Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Masoneria tzw. wyższych stopni stara się przedstawiać siebie jako następcę rycerskich zakonów średniowiecznych. Jednak bliższe przyjrzenie się masońskim ceremoniom owych “rycerskich” stopni wyraźnie wskazuje, iż nie ma ona zupełnie nic wspólnego z chrześcijańskimi zakonami. A w istocie, pod pozorem nawiązywania do nich, naucza czegoś wręcz przeciwnego, tj. wrogiego podejścia do wszelkich przejawów chrześcijaństwa. 

Na 26. stopniu zwanym książę miłosierdzia lub szkocki trynitarz, masoński kandydat ma nauczyć się tego, iż koncepcja Trójcy nie jest jedynie przynależna chrześcijaństwu, ale rzekomo przejawiała się także w religiach pogańskich, a ponadto jest przyjęta przez masonerię.

Oczywiście występuje w tym jakieś niezrozumienie całego zagadnienia, a zarazem próba masońskiego zniwelowania odniesienia do Trójcy Świętej, jedynego prawdziwego Boga. Ma to się stać poprzez wprowadzony masoński chaos pojęciowy, który jest wtłaczany w głowę kandydata.

 REINTERPRETACJA SYMBOLI

Znak tego stopnia wskazuje, iż będzie tam miała miejsce próba erozji chrześcijańskich symboli i znaczeń religijnych. Zostaje tam bowiem przedstawione serce z płomieniem i napisem I.H.S. – co sugerowałoby, iż ma odnosić się do płomiennego Serca Jezusa Zbawiciela ludzi (Jesus hominum Salvator). Jednak w owym masońskim znaku serce jest jeszcze otoczone przez trójkąt (symbolizujący z kolei masońskie odniesienie do bóstwa). A na poszczególnych ramionach owego trójkąta znajdują się inicjały W.H.F. (wisdom, harmony, force – “mądrość”, “harmonia”, “siła”). Zostaje też wyjaśnione kandydatowi, iż oznaczenie I.H.S. wpisane w ów trójkąt, oznacza to samo, co owe W.H.F. Ma to się zaś dziać przez pokrętne masońskie podłożenie pod I.H.S. łacińskich oznaczeń: imperium, harmonia, sapientia (czyli “władza”, “harmonia”, “mądrość”), które to podłożenie całkowicie zmienia znaczenie przynależne temu skrótowi od wieków. Niweluje się chrześcijańskie znaczenie dawnego symbolu, nadając mu odniesienie do wydumanego dualistycznego masońskiego bóstwa. Według bowiem masońskiej egzegezy, siła i mądrość – to dwie przeciwstawne siły, równoważone przez harmonię. To wszystko stanowi ukryte odniesienie do masońskiego neomanicheizmu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Znaczenie Talmudu

Normą postępowania żydów i niejako zwierciadłem ich duszy jest Talmud. Nazwa ta oznacza naukę. „Talmud jest dla żydów religijną potrzebą życia. Już starzy nauczyciele stawiali jego słowa ponad słowa nauki Tory; ponieważ w nauce pisanej są liczne sprzeczności, które można rozwiązać tylko przy pomocy Talmudu – nauka pisana jest zbyteczniejsza niż Talmud, ponieważ on ją zawiera, a nie odwrotnie”… Toteż Talmud tworzy istotę żydostwa, a „żydostwo bez Talmudu jest niemożliwym”. Tak oświadczają rabini na oficjalnej dyspucie z duchownymi katolickimi 1240 r. 25 czerwca, broniąc Talmudu od stawianych mu zarzutów.

Nic się tu pod tym względem nie zmieniło, bo także według dzisiejszych żydów Talmud „uczy najwyższych zasad etycznych”. To samo tylko w innych słowach przedstawia Wajnberg. „Żydzi, jak mówi, są ludem księgi dlatego, że w ich życiu księga gra rolę inną niż w życiu innych ludów. A księga ta jest inną niż inne księgi, prawie jedyna, mianowicie prawie od dwóch tysięcy lat księga pospolicie zwana Talmudem – prawie jedyna, gdyż Biblia w życiu żydów stoi na drugim miejscu. Z tą księgą żydzi związali swe życie tak, że poza troskami powszednimi i życiem rodzinno-obrzędowym, wypełnia treść duszy i serca mężczyzn i w pewnym stopniu ideały i marzenia kobiet. Jest to zjawisko prawie jedyne w swoim rodzaju”. „Od powstania Talmudu Biblia przestała być księgą serca żydów, a Talmud stał się najważniejszym źródłem życia umysłowego żydów, poza życiem obrzędowym prawie jedyną krynicą ich wzruszeń społecznych.”  „Współcześnie z powstaniem Talmudu i w znacznej mierze pod jego wpływem znikł dawny typ i powstał znany światu nowożytnemu swoisty typ żyda-talmudysty. „Studiowanie Talmudu nie tylko było najpiękniejszym zajęciem żyda i jednym z najwyższych celów jego życia, ale dawało mu i po części teraz daje niewysłowione szczęście, które trudno odczuć i opisać temu, który go sam nie zaznał.” Toteż widzimy to dzisiaj, co również stwierdzają żydzi, a co Chrystus Pan wyrzucał uczonym w Piśmie i faryzeuszom, że opuścili Prawo Mojżeszowe, a wytworzyli sobie własne tradycje i podania starszych i według nich, a nie według Prawa Bożego postępują. Potwierdzało również Talmud w następujących słowach: „Baczniejszą uwagę zwracaj na słowa uczonych w Piśmie niż na słowa Zakonu (Tory). W Torze są przykazania i zakazy, kto zaś przestępuje słowa uczonych w Piśmie zasługuje na śmierć.”

