Warto przeczytać
- Szczegóły
- Kategoria: Warto przeczytać
- Odsłony: 7012
R.Dmowski w swej książce p.t”Dziedzictwo” pisanej pod pseudonimem K.Wybranowski,
podaje nam taką scenkę pod rozwagę dla tych co chcą cokolwiek zrozumieć z mentalności tej nacji z piekła rodem. Oto stary żyd Culmer poucza swego syna Henryka :
– „ (…) Wiedziano o nim(o ojcu Józefie Culmerze w Polsce-do.AR), że był uczestnikiem powstania 1863roku. Nie poszedł wprawdzie ze strzelbą do lasu, ale odznaczył się w Warszawie, w rozmaitych naradach i komitetach obywatelskich. Mówiono po cichu o jego stosunkach z Rządem Narodowym , a bardziej wtajemniczeni wiedzieli, że wystawił się na wielkie niebezpieczeństwo, wziąwszy na siebie zakup wielkiego transportu broni z Anglii. Tylko skutkiem jakiegoś nieszczęśliwego zbiegu okoliczności ta broń do kraju nigdy nie doszła. Za to szczęście mu sprzyjało w tym, że Moskale nigdy nie wykryli jego tak czynnego udziału w powstaniu, skutkiem czego uniknął zesłania, katorgi, a może nawet powieszenia. Po powstaniu pozostał w Warszawie, gdzie był w tej ciężkiej dobie jednym z gorętszych patriotów, niestety, zmuszonych do wielkiej ostrożności. Toteż nazwisko jego wymawiano z ogromną czcią; byli tacy, co pochylali przy tym głowę. Sam fakt, że Heryk Culmer był synem takiego człowieka, już mu zapewniał zaufanie w sferach bardziej świadomych rzeczy. Za zaufaniem poszedł wpływ i powodzenie. Jeszcze więcej zawdzięczał naukom ojca, których ten mu nie szczędził, zwłaszcza w czasie , gdy chłopak dorastał. Niektóre były bardzo interesujące.
– Moją rolą – mówił stary – Było pozyskać stanowisko wśród Polaków i kierować jak najskuteczniej ich postępowaniem. Dlatego musiałem się ochrzcić i schować swe żydostwo. To mi sięudało: uchodzimy za Polaków pochodzenia angielskiego.
- Szczegóły
- Kategoria: Warto przeczytać
- Odsłony: 5536
Centrum Sztuki Współczesnej
Jedną z instytucji lewicowej propagandy jest Centrum Sztuki Współczesnej. Do połowy listopada ekstremalnych przeżyć dostawcza znudzonym inteligentom wystawa „Schizma” prezentująca dorobek sztuki współczesnej początku lat dziewięćdziesiątych w III RP.
Pierwszym eksponatem który gwałci zmysły widzów jest instalacja Alicji Żebrowskiej „Grzech pierworodny” z 1993 roku. W przejściu do sali eksponującej to dzieło wisi mała karteczka głosząca że „rodziców i opiekunów dzieci prosimy o zapoznanie się z charakterem pracy zanim zachcą przedstawić ją swoim podopiecznym”. Szczęściarz w wejściu do salki ekspozycyjnej może minąć wychodzącą wycieczkę szkolną licealistek na których obliczach maluje się obrzydzenie. Nie można im się dziwić. Jednym z elementów instalacji jest ekran na którym wyświetlano film. Cały ekran zajmowała owłosiona wagina. W waginę najpierw wpychano wibrator, potem wpychano czarną substancje (błoto lub fusy), czarna substancja wylewającą się z pochwy wypłukiwano wodą. Drugi akt filmu przedstawiał jak wypychaną z pochwy laleczkę Barbie. Trzeci przedstawiał jakiś przedmiot wyłaniający się z pochwy. W okrągłej salce prócz monitora, wisiały zdjęcia dokumentujące etapy wyłaniania się laleczki z pochwy.
