Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Armia Krajowa w walce o Wilno w lipcu 1944 roku
Wileńszczyzna. Ziemia, na której przez cały wiek dwudziesty ścierały się terytorialne aspiracje różnych narodów: Polaków, Litwinów, Rosjan, Niemców.
W niektórych okresach w zawrotnym tempie przechodziła z rąk do rąk; nie oszczędziło jej nic z tego, co ludzie XX wieku zgotowali innym ludziom: deportacje, pacyfikacje, masowe egzekucje, Holocaust.

Względnej stabilizacji zaznała Ziemia Wileńska w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Nawet jednak wówczas jej status, jako części państwa polskiego, Odrodzonej Rzeczypospolitej, był kwestionowany. Przez Litwinów, uważających Wilno za historyczną stolicę swego państwa (Kowno postrzegano tylko jako stolicę tymczasową), Sowietów, hołdujących ideologii podboju na skalę globalną, ukrywaną pod kłamliwym pojęciem "wszechświatowej rewolucji", i wreszcie przez Niemców, po dojściu Hitlera do władzy rezerwujących sobie cały europejski wschód - aż po Ural - na teren swojej ekspansji.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Niniejszy artykuł mógł ukazać się dzięki szczodrobliwości
Fundacji z Brzezia Lanckorońskich


Dnia 14 czerwca 1940 roku Niemcy wkroczyli do Paryża i w tym samym dniu zostały otwarte bramy niemieckiego obozu zagłady w Oświęcimiu. Przybył pierwszy transport 728 więźniów, wyłącznie Polaków, w większości młodych, pochwyconych przy próbach przedostania się do Francji, do tworzonej tam nowej polskiej armii.

Później poczęły przychodzić transporty nie tylko z Polski, ale z wielu innych krajów i ostatecznie: przez Oświęcim przeszli przedstawiciele 30 narodowości. Liczba więźniów, którzy otrzymali numery przekroczyła 500 tysięcy, ale wiele transportów wyłącznie żydowskich kierowano wprost do komór gazowych bez numerowania. W latach 1942, 1943 i 1944 ich liczba dosięgała półtora miliona.

We wrześniu 1940 roku do obozu przyszedł transport z Warszawy, w którym znajdował się więzień, por. Witold Pilecki. Był członkiem podziemnej organizacji Tajna Armia Polska, która później dołączyła do AK Dał się rozmyślnie złapać w ulicznej łapance, by trafić do Oświęcimia i tam stworzyć podziemną organizację. Korzystał z fałszywych papierów, w obozie był znany jako Tomasz Serafiński.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Ludobójstwo  - to celowe wyniszczanie całych narodów, grup etnicznych, religijnych, lub rasowych , zarówno poprzez fizyczne zabójstwa członków grupy, jak i kontrolę urodzin, przymusowe odbieranie dzieci czy stworzenie warunków życia obliczonych na fizyczne wyniszczenie.

Zbrodnie ludobójstwa nie ulegają przedawnieniu, a sprawcy ludobójstwa podlegają karze bez względu na to, czy są osobami prywatnymi, urzędnikami publicznymi czy mężami stanu. Karane jest nie tylko ludobójstwo, ale także podżeganie do niego, współuczestnictwo, usiłowanie jego popełnienia oraz zmowa w celu jego popełnienia.
Karanie za zbrodnię ludobójstwa zostało powierzone sądownictwu wewnętrznemu państw - członków konwencji oraz sądownictwu międzynarodowemu, o ile dane państwo jest członkiem tego systemu.

Czytając definicje ludobójstwa zadajemy sobie pytanie jak to jest możliwe, ze znając liczne przykłady, z historii i czasów nam współczesnych, do tej pory nie uznano za ludobójstwo zbrodni popełnionych na Polakach w czasie drugiej wojny światowej w ZSRR i na Ukrainie.
Akcje wymierzone przeciwko ludności polskiej posiadały wszystkie cechy planowego wyniszczenia narodu. Długotrwałe przygotowania do tych zbrodni miały zagwarantować, bezkarność sprawcom i zapewnić ,że prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego. Zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy pozostali bezkarni.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Nalot jak polowanie z nagonką
Okupacyjna noc z 11 na 12 maja 1944 roku dla kilkuset mieszkańców Lublina zakończyła się tragicznie. Niewiele znaczące pod względem militarnym miasto zostało zbombardowane przez eskadrę ok. 150 sowieckich bombowców. W pozornie bezsensownym ataku bomby posypały się nie na obiekty o znaczeniu strategicznym, lecz na ludność cywilną właśnie układającą się do snu. Zginęło ok. 200 mieszkańców miasta. Wielokrotnie więcej odniosło rany.

