Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Bronisław Komorowski już od momentu przejęcia obowiązków po zmarłym tragicznie prezydencie Lechu Kaczyńskim zaczął w publicznych wypowiedziach popełniać liczne pomyłki, które początkowo przemilczano. Jednak podczas kampanii wyborczej niemal każda publiczna wypowiedź kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta kraju zawierała mniejszą bądź większą pomyłkę będącą efektem przejęzyczenia bądź często również braku elementarnej wiedzy. Faworytowi sondaży, który często podkreślał swoje arystokratyczne pochodzenie zdarzały się również wypowiedzi dowodzące braku kultury osobistej, która powinna cechować arystokratę. Do takich wypowiedzi należy zaliczyć tą, w której przyszły prezydent określił mianem kaszaloty kobiety z państwa, w którym był gościem. Swoją drogą ciekaw jestem jak zachowałby się i poczuł Bronisław Komorowski, gdyby polityk z innego kraju takim mianem publicznie określił jego małżonkę ?

Mimo licznych wpadek słownych, które w wykonaniu kandydata ubiegającego się o fotel prezydenta państwa były najdelikatniej mówiąc dyskredytujące nie zmienił się stosunek mediów i tzw. „autorytetów” do kandydatury Bronisława Komorowskiego. Dziwny to brak konsekwencji, gdy przypomni się ostre, niekiedy wręcz prymitywne ataki mediów na śp. Lecha Kaczyńskiego, któremu zdarzyło się przekręcić nazwisko piłkarza czy imię psa. Takie przejęzyczenia, owszem śmiesznie brzmiące, są niczym w porównaniu do tak odkrywczych stwierdzeń jak choćby słynne wydobywanie węgla metodą odkrywkową, czy zaliczenie Norwegii do grona państw należących do Unii Europejskiej. Te i wiele innych pomyłek będących wynikiem braku elementarnej wiedzy a nie zwykłym przejęzyczeniem jakie przytrafić się może każdemu z nas sprawiają, że trudno poważnie traktować ich autora, nawet gdy jest nim urzędujący prezydent RP.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Najlepsi gospodarczo i najsprawniejsi dyplomatycznie robią największe interesy. Aby uzyskać lukratywny kontrakt na zagranicznych rynkach koncern czy duża firma potrzebuje wsparcia rodzimej dyplomacji i rządu. Chcąc dotrzymać tempa w ekonomicznym i technologicznym wyścigu państwo musi mieć nie tylko koncerny i duże firmy. Parafrazując powiedzenie Legii Cudzoziemskiej na geoekonomicznej szachownicy świata obowiązuje hasło: „maszeruj albo giń!”. Ci, którzy nie nadążają giną, czyli inaczej mówiąc nie tylko są wypychani z rynków przez konkurencję, ale także stają się gospodarczą neokolonią silniejszych i sprawniejszych gospodarczo państw. Takie są reguły tej gry.

Powszechnie funkcjonuje powiedzenie, że „kapitał nie ma narodowości”, ale jeśli przyjrzymy się uważniej, to okazuje się, że działające w Niemczech duże przedsiębiorstwa w znacznej części kontrolowane są przez kapitał niemiecki; podobnie jak firmy działające we Francji w dużym stopniu kontrolowane są przez kapitał francuski, w Wielkiej Brytanii zaś- przez brytyjski, a w USA- przez amerykański. W tych krajach można dostrzec zjawisko własności państwowej, złotej akcji Skarbu Państwa w firmach prywatnych i fakt, iż zamówienia rządowe kierowane są wyłącznie do „swoich” koncernów. Państwa stosują także inne bardziej dyskrecjonalne, ale nie mniej skuteczne metody kontrolowania przedsiębiorstw. Przedstawiciele wielkich koncernów to często quasi-dyplomaci rządowi, koncerny posiadają swego rodzaju paradyplomację, która rekrutuje się z urzędników administracji rządowej.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Śledzenie telewizyjnej relacji z posiedzeń polskiego parlamentu nie należy do moich ulubionych zajęć. Jednak w ubiegłym tygodniu zmusiłem się do obejrzenia sejmowej debaty na temat stanu finansów państwa, podczas której minister finansów miał przedstawić informację rządu w tym właśnie zakresie. Niestety moje poświęcenie nie zostało wynagrodzone i takowej informacji z ust ministra Rostowskiego nie usłyszałem. Zamiast tego musiałem wysłuchiwać ogólnikowych sformułowań oraz prognoz, które według ministra Rostowskiego są niemal pewne, chociaż doświadczenie pokazuje, że w przypadku jego prognoz żadnej pewności mieć nie można.

