Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Ks. Stanisław Małkowski
Warszawska Gazeta 7 – 13 października 2016 r. KOMENTARZ TYGODNIA
 
Niedzielna liturgia słowa Bożego 9 października mówi o cudownym uzdrowieniu trędowatych: wodza syryjskiego Naamana wg Drugiej Księgi Królewskiej (5, 1-17) za sprawą posługi proroka Elizeusza oraz dziesięciu błagających o litość Jezusa, z których tylko jeden wrócił, dziękując i oddając chwalę Bogu (Łk 17, 11-19).
Trąd oznaczał nieczystość, rozkład ciała za życia i rozpad więzi społecznej wskutek wykluczenia zarażonych. Plaga trądu była oznaką grzechu i kary Bożej, zaś uzdrowienie znakiem Bożego miłosierdzia oraz wiary chorych, gotowych posłusznie, jak Naaman, zanurzyć się w wodzie Jordanu siedem razy na wezwanie proroka, co zapowiada uświęcenie tygodnia i gotowość przyjmowania sakramentów świętych, poczynając od chrztu, a następnie, na wzór dziesięciu z Ewangelii, pragnienie, aby przyjść do Jezusa i trwać w dziękczynieniu, naśladując jednego z nich.
Bóg w swojej miłości i wszechmocy odpowiada na rozkład i rozproszenie ocaleniem i zjednoczeniem ludzi gromadzących się we wspólnocie Przymierza aż ku przyszłemu zmartwychwstaniu i wejściu do wiecznej ojczyzny zbawionych. Jezus nie tylko leczy trędowatych, ale bierze na siebie ich cierpienia „wzgardzony i odepchnięty przez ludzi” (Iz 53,3).
 
Pokonać chorobę i przywrócić wspólnotę można poprzez leczenie i uzdrowienie, ale można też próbować, jak to czyni się dzisiaj w przewrotny sposób, przez obalenie granicy między chorobą i zdrowiem, a ludzi duchowo zdrowych, gotowych wciąż odróżniać chorobę od zdrowia, zło od dobra, przez nazywanie „chorymi z nienawiści”. Chorują na nienawiść według współczesnej nihilistycznej mentalności i posługują się „mową nienawiści” tacy ludzie, którzy w mowie i czynie stosują podstawowe rozróżnienie prawdy i kłamstwa, zdrowia i choroby.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

"W obecnej sytuacji to właśnie Obrona Wiary jest kwestią kluczową. Zobacz jak bardzo jest zagrożona." 
- J.B.


Zawsze wierni, nr 5 (186) wrzesień 2016

rp_Mgr_lefebvre_22ans-580x336.jpgabp Marcel Lefebvre

Jestem dziś wśród Was, aby mówić o kryzysie w Kościele, o któ­rym pan przewodniczący wspomniał przed chwilą. Nie przybyłem tu, aby bronić moich własnych poglądów czy też usprawiedliwiać stanowiska, jakie zajmuję wobec problemów Kościoła, ale jedy­nie aby bronić wiary. To właśnie obrony wiary katolickiej oczekują, według mnie, ci wszyscy świeccy oraz kapłani, którzy są świadomi powagi sytuacji, w jakiej znalazł się obecnie Kościół. Dołożę więc wszelkich starań, aby przedstawiać im źródła tego kryzysu, ukazu­jąc równocześnie środki niezbędne do jego przezwyciężenia. To właśnie z tego powodu zaprosiliście mnie tutaj, z tego też powodu zostałem zaproszony w zeszłym miesiącu do Kanady, wcześniej zaś do Anglii i Belgii. Chętnie odpowiadam na te zaproszenia świec­kich, zaniepokojonych tym, co dzieje się w Kościele, aby pomóc im zrozumieć, w jaki sposób możemy przezwyciężyć obecny kryzys.

Kościół i liberalizm

Myślę, że aby zrozumieć obecną sytuację w Kościele, konieczne jest przypomnienie pokrótce historii minionych dwóch wieków. Od końca wieku XVIII papieże tacy jak, Pius VI, Pius VII, Grzegorz XVI, Pius IX, św. Pius X i Pius XII byli zmuszeni prowadzić walkę z liberalizmem oraz liberalnym katolicyzmem. Musieli nieustan­nie przypominać, że Kościół jest prawdą, że koniecznym należy wierzyć w Kościół, będący jedyną drogą, jedyną Arką Zbawienia, jedynym depozytariuszem pełni prawdy objawionej przez nasze­go Pana Jezusa Chrystusa. Papieże ci uważali za swój główny obo­wiązek obronę Kościoła, prowadzenie niestrudzonej walki z teza­mi głoszonymi przez liberałów. A jednak pomimo wszystkich tych potępień owe błędy uporczywie powracały – co stanowi wyjaśnie­nie obecnej sytuacji w Kościele.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Czy ktoś napisał jakiś dowód biblijny na istnienie czyśćca, który przemawiałby np. do protestanta?