- Celem nalotu było zadanie możliwie największych strat wśród ludności cywilnej, by w ten sposób sparaliżować ducha oporu wobec zbliżającego się nowego okupanta - uważa inż. Stefan Przesmycki, historyk amator, więzień ubeckiej katowni na Zamku Lubelskim, absolwent i były nauczyciel dęblińskiej Szkoły Orląt, który od lat gromadzi dokumentację związaną z tym tragicznym epizodem II wojny światowej.

Piekło w majowy wieczór

To był ciepły wiosenny wieczór. Mieszkańcy Lublina kończyli kolację, szykowali się do snu. Front stał w odległości zaledwie 150 km od miasta, nad którym wielokrotnie pojawiały się sowieckie samoloty rozpoznawcze. Częste alarmy lotnicze potęgowały psychozę strachu. Liczono się z możliwością nalotu, w pobliżu domów kopano rowy przeciwlotnicze.
Stefana Przesmyckiego nalot zastał w trakcie odrabiania lekcji przy świetle karbidówki. - W pewnym momencie w domu zrobiło się dziwnie jasno, wyjrzałem za okno i oniemiałem, na dworze było widno jak w dzień - wspomina. Cała rodzina razem z krewnymi, którzy zamieszkali u nich po ucieczce z okolic Beresteczka przed bandami UPA mordującymi Polaków, wybiegła z domu i ukryła się w zagłębieniu terenu. Sowiecka bomba trafiła w dom, a raczej w ruiny, jakie pozostały po niemieckim bombardowaniu z 1939 roku.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

     Fragmenty powstającej nowej książki Stanisława Żurka.
    Księżka będzie miała prawdopodobnie tytuł "Zagłada Polskich Kresów południowo -wschodnich".

    1 Szatański dekalog
    Agresję Niemiec w dniu 1 września 1939 roku Polacy przyjęli z niepokojem i wiarą w zwycięstwo. Rozczarowanie słabością polskiego wojska, zawód z postawy sprzymierzonej Francji i Anglii uświadomiły, że bitwa jest przegrywana, ale wojna trwa i wymagać będzie większej daniny krwi, niż wydawało się to na początku.
    Dzień 17 września dla Polaków na Kresach był prawdziwą tragedią. Od zachodniej granicy atakowali Niemcy, od południa z wojskami niemieckimi szły wojska słowackie oraz dwa bataliony Legionu Ukraińskich Nacjonalistów, na wschód od Bugu wrogów było kilku. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej byli to Sowieci, Ukraińcy, Żydzi oraz w wielu miejscowościach grupki komunistów polskich. Na Wileńszczyźnie do Sowietów, a potem do Niemców dołączyli Litwini. Na Grodzieńszczyźnie i Polesiu do Sowietów dołączyli Żydzi i białoruscy chłopi, tworzący bojówki komunistyczne.
    Zdarzały się przypadki lojalności Żydów, Ukraińców czy Litwinów wobec Polaków, jednak w większości ludność polska na Kresach znalazła się w sytuacji wrogości swoich sąsiadów należących do innych narodowości.
    Samo spotkanie z Armią Czerwoną nie było szokujące, wyglądem i mentalnością nie różniła się od tej sprzed 19 lat, maszerującej na Warszawę, aby „po trupie białej Polski” rozwłóczyć zarazę bolszewicką po Europie Zachodniej. Szokował terror NKWD oraz sowieckiej administracji, wzmacniany kłamstwami i obłudą. Paraliżował on nie tylko odruchy obrony ale czynił spustoszenie w sferze moralnej i intelektualnej.
    Niemożliwe stało się dla Polaków ukrywanie swojej dotychczasowej pozycji społecznej, pełnionych funkcji, wykształcenia. Zasługi owych „sąsiadów” dla służb NKWD w rozpracowaniu społeczności polskiej były ogromne i w istotny sposób przyczyniły się do eksterminacji jej elit poprzez aresztowania i zsyłki. Nikt ich do tej zdrady nie zmuszał, była to kolaboracja z okupantem sowieckim ochotnicza, spontaniczna, dokonywana często z satysfakcją.