Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Autor: Marek Wysocki

Tekst ukazał się na prywatnym koncie Facebook autora

Trudno jest nie odnieść wrażenia, że pan Kijowski przyjeżdża do USA w strategicznym momencie. Amerykańskie elity polityczne cieszące się bezwzględną kontrolą nad medialnymi środkami przekazu informacji nie mogą sobie poradzić z ekscentrycznym miliarderem z Nowego Jorku, Donaldem Trump’em. Oczywiście można go nie pokazywać i o nim nie pisać, ale niestety równałoby się to z utratą odbiorców i dużym prawdopodobieństwem bankructwa.

Dobrze jest, więc zaczerpnąć z doświadczeń pana Kijowskiego i jego „spontanicznej działalności”, bo jeśli niesforny Trump zostałby prezydentem (Tfu! Tfu! Aj wej!!) to trzeba będzie i w Ameryce formować Komitety Obrony Demokracji. W tej kwestii Pan Kijowski jest, można powiedzieć, międzynarodowym ekspertem (bolszewicy z Brukseli też już z nim się konferowali).

Oczywiście sytuacja nie jest jeszcze przesądzona, ale „mędrcy z Williamsburga” wolą jak zwykle obstawić wszystkie pozycje i te z prawej i te bliższe sercu, tym bardziej, że sam „wielki czarnoksiężnik Soros” zapewne nie poskąpi grosza, żeby zaraz po warszawskim i nowojorski Majdan zorganizować. Przyjazd tak znakomitego obrońcy demokracji nie został jeszcze w żaden sposób uświetniony artykułami na pierwszych stronach „niu jork tajmsów” i „łoszyngton postów” ani też nikt się o tym nie zająknął w „Si En Enie” czy „Si Bi Esie”, ale za to w Polsce już cały Internet grzmi jak to pan Kijowski ma brylować w Kapitolu na zaproszenie Kongresu USA, a może i u Huseina w Białym Domu uda się jakąś audjęcyjkę wykombinować?

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Zaczęło się jak w filmach Hitchcocka czyli od trzęsienia ziemi, a potem napięcie nieprzerwanie rosło. Nowy Minister już pierwszego dnia urzędowania pozbawił pracy konsul w Londynie za... kilkuminutowe opóźnienie w dostarczeniu protokołów wyborczych. Po kilkunastu dniach i po piekielnych mękach udało mu się odwołać Arabskiego. A wydawało się, że symbolicznie najważniejsze powinno było być odwołanie agentów V kolumny i tych z dziadkami w KPP. Pierwsza, czyli symbolicznie najważniejsza nominacja ambasadorska objęła panią powiązaną z nowym ministrem relacjami bynajmniej nie służbowymi.
O tym, jak mozolnie idzie Waszczykowskiemu
wyganianie Sikorskiego z MSZ, a raczej o tym, że Sikorski nigdy z MSZ nie wyszedł świadczy, że wszystkie ważne stanowiska pełnią ciągle (w duchu zgody i harmonii) najbliżsi współpracownicy tego ostatniego, tj. cała chmara funkcjonariuszy b. WSI, generałów, publicystów „Wyborczej”. Jest wśród nich Wojciech Zajączkowski, dyrektor Departamentu Strategii, do niedawna ambasador w Moskwie, w latach 1993-98 dyrektor w Fundacji Batorego, skąd do MSZ ściągnął go Geremek.

Departamentem Polityki Bezpieczeństwa kieruje Grzegorz Poznański, syn emerytowanego gen. Zenona Poznańskiego, absolwenta moskiewskiej Akademii Obrony im. Woroszyłowa, współzałożyciela (wraz z M. Dukaczewskim) stowarzyszenia Pro Milito, związanego ze spółką, która wygrywa wszystkie przetargi w administracji państwowej na dostawy komputerów do przesyłu tajnych informacji. W grudniu 2009 r. firma, wystę­pując jako jedyny oferent, wygrała w MSZ przetarg o wartości kilku milionów złotych. Dyrektorem departamen­tu, dla którego sprzęt kupiono, był wówczas Grzegorz. Waszczykowski nie wymienił nawet sekretarki, która wiernie za Radkem przyszła z MON.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Orbán wzywa NAS WSZYSTKICH, by powstrzymać szaleńców z Brukseli.
Hajrá, Európa, hajrá, magyarok! Naprzód, Europo, naprzód, Węgrzy!
...Najdziwaczniejsza koalicja w dziejach świata: koalicja przemytników ludzi, aktywistów obrony praw człowieka i głównych europejskich polityków...
Już dawno żadna mowa nie wywołała takiej wściekłości na salonach UE

Premier Węgier Viktor Orbán wygłosił w Budapeszcie 28 lutego swoje coroczne przemówienie (raport o stanie państwa), tym razem podsumowujące rok 2015. Poniżej drukujemy tłumaczenie jego wystąpienia dotyczące polityki międzynarodowej.

