Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Ksiądz profesor Czesław S. Bartnik

Zjawisko oszukańczego schlebiania, fałszywego komplementowania i nieprawdziwego sprzyjania innym ludziom czy społecznościom jest tak stare jak świat i rozpowszechnione we wszystkich społeczeństwach i krajach. Ale my w Polsce powinniśmy to zjawisko stanowczo zwalczać, gdyż inaczej weźmie ono górę nad prawdą i sprawiedliwością w całym naszym życiu państwowym. Zechcę tu podać kilka przykładów.

Diabelski rząd, anielski obywatel

W naszym życiu społeczno-politycznym zwykliśmy, głównie drogą medialną, ostro krytykować władze, naczelne i niższe, a także każdą partię rządzącą, a jednocześnie bez pamięci chwalić całe społeczeństwo, w tym głównie opozycję rządową. Uwidacznia się to dobrze w przypadku silnej agresji medialnej na rządzących oraz brutalnej - na wzór nieludzkiej praktyki amerykańskiej - ingerencji w każdy zakamarek życia osobistego, prywatnego i intymnego owych ludzi. A więc o jakiejś większej figurze nie mówi się prawie wcale, jakie ma zadania, co rozwiązuje i jak się to ma do społeczeństwa, lecz najczęściej wywleka się na scenę publiczną jej osobiste słabości, śmiesznostki czy nawet grzechy. Niektórzy dziennikarze wołają, że wszyscy mamy prawo poznać całe osobiste życie wysokiej figury, bo to sprawa państwowej wagi. I w ten sposób znaleźliśmy się na poziomie starochińskiej mitologii: jakiś wielki kataklizm nastąpił w przyrodzie, dlatego że doszło do kłótni na dworze cesarskim. Albo jest to niemądre nawiązanie do francuskiego absolutyzmu króla Ludwika XIV, u którego nawet but miał mieć wagę państwową. Toteż gdy rano kamerdynerzy ubierali króla, nagiego, to każdy od jakiejś części garderoby uważał, że spełnia funkcje państwowe i narodowe. Rzekome prawo poznania wszystkich szczegółów życia prywatnego dygnitarza wypływa z drapieżności agresora, który chce poniżyć ważniejszego od siebie. I tacy dziennikarze są często na usługach jakichś oligarchów, którzy chcą mieć medialną władzę nad władzą.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jak zwykle mądrre i odważne słowa b. kapelana "Solidarności".
Ze strony pro-kapitalizm
http://www.prokapitalizm.pl/ks-malkowski-dla-prokapitalizmpl-smolensk-to-zbrodnia-z-zimna-krwia.html

Wywiad z ks. Stanisławem Małkowskim – wersja tekstowa…

Prokap: Czy mógłby ksiądz odnieść się do wczorajszej akcji pod krzyżem, podczas której wynoszono spod krzyża obrońców, czy ksiądz również był tam wtedy obecny?

Ks. Małkowski: Nie, wtedy nie byłem, to było nad ranem może o czwartej godzinie. Ja byłem obecny przy modlitwach i przy krzyżu wieczorem od 21:00 do 22:00.

Prokap: A czy zna ksiądz jakieś relacje z tej akcji?

Ks.M.: Tak, policja obrońców po prostu wyniosła, a następnie sprzątnięto i wyrzucono na śmieci wszystko to, co tam było, poza samym krzyżem. Nawet z krzyża zdjęto i wyrzucono biało-czerwoną szarfę, usunięto sprzed krzyża krzyże, krzyżyki, różańce, fotografie ofiar katastrofy smoleńskiej, znicze…

Prokap: Wyrzucono to na śmietnik?

Ks.M.: Tak. Ci sami co zabili tych ludzi, teraz niszczą pamięć o nich.

Prokap: Czy przewiduje ksiądz dalszy ciąg wydarzeń, czym się ta cała historia może zakończyć?

Ks.M.: Zakończy się to tym, że ta strona będzie musiała ustąpić i że krzyż tam będzie. Jeżeli nie ten krzyż w sensie materialnym to inny, a jeżeli nie krzyż to jakiś znak pamięci z krzyżem, a jaki znak pamięci to powinien być ogłoszony konkurs plastyczny. Trzeba do tego podejść poważnie, trzeba to uzgodnić zarówno z rodzinami ofiar jak i z tymi, którzy się modlili.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Kiedy komuniści w 1980 roku poczuli na swoich tchórzliwych plecach oddech narodu, wyrazili zgodę nie tylko na tablicę z imionami i nazwiskami poległych w 1970 roku stoczniowców, ale i na postawienie w „neutralnej światopoglądowo przestrzeni publicznej” Gdańska, Trzech Krzyży, każdy ważący 42 tony i mierzący 42 metry wysokości.

Przez dziesiątki lat zaśmiecali przestrzeń publiczną sierpami i młotami, Leninami, Stalinami, Marksami i Engelsami nie licząc już wszechobecnych socjalistycznych i komunistycznych haseł. Walili tym po oczach w większości bezpartyjne społeczeństwo.

Dzisiaj, dzięki miłościwie nam panującej partii miłości i pierwszej inicjatywie nowego prezydenta, spadkobiercy PZPR, którzy przy pomocy moskiewskich pieniędzy przedzierzgnęli się w socjaldemokratów z SLD dostali zastrzyk z odwagi i postanowili walczyć o „świeckość państwa”.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Straszliwa i dotąd zagadkowa katastrofa pod Smoleńskiem spowodowała w kraju wielkie rozbudzenie patriotyzmu i uczuć religijnych, co wyraziło się w postawieniu i kulcie krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Ale jednocześnie to ożywienie miłości Ojczyzny i więzi z Kościołem przeraziło ogromnie liberałów, ateistów i ludzi, dla których Bóg, Kościół, Ojczyzna nie są najwyższymi wartościami. Skąd takie przerażenie i wściekłość?

