Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Przed lekturą poniższego tekstu zalecamy czytelnikowi zapoznanie się z najnowszym tekstem poruszającym kwestię mordu w Jedwabnem: “Pogrom” w Jedwabnem – niech Niemcy przepraszają Żydów za swoją zbrodnię!.

10 lipca minie kolejna rocznica niemieckiej zbrodni w Jedwabnem, mordu dokonanego przez gestapo i Einsatzkomando SS pod dowództwem hauptsturmführera Hermanna Schapera na Żydach. Udział Polaków w tej zbrodni wyglądał tak, jak w przytoczonym poniżej fragmencie stenogramów z procesu łomżyńskiego (w 1949 r.):

(…)(Skazano) Władysława Dąbrowskiego (na rozprawie nie przyznał się do winy, ‘Oskarżony zeznał, że nie chciał iść i Niemcy przez uderzenie w twarz zmusili go do pójścia.’, ‘ z nakazu niemieckiego, popartego zastosowaniem przymusu fizycznego /uderzenie pistoletem po głowie i dłonią w twarz, od ciosu stracił ząb/ udał się na rynek, aby pilnować ludność żydowską’, w śledztwie ‘przyznał się do pilnowania Żydów przez dwie godziny’, ‘treść zeznań złożonych w czasie postępowania przygotowawczego została na nim wymuszona biciem.’(…)
Źródło: Co zapomniano Polakom powiedzieć o procesie łomżyńskim?

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Polacy są opisywani jako sprawcy mordu w Jedwabnem. Tymczasem relacje świadków, przytoczone przez miesięcznik „Wpis” pokazują, że główna wina spoczywa na Niemcach.

Czytamy tam m.in. że to Wacław Kujbida odnalazł i nagrał oraz spisał opowieści naocznych świadków tragicznych wydarzeń. Oto główne fragmenty:

Hieronima Wilczewska nie wygląda na swoje 80 lat. Szczupła sylwetka, elegancka sukienka, siwe włosy upięte wysoko w kok z tyłu głowy. Zawsze w ręce albo gdzieś obok nieodłączny różaniec.

– Urodziłam się i mieszkałam obok Jedwabnego, we wsi Kucze Wielkie — zaczyna opowieść pani Hieronima.

– Stamtąd chodziłam w niedziele i na nauki przed komunijne do kościoła; wtedy, w ten czwartek też przyszłam z Kucz do Jedwabnego. Kiedy wchodziliśmy do kościoła, nic specjalnego nie spostrzegliśmy. Dopiero kiedy wyszliśmy z niego, zobaczyliśmy, że pędzą tłum ludzi do stodoły. Był wielki krzyk i zamieszanie. Podbiegliśmy wszyscy za nimi. Jak to dzieci. Ciągle ich widzę. Ciągle słyszę ten ich krzyk w mojej głowie. Co dnia i na nowo. I codziennie się za nich modlę. (…) — mówi.

– Stłoczonych pędzili ich tam krzykami, do tej stodoły. Do środka. Starszych popychano jednych na drugich, a dzieci, które zostawały na końcu, wrzucali na samą górę. Ot tak, brali za kark, za ramię i wrzucali na sam wierzch.

Kto? Cywile czy umundurowani? — pytam.

– Niemcy — pewnie i bez chwili namysłu odpowiada pani Hieronima, dodając:

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Tak o Powstaniu Warszawskim nikt by nie napisał! Mało znany tekst Józefa Mackiewicza


Przypominamy tekst Józefa Mackiewicza „Powstanie warszawskie z innej strony”, który został opublikowany w 1947 r. w „Wiadomościach”. Warto go przeczytać choćby z jednego tylko powodu – tak zdroworozsądkowej analizy Powstania Warszawskiego trudno doszukać się u współczesnych historyków i publicystów. Bo Mackiewicz nie ocenia, Mackiewicz właśnie analizuje. I wyciąga wnioski. Jakże trafne!

Nasze publicystyczno-literackie pamiętnikarstwo wojenne ma w sobie coś z opowieści Gogola „Wij”. Krąg zarysowany kredą święconą, poza który sami sobie nie pozwalamy wykroczyć. Stąd deptanie na miejscu w otoczeniu licznych „tabu”, zamykających umowne horyzonty. W takim kręgu obraca się m.in. temat powstania warszawskiego, który wciąż nie schodzi ze szpalt i prawdopodobnie przez długi czas nie zejdzie. Żadne jednak z ujęć tego tematu nie będzie całkowite, dopóki nie będzie wolno mówić o pewnych sprawach. Tymczasem wszechstronna ocena ostatniej bitwy o Warszawę jako o stolicę suwerennej Polski musi wyjść z założenia właśnie tej suwerenności, tzn. uznania, że najeźdźca sowiecki (jeżeli nawet przyjmiemy, że nie był gorszy) był równy najeźdźcy niemieckiemu. Od czasu do czasu wyrwie się to komuś, ale zazwyczaj odskakuje się od tego prostego stwierdzenia w pląsach i ukłonach, a koniec końców, Bogiem a prawdą, nikt nie dał dokładnej definicji: czy Sowiety są naszym wrogiem, czy wrogiem nie są? Są najeźdźcą, czy nie? Odebrały nam niepodległość, czy nie odebrały? Czy „Kraj” to jest „Polska”, czy tylko obca okupacja? Czy panowie Mikołajczyk-Bierut-Osóbka-Cyrankiewicz to quislingi, czy też jakieś pośrednie zjawisko: mieszanina „dobrej woli” z agentem NKWD, według fantastycznej recepty rosyjskiego kawału: „smies popa s wiełosipiedom”?

