Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Czyli jak nas obca agentura robi w konia. 

Me(n)dia podały skandaliczną wiadomość o przedawnieniu sprawy dotyczącej bestialskiego zamordowania przez ZOMO-wców w 1983 roku Grzegorza Przemyka. Nie jest to jedyna tego typu skandaliczna postawa tzw. wymiaru sprawiedliwości polskiego baraku Unii. Ile lat trwało śledztwo ZOMO-wców – morderców z "Wujka" – i jak śmiesznie niskie wyroki dostali? A niemożność ukarania sprawców stanu wojennego? A zamataczone śledztwo w sprawie prawdziwych przyczyn i prawdziwych zleceniodawców zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki? A dziesiątki innych politycznych zabójstw z okresu PRL? A zabójstwa polityczne w tzw. III RP? Od sprawy Michała Falzmana poprzez sprawę gen. Papały po serię podejrzanych "samobójstw" w sprawie Krzysztofa Olewnika? Czy wreszcie kompletne wyciszenie sprawy domniemanego samobójstwa dyrektora generalnego kancelarii Tuska – Grzegorza Michniewicza?

http://www.polskatimes.pl/aktualnosci/201605,nie-zyje-dyrektor-generalny-kancelarii-premiera-grzegorz,id,t.html

Jeśli kontrolowane przez agenturę nowych "strategicznych sojuszników" polskiego baraku media (TVP jest tak samo agenturalna jak GW) nagłaśniają sprawę przedawnienia zabójstwa Grzegorza Przemyka – nie robią tego bez powodu!

Ale najpierw musimy znaleźć odpowiedź – czyją agenturą są tak naprawdę "nasze" media?

Czy "nasze" media informują nas o stanie zażydzenia USA?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
W ostatniej fazie kampanii dezinformacyjnej, dopuszcza się czasem zastosowanie metody równej reprezentacji. Dzieje się tak, gdy cel dezinformacji został osiągnięty w stopniu zadowalającym, a zdecydowana większość odbiorców została już przekonana do fałszywych tez. Można sobie wówczas pozwolić na rzekomo równe zaprezentowanie wszystkich argumentów - za i przeciw fałszywej tezie  oraz ujawnienie całości materiału dowodowego. Czyni się to zwykle w taki sposób, by argumenty za tezą dezinformacyjną były przedstawiane w sposób spektakularny i atrakcyjny, wsparte autorytetem „eksperta”, zaś argumenty przeciwne zostały przedstawione w nieciekawej, zakamuflowanej, a często niezrozumiałej dla odbiorcy formie.
Gdy zatem doszło do sytuacji, w której strona polska ma przedstawić całościowy zapis stenogramu nagrań z kabiny pilotów Tu 154, należało spodziewać się sięgnięcia po sprawdzone metody.
Tym bardziej, że od początku, czyli od 10 kwietnia mieliśmy do czynienia z zastosowaniem innej, podstawowej metody dezinformacji, polegającej na tzw. nierównej reprezentacji. Sprowadzała się ona do ukierunkowania wszystkich głównych przekaźników i rezonatorów na ten sam przekaz, przy jednoczesnym marginalizowaniu, ukrywaniu lub wyszydzaniu przekazów odmiennych. Z tego powodu, podstawą niemal wszystkich transmisji medialnych były wyłącznie informacje ze strony rosyjskiej, z których każda (nawet ta propagująca odmienne teorie zdarzeń) powinna być postrzegana jako element dezinformacji. Z tego też względu nie ujawniano opinii publicznej głosów niezależnych ekspertów zagranicznych, marginalizowano publikacje przeczące tezom rosyjskim, a nawet zatajono tak ważne dowody, jak zdjęcia satelitarne i ekspertyzy przekazane przez Amerykanów.

Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej już jest skompromitowane. Dlaczego? Dlatego, że PiS powołując zespół parlamentarny do zbadania przyczyn tego co się stało w Smoleńsku 10 kwietnia br. postawił na jego czele Antoniego Macierewicza. Człowieka, który nie tylko psychofizycznie nie nadaje się do tego typu pracy, ale który w praktyce udowodnił, że od tego typu spraw powinien być trzymany z daleka i to dla dobra państwa polskiego.
Pod hasłem walki z czarnym Piotrusiem PiS, czyli WSI Macierewicz rozwalił wojskowe służby specjalne i dziwnym trafem nikogo z nich nie skazano prawomocnym wyrokiem. Co gorsza, cała ta hucpa a’la Macierewicz odbyła się przy światłach mass mediów. W „Raporcie” opublikowano materiały, w których ujawniono dane pracowników służb specjalnych i agentury oraz formę prowadzenia działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych. Dla rosyjskich analityków był to po prostu prezent, bowiem pokazano słabe punkty ich metod oraz zaprezentowano pełną gamę rozwiązań, stosowanych przez polskie wojskowe służby specjalne.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
"Wodzowi naszej piątej kolumny w Polsce wdzięczny naród niemiecki"    
Niemcy nazywani naszym „najlepszym adwokatem w Unii Europejskiej” najbardziej nie lubią Polski z wszystkich sąsiadujących z nimi krajów. Jak podała PAP: „Polska jest najbardziej nielubianym sąsiadem Niemiec- wynika z najnowszego sondażu ośrodka Emnid dla niemieckiej edycji magazynu „Reader’s Digest””.
Nie to żebym się zdziwił, bo w zasadzie oni od początku naszej państwowości nie pałają do nas sympatią i tylko tacy nawiedzeni fanatycy jak Jerzy Buzek wmawiają nam, że jest inaczej. W każdym bądź razie nie jestem zdziwiony wynikami tego sondażu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Starsi czytelnicy może pamiętają jeszcze francuską piosenkarkę Marię Laforet, która zresztą naprawdę nazywała się całkiem inaczej, ale nie o to w tej chwili chodzi, tylko o jej piosenkę o Warszawie, bodajże z lat 60-tych. Na wstępie zwierza się, że o Warszawie niczego nie wiedziała, „poza Chopinem i hrabią Palewskim”. Trudno się jej dziwić, skoro w dalszej części wyjaśnia, że o Warszawie informowała ją, a nawet oprowadzała po tym mieście trójka polskich przyjaciół: „Iwan, Natasza, a później i Borys”. To i tak całkiem nieźle, bo innych Francuzów trochę wcześniej oprowadzały po warszawskich ulicach białe niedźwiedzie – jak to zwyczajnie na Syberii, gdzie okropny Stalin potrząsał strasznym knutem – co, mówiąc nawiasem, u niektórych do dzisiaj wywołuje rozmaite dreszczyki. Ale cóż taki niedźwiedź może ciekawego opowiedzieć cudzoziemcowi o Warszawie? Niewiele – podobnie jak rdzenni warszawiacy: Iwan, Natasza, no i oczywiście – Borys.

Nic dziwnego, że na tle tak skąpych wiadomości, jakie ówcześni paryżanie, a zwłaszcza paryżanki posiadały o naszym „Paryżu Północy”, musiało się wśród nich zrodzić przemożne pragnienie – coś na kształt kantowskiego kategorycznego imperatywu – podciągnięcia tubylczych warszawiaków na trochę wyższy poziom – żeby przestali zadawać się z białymi niedźwiedziami, tylko się trochę zeuropeizowali. Problem wszelako w tym, że w tak zwanym międzyczasie, Europa zaczęła schodzić na psy, czego symbolem stała się w tamtejszych kręgach pozycja – również polityczna – Daniela Cohn-Bendita. Daniel Cohn-Bendit to taki europejski Adam Michnik, tyle, że znacznie głupszy. Mógł się o tym przekonać każdy, jeśli tylko zadał sobie za pokutę obejrzenie i wysłuchanie dialogu, jaki obydwaj luminarze przeprowadzili ze sobą gwoli olśnienia mniej wartościowego narodu tubylczego. A trzeba nam wiedzieć, że jednym z ważnych kryteriów modernizacji, jaka w Europie robi dziś konkietę, jest „przeciwdziałanie społecznemu wykluczeniu”. Tak się nazywa podsuwanie skołowanym, mniej wartościowym narodom europejskim różnych odmieńców, nie tylko w charakterze uciśnionego proletariatu zastępczego, ale również – a może nawet przede wszystkim – jako awangardy nieubłaganego postępu, co to „przeszłości ślad zmiata” żeby „ogarnąć ludzki ród”. Wśród tych odmieńców lansowani przez europejsów są również sodomici.