W dniu śmierci Piłsudskiego święta siostra Faustyna Kowalska zanotowała w swoim "Dzienniczku": "Wtem ujrzałam pewną duszę, która się rozłączała od ciała w strasznych mękach. O Jezu, kiedy to mam pisać, drżę cała na widok okropności, które świadczą przeciw niemu... widziałam, jak wychodziły z jakiejś otchłani błotnistej dusze małych dzieci i większych, jakie dziewięć lat; dusze te były wstrętne i obrzydliwe, podobne do najstraszniejszych potworów, do rozpadających się trupów, ale te trupy były żywe i głośno świadczyły przeciw duszy tej, którą widzę w skonaniu; a dusza, którą widzę w skonaniu, jest to dusza, która była pełna zaszczytów i oklasków światowych, a których końcem jest próżnia i grzech. Na koniec wyszła niewiasta, która trzymała jakoby w fartuchu łzy i ta bardzo świadczyła przeciw niemu. O godzino straszna, w której widzieć trzeba wszystkie czyny swoje w całej nagości i [nędzy]; nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży. Nie mam wyrazów, ani porównań na wypowiedzenie rzeczy tak strasznych, a chociaż zdaje się, że dusza ta nie jest potępiona, to jednak męki jej nie różnią się niczym od mąk piekielnych, tylko jest ta różnica, [że] się kiedyś skończą".
Męki, jakie Piłsudski miał cierpieć według świętej siostry Faustyny Kowalskiej, wiązały się z wprowadzeniem przez jego dyktaturę nowego Kodeksu karnego Makarewicza w 1932 roku. Artykuł 233 tego kodeksu legalizował aborcję eugeniczną. Sanacja Piłsudskiego zezwoliła na mordowanie polskich dzieci z powodu widzimisię lekarza, posiadania taty gwałciciela, krewnego pedofila. Ustawodawstwo aborcyjne sanacji Piłsudskiego było jednym z najbardziej liberalnych przepisów w Europie. Bardziej liberalne ustawodawstwo aborcyjne mieli tylko Sowieci w latach 1920–1936. Dodatkowo ten sam kodeks legalizował pederastię w Polsce, za co do dziś pederaści żywią sympatię do Piłsudskiego.