Artur

Problem „dowodu” biblijnego – dla protestanta – na istnienie czyśćca jest z góry skazany na niepowodzenie i to z wielu względów. Ale mimo to potrzeba trochę teologii dla uprzątnięcia i tych „nieporozumień” i chociażby skrótowej nauki o istnieniu czyśćca.

1. Zasadniczym powodem nieistnienia w Biblii bezpośredniego i formalnego ujęcia czyśćca po śmierci człowieka jest brak wiary w purgatorium (czyściec) w kulturze semickiej, która przecież – mając na uwadze naród wybrany – jest w poszczególnych osobach tego narodu „redaktorem” biblijnego objawienia Boga. Oznacza to, że punkt wyjścia dla wiary w istnienie czyśćca jest antropologiczny: jest nim dalsze życie po śmierci oraz stosunek żywych do umarłych. Nie było tego w Izraelu, gdyż świat i człowiek był tu widziany wyłącznie od strony Boga Stwórcy, który ostatecznie objawia się jako Stwórca „nowego nieba i nowej ziemi”. Tak więc nie żydowskie, lecz greckie myślenie zapożycza ze Starego Testamentu pojęcie człowieka stworzonego na „obraz i podobieństwo Boże” i stawia tym samym pytanie o los zmarłych oraz o znaczenie cnót i ciężarów nie tylko dla ziemskiego życia, ale dla człowieka w ogóle. Takie zespołowe pytanie sprowadza się do jednego: jakim musi być człowiek, aby mógł „przejść” po śmierci do Boga? Czy sam człowiek jest do tego zdolny, czy musi mu w tym pomóc sam Bóg?

2. Innym względem jest problem rozumienia „międzyczasu”, czyli „czasu” między śmiercią a zmartwychwstaniem człowieka. Na jego wzór musi istnieć jakiś „między-stan” (stan pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem), gdzie znajdowaliby się szukający Boga, którzy ze względu na swe uczynki nie mogą natychmiast przejść do stanu szczęśliwości (niebo), ale też nie „zasługują” na stan potępienia (piekło). Gdy odrzuci się istnienie takiego „międzyczasu”, tym samym odrzuca się istnienie „między-stanu” (purgatorium).Założeniem dla nauki o czyśćcu, a tym samym o międzyczasie – jest przyjęcie sądu szczegółowego (indywidualnego) po śmierci człowieka (DH 854-859; II Sobór Lyoński, 1274 r.; por. BF VIII, 106).

Przyjęcie „międzyczasu” napotyka na takie trudności, jak np. problem psychologiczny (jak wyobrazić sobie duszę bez ciała) lub problem „całkowitej śmierci” w formie radykalnej (czyli „zmartwychwstanie w śmierci”). Gdy odrzuca się istnienie duszy bez ciała, albo przyjmuje się jednoczesną śmierć ciała i duszy, to problem czyśćca tutaj nie ma miejsca.

W ramach objawienia można mówić o formie istnienia człowieka (osoby) między śmiercią historyczną a zmartwychwstaniem. Problem ten pojawia się w Biblii dość późno, wraz z całym fenomenem zmartwychwstania, tj. w tzw. apokaliptyce żydowskiej, gdy jest mowa o nagrodzie lub karze po śmierci (np. Etiopski Henoch; por. R. Rubinkiewicz). „Międzyczas” jest wtedy losem ostatecznym, kiedy nagrodzony będzie już zawsze nagrodzonym, a potępiony będzie potępionym na zawsze.

Dopiero przepowiadanie Jezusa zdaje się wyjaśniać cały problem nagrody i kary: np. Łk 16, 19-31 (Łazasz i bogacz); Łk 23, 43 (łotr po prawicy na krzyżu); Łk 12, 16-21 (przypowieść o obszarniku); Mt 10, 28 (przeciwstawienie ciała i duszy); Ap 6, 9-11 (dusze męczenników).

