Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jest swoistym paradoksem, że tak mała przegrana Jarosława Kaczyńskiego w pierwszej turze wyborów z Bronisławem Komorowskim jest złym wynikiem dla kandydata PiS. Dlaczego złym? Dlatego, że teraz nastąpi silna mobilizacja tych, którzy bardziej nienawidzą Kaczyńskiego niż sympatyzują z PO.

Śmiem postawić tezę, że gdyby Kaczyński przegrał o około 10 procent, to środowisko skupione wokół Komorowskiego byłoby spokojniejsze, ale ten wynik pokazuje, że to nie są przelewki i za dwa tygodnie niekoniecznie zwycięzcą może być kandydat PO. Sztabowcy Komorowskiego ogłosili Stan Wyjątkowy w swoich szeregach. Zresztą w niedzielny wieczór sygnał do ataku dla Salonu odtrąbił Adam Michnik mówiąc, że „za dwa tygodnie nic nie jest przesądzone”, a i sam Lechu co to solo komunę obalił obiecał, że pomoże. Jak za czasów towarzyszy. Pomożecie? Ano pomożemy! I pomagają: Wajda, Bartoszewski, Kutz, Smuda, Lechu i inni.
Oczywiście główny udział w nagonce z polowaniem przypadnie dziennikarzom, komentatorom i publicystom utożsamianym z tzw. Salonem. Zacznie się jazda. Oczywiście podczas tej jazdy bez trzymanki może PO przydarzyć się niejeden wypadek, bo straszenie recydywą IV RP przejadło się, tym bardziej, że wszystkie grzechy przypisywane rządowi Kaczyńskiego w praktyce jeszcze brutalniej zrealizował Tusk.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Józef Bizoń
Profesor Rafał Broda wieszczył na antenie Radia Maryja – w oparciu o swoje „niezależne” badania -  bardzo wysoką frekwencję wyborczą i  bezapelacyjne zwycięstwo Kaczyńskiego nad Komorowskim w pierwszej turze wyborów, a może nawet jego prezydenturę już w pierwszej turze.
Miała to zapewnić przyjęta strategia żałobna po katastrofie pod Smoleńskiem prowadzona na wszelkie możliwe sposoby:
·    „metodą na płacze"
·    „metodą na zamach"
·    „metodą na alergię"
·    „metodą na stracha" lub jak kto woli „metodą na babę jagę"
·    „metodą na litość"
·    „metodą na nawrócenie"
·    „metodą na krawca",
·    „metodą kto inny nie ma szans"
·    no i przede wszystkim „metodą na wszystkie świętości"

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Z wyników I tury wyborów zdają się wynikać trzy podstawowe przesłanki.

