Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Trump to debil i obłąkaniec” – tak Anne Applebaum, małżonka ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej nazwała faworyta w wyścigu do Białego Domu. Publicznie, w polskich i amerykańskich mediach ogłosiła, że kandydat połowy Ameryki to „mściwy, uzależniony od władzy stary obłąkaniec”. Początek niezły, a dalej opisuje, jak jej się widzi faworyt prezydenckich wyborów: „[…] ten występ (na konwencji Republikanów) wydawał się obłąkańczy, złowieszczy i przerażający. Teraz, po decyzji Bidena o rezygnacji ze starań o reelekcję, występ Trumpa jest już tylko obłąkańczy. Z jednej strony mamy urzędującego prezydenta, który zrozumiał swoje ograniczenia i w akcie patriotyzmu, bezinteresowności i w imię jedności partii postanowił oddać władzę. Z drugiej mamy byłego prezydenta uzależnionego od władzy, przywołującego te same obrazy katastrofy, które serwował osiem lat temu i kadry (Trumpa) po cichu szykujące się do demontażu praw amerykańskich kobiet i przekazania jeszcze więcej pieniędzy w ręce miliarderów przyjaznych Trumpowi”.

To bełkot. To bez sensu. Istotne jednak, że robi to małżonka konstytucyjnego ministra. Ale to i tak lepiej niż w książce „Matka Polka”, gdy o urzędującym wtedy w Białym Domu prezydencie pisała: „Jeśli ludzie są w stanie oddać głos na kogoś takiego jak Trump, który jest ewidentnie debilem, który nic nie rozumie, mówi sloganami na zmianę z hasłami rasistowskimi, wtedy trzeba zapytać, czy demokracja jest możliwa i czy jest potrzebna. Inaczej mówią, obraża połowę populacji Ameryki. No, bo kim są ci Amerykanie, którzy debila wybrali? Prawdziwą zapamiętliwość przejawiała jednak w oskarżeniach Trumpa, że „tchórzliwy półgłówek nie wygrał, ale Putin narzucił go Ameryce”.

Tak pisała, gdy była prywatną osobą, a jej mąż zwykłym europosłem. Teraz to zupełnie co innego - jest osobą, której przypadła zaszczytna funkcja reprezentowania Polski i przemawiania w jej imieniu. Bo, czym innym są teksty firmowane prywatnym nazwiskiem, a czym innym chamskie odzywki małżonki szefa polskiej dyplomacji. No i teraz wyobraźmy sobie rozmowy jej męża z Republikanami, którzy będą mieli większość w Kongresie i prezydenta w Białym Domu. Oczami wyobraźni już widzimy scenę - mąż prowadzi dyplomatyczne rozmowy w Waszyngtonie, a ktoś go pyta: Co tam u żonki słychać?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Całkowita rewizja dotąd bezkrytycznej i bezrefleksyjnej polityki III RP wobec banderowskiej i szowinistycznej Ukrainy, jest koniecznością. Mimo wyraźnej pomocy politycznej, finansowej i militarnej dostarczonej przez Pakt Północnoatlantycki (NATO), Unię Europejską, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz liczną grupę państw, administracji ukraińskiej wciąż brakuje zdolności do przeprowadzenia najważniejszych reform zmieniających dogłębnie system gospodarczy, polityczny i społeczny. W wyniku toczącej się wojny rosyjsko-ukraińskiej kraj ten jest wciąż wewnętrznie słaby i de facto niezdolny do wypełnienia zobowiązań, jakie nakładają na nie różne organizacje międzynarodowe.

 My, polscy narodowcy, całkowicie zgadzamy się z narracją premiera Węgier - Victora Orbana dotyczącego Ukrainy. Jest to państwo teoretyczne i słabe, które nie tylko nie potrafi, w sposób poważny ochronić własnej ludności ale nie potrafi również zatroszczyć się o rozmaite mniejszości narodowe u siebie - na przykład o mniejszość polską czy węgierską. Niestety, dla demoliberalnej Polski Ukraina wciąż, niezależnie od gorących sporów historycznych, jest kluczowym partnerem w powstrzymywaniu "złej i paskudnej" Rosji na wschodniej flance sojuszu (NATO) i niezbędnym ogniwem w tzw. polityce bezpieczeństwa. Naiwny mesjanistyczny argument, że Ukraina własną piersią wspaniałomyślnie obroni Polskę i Europę przed brutalną rosyjską agresją wciąż pada u nas na podatny grunt. Obecna Ukraina to obszar słaby, teoretyczny, dysfunkcyjny, znajdujący się w stanie faktycznego upadku. W kraju autentycznie upadłym widoczna jest bardzo daleko posunięta atrofia i rozpad jego struktur oraz zanik władzy centralnej nad ludnością. Na terenie państwa upadłego przymus państwowy staje się fikcją i ułudą. Faktyczna władza przechodzi w ręce uzbrojonych band i mafii. Tymczasem właśnie na Ukrainie mamy do czynienia z mafijnym systemem przestępczym.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Przepraszamy tłumaczenie google bez poprawek
 
Przez Ambrose'a Evansa-Pritcharda
 
Amerykańskie dokumenty rządowe pokazują, że społeczność wywiadowcza USA prowadziła kampanię w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, aby zbudować impet dla zjednoczonej Europy. Finansowała i kierowała europejskim ruchem federalistycznym.
 