3. I wreszcie względy samej Reformacji, które trzeba naświetlić w szerszej perspektywie. Podstawy dla późniejszego zdefiniowania dogmatycznego czyśćca stworzył św. Augustyn. Bazuje on na płaszczyźnie sporu między chrześcijaństwem a gnozą o wyobrażeniu piekła (Tertulian, Cyprian, Laktancjusz, Grzegorz z Nyssy). Augustyn powołuje się na 2 Mch 12, 40-46 (klasyczne miejsce; ale za Cyprianem podaje też 1 Kor 3, 10-15: „ogień oczyszczający”, przez który musi przejść każdy zmarły). Jako „media suffragii” (środki wstawiennictwa) uważa on: modlitwy, dobre czyny, jałmużnę i ofiarę Mszy św. Środki te oznaczają w teologii trydenckiej podstawę i sposób do skrócenia pobytu w czyśćcu. Temu głównie przeciwstawiła się Reformacja, co skrótowo ujmuje się pod nazwą „odpustów”. Ale, wracając do Soboru Trydenckiego, należy zwrócić uwagę nie tylko na inne jeszcze miejsca biblijne, na które powołują się teologowie; są nimi: Mt 5, 25-26; Mt 12, 32; 1 Kor 3, 10-15, ale też na zdefiniowanie prawdy o czyśćcu, którą uważano za bezpośrednie i ostateczne „wystąpienie” Kościoła (Soboru) przeciw Lutrowi (tzw. Dekret o Czyśćcu). Orzeczono, że jest tylko jedno „miejsce” (stan) oczyszczenia (w przeciwieństwie do pięciu różnych), w którym znajdują się dusze i którym można pomóc „przez modlitwy wstawiennicze wierzących”, a w szczególności przez Ofiarę Mszy św. (DH 1820; z 3.12.1563 r.; zob. BF VIII, 117; por. DH 1580).

4. Luter początkowo nie odrzucał ani czyśćca, ani modlitw wstawienniczych za zmarłych. Wielokrotnie mówił o egzystencji purgatorium, np. „mihi certissimum est, purgatorium esse” (WA I, 555). Ale w kilka lat później (od 1522) skłaniał się bardziej do ujmowania purgatorium jako „sen duszy”, aby w końcu odrzucić go całkowicie. Inni reformatorzy, jak Zwingli i Kalwin, bardzo ostro odrzucali istnienie czyśćca, a to ze względu na naukę o usprawiedliwieniu i odpustach.

5. Wracając do „dowodów” z Pisma, należałoby podać kilka tekstów, mówiących o „zstąpieniu Chrystusa do piekieł”. 1 P 3, 18-20; 4, 6; Ef 4, 8-9; Rz 10, 7; Mt 12, 39-40; 27, 51; Dz 2, 24-31; Hbr 13, 20; Ap 1, 18.

6. Obecna problematyka czyśćca skupia się wokół trzech podstawowych spraw:

a) Purgatorium jako kształtowanie pojęcia Boga i rozumienia kar doczesnych

Przypowieść o „Synu Marnotrawnym” (Łk 15, 11-32) staje się bodźcem do porównania „miłosiernego Boga” Nowego Testamentu z „karzącym Bogiem” czyśćca. Problem jest w rozumieniu: skoro Bóg odpuścił grzechy, to dlaczego nakłada na człowieka jeszcze kary po śmierci (oczyszczenie z kar za grzechy)?

b) Purgatorium jako akt oczyszczającej miłości

W czyśćcu duszę oczyszcza nie tyle cierpienie fizyczne, ile miłość. Tzn. człowiek rozpoznaje, czym jest grzech w całej pełni i w ten sposób doświadczy Bożej miłości, która oczyszcza go z tych grzechów. Tym samym wzmaga się dążenie człowieka do Boga i za Bogiem. Jest to rozpoczęcie procesu przemiany, gdzie główną rolę odgrywa miłość. Czyściec jest wtedy najwyższą formą duchowego życia, które koncentruje się w poznaniu i miłości, oczywiście Boga (M. Schmaus).

c) Purgatorium jako spotkanie Boga i Chrystusa

Wszyscy, którzy przyjmują istnienie czyśćca, są zgodni, że w śmierci człowiek przeżywa intensywne spotkanie z Bogiem i Chrystusem. Słowo „czyściec” należy związać z naturą Bóstwa, która często jest określana przez „ogień”, np. Bóg ukazuje się Mojżeszowi w krzaku gorejącym (Wj 3, 1n); Bóg jest ogniem (Pwp 4, 24; Iż 33, 14; Hbr 12, 29; etc.). Spotkanie z Bogiem, które ma miejsce w śmierci, jest jednocześnie spotkaniem z Chrystusem. Słusznie jest więc purgatorium określane jako przejście przez oczyszczający ogień Bożej miłości. To spotkanie z Chrystusem jest dla człowieka czyśćcem.

Ks. Krzysztof Góźdź

 

 






Czyściec istnieje naprawdę

Z s. Kingą Szczurek ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, krajową animatorką Apostolskiego Dzieła Pomocy dla Czyśćca, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Kościół katolicki wierzy, że po śmierci dusza ludzka trafia do nieba lub do piekła. Przejściowo może też znaleźć się w czyśćcu, czyli miejscu, gdzie musi odpokutować grzechy. Skąd wiemy, że czyściec istnieje?

