Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Pochowano prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Teraz nadchodzi czas prawdy. Nadchodzi czas na wyłożenie kart na stół i powiedzenia: sprawdzam. Sprawdzam kto jest kim w szeroko rozumianym obozie piłsudczykowskim. Kto jest kim w obozie politycznym związanym z PiS. To właśnie ta strona sceny politycznej najwięcej domagała się od Rosji w sprawie Katynia. Praktycznie wszystkie postulaty odnośnie sprawy katyńskiej zostały zrealizowane paradoksalnie poprzez tragedię w Smoleńsku o czym pisałem we wpisie 11 kwietnia.

Najwyższy czas na rozpoczęcie nowego otwarcia w stosunkach z Rosją. Tymczasem już pojawiły się tezy, że za katastrofą stoją rosyjskie specsłużby i Władimir Putin. Oczywiście mieli to zrobić w obawie przed braćmi Kaczyńskimi. A ja się pytam: jaki interes mieli Rosjanie w tym, aby zabijać prezydenta i jego otoczenie? Przecież do feralnej soboty było jasne i oczywiste, że kandydat PiS na prezydenta nie ma szans w wyborach. Więc Rosjanie powinni cierpliwie czekać do wyborów, a później obóz braci Kaczyńskich mógłby sobie palcem w bucie pokiwać jeśli nie miałby wpływu na władzę. To właśnie po smoleńskiej tragedii szanse kandydata PiS kimkolwiek on nie będzie wzrosły niepomiernie. Tym bardziej, że po obnażeniu kłamstw na temat Lecha Kaczyńskiego przez część mediów kandydat PiS nie będzie już mógł być tak bezpardonowo atakowany, bo to obróci się przeciwko atakującym. No więc gdzie tu sens? Gdzie logika? Ja rozumiem, że można mieć w pogardzie inteligencję rosyjskich analityków i ludzi służb specjalnych, ale nie róbmy z nich idiotów, bo co jak co, ale kalkulować to oni potrafią.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Żałoba się skończyła. Przez cały ten okres świerzbiła mnie ręka by coś napisać. Obiecałem sobie jednak, że do końca trwania żałoby będę milczeć. Można w emocjach napisać słowo za dużo, którego później będzie się żałowało. Targały mną różne stany. Od smutku, żalu, współczucia do złości, zażenowania. Jeszcze za wcześnie przez wzgląd na  pamięć  o zmarłych w tej tragicznej katastrofie by rzetelnie oceniać ich dokonania, a zwłaszcza dokonania Prezydenta.
Pochówek na Wawelu to fakt dokonany, trzeba przejść nad tym do porządku dziennego. Dalsza dyskusja na ten temat będzie tylko dzielić Polaków, a wrogowie Polski będą  zacierać ręce.
Chcę zwrócić uwagę na inny fakt, mało podnoszony (o ile w ogóle) przez media. Chodzi o odpowiedzialność personalną za głowę Państwa Polskiego do której jak dotychczas nikt się nie poczuwa. Myśl podsunął mi jeden ze znawców tematu, który odesłał mnie do ustawy stanowiącej co następuje:

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Ktoś rozkołysał nastroje. Właściwie nie ktoś, bo chyba wiemy kto. Jeżeli nawet nie wymawiamy tego nazwiska głośno, to i tak mamy je w świadomości.  Stało się coś, co nie powinno się stać.  Nie ma odważnych by zmienić decyzję. Pojawiają się za to próby uogólnienia, rozmydlenia , złagodzenia skutków skandalicznej czyjejś decyzji. Ciekawe. Do dzisiaj nikt nie wypowiedział imienia tego, kto na taki pomysł wpadł. On sam także przyznać się nie ma odwagi. Czyżby się przestraszył? Czyżby zrozumiał, iż zranił uczucia części narodu? Nie wierzę. Przecież decyzja była wyrazem nie emocji, ale pychy, wrodzonego braku pokory, przerostu ambicji. Takich mamy dzisiaj bohaterów. Wodzów nie mamy wcale.
Kolejny dzień oglądam powitania powracających w trumnach szczątków. Teraz robi się już lżej. Już wymienia się nazwiska a nie nazwisko. Wśród tych 96 byli tacy, którzy zasłużyli na wyróżnienie, na szczególne uszanowanie, na podziw. Tak się szczęśliwie w moim życiu ułożyło, że bezpośrednio poznałem trzech.