Pierwsza: należy zdecydowanie odrzucić wszelkie tzw. sondaże oraz wyniki badania opinii publicznej i zacząć traktować je jako element  kampanii wyborczej, prowadzonej na rzecz grupy rządzącej.
Druga : na efekt poparcia udzielonego Bronisławowi Komorowskiemu nie mają wpływu jakiekolwiek przesłanki racjonalne i merytoryczne, w tym negatywne okoliczności dotyczące tej postaci.
Trzecia: zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego w II turze wyborów jest w pełni realne.
Pierwsza refleksja nie jest żadną rewelacją. W identyczny sposób, jak obecnie tzw. sondażownie działały podczas wyborów prezydenckich w  roku 2005 i tylko „krótkiej pamięci” Polaków zawdzięczamy, że pięć lat później mogły dokonać tej samej manipulacji.
Dość przypomnieć, że wszystkie badania przed I turą z trzech ostatnich dni kampanii 2005 r dawały zwycięstwo Tuskowi: CBOS - 40 do 35 proc., TNS OBOP 40 - 34 proc., a GfK Polonia nawet 42 do 31 proc. W rzeczywistości Tusk dostał 36,3 proc. głosów, a Lech Kaczyński - 33,1 proc. Prawdziwy cel funkcjonowania owych „ośrodków badań opinii publicznej” został jednak zdemaskowany podczas drugiej tury wyborów, gdy wszystkie sondaże dawały zgodnie zwycięstwo Tuskowi. Jego przewaga wynosiła od kilku do kilkunastu procent głosów. W przedwyborczy piątek 2005 roku sondaże PBS dla "Gazety Wyborczej" i GfK Polonia dla TVN dawały Tuskowi zwycięstwo 52 do 48 proc. TNS OBOP w badaniu dla "Faktu" wieszczył triumf Tuska 53 do 47 proc., ale już w sondażu dla TVP - tylko 50,9 do 49,1 proc. W rzeczywistości wygrał Lech Kaczyński, uzyskując 54 proc. głosów, zaś Tusk - tylko 46 proc.
Całkowitą kompromitacją okazały się tegoroczne przewidywania „sondaży” Gazety Wyborczej, w których zapowiadano zwycięstwo Komorowskiego już w I turze. Podobnej wartości były „badania” sporządzone na zlecenie TVN i TVN24, podczas których dzwoniono do sześciu tysięcy osób, które oddały głos w pierwszej turze wyborów. Na tej podstawie wyliczono, że Komorowski dostał 45,7 proc. głosów, a Jarosław Kaczyński - 33,2 proc.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Rezultat tych wyborów był do przewidzenia przynajmniej, jeśli chodzi o wyniki dwóch umazańców (w przeciwieństwie do pomazańców) sanhedrynu, czyli żydowskiej fundacji S. Batorego.
Niezależnie od faktu, na ile prawdziwy jest wynik A. Leppera jestem pewien, że gdyby uzyskał on trzeci wynik wyborczy (taki jak np. Napieralski z SLD), z pewnością zostałby on sfałszowany, tzn. pomniejszony. Żydo-banda panicznie boi się jednoczenia Polaków.

Wyborcza frekwencja – podejrzewam, że została zawyżona. Nie wiem, jak z powodu powodzi zliczane są głosy w aktualnych wyborach (brak prądu elektrycznego na terenach popowodziowych). W poprzednich wyborach głosy z komisji obwodowych były przesyłane drogą elektroniczną do centrum - do PKW, a więc możliwość moderowania wyników była ogromna, a możliwość sprawdzenia prawie żadna. Zresztą, gdyby nawet istniała taka możliwość, to społeczeństwo nie jest w stanie jej wyegzekwować. Sądy są przecież pod zarządem mafijnej żydo-bandy.
Od byłych posłów wiem, że np. referendum akcesyjne do UE w 2004 r. nie uzyskało 50% frekwencji, musiało zostać sfałszowane, żeby rządząca żydo-banda mogła Polskę wepchnąć do żydo-bolszewickiego obozu UE.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Pierwsza tura wyborów prezydenckich zakończyła się zgodnie z oczekiwaniami niewielkim zwycięstwem Bronisława Komorowskiego nad Jarosławem Kaczyńskim. Wraz z początkiem kampanii wyborczej media rozpoczęły nachalną, a momentami wręcz prostacką kreację rzeczywistości politycznej wmawiając opinii publicznej, że to właśnie tylko ta dwójka kandydatów liczy się w wyścigu o fotel prezydencki. Pozostałym kandydatom nie dawano żadnych szans nawiązania z nimi równorzędnej walki. Jednak aby zachować pozory obiektywizmu rzutem na taśmę media zaczęły lansować w dość nachalny sposób kandydaturę Grzegorza Napieralskiego filmując go podczas rozdawania jabłek robotnikom, robienia zakupów czy dość komicznych wygłupów na jednej z dyskotek.

Na przychylność mediów mógł liczyć również kandydat ludowców i wicepremier Waldemar Pawlak, który zabłysnął obietnicą wyposażenia wszystkich dzieciaków w ipody oraz Aleksander Olechowski. Mniej przychylne media publiczne okazały się wobec pozostałej grupy kandydatów, z których najrzadziej mogliśmy oglądać Janusza Korwina Mikrego, a jeśli już pokazywano jego wypowiedzi, to najczęściej były to wypowiedzi wyrwane z kontekstu i opatrzone nietrafnym komentarzem dziennikarza.