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Ktoś, gdzieś tam, postanowił, że „taki człowiek” nie może tu być...

Może na początek kilka oczywistości, bo może nie wszyscy wiedzą na czym polega zawód historyka i na czym polega zawód naukowca, oraz nauczyciela. To będzie “łopatologia”, ale szczególny sposób w jaki potraktowano doktora domaga się przypomnienia rzeczy oczywistych i podstawowych. Chcę pokazać jasno, kto zachował się niegodnie, kto nie był wierny swemu zawodowi, swemu powołaniu i wynikającym z niego podstawowym obowiązkom.

Po pierwsze historyk poszukując prawdy o minionych wydarzeniach powinien poznawać opinie innych historyków, fachowców z dziedzin mających związek z tymi wydarzeniami, no a przede wszystkim badać źródła, czyli dokumenty i przedmioty pozostałe po tych interesujących go zdarzeniach. Swoje działania i wnioski z nich wynikające prezentuje on w specjalistycznych naukowych publikacjach, by poddać je pod ocenę innych osób zainteresowanych badaniami danej tematyki. W toczącej się tym sposobem dyskusji powstaje coś, co nazywamy wiedzą. Bez sporów pomiędzy naukowcami toczących się na papierze i w bezpośrednich kontaktach mielibyśmy tylko zbiór rozmaitych hipotez i sądów, a nie wiedzę o tym co jest prawdą, a co fałszem. Ba, bez publikacji i sporów nie mielibyśmy nawet podstaw do przypuszczeń o prawdopodobieństwie takiej prawdziwości w odniesieniu do poszczególnych twierdzeń.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Zalecenia dla "Małego Dziennika"
Wydawanie dziennika było gorącym pragnieniem św. Maksymiliana. To z jego inicjatywy franciszkanie przygotowali człowieka do tego dzieła. Był nim o. Marian Wójcik, który studia filozoficzno-teologiczne odbył we Fryburgu Szwajcarskim oraz w Louvain, gdzie studiując teologię chodził także na kursy dziennikarskie. Po święceniach kapłańskich, latem 1934 r. przeniesiono go do Niepokalanowa, gdzie zaraz objął redakcję "Rycerza" i "Rycerzyka Niepokalanej". Jesienią tego samego roku polecono mu przygotować się do wydawania dziennika. Próbny numer "Małego Dziennika" wydał z datą 27 listopada 1934 r. Miał wówczas 26 lat i prawie nie znał polskiego - a szczególnie warszawskiego - środowiska, w którym miał redagować codzienną gazetę. Ten próbny numer wysłał do o. Kolbego, do Japonii, prosząc go, jako inicjatora pomysłu, o ocenę.
Św. Maksymilian odpowiedział tego samego dnia, w którym otrzymał przesyłkę. W swoim liście zamieścił tylko dwie uwagi na temat treści owego próbnego numeru, a jedna z nich była następująca:
O systematycznym wypieraniu żydostwa lepiej dużo nie głosić, a raczej przyczynić się do rozwoju polskich placówek, co prędzej prowadzi do celu.
Ta wypowiedź ukazuje, że choć o. Ma-ksymilian nie miał bezpośredniego wpływu na materiały zawarte w "Małym Dzienniku", to nie akceptował sposobu, w jaki pisano o Żydach już w próbnym numerze i przestrzegał, że trzeba to robić inaczej.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jest truizmem stwierdzenie, że prezydent Czech Vaclav Klaus zasługuje na miano wyjątkowego polityka w skali światowej. Dla zwolenników koncepcji Europy Ojczyzn na całym Starym Kontynencie prezydent naszych południowych sąsiadów jest żywym symbolem tejże idei i jej wyrazicielem. Z kolei dla sympatyków federacyjnego modelu a’la Traktat Lizboński jest wcieleniem zła.
Z tym większym zaciekawieniem sięgnąłem po lekturę skromnej objętościowo książeczki zatytułowanej „Czym jest europeizm?” autorstwa Klausa. W tej krótkiej rozprawce prezydent Vaclav Klaus dokonuje krótkiej charakterystyki najistotniejszych elementów tworzących korpus doktryny politycznej nazwanej przez niego europeizmem. Klaus już w pierwszym rozdziale dokonuje rozprawy z modelem funkcjonowania Unii Europejskiej, w którym aparat państwowy jest bronią w rękach dobrze zorganizowanych grup interesów, a nie obrońcą anonimowych, niezrzeszonych, a co za tym idzie bezbronnych obywateli.
W swojej książeczce autor cofa się troszkę do historii i naświetla czytelnikowi proces rozwoju doktryny europeizmu do obecnego kształtu, ciągłej walki politycznej pomiędzy europeistami- zwolennikami federacyjnego modelu, a spadkobiercami myśli generała Charlesa de Gaulle’a Europy Ojczyzn. Przy tej okazji Klaus zwraca uwagę czytelnikowi na zagrożenie ze strony forsowanej przez federastów idei regionalizacji, która w ich rękach jest niczym innym tylko narzędziem do dezintegracji państw narodowych.