Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Parlament Europejski wzywa do szybkiej relokacji uchodźców. Tylko czterech polskich europosłów było za. Twarze zdrajców

Czesław Siekierski z PSL, Jarosław Wałęsa, Róża Thun i Michał Boni z PO. Foto: wikimedia / Вени Марковски / Foto-AG Gymnasium Melle

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Katastrofa smoleńska

Oprócz 96 ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, warto zwrócić uwagę na śmierć osób powiązanych z wizytą w Katyniu, wyjaśnianiem przyczyn tragedii lub związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Żaden z poniższych ludzi nie umarł z przyczyn naturalnych (tzn. śmierć nie była konsekwencją podeszłego wieku):

Grzegorz Michniewicz [zgon nastąpił 23 grudnia 2009 roku]. Dyrektor generalny kancelarii premiera, osoba mająca najwyższy status dostępu do informacji tajnych. Jego przełożonym był Tomasz Arabski. Zginął tego samego dnia, kiedy do Polski z remontu w Rosji, w zakładach Olega Deripaski powrócił tupolew. Wedle oficjalnej wersji, popełnił samobójstwo wieszając się na kablu.

Biskup Mieczysław Cieślar [18 kwietnia 2010 roku]. Zginął w wypadku samochodowym. Miał być następcą ks. Adama Pilcha, pełniącego obowiązki Naczelnego Kapelana Ewangelickiego Wojska Polskiego, który poniósł śmierć w Smoleńsku. Miał po katastrofie otrzymać smsa od ks. Adama Pilcha.

Krzysztof Knyż [2 czerwca 2010 roku]. Moskiewski operator „Faktów” TVN. Zdawkowe komunikaty TVN mówiły o chorobie. Prasa zagraniczna pisała, iż został zamordowany we własnym mieszkaniu. Był operatorem, który sfilmował podchodzenie do lądowania polskiego samolotu prezydenckiego na lotnisku w Smoleńsku. Był jednym z pierwszych reporterów, któremu udało się znaleźć w miejscu wypadku zanim rosyjskie siły specjalne zmusiły do jego opuszczenia. Materiały telewizyjne z pierwszych chwil, gdy nie było wiadomo jeszcze co się stało i tuż sprzed katastrofy – zniknęły.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Quis custodiet ipsos custodes?
[łac., któż pilnować będzie samych strażników?]


Diabeł jak zwykle, tkwi w szczegółach. Każde referendum jest warte tyle ile warte i jak są sformułowane pytania zadawane obywatelom.

Wysłuchałem wczoraj lewym uchem płomiennego jak zawsze przemówienia prezydenta Dudy. Płomienne przemowy do ludu to jedyna kwalifikacja prezydencka dr Dudy, cała reszta to śmiech na sali i pewnie trafnie ujął to kabareciarz Górski, wiecznie czekający pod drzwiami prezesa na Nowogrodzkiej.

Wczoraj jednak wydarzyła się rzecz niezwykła i niebywała - prezydent wyskoczył przed szereg (?) z dość kuriozalną propozycją referendum w sprawie zmiany konstytucji. Osobiście jestem zdania, że nie jest to jego samodzielna inicjatywa i bez błogosławieństwa z Nowogrodzkiej się nie obyło, w takie cuda nie wierzę. Wygląda to raczej na marną próbę "upodmiotowienia" PiSowskiego notariusza jako samodzielnego prezydenta. Możliwe, że prezes stwierdził, iż trzeba by trochę poprawić wizerunek dr Dudy. Jak było naprawdę pewnie się ne dowiemy ale nie ma to większego znaczenia.

Sam pomysł referendum na pierwszy rzut oka brzmi sensownie - oto Naród czyli Suweren wypowie się w demokratyczny sposób co o tym sądzi. Diabeł jednak, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Każde referendum jest warte tyle ile warte i jak są sformułowane pytania zadawane obywatelom. Tego jednak prezydent nie zdradził. Nie powiedział także kto będzie ewentualnie te pytania układał a jest to sprawa zasadniczej wagi. Może najpierw trzeba przeprowadzić referendum wstępne w sprawie wyboru pytań do referendum zasadniczego? Pytania się mnożą. Wygląda mi to jednak na zabieg czysto medialny, wszyscy wiemy co władza robi z takimi konsultacjami ludowymi, jeśli są korzystne to akceptuje z radością, jeśli nie to albo zlewa albo robi następne "konsultacje".