Czytaj więcej: Za pieniądze podatników – sztuka nowoczesna jako instrument lewicowej propagandy
- Szczegóły
- Kategoria: Warto przeczytać
- Odsłony: 5093
Przed świętami słuchałem radiowej audycji, w której pewna wegetarianka i „ekolożka” przekonywała słuchaczy, że człowiek nie powinien jeść żadnego mięsa, w tym żadnych ryb, gdyż zdobywanie tego rodzaju jedzenia wiąże się z cierpieniem zwierząt. Karp na wigilijnym stole oznacza, że ktoś go złowił, a potem zabił sprawiając rybie ból. Jakiś przytomny słuchacz zadzwonił i zauważył, że „ekolożka” powinna najpierw pogadać z kormoranami, gdyż te okropne ptaki zjadają olbrzymie ilości ryb, a każda zjadana przez kormorana ryba niewątpliwie cierpi. „Ekolożka” odpowiedziała rezolutnie, że kormoran nie ma wyboru, a poza tym, nie ma świadomości sprawianego rybie bólu.
Szkoda, że w sprawie tzw. ekologii najgłośniejsze są różnego rodzaju typy nawiedzone ze skłonnością do ideologicznej przesady. Ekologia to była dziedzina nauki, a ekologami nazywano naukowców zajmujących się w sposób obiektywny tą dziedziną. Dziś „ekologami” nazywa się różnego rodzaju „zielonych”, którzy przyczepiają się do drzew łańcuchami, albo zgrabnie przemawiają na wiecach czerpiąc z tego niemałe korzyści. Były wiceprezydent USA, Al Gore, na głoszeniu klimatycznej ideologii dorobił się nawet Pokojowej Nagrody Nobla (swoją drogą to coraz bardziej skompromitowana nagroda). Al Gore manipulował danymi, mieszał skutek z przyczyną, zaprzeczał sam sobie, ale — pomimo to, a może właśnie dlatego — doskonale wykorzystał zapotrzebowanie na jakąś nową religię i stał się prorokiem „religii globalnego ocieplenia”.
- Szczegóły
- Kategoria: Warto przeczytać
- Odsłony: 5275
Miejscem szczególnej krytyki Kościoła a zwłaszcza jego przedstawicieli -duchownych stał się Internet. Dziwna rzecz, że na portalach internetowych różne psychopatyczne osobowości mogą zawsze liczyć na pobłażanie i poparcie moderatorów. Natomiast trudno jest umieścić tam obiektywne, wyważone wyjaśnienie. Warto zauważyć, że na ogół nie spotkamy w mediach zmasowanej krytyki ludzi innych profesji poza Kościołem i księżmi. W wielu portalach internetowych obraz kapłana jest jednoznaczny: ksiądz to reprezentant ciemnogrodu, znienawidzony wróg wolności.
W wielu publikacjach zauważamy wprost nieprawdopodobne statystycznie nagromadzenie i koncentrację negatywnych cech w charakterystykach księży. A więc trzeba ich nienawidzić. Wszystkie środki są dozwolone. Nawet jeśli się okazuje po jakimś czasie, że to była manipulacja czy kłamstwo, nikt nie poczuwa się by to kłamstwo odwołać. W tym negatywnym duchu wielu pragnie by kręcono filmy tylko o złych księżach i zdziwaczałych siostrach. Rodzi się pytanie: Czy takie jest zapotrzebowanie współczesnej kultury, czy raczej tak chcą postrzegać kapłana ci, którzy mają w tym swój interes? O co w tym wszystkim chodzi? Czy nie o to, by odgrodzić duszpasterzy od wiernych? Manipulatorzy chcieliby innej rzeczywistości, w której nie byłoby kościołów, krzyży na ścianie oraz głoszenia w życiu publicznym Dobrej Nowiny o odkupieniu i zbawieniu.