Katolicka nauka o czyśćcu kształtowała się przez wiele wieków. Korzeniami sięga Starego Testamentu, zwłaszcza Drugiej Księgi Machabejskiej, która zawiera ważny aspekt ofiary zadośćuczynnej, złożonej za grzech bałwochwalstwa poległych w boju żołnierzy (por. 2 Mach 12, 36-37; 41-45). Nowy Testament, chociaż brak w nim tekstów traktujących bezpośrednio o czyśćcu, zawiera wiele fragmentów odnoszących się do odpowiedzialności człowieka po śmierci za popełnione czyny i ponoszenie za nie konsekwencji (por. m.in. 1 Kor 3, 11-15;.Mt 5, 25-26;Łk 12, 58-59). Perykopy te podsuwają myśl o możliwości oczyszczenia po śmierci dla tych, których życie ziemskie miało braki, chociaż nie było tak złe, by mieli być wyłączeni z radości życia wiecznego. Chociaż nie świadczą one bezpośrednio o istnieniu czyśćca, to naprowadzają na jego istnienie. Zwłaszcza tekst św. Pawła odegrał istotną rolę w późniejszym dogmatycznym orzeczeniu na temat czyśćca.

Prawda o nim, zanim została zdefiniowana przez Kościół dogmatycznie, była najpierw, i to przez wiele wieków, przedmiotem wiary chrześcijan. Czyściec „rodził się” z wewnętrznej potrzeby człowieka, który miał świadomość, że nie zawsze jego życie na ziemi zasługuje na nagrodę w niebie. Potrzeba istnienia możliwości poprawienia swojej sytuacji były obecne i w innych kulturach oraz religiach, z którymi stykało się chrześcijaństwo. Rodziła się również solidarność żyjących z tymi, którzy przeszli do wieczności. Przejawiała się ona w modlitwie za zmarłych. Z czasem włączono ją do Eucharystii i pojawił się zwyczaj odprawiania za nich Mszy św. Duży wkład w rozwój nauki na temat czyśćca mieli św. Augustyn i św. Grzegorz Wielki.

Jaka jest natura czyśćca?

Najczęściej wyrażany jest on przez symbol ognia, jednak nie ma nic wspólnego z ogniem fizycznym. To ogień duchowy, ogień Bożej miłości utożsamiany z Duchem Świętym. To on zapala w duszy ludzkiej wielkie pragnienie Boga, które staje się w niej bolesną tęsknotą. Dzięki niemu jest ona całkowicie zwrócona ku Ojcu, który ją przyciąga, i rozpalona pragnieniem uszczęśliwiającej wizji. To ogień z jednej strony przerażający, a z drugiej - łagodny, wywołujący w duszy czyśćcowej, podobnie jak w duszy bliskiej zjednoczenia z Bogiem na ziemi, niewyobrażalne pragnienie samego Pana.

Ogień czyśćcowy przenika duszę do głębi, wypala w niej brudy, oczyszcza z wszelkich śladów grzechu i uzdalnia do miłości doskonałej. Tak jak ogień fizyczny trawi wszystko, co spotka w swoim zasięgu, tak Boski pochłania to, co sprzeciwia się Bogu, czyli pozostałości grzechów, które niczym rdza przywarły do duszy i utrudniają połączenie się ze Stwórcą.

Z tego wniosek, że cierpienia czyśćcowe, jakiekolwiek by one nie były, przenika radość. Dla nas, żyjących na ziemi, jest to trudne do zrozumienia.

Cierpienia czyśćcowe, choćby największe, nie miałyby żadnej wartości, gdyby nie były zanurzone w odkupieńczym cierpieniu Chrystusa. To On jest Odkupicielem i Wybawcą. „W Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5), nasze ocalenie. On także jest z duszami czyśćcowymi. One mają udział w Jego Męce, włączają się w Jego zadośćuczynienie, jakie złożył Ojcu za wszystkich ludzi. Dopełniają w ten sposób „braki udręk Chrystusa” (Ef 5,27) i przygotowują się, by stawić się przed Bogiem „bez skazy i zmarszczki”. Przez cierpienia czyśćcowe dokonuje się przemiana człowieka, kształtuje się w nim nowe serce zdolne do przyjęcia nowego życia.

Czyściec jest nie tylko cierpieniem oczyszczającym, ale również procesem dojrzewania i wewnętrznej przemiany. Aktualizuje się w nim dojrzałość i zdolność człowieka do współżycia z Bogiem w wieczności. Ten ogień, który pali i oczyszcza, przemienia również duszę w naczynie bez skazy, które może zostać wypełnione wieczną radością. Dzieje się tak dzięki miłosierdziu Boga. Człowiek sam z siebie nie byłby zdolny ani oczyścić się, ani przemienić. To łaska Boża, przyjęta przez ludzi, oczyszcza i przekształca ich wnętrza.

Dusze w czyśćcu są już zbawione, należą do Mistycznego Ciała Chrystusa i działa w nich Duch Święty, który jest duchem miłości i ogniem oczyszczającym. Chociaż nie mogą jeszcze oglądać Boga twarzą w twarz, to mają pewność nadziei, że stanie się to ich udziałem. Są one na zawsze utwierdzone w miłości i tylko jej pragną. Nie mogą już grzeszyć, a nawet popełnić najmniejszej niedoskonałości, są całkowicie pogrążone w woli Bożej. Czyściec jest stanem przejściowym. Nie będzie on istniał po Sądzie Ostatecznym.

