Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Pozwalając na płynący z Moskwy przekaz degradujący wartość polskiej armii, koalicja PO - PSL osłabia zdolności obronne państwa

Z gen. broni Waldemarem Skrzypczakiem, byłym dowódcą Wojsk Lądowych, rozmawia Mariusz Bober
W armii wrze. Do dymisji podali się zastępca Sztabu Generalnego i pełniący obowiązki szef Dowództwa Sił Powietrznych, a szykują się kolejne dymisje. Panie Generalne, co się dzieje w polskiej armii?
- To początek końca zdrowej atmosfery w armii. Ale politycy nie chcą o tym słyszeć. Proces ten zapoczątkował zresztą moje odejście.
Dlaczego ta atmosfera tak bardzo się pogarsza?
- Ponieważ politycy zawłaszczyli armię. Traktują ją jak podwórko do prowadzenia własnych gierek politycznych. Obecny minister obrony Bogdan Klich dąży do sprywatyzowania armii, tzn. bezwzględnego podporządkowania jej jego własnym celom i celom jego partii. A przecież nasza armia ma służyć Polsce i Polakom.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Jakie to szczęście, że Polska nie prowadzi dzisiaj żadnej wojny, a tylko – jak wiadomo – sławne operacje pokojowe! Dlatego właśnie, kiedy nasze dzielne wojska opuściły Irak („lepiej mieć na d... czyrak, niźli zamieszkiwać Irak” – twierdził późniejszy Wieszcz Narodowy okresu stalinowskiego, Władysław Broniewski), trudno było się dowiedzieć, czy wygraliśmy tę wojnę, czy nie. Bo skorośmy wygrali, to gdzież łupy, jeńcy a zwłaszcza – branki, a skorośmy przegrali, to kogo tu degradować, więzić i wieszać? Kiedy zapytałem o to publicznie ministra obrony pana Klicha, głuche milczenie było mi odpowiedzią i dopiero wtedy dotarło do mnie, że przecież w Iraku, podobnie zresztą jak w Afganistanie, Polska nie prowadziła i nie prowadzi żadnej wojny, a tylko – operacje pokojowe. Wprawdzie i podczas takich operacji też „trzeba iść i z armat walić, mordować, grabić, truć i palić”, ale takie rzeczy już dawno przewidziało Radio Erewań. Odpowiadając na pytanie zaniepokojonego słuchacza, czy będzie wojna, Radio Erewań stwierdziło kategorycznie, że wojny nie będzie na pewno, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Więc całe szczęście, że uczestniczymy tylko w operacjach pokojowych, bo goszcząc niedawno w pewnym warszawskim klubie, od prelegenta, ze znajomością rzeczy omawiającego stan naszych sił zbrojnych dowiedziałem się, że poza kontyngentem afgańskim, żadna dywizja ani brygada naszego wojska nie jest w stanie wykonywać zadań militarnych, z wyjątkiem służby wartowniczej. A i to pewnie nie zawsze nam wychodzi, bo jakże inaczej objaśniać czystkę na najwyższych stanowiskach wojskowych? Generalskie głowy lecą jedna po drugiej niczym gruchy, więc od razu widać, że nienajlepiej musieli się tam pilnować.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Obśmiałem się wczoraj jak norka. Wyszedł w sejmie do dziennikarzy Grzegorz Schetyna i powiedział, że kandydat PO na urząd prezydenta Bronisław Komorowski na razie wstrzymuje kampanię wyborczą, bo trzeba pomagać ludziom, których dotknęła powódź. Zapowiedział, że PO zintensyfikuje kampanię dopiero w czerwcu.

Na pytanie dziennikarki, czy można było zapobiec, albo zminimalizować skutki powodzi, Schetyna powiedział, że należy poczekać aż to się skończy i przeanalizuje się wówczas wszystko to, co się dzieje obecnie. Jednakże z pewnością w głosie stwierdził, że służby ratownicze, sztaby kryzysowe dobrze działają i nie można mieć do nich zastrzeżeń.

Jak podało radio RMF FM o groźbie powodzi rząd wiedział już w sobotę, ale nie ostrzegł ludzi na terenach zagrożonych katastrofą. Ciekawe jest to, co powiedział Schetyna także z tego powodu, że gdziekolwiek jest powódź, to powodzianie skarżą się dziennikarzom i reporterom, że służby ratunkowe źle funkcjonują, a jeśli pomoc jest, to słabiutka i bez żadnej koordynacji. Więc ktoś tutaj wprowadza nas w błąd. Albo powodzianie, albo Schetyna. Albo na terenach objętych powodzią nie jest tak źle jak mówią ludzie dotknięci powodzią, albo Schetyna nie pierwszy raz uprawia propagandę sukcesu. Tertium non datur.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Tajemnicą poliszynela jest upadek autorytetów. Niestety, nikogo już nie dziwi, że osobie uznawanej przez jakąś grupę za autorytet zdarza się sięgnąć po język godny rynsztoka, cóż dopiero wspomnieć byle-jakość argumentacji. Od dawna już nad siłą argumentu triumfuje argument siły

Jeszcze gorzej, bo owa uliczna retoryka rozpanoszyła się nie tylko w kuluarach, ale i na arenie publicznej debaty politycznej. Może nie najlepszym, ale zapewne najświeższym tego przykładem była prezentacja komitetu poparcia dla kandydatury Bronisława Komorowskiego na prezydenta w warszawskich Łazienkach z udziałem takich znakomitości jak: sam Komorowski, Donald Tusk, Władysław Bartoszewski, Andrzej Wajda i Marek Majewski.

Uczestnicy tego spotkania wykazali się doprawdy niezwykłym pojmowaniem kultury zarówno osobistej, jak i politycznej. Andrzej Wajda jako członek honorowy komitetu wyborczego Komorowskiego przemówił walecznie: „To jest wojna domowa, to jest walka o wszystko! Żołnierze PO nie są jednak w walce samotni. Mamy przyjaciół w TVN, wspiera nas też druga prywatna telewizja...”. Wajda zaryzykował nawet kłamstwo wsparte przywołaniem rzekomych słów biskupa przemyskiego, który, jakoby miał żałować, że w Katyniu nie spadł samolot rządowy, ale 7 kwietnia.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
List otwarty.
Kresowy Ruch Patriotyczny (Porozumienie Organizacji Kresowych i Kombatanckich) oraz Społeczna Fundacja Narodu Polskiego, zawiadamiają że w dniu 18 maja 2010 roku wystosowały do kandydatów na urząd prezydenta RP list otwarty następującej treści:

Wielce Szanowny Panie!

Zbliża się 11 lipca – 67. rocznica apogeum rzezi wołyńskiej, najokrutniejszej zbrodni ludobójstwa w naszej historii, której dokonały formacje: Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz dywizji SS Galizien. Setki tysięcy obywateli polskich mordowano w sposób sadystyczny, tak, aby ofiara cierpiała jak najdłużej. Zabijano bez wyjątku, od dzieci w łonie matek, do starców włącznie. Palono i równano z ziemią całe wioski i osiedla, wycinając nawet sady, po to, by nie pozostał żaden ślad polskości. Rzezie i pożogi ogarnęły następnie całe Kresy Południowo-Wschodnie i trwały aż do roku 1947. Do dnia dzisiejszego większość ofiar ludobójstwa nie miała należnego pochówku, a miejsca pogrzebania ich szczątków nie są nawet oznaczone.