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Premier Beata Szydło jasno mówiła na forum Unii Europejskiej, że problem migracji powinien być rozwiązywany poza granicami Unii i że polski rząd nigdy nie zgodzi się na to, by Komisja Europejska odgórnie narzucała nam jakiekolwiek kwoty uchodźców – mówił dziś rzecznik rządu Rafała Bochenek.

         Rzecznik powiedział na briefingu w Sejmie, tuż przed środową konferencją PO, że chciałby poinformować polityków Platformy – m.in. szefa klubu Platformy Sławomira Neumanna, który – według niego „sugeruje, iż polski rząd powinien dążyć do tego, aby kryzys migracyjny był rozwiązywany poza granicami UE” – że premier Beata Szydło „była jednym z pierwszych premierów europejskich, który bardzo głośno na forum Rady Europejskiej podnosił te kwestie”.

         – I bardzo jasno pani premier Beata Szydło mówiła, iż problem migracji powinien być rozwiązywany poza granicami UE i że polski rząd, który jest tworzony przez Prawo i Sprawiedliwość, nigdy nie zgodzi się na to, aby Komisja Europejska odgórnie narzucała nam jakiekolwiek kwoty uchodźców – powiedział.

         Jak dodał to było w opozycji do tego, co mówiła „przez wiele miesięcy, przez właściwie wiele lat Platforma Obywatelska, która bezwzględnie i w sposób bardzo otwarty godziła się z polityką Komisji Europejskiej, z polityką Unii Europejskiej, która bardzo jasno chciała narzucić kwoty uchodźców poszczególnym państwom członkowskim”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Zagraniczni bankierzy w prywatnych rozmowach przyznają , że absolutnie nie są w stanie zrozumieć, jak można dać się tak rżnąc jak Polacy, przy pełnej akceptacji najwyższych czynników państwowych: od premiera, prezydenta, po urzędy skarbowe – krytykuje Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, w rozmowie z miesięcznikiem „WPIS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka.”

Leszek Sosnowski: Dyskusja o tzw. frankowiczach, gwałtownie nasilona w czasie kampanii wyborczej spowodowała, że decyzja o repolonizacji przynajmniej niektórych banków wisi w powietrzu. W mediach prorządowych, a także w TVP, sprawę oczywiście przedstawia się tak, jakby państwo (czyli  podatnicy) musiało w przypadku przewalutowania dopłacić frankowiczom jakieś 40-50 miliardów, bo tyle te banki zarobiły tylko i wyłącznie na różnicach kursowych.

Janusz Szewczak: Świadoma manipulacja, świadome wprowadzanie w błąd. To tylko banki wymyśliły sobie, że w razie czego poratuje się frankowiczów z publicznych pieniędzy; Związek Banków Polskich złożył tego rodzaju propozycję. Zarówno prezydent elekt Andrzej Duda, jak i Jarosław Kaczyński, powiedzieli wyraźnie: żadnych publicznych pieniędzy nie można tu wydawać.

Inaczej mówiąc, chodzi o to, żeby banki zwróciły ze swoich środków to, co w niezbyt uczciwy sposób, a może nawet niezbyt zgodnie z prawem zarobiły?

Jak najbardziej. Mało tego, stawiam tezę, co potwierdza wielu wybitnych specjalistów z zakresu prawa finansowego, jak profesor Witold Modzelewski, iż zyski te były nie tylko niesprawiedliwe, ale też niezgodne z obowiązującymi wówczas w Polsce przepisami prawa. Przede wszystkim nie były to tylko tzw. kredyty frankowe, bowiem kredytobiorcy ani nie dostali nigdy franków do ręki, ani nikt nie przelał na ich konta szwajcarskiej waluty. Kredyty te były jedynie indeksowane i denominowane. Po drugie, i to jest zasadnicza wątpliwość prawna, czy w ogóle były kredytami? Kredyt to jest postawienie do dyspozycji klienta określonej kwoty pieniędzy z określoną wielkością odsetek, spłacalnej w określonym terminie. Tzw. kredyty frankowe były pewnego rodzaju opcjami spekulacyjnymi, toksycznymi opcjami walutowymi. Ludzie, którzy je wzięli, wciąż przecież nie wiedzą, ile jeszcze będą musieli oddać bankom, choć zobowiązania spłacają już siedem, osiem lat…

Gdyby im ktoś od razu wyraźnie powiedział, że być może za parę lat będą musieli płacić za franka cztery złote, nawet jeden chętny by się nie znalazł.