Czy o czyśćcu można powiedzieć, że jest to „druga szansa” człowieka?

Nie każdy człowiek, który umiera pojednany z Panem Bogiem, jest przygotowany do nieba. Zwykle w czasie sądu szczegółowego dostrzega w sobie różne braki, nienaprawione krzywdy, które wyrządził innym, pychę, egoizm, oziębłość w Bożej służbie, niewdzięczność. Słowem to wszystko, co spowodowało, że brak mu czystości serca, która umożliwia oglądanie Boga. Ojciec i w tej sytuacji nie pozostawia człowieka samemu sobie, ale na granicy śmierci i wieczności ofiaruje mu możliwość pośmiertnego oczyszczenia. Czyściec jest zatem darem Bożego miłosierdzia, a nie karą. To dusza, poznając stan, w jakim się znajduje, z akceptacją i wdzięcznością przyjmuje daną jej możliwość oczyszczenia. Największym i najbardziej istotnym cierpieniem dusz jest czasowe pozbawienie oglądania Boga. Są one w pełni świadome, że to opóźnienie nastąpiło wyłącznie z ich winy. Ta niemożność oglądania Boga staje się dla dusz czyśćcowych niewyobrażalnym cierpieniem.

Św. o. Pio, który z jednej strony sam przechodził wielkie cierpienia duchowe natury mistycznej, z drugiej zaś dane mu było wniknąć w cierpienia dusz czyśćcowych, powiedział, że największe cierpienie na ziemi jest nieporównywalne z najmniejszym cierpieniem czyśćca. Natomiast św. s. Faustyna podczas wizji zapytała dusze czyśćcowe, jakie jest ich największe cierpienie. Odpowiedziały, że tęsknota za Bogiem, która wzrasta, a nie może być spełniona.

Czy to możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? O kontaktach z duszami czyśćcowymi opowiadała m.in. Maria Simma. Pod jaką postacią się one ukazują?

Zdarzały się przypadki, że pewne osoby, których wiarygodność nie jest kwestionowana, doświadczały spotkań ze zmarłymi będącymi w stanie czyśćca. Należą do nich wspomniana Maria Simma, a także o. Pio, św. s. Faustyna, św. Małgorzata Maria Alacoque czy sługa Boża Anna Lindmayr. W każdym przypadku dzieje się tak za specjalnym Bożym pozwoleniem. Zmarli, będący w czyśćcu, nie mogą sami podejmować decyzji. Pogrążeni są całkowicie w woli Bożej i nie mają pragnień różnych od tego, czego chce Bóg. Stąd nie możemy pragnąć takich spotkań ani tym bardziej dążyć do nich np. przez seanse spirytystyczne, wywoływanie duchów. Te praktyki są grzechem. Ci, o których mowa, widzieli zmarłych, którzy przychodzili do nich tak, jak wyglądali w życiu ziemskim. Najczęściej prosili o konkretną pomoc, np. Mszę św., modlitwę, post, jałmużnę. Wyjątek stanowi Anna Lindmayr, która niejednokrotnie widziała ich w postaci zwierząt.

Jak możemy pomóc duszom czyśćcowym?

Pierwszym krokiem jest przebaczenie zmarłemu krzywd i niesprawiedliwości. Kościół, nauczając o potrzebie niesienia pomocy tym, którzy cierpią w czyśćcu, wymienia Eucharystię, modlitwę, post, jałmużnę oraz odpusty. Największy i najcenniejszy dar to Msza św. Jest ona bowiem ofiarą samego Chrystusa. Istnieje piękny zwyczaj zamawiania Mszy św. nie tylko z okazji pogrzebu, ale także w 30 dzień po śmierci i jej kolejne rocznice. Są też „gregorianki” czy „wypominki”. Za zmarłych możemy ofiarować dowolną modlitwę. Specjalną jest np. akt strzelisty: „Wieczny odpoczynek...”. Wiele praktyk religijnych obdarzonych jest odpustami częściowymi lub zupełnymi, np. modlitwa różańcowa, nabożeństwo Drogi Krzyżowej, półgodzinne czytanie Pisma Świętego połączone z rozważaniem tekstu, półgodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Przez pierwsze osiem dni listopada odpust zupełny dla zmarłych możemy uzyskać za nawiedzenie cmentarza połączone chociażby z krótką modlitwą w ich intencji.

