Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Kwiecień 2010 roku musiał być dla rosyjskich służb specjalnych jednym z najbardziej pracowitych miesięcy. W tym samym czasie, gdy wokół pułapki smoleńskiej rozkręcała się kampania dezinformacji, Rosja pilnowała przebiegu krwawej rewolucji w dalekim Kirgistanie. Dla wielu  obserwatorów sceny politycznej było jasne, że usunięcie prezydenta Bakijewa stanowiło karę za paktowanie z Amerykanami w  sprawie bazy lotniczej Manas, a płk Putin postanowił wymienić nazbyt samodzielnego satrapę i pokazać światu, kto sprawuje władzę w tym rejonie Azji Środkowej. Przyszło mu to tym łatwiej, że Kirgistan jest krajem niemal całkowicie zależnym od Rosji, a wszelkie formy aktywności publicznej i politycznej są w pełni kontrolowane. Od lat też Rosja dba, by nowe pokolenia Kirgizów wyrastały na obywateli przyjaźnie nastawionych do wielkiego sąsiada i wykazywały zrozumienie dla dominującej roli Moskwy.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Zakładając, że nasza planeta przetrwa jeszcze jakiś czas dobrze byłoby się zastanowić jakie strategiczne kierunki w poszukiwaniu przyjaciół są dla naszego państwa najkorzystniejsze.
Kraj średniej wielkości, leżący w sercu (?) Europy o całkiem niezłym potencjale demograficznym powinien mieć jasną wizję rozwoju.
Póki co nasza optyka jest zawężona do dwóch wymuszonych koncepcji, z których żadna nie jest realizacją naszej racji stanu.
Pogłębiający się sojusz dwóch potęg – europejskiej (Niemcy) i euroazjatyckiej (Rosja) wymusza na nas, będących od zawsze między młotem a kowadłem, jasne określenie celów i preferencji.
Alternatywą, choć w sumie pozorną, jest oparcie naszej polityki zagranicznej na sojuszu z upadającym imperium amerykańskim, które notabene tak całkiem amerykańskie nie jest jeśli weźmiemy pod uwagę ogromne wpływy lobby żydowskiego, które realizuje swoje geostrategiczne interesy przy pomocy armii Wuja Sama.
Pierwsza koncepcja, bliskiej współpracy z Rosją i Niemcami, która przybrała już wszelkie cechy feudalnego podporządkowania, jest realizowana przez obecny rząd premiera Tuska.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Izabela Falzmann
Kilka dni temu w przeglądzie prasy Jacek Żakowski opowiedział się po stronie zwolenników udziału Polski w interwencji w Libii. Wyraził również zdumienie, że według sondaży 82% Polaków jest przeciwnych tej interwencji. Jak się raczył wyrazić -osoby te tłumią w sobie podstawowy odruch moralny.
Gdybym nawet miała jakikolwiek wątpliwości (a ich nie mam) wypowiedź Żakowskiego upewniłaby mnie, że jestem tej interwencji przeciwna. Żakowski działa na mnie tak jak kiedyś Trybuna Ludu- krystalizuje moje poglądy.

Polacy mają okazję, żeby- jak to powiedział Chirac- siedzieć cicho i powinni z tej okazji skorzystać.
Swego czasu wiele osób ta opinia bardzo uraziła. Zupełnie niesłusznie. Nie wtrącanie się w sprawy, które przekraczają nasze kompetencje, możliwości finansowe i militarne nie oznacza przecież zgody na wtrącanie się innych w nasze sprawy.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
W ciągu ostatnich dwunastu lat, od agresji NATO na byłą Jugosławię, to już nie pierwszy raz jak jesteśmy świadkami międzynarodowej interwencji mającej za cel suwerenne państwo.
I wszystko to pod egidą ONZ, ze szczytnymi hasłami „demokracji” i „obrony praw człowieka” na ustach.
W rzeczywistości jest to stara jak świat technika „divide et impera” - dziel i rządź, której jedynym celem jest pozbawianie narodów suwerenności państwowej, przywłaszczenie bogactw naturalnych niezależnych do tej pory krajów i coraz większe umacnianie pozycji architektów Nowego Światowego Porządku.
Ostatnie cztery „pokojowe” misje NATO (Jugosławia, Irak, Afganistan i Libia) dostarczają wystarczająco dużo materiału by zrozumieć co wspólnego mają te agresje i jakie są ich międzynarodowe konsekwencje.

Pierwsza sprawa to fakt, że wszystkie te kampanie miały za cel poddanie kontroli NATO terytoriów i bogactw naturalnych napadanych państw. A wszystko to przy poparciu mediów, które zawsze jako pierwsze podnoszą alarm przygotowując opinię publiczną do przyszłej agresji demonizując upatrzonego „wroga ludzkości” i przedstawiając agresję jako „akt sprawiedliwości społeczności międzynarodowej”.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Czegóż to nie robi się dla demokracji? Dla demokracji robi się wszystko – a jeszcze więcej – o ile to oczywiście w ogóle jest jeszcze możliwe – robi się dla cywilów. Jak wiadomo, w Libii bezbronni cywile zaatakowali tyrański reżym przyjaciela generała Jaruzelskiego, pułkownika Kadafiego. Ciekawe, że rosnącą rolę cywilów przywidział u nas jeszcze przed wojną anonimowy autor piosenki „Bal u weteranów”, gdzie mogliśmy usłyszeć, jak to „Po północy się zjawili jacyś dwaj cywili, mordy podrapane, włosy jak badyli; nic nikomu nie mówili, światła pogasili, potem w mordę bili fest a fest! Maruszka moja, Maruszka chodźże ze mną...” no, mniejsza z tym. Najwyraźniej ta przepowiednia sprawdziła się w Libii, gdzie straszliwy tyran w osobie pułkownika Kadafiego nie tylko nie zadrżał, w myśl wskazań „Międzynarodówki” („Przed ciosem niechaj tyran drży”) na widok francuskich przygotowań do utworzenia Unii Śródziemnomorskiej – ale nawet zaczął się odgrażać.