Dokumenty potwierdzają wyrażone wówczas podejrzenia, że Ameryka agresywnie pracuje za kulisami, aby zepchnąć Wielką Brytanię do państwa europejskiego. Jedno memorandum, datowane na 26 lipca 1950 r., zawiera instrukcje dotyczące kampanii promującej pełnoprawny Parlament Europejski. Podpisuje go gen. William J Donovan, szef amerykańskiego Biura Służb Strategicznych z czasów wojny, prekursor CIA.
 
Dokumenty zostały znalezione przez Joshua Paula, badacza z Georgetown University w Waszyngtonie. Obejmują one akta wydane przez US National Archives. Głównym narzędziem Waszyngtonu do kształtowania agendy europejskiej był Amerykański Komitet na rzecz Zjednoczonej Europy, utworzony w 1948 roku. Przewodniczącym był Donovan, pozornie prywatny prawnik w tym czasie.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Od dnia wybuchu wojny na Ukrainie, a szczególnie gdy okazało się, że Rosjanom idzie całkiem dobrze, zarówno nowojorskie organizacje żydowskie jak i rząd Izraela, z dnia na dzień zrobiły się dla Polski bardzo miłe. Urwały się dywagacje o tym, co Polacy wysysają z mlekiem matki. Znikł temat „polskich obozów”. Fenomen wyjaśnić można tylko tak:  Polska okazał się ważna dla lobby żydowskiego w USA, i opłacalna stała się przyjaźń z nami. Sielankę przerwała dziennikarka CNN, która zapytała Dudę, „czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych”, i „Times of Israel”. Zamysł gazety oddaje tytuł - „W roszczeniach wobec Niemiec Polska domaga się odszkodowań za Żydów zabitych przez Polaków”. Tekst nie mówi tylko o reparacjach od Niemców, lecz głównie nawiązuje do oferty Jarosława Kaczyńskiego, kiedy to podczas prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę, zaproponował Żydom „udział w tym przedsięwzięciu, z odpowiednimi skutkami finansowymi”, kiedy rzucił pomysł utworzenia swoistego polsko-żydowskiego tandemu łączącego dochodzenie przez Polskę niemieckich reparacji z żydowskimi roszczeniami.

Paszkwil posiłkuje się wypowiedzią prof. Jana Grabowskiego: „Umieszczenie tych okrucieństw dokonanych na Żydach przez polskich cywilów i polskie władze na liście było absolutnie przerażające”. Nie podaje jednak, że „badania” Grabowskiego, w tym jego „naukowe” odkrycia, że „Żydom było łatwiej przeżyć w niemieckich obozach zagłady, niż wśród Polaków” i że z 3 milionów polskich Żydów eksterminowanych w Holokauście około 200 tysięcy zostało zamordowanych przez Polaków, współfinansuje żydowska Claims Conference, jedna z organizacji wymuszających na polskim rządzie zwrot mienia pożydowskiego. Że o „biznes holokaustu” chodziło, potwierdza przyłączenie się do akcji „Jerusalem Post”, która explicite, bez owijania w bawełnę stwierdziła: „Polskie roszczenia wobec Niemców i propozycja przyłączenia się do nich Izraela, to nic innego jak próba dalszego unikania restytucji mienia żydowskiego w Polsce”.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Na początek cytat, i to nie byle kogo, bo samego Stefana kardynała Wyszyńskiego: Każdy
naród pracuje przede wszystkim dla siebie, a nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej ojczyzny”.
„Polska to panna stara, brzydka i bez posagu” – to z kolei słowa Władysława Bartoszewskiego, czyli doktryna Polskiego Interesu Narodowego obowiązująca do dziś. Nic dziwnego, że bilans jest przygnębiający. Polskie interesy nie są zabezpieczone, stosunki z sąsiadami złe, od Rosji nieprzerwanie dostajemy cięgi, Ukraińcy dyktują treść uchwał Sejmu i pobierają coroczny haracz, maleńka Litwa rozmawia z nami jak mocarstwo, Łukaszenko ogrywa nas jak małe dzieci w piaskownicy. Czy nie dlatego, że otoczeni jesteśmy przez krzykaczy, którzy nie stawiają na pierwszym miejscu słów „polski interes narodowy”? Czy nie dlatego, że gdy pierwszy lepszy Żyd zmarszczy czoło, chowamy się po kątach, a polityką zajmują się notorycznie przegrywające miernoty? Czy nie dlatego, że Polska to jedyny kraj na świecie, który świadomie nie definiuje swojej racji stanu?
Przykłady z ostatnich dni. Nowe kierownictwo PAP wydało wewnętrzną instrukcję:
Dziennikarz PAP nie może używać w depeszach sformułowania „racja stanu”, bo Szefostwo uznało je za „archaiczne” i „opisujące spolaryzowany świat z minionych stuleci”.