Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

"Historia świadczy, że każdy, kto - strojąc się w szaty obrońcy praw człowieka - walczy z krzyżem, ostatecznie okazywał się tyranem" - napisali biskupi polscy w Liście na Niedzielę Świętej Rodziny.
W przesłaniu, które jest odczytywane 27 grudnia w kościołach w całej Polsce, apelują do małżonków, by byli świadkami miłości w rodzinach i w życiu społecznym. Młodych zachęcają do odkrycia pięknej i wymagającej miłości, która będzie mocnym fundamentem ich więzi.
W Liście na Niedzielę Świętej Rodziny biskupi przypominają hasło roku duszpasterskiego "Bądźmy świadkami miłości". Oznacza to także, że szanując prawa innych, należy domagać się poszanowania własnych praw. Jest wśród nich prawo do wyznawania własnej wiary jako jedno z najbardziej podstawowych praw, związanych z ludzką godnością. A ponieważ Chrystusa nie można wyznawać tylko w domu, ale trzeba także w życiu publicznym, a świat ma prawo widzieć uczniów Jezusa, którzy spotkali Go osobiście, chrześcijanie mają obowiązek dawać o Nim świadectwo. "Kto kocha, ten nie kryje się ze swoją miłością" - piszą biskupi.

Stwierdzają też, że gdy ktokolwiek urąga krzyżowi, trzeba jasno powiedzieć: dosyć. "Historia świadczy, że każdy - kto strojąc się w szaty obrońcy człowieka - walczył z krzyżem, ostatecznie okazywał się tyranem". Gdyby ktokolwiek chciał budować Europę usuwając z niej krzyż - budowałby na piasku - dodają autorzy. A nawet gorzej, gdyż jest to podcinanie korzeni, z których wyrasta zachodnia cywilizacja.
Przyszedł czas na refleksję i samookreślenie - stwierdzają. "Niech centralne instytucje europejskie odpowiedzą jednoznacznie: w imię czego w Europie jest miejsce dla wszystkich ekstrawagancji, ale nie ma miejsca dla Chrystusa? Dlaczego - jak w najczarniejszych momentach totalitaryzmu - pozwala się urągać chrześcijanom i podburzać przeciwko nim?" - pytają biskupi.

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Trzy korespondencje z Kijowa.

Cała „szara” Ukraina

Szara strefa na Ukrainie w warunkach ostrego kryzysu finansowo-gospodarczego przekroczyła barierę 60% PKB – stwierdzają ukraińscy ekonomiści. Szara strefa na takim poziomie już zagraża bezpieczeństwu państwowemu – zaznaczają prowadzący ekonomiści Akademii Nauk Ukrainy w referacie „Socjalno-ekonomiczny stan Ukrainy: skutki dla narodu i państwa”, opublikowanym w ukraińskim tygodniku „Dzerkało Tyżnia”. „Można stwierdzić faktyczne zakończenie procesu restrukturyzacji szarej strefy gospodarki w zasięgu całego państwa” – zaznaczają naukowcy. Ich zdaniem obecnie szara strefa jest nierozerwalną częścią gospodarki ukraińskiej. Potężna szara strefa w kraju obsługuje dziś interesy polityczne i gospodarcze decydentów ukraińskich. Kryminalne klany zajmują wszystkie kluczowe pozycje na Ukrainie. Zdaniem ekspertów 25-50% obrotów finansowych wszystkich firm komercyjnych nie notuje się w dokumentach oficjalnej księgowości. Wysokość niepłacenia podatków zależy od wysokości „patronatu” urzędnika państwowego. W niektórych firmach szara strefa osiąga 80-90% wszystkich zysków. W handlu szara strefa, wg ekspertów Akademii Nauk, sięga 80%, budownictwie – 66%, handlu nieruchomościami – 60%, biznes hazardowy – 53%, środki przekazu masowego – 53%, transport i przewozy – 46%.

Czy można kraj, gdzie szara strefa przekracza 60% PKB, a totalna korupcja weszła we wszystkie sfery życia, a prawo jest tylko deklarowane – nazywać krajem demokratycznym? – pytają szeregowi obywatele Ukrainy, którzy kryminalizację kraju odczuwają na własnej stopie życiowej – najniższej w Europie. Ukraina teraz to kraj kontrastów, gdzie rządzi kryminał. Sądy komercyjne są na usługach klanów, a zwykły obywatel się nie liczy z wyjątkiem wyborów, które są falsyfikowane pod oklaski polityczno poprawnych decydentów w Brukseli i Warszawie.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
No i co tu mówić o postępie, kiedy za Hitlera taka rzecz nigdy by się nie zdarzyła? Mówię oczywiście o kradzieży napisu „Arbeit macht frei” umieszczonego nad bramą wejściową obozu w Oświęcimiu, którego nazwa została niedawno zatwierdzona w brzmieniu niemieckim, że „w Auschwitz”, żeby nie kusić złego w postaci freudowskich pomyłek, jakim coraz częściej ulegają zachodni gryzipiórowie. Wprawdzie ci zachodni gryzizpiórowie to oczywiście banda idiotów, którzy niczego nie wiedzą, ale idiotów cwanych. Wprawdzie niczego nie wiedzą, ale jedno wiedzą – że trzeba słuchać starszych i mądrzejszych. Jeśli zatem starsi i mądrzejsi dadzą rozkaz, że trzeba się mylić na temat przynależności narodowej obozów zagłady – to się mylą w podskokach. Tak samo stadnie reagują czytelnicy chlipiący swoja intelektualna zupę z „Gazety Wyborczej”; jak redaktorowi Michnikowi zepsuje się telefon, to zupełnie nie wiemy, co myślimy. A jak się naprawi – to znowu myślimy, jak się należy.

