Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Nie rozumiem zachwytów konserwatystów nad kandydatem republikanów. Warto przyjrzeć się bliżej wartościom, które wyznaje Mitt Romney. Pierwszą debatę Romney wygrał, bo był energiczny, zdecydowany i konkretny. Kolejne, według mediów przegrał.

Ten miliarder i inwestor podbił serca prawicowej Ameryki swoją skutecznością. Ale nie uwiódł wszystkich. Najbardziej konserwatywna część wyborców z USA deklaruje jasno: nie będziemy głosować ani na Obamę, ani na sekciarza i masona jakim jest kandydat republikański. Według zwolenników teorii spiskowych, Mitt Romney to mason 33. stopnia wtajemniczenia. W tym najwyższym stopniu masońskim, w rycie inicjacyjnym kandydat depcze papieską tiarę i oddaje hołd Lucyferowi.

Jego celem na ziemi jest więc oddanie się na służbę złu. Spiskowcy ostrzegają, że Romney jako członek sekty "Kościół Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich" ma wszelkie predyspozycje, aby stając się przywódcą największego mocarstwa świata, doprowadzić do ostatecznego celu, jakim ma być przygotowanie świata na nadejście Antychrysta.

Spiskowcy twierdzą, że służy ku temu współpraca z syjonistami – umocnienie Izraela na mapie świata, które może posłużyć do wywołania wojny religijnej z muzułmanami. Ale nie tylko, plan masoński jest głębszy. Przewiduje on szerzenie się ateizmu, nihilizmu oraz katastrofę socjalną, która wywoła niepokoje społeczne i rewolty. Wówczas doktryna lucyferianizmu, będzie mogła zostać w efekcie wystawiona na publiczną adorację w odbudowanej Świątynii Jerozolimskiej.

Jeśli ktoś nie traktuje ostrzeżeń przed masonerią jako wiarygodne, powinien się zapoznać z doktryną sekty mormońskiej. Mormoni co prawda powołują się na Chrystusa, ale nie są chrześcijanami. Są raczej typowymi fałszywymi prorokami, przed którymi ostrzegają nas biblijne karty listów apostolskich i Ewangelii.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Niestety nadal wielu ludzi uważa doktrynę Kredytu Społecznego jedynie za szczególną odmianę reformy monetarnej. Nic dalszego od prawdy. Major Douglas [twórca Kredytu Społecznego – przyp. red.] zawsze nastawał na to, by traktować Kredyt Społeczny, jako coś więcej aniżeli plan reformy pieniądza, to jest jako filozofię. Kredyt Społeczny oparty jest na filozofii chrześcijańskiej, która podkreśla wagę jednostki oraz użyteczność instytucji dla potrzeb jednostki. Wojna przeciw cywilizacji, niezależnie od tego, czy prowadzona jest pod mianem socjalizmu, komunizmu, czy też „projektów” przeróżnych odgałęzień, wroga jest podstawowej filozofii chrześcijaństwa.

Przemawiając podczas Zjazdu Kredytu Społecznego w Reginie, stolicy prowincji Saskatchewan, na początku 1946 r. prof. Joseph-Ernest Gregoire (1886-1980), wielki francusko-kanadyjski filozof i uczony, powiedział:

„Mieszkańcy Quebeku przypisują zapewne wiecznemu życiu większą wagę, niż życiu doczesnemu. Jednak wiedzą oni bardzo dobrze, jak to jasno wyraził papież Pius XI, że ci, którzy mają kontrolę nad pieniądzem i kredytem uczynili życie ‘ciężkim, strasznym i okrutnym’ i że takie warunki ekonomiczne ‘utrudniają coraz większej liczbie ludzi wykonywanie owej ważnej pracy na rzecz wiecznego zbawienia’.

Ludność Quebeku, wraz ze św. Tomaszem z Akwinu, uważa, że minimum dóbr ziemskich, tyle, ile wystarczy, by wieść godne życie, może pomóc w praktykowaniu cnót.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Po inwazji na Czechosłowację (1968) ludzie KGB rządzący komunistycznym imperium zrozumieli, że bez gruntownych przeobrażeń nie da się sprostać konkurencji Zachodu.
W tym celu zamierzano odrzucić zużyty wehikuł ideologiczny (marksizm) i zmienić niewydajny system gospodarczy przechodząc na gospodarkę rynkową.
Polska została wytypowana na „laboratorium pierestrojki” i tu miał się rozpocząć proces „upadku komunizmu”.
Na miejsce „obozu socjalistycznego” miały powstać formalnie „niepodległe państwa” pozostające jednak pod kontrolą „centrali”.
Ogromna i ryzykowna operacja planowana była na lato 1980 r. (już na wiosnę tego roku ewakuowano archiwa KGB z krajów bałtyckich).
Zaczęło sie obiecująco - zainicjowano (sprowokowano) strajki, potencjalni „przywódcy robotników” już byli przygotowani. Wałęsa, Jurczyk i Sienkiewicz, którzy podpisywali porozumienia w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu byli ludźmi Kiszczaka.
Do pomocy „prostym robotnikom” w rokowaniach z władzą zorganizowano też „ekspertów” (Geremek, Mazowiecki). Władza zapewniła im bilety lotnicze i zakwaterowanie w hotelu Heweliusz – tym samym, gdzie mieszkali negocjatorzy rządowi. (ABSOLUTNIE konieczne!–film „Sekrety transformacji”)
Jednak błyskawiczny rozrost Solidarności kompletnie zaskoczył „reżyserów historii”. Mimo wysiłków agentury umiejscowionej w strukturach związku nie udało się opanować operacyjnie Solidarności. Nastąpiła seria nerwowych konsultacji warszawsko - moskiewskich w Białowieży i decyzja o siłowym rozwiązaniu związku.
„Okrągły stół” - propagandowo „doniosłe wydarzenie w historii Polski” był inicjatywą moskiewską i przebiegał pod całkowita kontrolą MSW. (cytat z Kiszczaka: „Spokojnie, towarzysze, scenariusz okrągłego stołu napisała partia, a jego realizacja przebiega niezmiennie na warunkach przez nas dyktowanych”)