Ważne jest też uporządkowanie spraw po zmarłym, np. wypełnienie testamentu, wyrównanie, o ile to jest w naszej mocy, ewentualnych krzywd, o których wiemy, że się dopuścił. Zmarłemu, tak jak żyjącemu, należy się szacunek i miłość. Jeżeli wydaje się nam, że nie mamy powodów, by mówić o nim dobrze, to przynajmniej nie mówmy źle. On jest już w rękach Boga i przez Niego został osądzony. Pomoc zmarłym to wyraz naszej solidarności i miłości. W jednym z prywatnych objawień czytamy, że każdy uczynek miłości ofiarowany zmarłym jest jak szklanka wody podana spragnionemu.

Dziękuję za rozmowę.

Termin „czyściec”

Po raz pierwszy użyto go w drugiej połowie XII w. we Francji. Grunt pod orzeczenia doktrynalne na temat czyśćca przygotowała tradycja chrześcijańska. W dekrecie soboru trydenckiego (1545-63) czytamy: „Kościół katolicki pouczony przez Ducha Świętego na podstawie Pisma Świętego i starożytnej Tradycji Ojców na świętych soborach, a ostatnio na tym soborze (trydenckim) podał naukę, że istnieje czyściec, a dusze tam zatrzymane są wspomagane wstawiennictwem wiernych, zwłaszcza zaś miłą (Bogu) ofiarą Ołtarza - święty sobór nakazuje biskupom pilnie starać się, ażeby w zdrową naukę o czyśćcu przekazaną przez świętych Ojców i święte sobory wierni wierzyli, by jej przestrzegano, nauczano i ją wszędzie głoszono”.

Prawda o czyśćcu została zamieszczona w „Trydenckim wyznaniu wiary katolickiej”, opublikowanym przez papieża Piusa IV w 1564 r.: „Wierzę niezachwianie, że istnieje czyściec i że duszom tam zatrzymanym pomagać może wstawiennictwo wiernych”. Zawarto ją także w dokumentach soboru watykańskiego II, zwłaszcza w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele (nr 49 i 50).

opr. ab/ab

Za: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/echo-2011-43-czy_czysciec.html/favicon.ico





Ks. Marek Spyra

MIŁOŚĆ JAK OGIEŃ, CZYLI TAJEMNICA CZYŚĆCA

 

Staję wobec tajemnicy. Najpierw dlatego że to, co jest poza śmiercią, należy już do innego świata, zakrytego dla człowieka żyjącego na ziemi. Pozostaje tylko ufność. Może właśnie na tym polega dojrzewanie do paschalnego przejścia każdego człowieka. Im bliżej śmierci, tym mniejsza pewność intelektualna. Rozum coraz bardziej pokazuje aspekt tajemnicy w życiu człowieka. Im bliżej śmierci, tym większa potrzeba zaufania. Śmierć jest największą próbą ufności.

Jest to tajemnica, ponieważ dotykam rzeczywistości Bożej. A Bóg jest tajemnicą nie tylko dlatego, że pewne rzeczy zakrywa przed nami, ale dlatego, że jest niezmierzony. Prawda Boża wymyka się małemu, intelektualnemu geniuszowi człowieka, a tym bardziej nie może być nigdy przez niego opanowana. To jest zawsze Ktoś Inny. Taki jest sens chrześcijańskiej tajemnicy. Dni listopadowe sprzyjają eschatologicznym refleksjom. Radość nieba i ból śmierci stają obok siebie. Jest to chrześcijański paradoks, że już tutaj, na ziemi, te dwa uczucia chodzą razem jak siostry bliźniaczki.

Dramat człowieka polega na tym, że wyrywa się do przodu, a coś go zatrzymuje i przykuwa do ziemi. Może dlatego, że jest osobą żyjącą dla drugiego i zerwanie tej widzialnej wspólnoty jest bolesne. Kościół długo dojrzewał do wyrażenia prawdy o czyśćcu. W tym nauczaniu opiera się na świadectwach biblijnych i patrystycznych. W Starym Testamencie największe znaczenie ma tekst z Drugiej Księgi Machabejskiej (12,42-45). Juda prosił lud, by złożył ofiarę oraz modlił się za zmarłych, aby zostali uwolnieni od grzechu. Praktykowanie modlitwy za zmarłych dało impuls do wykładu na temat czyśćca. Najważniejszym tekstem Nowego Testamentu na ten temat są wiersze od 13. do 15. z 3. rozdziału Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian. Apostoł mówi o ogniu oczyszczającym, który według wielu teologów jest uznawany za obraz czyśćca. W pierwszych wiekach Kościoła wiara w pośmiertne oczyszczenie wyrażała się w modlitwie za zmarłych podczas Eucharystii. Praktyka pokutna Kościoła natomiast głosiła przekonanie, że leczenie duszy może być kontynuowane także po śmierci.