A w ogóle z przynależnością narodową owych obozów jest kłopot, bo wprawdzie nie są one, ma się rozumieć, „polskie”, a najlepszym tego dowodem jest deklaracja pana Kukiza, który każdemu, kto się w tej sprawie pomyli, grozi niezawisłym sądem - ale nie są też „niemieckie”. Są „nazistowskie” – a więc przynależą do narodu dzisiaj już wymarłego, jak Jadźwingowie, Prusowie, czy wcześniej - Sumerowie. Jakie były przyczyny wyginięcia „nazistów”? Tego nikt dokładnie nie wie, bo kto by tam wierzył wymysłom autorów sowieckiej encyklopedii, piszącym, że „obawiając się sądu zagniewanego ludu, Hitler...” – i tak dalej. W tej sytuacji nie wiadomo, czy „naziści” wymarli na przykład wskutek globalnego ocieplenia, czy też może w następstwie jakiegoś zapomnianego holokaustu?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Koniec roku to czas podsumowań.  Mijający rok 2009 kojarzyć się będzie nam jednoznacznie z kryzysem gospodarczym. Zacznijmy od omówienia sytuacji globalnej: która ze światowych potęg gospodarczych najbardziej odczuła negatywne skutki kryzysu i dlaczego?
Skutki światowego kryzysu gospodarczego są wielostronne i wyjątkowo dolegliwe, dlatego najpierw warto się zająć ustaleniem głównego obszaru, na którym one występują. Musimy mieć w pamięci niespotykane od osiemdziesięciu lat zawężenie międzynarodowej wymiany handlowej, które dotyka wszystkie kraje, choć w różnym stopniu. Wszędzie rośnie bezrobocie, wszędzie puste frachtowce stoją w portach. Do tego dochodzą spektakularne bankructwa kilku krajów, najpierw Łotwy, a ostatnio Dubaju. Faktycznie - także Grecji. Musimy również pamiętać o pułapce zadłużeniowej, w której znalazło się wiele innych krajów, w tym Polska.  To są zjawiska najważniejsze.

Impet kryzysu nie skupia się na jednym czy kilku krajach. Negatywne skutki kryzysu mają charakter globalny.
Czym innym są natomiast przetasowania geoekonomiczne i trendy globalne. Jasne, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zjeżdżają w dół. To nie są wyłącznie przewidywania ich krytyków czy konkurentów na scenie światowej, takie są również prognozy z oficjalnych raportów komisji parlamentarnych i służb wywiadowczych tych krajów. Przewidywania te mają obecnie poważne konsekwencje polityczne. Rządy wielu krajów odsuwają się Anglosasów. Ujawniają się ukrywane do tej pory pretensje, a nawet wrogość do Stanów Zjednoczonych. Kiedy mówi się, że największym hitem eksportowym Stanów Zjednoczonych jest kryzys, to ujawnia się przede wszystkim spadek prestiżu tego imperium. Pod tym względem jedynie Chiny zachowują umiarkowanie albo, jak piszą niektórzy, uprawiają ekwilibrystykę na wysokim poziomie. W tym sensie Stany Zjednoczone odczuły najmocniej skutek kryzysu, jakim jest utrata dominacji światowej, na razie w sferze ideologicznej i gospodarczej, a w perspektywie kilku lat – politycznej i militarnej.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Jest taki film z Melem Gibsonem w roli głównej zatytułowany „Znaki”. Fabuła tego obrazu skoncentrowana jest na rodzinie, w której żona głównego bohatera ginie w wypadku samochodowym. W wyniku tego traci on wiarę. Jednakże na skutek wydarzeń w filmie odzyskuje tę wiarę. Dopiero w finałowych scenach tego filmu główny bohater przyznaje przed samym sobą, że Opatrzność zsyłała mu pewne znaki, a on nie potrafił ich dostrzec i właściwie odczytać.
Dawno nie byłem tak przygnębiony jak wtedy, gdy w relacjach telewizyjnych widziałem upadającego Benedykta XVI po tym jak podczas bożonarodzeniowej Pasterki potrąciła go niezrównoważona psychicznie kobieta. Piotr naszych czasów, głowa Kościoła katolickiego upada, podnosi się, odważnie idzie dalej, ale jego twarz nie jest w stanie ukryć cierpienia. Cierpienia nie tyle fizycznego, co duchowego.