Lecha Kaczyńskiego spotkałem podczas jakiejś międzynarodowej konferencji w Genewie. Był wówczas chyba jeszcze zastępcą Wałęsy w NSZZ Solidarność. Rozmawiałem z nim kilkadziesiąt minut., po czym nagrałem rozmowę dla naszej rozgłośni. Nie zrobił chyba na mnie większego wrażenia, bo niewiele z tamtego spotkania pamiętam.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
W sobotę 10 kwietnia okazało się, że uroczystości 70-lecia wymordowania przez NKWD polskich oficerów w Katyniu zyskały nieoczekiwaną, makabryczną kontynuację. Jak wiadomo, 7 kwietnia rosyjski premier Włodzimierz Putin zaprosił polskiego premiera Donalda Tuska na uroczystość, podczas której 70 rocznica wymordowania polskich oficerów została połączona z hołdem dla rosyjskich ofiar „wielkiej czystki”, zarządzonej przez Stalina w latach 30-tych. Po tej uroczystości, w której, oprócz premiera Tuska wzięli udział członkowie rządu i parlamentarzyści koalicji rządowej, rozradowany redaktor Adam Michnik zaapelował o podziękowanie „przyjaciołom Moskalom”. Miał zapewne na myśli zorganizowanie w Katyniu uroczystości, przybycie na nie premiera Włodzimierza Putina i zaproszenie premiera Donalda Tuska, chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że ta uroczystość z udziałem polskiego premiera mogła odbyć się tylko dlatego, że przed 70 laty Józef Stalin rozkazał wymordować tam polskich oficerów – jeńców wojennych. W tej sytuacji apel red. Michnika zabrzmiał szalenie dwuznacznie, ale jestem prawie pewien, że red. Michnik tej dwuznaczności w ogóle nie zauważył, przede wszystkim z radości, że ta demonstracja pojednania odbyła się z pominięciem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego środowisko „Gazety Wyborczej” niezmiennie uważało za jednego z największych szkodników i w ogóle – rodzaj tłustej plamy na ciele tubylczego narodu polskiego – oraz z nadziei, iż osiągnięcie upragnionej symetrii w pojednaniu Polski ze strategicznymi partnerami, tzn. – z Niemcami i Rosją, może zapoczątkować kolejny okres dobrego fartu dla kolejnego pokolenia środowiska, obecnie skupionego już nie wokół Partii i UB, które pod dawną postacią już przecież nie istnieją, tylko – „Gazety Wyborczej”.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Katastrofa samolotu prezydenckiego, która wydarzyła się 10 IV 2010 r. napełniła bólem wszystkich Polaków. Każdy utracił tam kogoś z kim sympatyzował. W jednej katastrofie zginęli najważniejsi szefowie (dowódcy) różnych dziedzin życia, najważniejsi przedstawiciele Narodu Polskiego. Takiego sukcesu nad przeciwnikiem nie osiąga się nawet w czasie wojny. Kto skojarzy poprzednią katastrofę samolotu „Casa”, w której bez walki zginęło około dwudziestu lotników, dołoży do tego katastrofę samolotu prezydenckiego, pytanie nasunie się mu samo: Czy to nie jest jakaś wojna z Narodem Polskim? Może już działa jakaś grupa dywersyjna, która doprowadza do takich katastrof i likwiduje najważniejszych ludzi, niewygodnych dla panów, którzy chcą sprawować władzę nad całym światem? Jeszcze komisje badające przyczyny katastrofy nie dokończyły wstępnych badać, a już ogłoszono, że to był błąd pilota. Zadziwiający pośpiech. Podano, że pilot aż cztery razy podchodził do lądowania. Ponieważ to była mylna wiadomość, wolno nam teraz wątpić w we wszelkie inne podawane wiadomości i snuć swoje (amatorskie) różne domysły.  Przyczyny katastrofy mogą być różne. Najprawdopodobniej samolot został „przygotowany” i „zaprogramowany’ do katastrofy jeszcze przed startem w powietrze tak, by wszystko działało normalnie i bez zarzutu do czasu gdy samolot zbliża się do lądowania. W momencie gdy lotnik wysuwa podwozie (koła) równocześnie włącza się ster i dokonuje przechyłu samolotu. Samolot przechyla się zbacza z toru i nieuchronnie rozbija. Lotnik nie jest w stanie nic zrobić. O taki przechyleniu się samolotu mówili świadkowie.