W związku z represjami stosowanymi przez białoruskie władze wobec mniejszości polskiej, szczególnie w stosunku do członków Związku Polaków na Białorusi, dyplomacja polska zapowiedziała nałożenie sankcji na Mińsk. Czy jednak nasi rządzący samodzielnie mogą ukarać Białoruś i czy w ogóle jest to opłacalne?
Zdaniem ekspertów, Polska sama nie dysponuje narzędziami sankcji wobec Białorusi. - Nasza polityka handlowa jest objęta kompetencją unijną - powiedział Konrad Szymański, europoseł (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy). - Sankcje mogą być odczuwalne i mogą być bardzo silnym instrumentem, kiedy dotyczą poważnej części rynku, poważnej części handlu międzynarodowego - powiedział Szymański. Jego zdaniem, trzeba zatem zabiegać, aby Unia Europejska stanęła w obronie polskich interesów. - Nie możemy robić tego w pojedynkę, ponieważ ryzykujemy wtedy samoizolacją.
Sens nacisku międzynarodowego na jakikolwiek kraj jest większy, kiedy jest to nacisk dużej części opinii światowej. Unia Europejska ma duże znaczenie w bilansie handlowym Białorusi, dlatego sankcje byłyby dla tego kraju bardzo dokuczliwe. Działania jednostronne, przez pojedyncze kraje to za mało, by odwrócić trend polityczny w Mińsku - poinformował eurodeputowany. Dodał, że Unia Europejska powinna służyć interesom państw członkowskich, dlatego jeśli nie będzie nas wspierać, to należy pytać o sens np. wspólnej polityki zagranicznej.
Konrad Szymański podkreślił, że brak narzędzi do samodzielnego wprowadzenia sankcji tym bardziej nie zwalnia Polaków ze starań, by takie nałożono. - Polacy na forum unijnym muszą zachować dużo większą samodzielność i aktywność niż miało to miejsce do tej pory. Możemy mobilizować Radę Europejską, by zajęła jednoznaczne stanowisko, i mobilizować Parlament Europejski. Tutaj jesteśmy o krok od sukcesu, ponieważ w przyszłym tygodniu będzie zatwierdzona rezolucja w sprawie Białorusi. Wczoraj została podjęta taka decyzja na nasz wniosek. Pytaniem jest brzmienie tej rezolucji. Czy zostaną wyliczone w niej tylko problemy, czy znajdzie się tam polityczna konkluzja. W moim przekonaniu, w rezolucji powinno być wyraźne zalecenie dla Rady Europejskiej, by zamrozić stosunki polityczne i gospodarcze UE z Białorusią - podsumował.
Tymczasem dr Waldemar Gontarski, ekspert w dziedzinie prawa międzynarodowego, dyrektor Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich, potwierdził, że nasze sankcje ekonomiczne nałożone na Białoruś naruszałyby reguły jednolitego rynku. - Możemy tylko oddziaływać poprzez Wspólnotę, deformując współpracę gospodarczą. Powinniśmy mobilizować UE, by stanęła w obronie naszych interesów - powiedział ekspert. Jego zdaniem jednak, "Polska to nie tylko władza publiczna, ale to ogół obywateli". - Są przecież struktury pozarządowe, które przede wszystkim powinny się skupić na udzieleniu pomocy prawnej. Do prowadzonej przeze mnie kancelarii Centrum Ekspertyz Prawnych Zrzeszenia Prawników Polskich zwracali się Białorusini o pomoc prawną, a my - znając tamten system prawa - byliśmy w stanie udzielić im oczekiwanej pomocy - stwierdził Gontarski, dodając, że zawsze po wyczerpaniu możliwości w kraju polska mniejszość na Białorusi może próbować rozstrzygać spór na arenie międzynarodowej.
Eksperci podkreślają ponadto, że zamiast na sankcjach, powinniśmy się skupić na pomocy udzielanej represjonowanym. Łatwiej jest bowiem rzucać hasła "sankcji gospodarczych", a trudniej udzielić ludziom indywidualnej pomocy prawnej czy finansowej. Tym bardziej że ewentualne sankcje gospodarcze mogą tylko pogorszyć sytuację ekonomiczną Białorusi i przede wszystkim uderzą w zwykłych obywateli, w tym w naszych rodaków. Ponadto celem naszej polityki powinno być nie zwalczanie reżimu Łukaszenki, ale pomoc polskiej mniejszości.
O tym, jak skuteczne są działania Brukseli, będziemy mogli się przekonać bardzo szybko. Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Catherine Ashton ma zamiar spotkać się w ciągu kilku dni z władzami w Mińsku. Natomiast w poniedziałek w Brukseli odbędzie się posiedzenie unijnych ministrów spraw zagranicznych, którzy poruszą temat Polaków. Także francuska dyplomacja wyraziła jedność z polską mniejszością, oświadczając, że represje Polaków na Białorusi to powód do "niepokoju całej Unii Europejskiej".
Zgodnie ze środową decyzją sądu w Wołżynie dyrektor Teresa Sobol musi oddać Dom Polski w Iwieńcu, który został zajęty przez białoruską milicję już 8 lutego. To czternasta placówka zarekwirowana organizacji Polaków przez władze w Mińsku. Represjonują one Związek Polaków na Białorusi kierowany przez prezes Andżelikę Borys, bo rząd uznaje inne kierownictwo ZPB na czele ze Stanisławem Siemaszką. Konflikt rozpoczął się w 2005 roku, kiedy po wyborze Borys na prezesa organizacji władze białoruskie doprowadziły do nowego zjazdu, na którym wybrano szefa związku - Józefa Łucznikowa, nieuznanego jednak przez polskie władze. 19 września ubiegłego roku samozwańczym szefem Związku Polaków na Białorusi został Stanisław Siemaszko.
Wojciech Kobryń
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100219&typ=po&id=po04.txt