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Emocje, jakie towarzyszyły wydaniu książki Piotra Zychowicza pt. „Pakt Ribbentrop-Beck…” wyraźnie opadły, dyskusja na łamach prasy wygasła, można zatem spokojnie wrócić do tematu i spojrzeć na pracę Zychowicza w nieco innym ujęciu.

W ostatnim czasie ukazały się bowiem dwie ważne książki dotyczące historii Polski: „Klątwa Generała Denikina” Jana Engelgarda i omawiany właśnie „Pakt …”. Odmienność przywołanych powyżej prac od pozostałych książek historycznych polega na ich szczególnym ujęciu. Generalnie dzieła historyczne pisane były dotychczas w Polsce 10 „Ku pokrzepieniu serc” – my bez skazy, ale zmowa złych sąsiadów nas przemogła. 20 Jako wykład i ilustracja ideologii komunistycznej, 3) Żeby poniżyć Polaków w ich własnych oczach – bez względu na fakty, manipulując i fałszując dowody. Natomiast Jan Engelgard i Piotr Zychowicz piszą z pozycji ludzi wolnych i adresują swoje prace do czytelnika wolnego – intelektualnie. Odbiorcy zdolnego oderwać się od bezwzględnie obowiązujących stereotypów. I na tym podobieństwa „Klątwy…” i „Paktu…” się kończą. Książka „Klątwa generała Denikina”, mimo zbeletryzowanej formy,  jest bowiem wiernym zapisem faktów, natomiast „Pakt Ribbentop-Beck…” jest zamierzoną intelektualną prowokacją.

Jan Engelgard, zestawiając fakt po fakcie, najzwyczajniej w świecie udowadnia, że zsynchronizowanie działań Piłsudskiego z Denikinem przeciw bolszewikom w 1919 r. doprowadziłoby do zniszczenia tych ostatnich. Piotr Zychowicz natomiast doskonale wie, że przyjęcie wiosną 1939 r. przez Becka warunków Hitlera nie oznaczałoby wcale wojny III Rzeszy z Francją i Anglią wiosną roku 40.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Bogucki odsyła mnie z powrotem do sekretarki. Od niej mam otrzymać oficjalny dokument dla WKP(b), w którym będą odnotowane wszelkie dane o mojej przynależności do KPP. Jakie nazwisko wybrałyście sobie?” – brzmi jej pierwsze pytanie. „Przybyłam tu jako Sara Sznajderman, córka Mojżesza” – odpowiadam. A po cóż wam tu, w Związku Radzieckim, takie imię i nazwisko? Wybierzcie sobie słowiańskie, dobrze brzmiące” – uświadamia mnie, i natychmiast budzi się we mnie nieprzyjemna asocjacja – z tym, co mnie tak odstręczało tam w kraju.
 
„Przed kim powinnam tu ukrywać moje pochodzenie?” – nie mogę się pohamować. Chwila milczącego napięcia. „Nie życzę sobie słowiańskiego nazwiska, ani słowiańskiego imienia. Zapiszcie: Sara Sznajderman, córka Mojżesza”. Powiedziałam już to zbyt głośno, jak na dobrze wychowaną osobę. „Wiecie co? Zastanówcie się jeszcze…” – radzi mi przyjaźnie, z uśmiechem, uprzejma i jak widać doświadczona w tych sprawach sekretarka. „Poradźcie się tutejszych towarzyszy i przyjdźcie jutro z ostateczną odpowiedzią”.
Mało kto z moich nowoprzybyłych towarzyszy oparł się tej pokusie. Lea Kantorowicz przeobraziła się w Jelenę Kamińską; jej mąż Icchak Gordon – w Aleksandra Lenowicza; Nechama i Józef Feigenbaum stali się Natalią i Osipem Krawczyńskimi; Chana Milsztajn jest tu Hanną Turską; Motke Hajman to teraz Mikołaj Wojnarowicz; z jednego Rapaporta zrodził się Krawiecki, z drugiego, częstochowskiego – Józef Karpiński, itd., itp. Nawet mój Szaul, który szczęśliwie przybył dwa tygodnie po mnie z Warszawy do Moskwy, porwany został ogólnym prądem i zgodził się zmienić swe imię i nazwisko – Szaul Landał – na Teodor Skórski. Pod tym nazwiskiem żył i publikował swe prace w Związku Radzieckim do dnia swej tragicznej śmierci (…).