kościoła, pod pretekstem akceptowalnego liberalizmu, pod pretekstem idei pogodzenia Jezusa Chrystusa z Rewolucją. Dowiedzieliśmy się, ze zdumieniem, o zmowie penetracji katolickiej hierarchii przez liberalne sekty. Widzieliśmy jej postęp, aż po najwyższe stanowiska, jej tryumf podczas Soboru Watykańskiego II. Mieliśmy liberalnych papieży. Pierwszego liberalnego papieża, który wyszydził “proroków przeznaczenia” i zwołał pierwszy w historii Kościoła liberalny sobór. Bramy owczarni zostały otwarte, wilki weszły do stada i dokonały jego masakry. Potem przyszedł drugi liberalny papież, papież dwulicowy; odwrócił ołtarz, zniósł Ofiarę, sprofanował świątynię. Trzeci liberalny papież pojawił się na scenie, papież praw człowieka, papież ekumeniczny, papież Zjednoczonych Religii. On umył ręce, zasłonił swą twarz, wobec tak wielkiego zniszczenia, po to, by nie widzieć krwawiących ran Córy Syjonu, śmiertelnych ran niepokalanej Oblubienicy Jezusa Chrystusa.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
-A. Posacki-

  Refleksje po tynieckim spotkaniu z buddystami.

Po niedawnej wizycie Dalajlamy w Polsce obecnie mnisi tybetańscy kontynuują jego polityczną i religijną misję, wożąc wszędzie jego portrety oraz inne ikony buddyjskiego kultu w wielu miastach Polski i organizując wykłady, ale też tańce rytualne, a także – co najważniejsze – rytualne ceremonie tworzenia oraz niszczenia tzw. mandali, co jest pradawnym buddyjskim rytuałem religijnym.

W Krakowie, dokładnie w Środę Popielcową, w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej “Manggha” mnisi buddyjscy rozpoczęli tworzenie mandali z kolorowego piasku w kształcie koła (która sama w sobie jest techniką duchową otwierającą czakramy), czemu towarzyszyły tańce rytualne. Rytualne zniszczenie mandali, które jest typową dla buddystów ceremonią inicjacyjną, miało miejsce w niedzielę, 1 marca br., o godz. 15.00, kiedy to pośród odmawianych mantr skierowanych ku “obcym bogom” wysypano mandaliczny piasek do Wisły. I chociaż oficjalnie powiedziano, że chodzi tu o symboliczny akt, który miał ściągnąć na miasto Kraków szczególne błogosławieństwo pokoju, harmonii i “energii pozytywnej” (użyto tego wyrażenia, a więc nie chodziło o czysto kulturowy symbolizm), to jednak ceremonia ta do złudzenia przypominała poświęcenie całego naszego kraju bóstwom buddyjskim, do których mnisi zwracają się bezpośrednio, tworząc mandale czy recytując mantry, i których rytualne posążki oraz obrazy towarzyszą im w pracy.
Ceremonie tworzenia i niszczenia mandali odbywają się w wielu miastach – jest to przedsięwzięcie “duchowe”, zakrojone na szerszą skalę, przeprowadzane dyskretnie i planowo pod szyldem propagowania kultury Tybetu, któremu zresztą życzymy jak najlepiej w wymiarze politycznym i społecznym.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Powinniśmy się bać żydowskich projektów strategicznych związanych z utrzymaniem i przetrwaniem państwa Izrael w wersji obecnej, lub tej „B” czyli nad Wisłą. Podobny projekt kazał im kiedyś współpracować z Hitlerem.

Obecnie mamy z jednej strony próby uwikłania Polaków przez amerykańskie lobby żydowskie w odpowiedzialność za holokaust, a z drugiej działania mające wciągnąć cywilizację zachodnią w wojnę z Iranem prowadzoną w interesie utrzymania lub poszerzenia wpływów Izraela na Bliskim Wschodzie. To nie przelewki, ponieważ historia (skutecznie przemilczana) udowodniła na jak wielkie poświęcenie istnień ludzkich, nawet z substancji własnego narodu, są gotowi wielcy izraelscy stratedzy, by istniało i funkcjonowało Państwo Izrael. Wystarczy sięgnąć do książki Feliksa Konecznego „Cywilizacja Żydowska” napisanej w 1942 r. a wydanej w 1995 r. w Warszawie, oraz do artykułów z francuskiego pisma „Minute” (nr 1843 i 1844) przedrukowywanych niegdyś przez Najwyższy Czas, by włos się zjeżył na głowie w obliczu cynizmu i obłędu z jakim mieliśmy do czynienia i jaki ponownie może być zrealizowany, kosztem wywołania i „wygrania” kolejnej wielkiej wojny – Plan A, lub kosztem Polaków, gdyby wojna ze światem arabskim okazała się „przegrana” – Plan B.