Juszczenko na odchodnym walnął po twarzy swoich polskich przyjaciół, ale oni nadal go bezkrytycznie kochają.
Odrzucony przez własny naród "pomarańczowy" mitoman z Kijowa zdjął w końcu maskę i pokazał prawdziwą twarz. A pod tą maską nie ma już twarzy Europejczyka i przyjaciela Polski, ale oblicze nacjonalisty, antysemity i osoby gardzącej cierpieniem pomordowanych na Kresach Wschodnich. Co chce osiągnąć Juszczenko, ogłaszając Stepana Banderę oraz zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii bohaterami narodowymi Ukrainy? Moim zdaniem, przyświeca mu jeden cel. Wiedząc, że na większości terytorium swego kraju nie ma już czego szukać, stara się wykroić pod względem politycznym udzielne księstwo, obejmujące Wołyń i Galicję Wschodnią, czyli te rejony, które w czasach Drugiej RP były siedliskami banderyzmu, a które obecnie ze względu na powszechną panującą tam biedę są nadal podatne na ideologię nacjonalistyczną i faszystowską. Nie wszyscy wprawdzie mieszkańcy tych rejonów popierają przegranego prezydenta, ale przy 3-proc. progu wyborczym ma on szansę na wejście ze swoim maleńkim ugrupowaniem do parlamentu. Poza tym być może liczy także na to, że Ukraina, której granice w sposób sztuczny wykreślił Stalin i Chruszczow, rozpadnie się wcześniej czy później, tak jak ZSRR czy Jugosławia. A wówczas może znów zostać prezydentem, wprawdzie takiego nienaturalnego liliputa jak Kosowo, ale zawsze - co prezydent, to prezydent.
Juszczenko wie doskonale, że jego dwa ostatnie dekrety wywołają burzę zarówno w Europie, jak i na Ukrainie, ale w tej chwili mu na tym już nie zależy. Co więcej, jest to mu nawet na rękę, zwłaszcza jeżeli chodzi o konflikt z Polakami. Do tej pory musiał lawirować i udawać naszego przyjaciela, ale teraz poparcie polskich władz państwowych może odrzucić jak zużyty przedmiot. Parafrazując stare powiedzenie, można rzec, "Polak zrobił swoje, Polak może odejść". Cynizm i wyrachowanie do kwadratu. A czegoż innego decydenci z PO i PiS spodziewali się od byłego komunisty? Miłości, uczciwości? Na otarcie łez jego polscy sojusznicy dostali ordery. 19 stycznia br. w Warszawie z rąk ambasadora Aleksandra Mocyka, zagorzałego gloryfikatora UPA, rodem z Wołynia, ordery ukraińskie przyjęli ministrowie i eurodeputowani. Po odznaczeniu przez Juszczenkę Stepana Bandery powinni je zwrócić.
Gdy polscy ministrowie, zarówno rządowi, jak i prezydenccy zachowują się, jak się zachowują, w obronie pamięci o pomordowanych na Kresach stanęli przedstawiciele innych krajów. W liście do Ołeha Szamszura, ambasadora Ukrainy w Waszyngtonie, Mark Weitzman z Centrum im. Szymona Wiesenthala wyraził "głęboką dezaprobatę wobec niedawnego odznaczenia Stepana Bandery, który kolaborował z nazistami w początkach II wojny światowej, a którego stronnicy mieli związek ze śmiercią tysięcy Żydów i innych osób". Dodał także: "To z pewnością farsa, że taki tytuł został nadany w czasie, gdy świat zatrzymuje się, by 27 stycznia wspomnieć ofiary Holokaustu".
Z kolei z apelem do prezydenta elekta Ukrainy (dzisiaj jeszcze nie wiadomo, kto nim będzie) wystąpiły organizacje społeczne z Belgii, Wielkiej Brytanii, Rosji, Izraela, a także Łotwy i Estonii. Sygnatariusze listu napisali: "Bandera ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za masową zagładę Żydów na Ukrainie Zachodniej w 1941 roku dokonywaną przez tzw milicję ukraińską. W przeddzień ataku wojsk nazistowskich na ZSRR kierowana przez S. Banderę i ściśle powiązana z nazistowskim wywiadem Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów wydała instrukcję ťWalka i działalność OUN w czasie wojnyŤ, w której przewidziano prześladowania Żydów, zarówno ťindywidualnie, jak i jako grupę narodowąŤ. Zgodnie z zawartymi w tej instrukcji planami, część Żydów na Ukrainie powinna zostać zniszczona, część - zamknięta w specjalnych obozach. Należy zauważyć, że antysemityzm odgrywał kluczową rolę w ideologii OUN". Na koniec listu zwracają się z apelem o uchylenie dekretu prezydenckiego o przyznaniu Banderze i Szuchewyczowi tytułu Bohatera Ukrainy oraz o powstrzymanie heroizacji OUN-UPA. Warto też odnotować, że organizacja społeczna "Dozór" z Odessy publicznie przeprosiła za "zniewagę, którą wyrządził Polakom prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, nadając poplecznikowi nazizmu Banderze wysokie odznaczenie państwowe".
Należę do wyborców Lecha Kaczyńskiego i PiS, więc na koniec wołam do polityków, którym do tej pory ufałem: Opamiętajcie się! Bo jeżeli nie, to w czasie najbliższych wyborów skończycie jak wasz fałszywy sojusznik, Wiktor Andrijowicz Juszczenko.
Gazeta Polska, 3 lutego 2010 r.