Średniowiecze było czasem sporów o rozumienie czyśćca. Szczególnie XII wiek rozbudził teologiczne poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jaki jest ten stan w drodze do nieba. Jeden z aspektów - oczyszczający ogień - był inaczej rozumiany przez Kościół Zachodni, a inaczej przez Wschodni. Wtedy dopiero papieże zabierają głos. Papież Innocenty IV w 1254 roku nakłania Greków do przyjęcia katolickiej nauki o czyśćcu, tworząc tym samym pierwszą papieską definicję tego stanu.

Sobór Florencki w 1439 roku naucza: Jeśliby prawdziwie pokutujący zakończyli życie w miłości Boga jeszcze przed godnym zadośćuczynieniem czynami pokutnymi za popełnione grzechy i zaniedbania, wówczas dusze ich zostaną po śmierci oczyszczone karami czyśćcowymi. Do złagodzenia tego rodzaju kar dopomaga im wstawiennictwo wiernych żyjących, a mianowicie ofiary Mszy św., modlitwy, jałmużny i inne akty pobożności, które zgodnie z postanowieniami Kościoła jedni wierni zwykli ofiarować za innych wiernych.

Czyściec był nie tylko przedmiotem intelektualnych teologicznych rozważań, ale także kontemplacji mistyków, m. in. św. Katarzyny z Genui, żyjącej w XV wieku. Jej Rozprawa o czyśćcu była źródłem inspiracji dla wielu. Teologiczna przygoda związana z odkrywaniem prawdy o tym, co przygotowuje człowieka po śmierci do spotkania z Bogiem, pokazuje jak trudno chrześcijanom mówić o takich sprawach. Sensem czyśćca jest oczyszczenie człowieka tak, by mógł stanąć godnie przed swoim Stwórcą. Taki proces ma dopełnić dzieło Boże, by człowiek ukazał się w pełni jako stworzony na obraz i podobieństwo Stwórcy. Trzeba także powiedzieć, że dzieło oczyszczenia rozpoczyna się już tutaj, w ziemskim życiu. Podjęcie w takiej intencji trudności, cierpienia, pokuty ma ogromne znaczenie. Na czym polega proces oczyszczenia?

Zawiera w sobie kary doczesne. Sensem kary jest poprawienie życia. Rodzice stosują karę wobec swoich dzieci, by je nauczyć innego sposobu myślenia i postępowania. Jest to jednak tylko daleka analogia. To przede wszystkim grzech przynosi ze sobą karę. Cierpienie, jakie rodzi grzech, najpierw u sprawcy, jest często bardzo owocnym czasem prowadzącym do doskonalenia siebie. Czyściec jest spotkaniem z miłością. Ile razy dzieje się tak, że przez miłość człowiek staje się lepszy. Prawdziwa miłość stawia wymagania, oczekuje wzrostu. Miłość przyczynia się do rozwoju. Świadomość, że jest się kochanym, jest fundamentem drogi ku szczęściu. Miłość jest jak ogień próby, ogień oczyszczenia od tego, co zbyteczne i szkodliwe. Właściwie nie ma innej możliwości: jeśli człowiek staje się gorszy, to znaczy, że nie kocha. Św. Paweł uczy, że miłość zostaje na zawsze, jest niezniszczalna. Czyściec jest spotkaniem z Bogiem. Bądźcie więc wy doskonali, jak Ja jestem doskonały. Inicjatywa należy do Boga.

To On inspiruje, On stale zachęca, daje siły, poczucie bezpieczeństwa. Bogu zawsze zależy na szczęściu człowieka. Dlatego prawdziwe spotkanie z Bogiem musi mieć oczyszczający charakter. Człowiek staje się lepszy. Spotkanie z Bogiem zawsze zawiera w sobie nadzieję, że On jest potężniejszy aniżeli grzech i że człowiek nie jest skazany na zło. Kościół czuje się związany ze wszystkimi, którzy już odeszli i przekroczyli próg tego życia. Nie ma dwóch czy trzech Kościołów.

Jest tylko jeden, obejmujący tych, którzy są powołani do zbawienia. Dlatego przywiązuje się tak wielką wagę do modlitwy za zmarłych, do Eucharystii sprawowanej w ich intencji oraz do odpustów, by skrócony został czas ich oczyszczenia. Taka wiara trwa w Kościele od samego początku. Wspólnota oparta na Bogu jest czymś trwalszym aniżeli śmierć, cierpienie czy jakiekolwiek zło.

 

opr. mg/mg

Za: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/czysciec_ogien.html


Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Franciszek Malkiewicz

Gdy kilka lat temu 46-osobowa grupa posłów poparła w sejmie starania Artura Górskiego o ogłoszenie Chrystusa „Królem Polski”, pomysł ten spotkał się z lewicowymi szykanami, ale też z niezrozumieniem ze strony przeciętnego Polaka. Jednak wytrwałość i upór tzw. środowisk intronizacyjnych, pewne otwarcie się episkopatu, a przede wszystkim Opatrzność Boża sprawiły, że 19 listopada br. polscy biskupi dokonają Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana.