- Szczegóły
- Kategoria: Warto przeczytać
- Odsłony: 5298
Moja wiara w teorię ewolucji runęła w 1989 roku, kiedy jako student politechniki przeczytałem książkę radzieckich ewolucjonistów o najnowszych ustaleniach badawczych. Dowiedziałem się z niej, że badania genetyczne jednoznacznie wskazują, iż wszystkie żyjące dziś na Ziemi kobiety pochodzą od jednej tylko pramatki, która zresztą nie posiadała żadnych cech małpy. Poza tym, opisano tam odkrycia dowodzące, że człowiek chodził po Ziemi w tym samym czasie, co dinozaury – lub że dinozaury żyły jeszcze wtedy, kiedy na naszej planecie pojawili się ludzie. Oczywiście, fanatycznie wierzący w teorię Darwina radzieccy naukowcy usiłowali wykazać, że te najnowsze ustalenia nie stoją w sprzeczności z lansowaną przez nich ideologią samoczynnego powstania życia z nieożywionej materii, oraz człowieka ze świata zwierząt. Do mnie jednak nie przemówił argument, jakoby pramatka dzisiejszych ludzi samodzielnie, w oderwaniu od pozostałych pobratymców, wyewoluowała z małpoluda w człowieka i straciła sierść w wyniku napromieniowania radioaktywnego. Zacząłem drążyć temat i przekonałem się, że całą teoria Darwina ze wszystkimi jej modyfikacjami bazuje na braku danych, a nie na naukowo potwierdzonych faktach. Prawda jest taka, że gdyby Darwin posiadał choćby połowę dzisiejszej wiedzy o świecie, teoria o pochodzeniu gatunków po prostu nie przyszłaby mu do głowy.
Chcąc dowiedzieć się czegoś nowego na temat teorii ewolucji zaglądam czasami do czasopism naukowych. Jest takie czasopismo w języku angielskim pt. „Trends in Ecology and Evolution”, które porusza zagadnienia teorii ewolucji. Znajduje się ono na tzw. Liście Filadelfijskiej, wydawcą jest Elsevier (Wielka Brytania), co świadczy o wysokim poziomie naukowym. Co nowego można się dowiedzieć o ewolucji z artykułów, opublikowanych w nim w roku 2009? Zajrzyjmy do artykułu autorstwa amerykańskich naukowców A. Rokas, P. Abbot, Harnessing genomics for evolutionary insights (vol. 24, nr 4-2009, s. 192-200). Autorzy są zwolennikami teorii ewolucji i proponują metodę symulacji rozwoju ewolucyjnego życia na Ziemi. Rzuca się w oczy stwierdzenie, że tzw. „drzewo życia”, czyli ukazywana we wszystkich podręcznikach struktura wzajemnego pochodzenia gatunków, jest fikcją. Okazuje się, że zaledwie niecały 1% (tak, jeden procent!) znanych istot żywych da się wpisać jako tako w ogólnie przyjętą strukturę „drzewa życia”. Pozostałe do niej nie pasują wcale. Jako inżynier zastanawiam się, jak zostałaby przyjęta np. wysunięta przeze mnie nowa teoria budowy jakichś mechanizmów, która dawałaby zaledwie 1% działających urządzeń.
Strona 306 z 438
RadioMaryja.pl
05 sierpień 2025
Katolicki Głos w Twoim domu- Łamanie obietnic wyborczych. Nie będzie ograniczenia tzw. podatku Belki
- Informacje Dnia 05.08.2025 [18.05]
- „Godzina (Nie)Wychowawcza – Lekcja dla Rządu”. W Warszawie odbyła się ogólnopolska pikieta rodziców i nauczycieli
- Poczta Polska: Oszuści w SMS-ach podszywają się pod Pocztex
- Pos. K. Szczucki: Bądźmy w Warszawie i przypilnujmy, żeby ślubowanie od Karola Nawrockiego zgodnie z Konstytucją zostało odebrane
- MRiRW: Wnioski o zwrot podatku akcyzowego za paliwo rolnicze można składać do 1 września
- Informacje Dnia, godz. 17.00
- Konkurs im. ks. kan. Józefa Jamroza
- Studio Sport
- Sejm uchylił immunitet posłowi PiS Antoniemu Macierewiczowi
- Informacje Dnia 05.08.2025 [16.00]
- Rozpoczęcie Festiwalu Młodych w Medjugorie