Sytuację tę zrodził sofizmatyczny termin „sojusznik naszych sojuszników”, nadany Związkowi Sowieckiemu jeszcze w r. 1943. Ta nieszczera i dziwaczna definicja mści się na nas do dziś.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Powstanie Warszawskie było najbardziej bohaterskim epizodem tej wojny. Zdarzało się w historii, że lud wielkiego miasta wyrywał broń z rąk okupanta i wzniecał rozruch, trwający trzy dni czy tydzień. Ale tutaj z podziemi wyszło wojsko, chwyciło niemieckich żołnierzy za ręce i potem przez 63 dni toczyło wspaniałą wojnę, zdobywając oręż na nieprzyjacielu. Niemcy musieli skierować przeciwko powstaniu, poza wojskami pomocniczymi, aż pięć swoich dywizji. Walka pięciu dywizji ze spiskiem konspiracyjnym przez przeszło dwa miesiące – była dotychczas nieznana historii wojen[1].
Ale jak strumień wody może być obrócony na koło młyńskie i przynosić pożytek, albo obrócony na dom i zalać go i zniszczyć, tak i to wspaniałe bohaterstwo polskiego żołnierza i młodzieży, polskiej kobiety i dziecka, zamiast pomocy przyniosło nam tylko powiększenie narodowej klęski.
Zniszczono w Warszawie resztki siły narodu i to odbije się na wydarzeniach politycznych, które już rychło nastąpią.
Warszawa została zniszczona, spłonęła przeszłość i dusza Polski. Od człowieka, który przybył z Polski słyszałem: naród polski bez Warszawy już jest innym narodem, niż był, gdy Warszawa żyła. Jesteśmy po jej stracie narodowo, kulturalnie, duchowo ubożsi. Do Warszawy podczas okupacji spłynęły z całej Polski zabytki, pamiątki, amulety przeszłości, amulety narodu. Zginęły bezpowrotnie i tak jak nie można przywrócić życia człowiekowi, tak nie można wskrzesić tego, co z nimi zginęło.
Warszawa została zniszczona bardziej niż Berlin, niż inne miasta niemieckie, tak jak klęska Polski w tej wojnie, w której Polacy walczyli w obozie zwycięzców, jest większa od klęski Niemiec.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W II Rzeczpospolitej na Kresach Wschodnich zamieszkiwali: Polacy, Litwini, Białorusini, Rusini, zwani później Ukraińcami, Rosjanie, Żydzi, Tatarzy, Czesi, Niemcy i inni. Prawie wszyscy wierzyli w Jedynego Boga, tworząc różnorodną, wielką rodzinę. Ojczyzną ich była Polska. Nie przeszkadzało nikomu wielbienie Boga we własnej tradycji. Polacy skupiali się w Kościele katolickim, Białorusini przeważnie uczęszczali do cerkwi prawosławnej, Rusini zwani Ukraińcami częściowo byli wyznania prawosławnego – uczęszczali do cerkwi, pozostali grekokatolicy chodzili na nabożeństwa do kościoła greckokatolickiego. Wszyscy żyli w zgodzie i we wzajemnej przyjaźni. To był wspaniały przykład różnorodności wyznań w dążeniu do Jedynego Boga. Ta tolerancja ujawniła się w szkołach, wyższych uczelniach, urzędach, sądownictwie i życiu prywatnym. Nikt nie dyskryminował mieszkańców z powodu przynależności do innej religii czy narodowości. Taki stan istniał do drugiej wojny światowej.

W roku 1939 ujawnili się nacjonaliści ukraińscy, którzy w programie swoich działań – zgodnie z ideologią Dymitra Doncowa – mieli uśmiercanie wszystkich Polaków, bez względu na wiek i płeć. We wrześniu 1939 r. rozpoczęli rzeź polskich uciekinierów, którzy szli pieszo, jechali furmankami, samochodami w stronę polskiej, wschodniej granicy. Byli to urzędnicy, policjanci, celnicy, nauczyciele, członkowie patriotycznych organizacji, jak np. Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” czy „Strzelców”, kupcy i rzemieślnicy. Pochodzili oni z zachodnich województw, takich jak wielkopolskie, pomorskie, śląskie, łódzkie, mazowieckie, z okolic Warszawy i województwa krakowskiego. Uciekali stamtąd, bo czuli się zagrożeni przez oddziały niemieckie. Wędrówki trwały od 1 do 16 września 1939 roku. Zmęczeni podróżą uciekinierzy nocowali w wioskach, najczęściej w stodołach. Zapełniali oni wioski kresowe w województwach: poleskim, wołyńskim, tarnopolskim,  stanisławowskim, lwowskim. W czasie snu nacjonaliści  ukraińscy rabowali uciekinierom wszystkie rzeczy, nawet ubrania. Następnie mordowano wszystkich bez wyjątku,  nawet kobiety i dzieci. Uciekinierzy nie powrócili do swoich domów. Mordercy działali w myśl ideologii Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), opracowanej przez D. Doncowa.