Jak się niebawem okazało nie tylko ja i ci, którzy zmusili się do oglądania sejmowej debaty w ten wakacyjny dzień, ale także posłowie zasiadający na sejmowej sali rządowej informacji o stanie finansów publicznych na piśmie nie otrzymali, a jak już wspomniałem wystąpienia ministra finansów za takową informację uznać nie można. Posłów, którzy mimo braku informacji postanowili temat stanu finansów drążyć zadając ministrowi finansów, czyli osobie wydawałoby się najbardziej kompetentnej do udzielania odpowiedzi na pytania z tego zakresu, ten odsyłał na stronę internetową ministerstwa finansów. Takie zachowanie ministra finansów, akceptowane oczywiście przez premiera oraz prezydium sejmu, jest kpiną z wyborców i dowodem na totalną degenerację systemu demokratycznego w naszym kraju. Skoro zaplanowano debatę na temat stanu finansów publicznych na sejmowym forum rząd powinien przygotować szczegółową analizę stanu finansów i odpowiednio wcześniej przekazać jej kopie parlamentarzystą, tak aby byli w stanie w konkretny sposób do niej się ustosunkować, a minister finansów powinien taką analizę przedstawić podczas swojego wystąpienia w sejmie, by również osoby oglądające telewizyjną relację tej debaty mogły z przedmiotową informacją się zapoznać. Niestety takiej możliwości rząd Donalda Tuska Polakom nie dał, a jakby tego było mało uniemożliwił uzyskanie takiej informacji osobom, które nie posiadają dostępu do internetu.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
To była „Nocna zmiana II” po której wszyscy są zadowoleni. Samozwańczy obrońcy krzyża, bo ich ego zostało połechtane: cała Polska za pośrednictwem mass mediów zobaczyła jacy to oni są bogobojni, katoliccy i polscy. Przeciwnicy krzyża, bo mogli przyjść na Krakowskie Przedmieście, zrobić sobie jaja i też ich pokazano w mediach. Także politycy są szczęśliwi. PO, bo krzyż przed Pałacem Prezydenckim jest wspaniałym tematem zastępczym odwracającym uwagę od nieudolności rządu. PiS, bo ma kolejne pole do starcia z PO- tym razem wojując krzyżem, wykorzystując go instrumentalnie do swoich gierek partyjnych. SLD, bo może krzyczeć o klerykalizacji życia publicznego.

Zadowolone są też media, bo w sezonie ogórkowym jakim są wakacje mają co relacjonować. Nie muszą szukać tematów. Szczęśliwi są komentatorzy, bo są zapraszani przez stacje telewizyjne i mogą sobie pogadać na wizji lansując się na wielkich intelektualistów. Cały happy jest też ojciec Rydzyk, bo znowu mógł błysnąć i pokazać jaki z jego rozgłośni jest bastion katolicyzmu. Pod krzyżem pojawił się ksiądz Stanisław Małkowski a za jego plecami można było zobaczyć znanego prowokatora Leszka Bubla. Przyszedł także Wojciech Cejrowski trzymając w rękach obraz Matki Bożej. Po drugiej stronie pokazała się Kazimiera Szczuka (a jakże!).

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Pan Stanisław Krajski w „Dlaczego jesteśmy zobowiązani stanąć w obronie krzyża stojącego pod pałacem prezydenckim?”
http://www.krajski.com.pl/614krajskrzyz.htm
m.in. pisze:
„Krzyż pod pałacem prezydenckim postawili harcerze, ale natychmiast stracili do niego "copyright" - wszelkie prawa. Krzyż zawsze, gdy pojawia się w przestrzeni publicznej, zaczyna żyć swoim życiem, staje się własnością wszystkich tych, którzy czynią go swoim punktem odniesienia.”
To wymaga szczególnego podkreślenia, gdyż władza chcąc usunąć Krzyż z dziedzińca Pałacu Prezydenckiego zaczęła się odwoływać do woli tych, którzy ten Krzyż tam postawili – tworząc w ten sposób niebezpieczny precedens na przyszłość do walki z Krzyżem.

Akceptacja takiego kierunku sprowadza się do stworzenia precedensu w ramach którego można by usuwać sukcesywnie wszystkie Krzyże znajdujące się w miejscach publicznych. Zawsze bowiem można by znaleźć faktyczne lub fikcyjne osoby, które powiesiły [postawiły] Krzyże w miejscu publicznym i powołując się na "ich oświadczenia woli" usuwać Krzyże.
Do takiego obrotu sprawy nie możemy żadną miarą dopuścić, gdyż dzisiaj ten Krzyż, a jutro wszystkie następne Krzyże z wszystkich miejsc publicznych na tej zasadzie zostaną usunięte. Prawdą jest, że z woli Pana Boga Krzyż tam stanął i musi on tam pozostać – jeśli nie teraz, to w przyszłości.