Harcerze postąpili szlachetnie i godnie, stawiając krzyż jako religijną i patriotyczną interpretację tragedii. Postawili go tam, gdzie spontanicznie zaczęli się gromadzić Polacy, żeby uczcić pamięć wszystkich poległych na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim jako głową państwa. Jednak harcerze, nie znając ideologii liberalistycznej Platformy Obywatelskiej ani jej nienawiści do zmarłego prezydenta, nie wiedzieli i nie spodziewali się, że PO i rząd potraktują to jako hołd dla Lecha Kaczyńskiego oraz jako akt wrogi im i wszystkim ateistom - zarówno tym, którzy swoje poglądy ograniczają do sfery prywatnej, jak i tym, którzy otwarcie je manifestują. I oto harcerze nastąpili na minę. Trudno młodych ludzi za to winić, bo istotnie życie polityczne w Polsce coraz częściej polega na zakłamaniu. Dlatego nie wiedzieli, że naruszyli dogmat liberalistycznej i dzisiaj "jedynie słusznej koncepcji państwa i polityki".

Dogmat ateizmu publicznego

Trzeba przypomnieć, że o ile twórcy Wspólnoty Europejskiej od 1957 r. przyjmowali twórczą rolę religii, o tyle już ich następcy, ateiści publiczni, w traktacie z Maastricht parafowanym w 1991 r. przyjęli ukrytą tezę, że UE będzie budowana na ateizmie i w całości ma być ateistyczna.
Nowa lewica, postkomuniści, postmoderniści, masoni i klasyczni ateiści dostrzegli w budowaniu Unii jeden zasadniczy problem. Jak usunąć religię z życia państwa europejskiego i jak zdobyć legitymizację na przywódców tego nowego superpaństwa, kiedy w jego skład wchodzą narody religijne? Sekularyści francuscy zaproponowali następujący chwyt: tworzone superpaństwo europejskie nie atakuje religii państw członkowskich, nawet ją "zabezpiecza", ale tylko religię w sferze osobistej i prywatnej obywateli, nie publicznej i państwowej. Natomiast życie publiczne ma się oprzeć na sekularyzmie, czyli nieobecności religii. Argument był taki: jest wiele religii, zwalczają się one nawzajem, dzielą społeczeństwo, podzielą więc i Unię, ateizm zaś jest jeden, łączy więc i jest ponadreligijny. W każdym razie zjednoczona Europa nie może wyrastać z korzeni religijnych. Było to przeciwstawienie się idei Jana Pawła II, na którego zlecenie Papieski Uniwersytet Laterański i Katolicki Uniwersytet Lubelski zorganizowały od 3 do 7 listopada 1981 r. w Watykanie wielkie kolokwium ogólnoeuropejskie na temat: "Chrześcijańskie korzenie Narodów Europejskich". Miałem zaszczyt czynnie uczestniczyć w tym wydarzeniu razem z wieloma wybitnymi Europejczykami. Ze smutkiem jednak dodam, że było tam także wielu Polaków, którzy utworzyli potem tzw. katolewicę. Oni też odrzucili ideę obecności Kościoła w życiu publicznym.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Czy władza zaborców również pochodziła od Boga? Czy ustroje niesprawiedliwości społecznej, w których ludzi traktowano jak robocze zwierzęta, również pochodziły od Boga? Czy władza ojca sadysty, który tyranizuje swoje dzieci, również pochodzi od Boga? Przecież Pismo Święte uczy, że wszelka władza pochodzi od Boga! 

Owszem, źródłem władzy jest sam Bóg. Kościół wierzył tak zawsze i prawda ta -- jeśli w nią naprawdę uwierzymy -- może nas bardzo wzbogacić. Fakt zaś, że budzi ona nieporozumienia albo że jest nadużywana, wydaje się wobec jej wewnętrznego sensu czymś drugorzędnym, a w każdym razie bylibyśmy małoduszni, gdybyśmy z powodu nadużycia prawdy chcieli odrzucać albo przemilczać samą prawdę.

Choć jest to prawda niezmienna, zawarte w niej wezwania mogą być bardzo różne, zależnie od konkretnej sytuacji. Przypomnijmy sobie na przykład, jak różnie objawiała się ta prawda dla Kochanowskiego i dla Mickiewicza. Obaj poeci przyjmowali ją równie dosłownie, żyli jednak w krańcowo odmiennych okresach naszej ojczystej historii, praktyczne znaczenie tej prawdy wiary siłą rzeczy było więc dla nich inne.

Kochanowski w Odprawie posłów greckich pisał:

Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
a ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsce zasiedli Boże na ziemi.

Kochanowski pisze tak, żeby uzasadnić swoje postulaty pod adresem rządzących. Celem władzy jest służba dobru wspólnemu. Taki cel wyznaczył jej Bóg, m.in. przez posługę sprawujących władzę chce obdarzać nas dobrem i czynić nas uczestnikami swojego Boskiego porządku, który jest zawsze po stronie dobra, a przeciwko złu. Otóż poeta nie żywi nawet cienia wątpliwości co do tego, że władza w ówczesnej Rzeczypospolitej jest prawowita, nie zarzuca jej również istotnego sprzeniewierzenia się swoim obowiązkom. Poeta lęka się tylko, że rządzący nie dostrzegają pewnych określonych zagrożeń dobra wspólnego i zwraca im na to uwagę. A czyni tak w imię tego, że ich władza pochodzi od Boga, a więc winni się starać spełniać swoje obowiązki jak najlepiej.