We wstępie aktu stwierdza się: „my, Polacy, stajemy przed Tobą (wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi)1, by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród”. W komentarzach autorzy aktu odwołują się m.in. do nauczania głoszącej społeczne panowanie Chrystusa Króla encykliki Piusa XI Quas primas, aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu oraz orędzia Rozalii Celakówny2. W dobie posoborowej detronizacji Chrystusa Króla w społeczeństwach akt cechuje się pobożnością oraz zaskakującą ortodoksją treści. Deo gratias! Szkoda tylko, że w pewnym sensie episkopat pomniejsza tradycyjne brzmienie tego aktu, zaznaczając, że chodzi o indywidualny i społeczny wymiar panowania Chrystusa, nie zaś o akt o znaczeniu politycznym, w myśl zgubnego nauczania Dignitatis humanæ, które wyparło się możliwości istnienia państw katolickich3. Takie stwierdzenie jest kuriozalne i wręcz bezsensowne, gdyż polityka jest nauką praktyczną o organizacji i zarządzaniu społeczeństwem. Co więcej, jak słusznie wykazał Arystoteles, polityka jest również zwieńczeniem etyki, czyli określeniem cnotliwego działania w życiu wspólnotowym.

Pod tym względem wrogowie religii objawionej okazują więcej spójności niż biskupi, domagając się wykorzenienia katolicyzmu z życiu publicznego, zdjęcia krzyży ze szkół i ze szpitali itd., gdyż przecież wszystko to ma wymiar polityczny. Sam zresztą wspomniany akt na szczęście wyraźnie wskazuje na polityczne konsekwencje panowania Chrystusa nad narodem polskim, określając Pana Jezusa jako „jedynego Władcę państw, narodów i całego stworzenia, Króla królów i Pana panujących”, prosząc o królowanie Chrystusa w urzędach oraz w państwie polskim, czy też poddając „życie narodowe” Chrystusowi.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Kraj może przetrwać każdy rodzaj naturalnego kataklizmu a nawet obcą okupację, jeśli jego mieszkańcy są silni, jednak państwo, którego obywatele niezdolni są do panowania nad sobą samym, nie potrzebuje żadnego wroga zewnętrznego – po prostu upadnie pod swym własnym ciężarem podobnie jak wiele imperiów, które zniszczyła pożądliwość.

Kazanie na 9. Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego

Drodzy Wierni,

Św. Paweł przypomina nam w dzisiejszej Lekcji o przeobrażeniu, jakiemu podlega dusza w dniu chrztu, o tym, jak jesteśmy przeprowadzani od próżnych rzeczy tego świata do niezmierzonych bogactw Bożych. Przez łaskę chrztu Trójca Święta zamieszkuje w naszej duszy jak w świątyni. Dusze nasze są świątyniami Ducha Świętego, świątyniami, w których mieszka Bóg, gdyż za pośrednictwem łaski zostaje nam zaszczepiona Jego natura. Jesteśmy nawet więcej niż świątyniami, ponieważ świątynie są jedynie budynkami – my natomiast jesteśmy żywymi stworzeniami zdolnymi do czczenia i kochania Boga, aby w wyniku tego móc osiągnąć szczęście wieczne. Świątynia, niezależnie od tego, jak piękna i wspaniale ozdobiona by nie była – nie jest zdolna do miłości.

Jednak jako żyjące istoty ulegamy wpływom wielu rzeczy, z których nie wszystkie odpowiadają godności, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu. To właśnie przed tymi niebezpieczeństwami przestrzega nas dziś św. Paweł.

W chwili swego stworzenia Adam był na wszelki sposób doskonały – jego umysł natchniony był Boską wiedzą, jego wola ukierunkowana była na najwyższe dobro, a ciało wolne od bólu i zepsucia. Wszystko to było skutkiem specjalnego daru Bożego, było konsekwencją łaski i posłuszeństwa Bożemu prawu. Wszystkie umiejętności Adama znajdowały się w doskonałej harmonii i porządku w taki sposób, że on sam był gwarantem ładu w świecie naturalnym i ich związku ze Stwórcą – ponieważ był jedynym stworzeniem posiadającym nieśmiertelną duszę.

Jednak ten dar integralności, który ukierunkowywał wszystkie zdolności Adama ku jego nadprzyrodzonemu przeznaczeniu został utracony wraz z popełnieniem przez niego grzechu. Wraz z utratą łaski owa prawość, którą posiadał, została na stałe utracona, a ponieważ stan ten odziedziczony został przez jego dzieci – wszyscy rodzimy się nie tylko oddaleni od Boga, ale też bardzo dalecy od panowania nad sobą samym. Pożądliwość, cierpienie i śmierć zatruły naszą naturę tak, że – jak mówi św. Paweł – czynimy zło, którego nie chcemy, a jednak niezdolni jesteśmy do dobra, którego pragniemy.