Szanowni Państwo! Szanowny Panie Prezydencie! Gdy w polityce spotykamy się z pytaniem, gdzie się obecnie znajdujemy, każdy automatycznie myśli o czasie, a nie o przestrzeni. Wydaje się to naturalne, gdyż dany kraj nie może poderwać się z miejsca i stanąć gdzie indziej. W sposób konieczny ma on swoje własne miejsce – jest tam, gdzie jest, i tam też trwa. Polityka jednak, szczególnie ta międzynarodowa, to rzecz skomplikowana i przebiegła.

Zdarza się, że jakiś kraj zostaje przesunięty, powiedzmy o 200 kilometrów, jak to przydarzyło się Polakom, choć to w Europie w czasach pokoju nie jest czymś typowym. Znamy też oczywiście stary kawał, mówiący, że Węgry są jedynym krajem na świecie, który graniczy sam ze sobą, na dodatek na długości wszystkich swych granic.

W światowej polityce jednak cały kraj może zmienić swe położenie bez przesunięcia jego granic nawet o krok. Nas na przykład najechała armia sowiecka i w mgnieniu oka zostaliśmy przesunięci z Zachodu na Wschód. Później armia ta wyszła, a my ponownie znaleźliśmy się na Zachodzie.

Ma więc swoje uzasadnienie pytanie: gdzie znajdują się dziś Węgry w przestrzeni światowej polityki? Wygląda na to, że pomimo upływu wieków, istnieją rzeczy trwałe. Widzimy stałe gwiazdy, w stosunku do których możemy ustalać pozycję naszego okrętu. Na zachodzie to świat ludów germańskich, ziemia żelaznych kanclerzy. Na wschodzie to imperia wojowniczych ludów słowiańskich, które liczebnie stokrotnie nas przerastają. Na południu potężne tłumy półksiężyca, niemilknący furkot gniazda szerszeni.

To są dziś nasze trzy punkty orientacyjne. Berlin, Moskwa, Stambuł, a dokładniej Ankara. Mamy tendencję do zapominania, że od naszej południowej granicy do Bośni w linii prostej jest niewiele ponad 70 kilometrów.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Prezydent Andrzej Duda ujawnił treść rozmów, jakie niedawno przeprowadził z grupą amerykańskich senatorów. To znaczy – nie tyle ujawnił treść rozmów, co temat rozmów oraz – o czym nie rozmawiano. Nie rozmawiano o Trybunale Konstytucyjnym; prezydent Duda poinformował, że w związku z Trybunałem Konstytucyjnym senatorowie „tylko się uśmiechali”, to znaczy nie tylko – bo również mówili, że u nich, to znaczy – w USA – też jest zamieszanie w związku z sędzią, którego do Sądu Najwyższego zgłosił prezydent Obama. Jak to w demokracji – zauważyli senatorowie. Rozmawiano natomiast o bezpieczeństwie regionalnym.

To bardzo szeroki temat, który może obejmować zarówno zagrożenie dla Polski ze strony Rosji, jeśli chciałaby ona Polsce zagrozić, ale również – zagrożenie dla Polski ze strony Niemiec, które za pośrednictwem mediów i niektórych polityków bardzo się zaktywizowały przeciwko aktualnemu polskiemu rządowi, następnie – zagrożenie jakie dla Polski i dla narodu polskiego płynie ze strony Żydów, którzy nie tylko uporczywie próbują obrabować Polskę na sumę 65 miliardów dolarów, ale próbują również wykorzystać Stany Zjednoczone w charakterze instrumentum sceleris, czyli narzędzia rabunku. Ciekawe, czy w swoich rozmowach pan prezydent Duda poruszył również ten aspekt bezpieczeństwa, a jeśli tak – to co na to powiedzieli senatorowie? Obrabowanie Polski pod pretekstem „roszczeń” przyniosłoby nie tylko kłopoty dla państwa, ale również – dla polskiego narodu, które w następstwie tego rabunku zostałby we własnym kraju zepchnięty na pozycję narodu drugiej, a może nawet trzeciej kategorii.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Nie wiedzieć dlaczego, mimo sprawnego procedowania w parlamencie tylu „dobrych zmian”, wciąż pozostaje w mocy ustawa 1066 legalizująca działanie u nas funkcjonariuszy obcych służb policyjnych i tajnych – i to z bronią w ręku. A tymczasem rząd przyjął właśnie projekt prawa rozszerzającego możliwości operowania na naszym terytorium także obcych armii. I to w czasie trwania „pokoju” – bo taką możliwość w czasie wojny od dawna wynika, rzecz jasna, z zasad członkostwa w NATO.

Teraz jednak z jakichś przyczyn aktualny układ władzy uznał za wskazane zalegalizować operowanie obcych wojsk w granicach Rzeczypospolitej również bez oficjalnego proklamowania stanu nadzwyczajnego. „Projekt ustawy o zmianie ustawy o zasadach pobytu wojsk obcych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz zasadach ich przemieszczania się przez to terytorium” przedłożony w ostatnich dniach lutego przez MON i przyjęty na Radzie Ministrów zakłada, że decydować będzie o tym prezydent – który na wniosek MON i za zgodą premiera stwierdzać ma możliwość i określać zakres działania armii NATO i UE w Polsce – w sytuacji, jak głosi komunikat rządowy, „gdyby nie było jeszcze podstaw do uruchomienia działań na podstawie art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego”.